Section03

Kierunek Azja. W podróży do księcia Bhutanu

oficjalni sponsorzy:

Przyjdzie się niedługo pożegnać z Timorem Wschodnim

Ostatnia aktualizacja: 26.01.2017 14:06
Wygląda na to, że to najbardziej odizolowany i jednocześnie najmniej rozwinięty kraj na moje j trasie. I zresztą na trasie innych też. Chyba, że zechcą zawinąć gdzieś do głębokiej Afryki albo sam nie wiem gdzie.
Timor może urzekać krajobrazem
Timor może urzekać krajobrazem Foto: T. Gorazdowski

Niestety, niespecjalnie jakoś przyszłość tego kraju rysuje się w różowych kolorach. Kolory tam są tylko pod wodą czy w górach, bo dla normalnych mieszkańców większych miast, jeżeli tak można je opisać, kolorowo raczej nie jest. Chyba że jest się ministrem.

Ministrowie jeżdżą mercedesami, Porsche Panamera… pewnie dyrektorzy też. I w drodze z lotniska, bo przecież muszą podróżować, mijają monstrualną fontannę na wielkim rondzie. Woda z reguły tryska, teraz nie tryskała. Może było za ciepło. Dziś 35 stopni w cieniu. I ministrowie i inni politycy przejeżdżają i nie widzą, że kilka przecznic dalej dzieciaki zasuwają do domu z wiadrami pełnymi wody. Żeby była do picia, do mycia. Bo bieżącej wody nie ma w stolicy już kilka przecznic od fontanny.

Dzieciaki uczą się w szkole w języku portugalskim tyle, że mało kto mówi po portugalsku. Nawet - co jest powszechnie wiadomo - ministrowie. Bo portugalski jest językiem urzędowym. A że dzieciaki nie potrafią mówić w tym języku ? To się ich podszkoli. Zrobi się kurs. I tak na każdym kroku. A bieda aż piszczy.

W górach do wielu miejsc elektryczność jeszcze nie dotarła. Ludzie nie potrafią pisać. Nawet nie wiedzą, że skończyła się wojna, że ONZ opuściło kraj ( bo nie wiedzą, co to ONZ) żyją sobie swoim życiem w górach. Ale to może się zmienić i nikt ich nie będzie pytał o zdanie.  Bo Timor ma się zmienić.

Potrzebne są pieniądze. Ale na dobrą sprawę jest co wydawać. Pieniądze z ropy, jak na tak niewielki kraj, są duże, ale wydają je ci od fontanny. Albo od najwyższego budynku w kraju, największego pomnika w Timorze. Stał się nim szklany wieżowiec (wieżowiec to może za dużo powiedziane), zbudowany przez ministerstwo finansów, które miało mieć tam siedzibę. Ale zrobili złe fundamenty, budynek się przechylił i żaden człowiek tam pracować nie będzie nigdy. Kilka czy kilkanaście milionów dolarów poszło… Ministerstwo finansów! Z kieszeni do kieszeni poszło też. A być może ci sami ministrowie wymyślili sobie, że zrobią z Timoru drugie Bali. A zabiorą się do tego nie po szwajcarsku czy kostarykańsku. Ale o tym innym razem.

Do usłyszenia Tomek Gorazdowski

Zobacz więcej na temat: Tomasz Gorazdowski Timor Wschodni