Zimowe Igrzyska Olimpijskie Pjongczang 2018

PjongCzang 2018: łzy i pożegnanie Lindsey Vonn. Brązowy medal smakował jak złoto

Ostatnia aktualizacja: 21.02.2018 15:13
Lindsey Vonn była jedną z faworytek, ale w zjeździe dochodzi do wielu niespodzianek. Po tym jak Amerykanka wywalczyła brązowy medal olimpijski w Pjongczangu, popłakała się i przyznała: "Będzie mi brakować igrzysk i tej atmosfery". 
Lindsay Vonn
Lindsay VonnFoto: PAP/EPA/VASSIL DONEV

To było emocjonalne pożegnanie, w trakcie wywiadów nie była w stanie powstrzymać łez. Przed kamerami mówiła o zmarłym niedawno dziadku, dla którego wywalczyła ten medal, o pożegnaniu z igrzyskami, choć przed nią jeszcze jeden start, a także o ośmiu latach oczekiwania na olimpijskie podium.

- Wiem, że wszyscy oczekiwali złota, ale ja jestem bardzo szczęśliwa. Mam medal, a o tym najbardziej na świecie marzyłam - podkreślała.

To dla niej swoisty happy end. Gdy osiem lat temu w Vanocuver zdobyła swój pierwszy olimpijski medal, wydawało się, że jej kariera nabierze tempa. Wszystko jednak potoczyło się inaczej. Kontuzje, operacje, walka o powrót, chwile zwątpienia. Ocieranie łez i obiecywanie sobie, że wróci silniejsza.

Ostatnie igrzyska w Soczi obejrzała na kanapie w domu w Stanach Zjednoczonych. Walczyła jednak dalej, mimo że przez urazy miesiącami nie mogła jeździć na nartach.

Vonn to legenda, w swoim dorobku ma siedem medali mistrzostw świata, cztery kryształowe kule i złoto z igrzysk w Vancouver. Jej życiorys to świetny scenariusz na film, ale gdyby taki powstał, jego ostatnia część byłaby na pewno bardzo kontrowersyjna.

Bohaterka USA w ekspresowym tempie trafiła pod ostrzał dużej części Amerykanów. A wszystko za sprawą jednego wywiadu, w którym powiedziała, że jest reprezenantką Stanów Zjednoczonych, a nie prezydenta Trumpa. Zaaznaczyła też, że nie przyjęłaby zaproszenia do Białego Domu. Wystarczyło, by wywołać burzę. Zaczęły się niewybredne ataki, pojawiła się cała rzesza krytyków, która czekała na potknięcie zawodniczki. Tym było 6. miejsce w supergigancie, czyli rozczarowanie.

W Korei pojawiło się jednak wielu fanów z USA, którzy zdecydowali się okazać rodaczce wsparcie w trudnych chwilach.

Ostatecznie jednak Vonn zdobyła medal, zresztą jako najstarsza zawodniczka w historii tej dyscypliny.

Kariera Amerykanki zbliża się do końca. Sama przekonała się o tym, że cztery lata w takim sporcie jak narciarstwo alpejskie to długi czas.

- Za cztery lata będę mieć 37 lat. Wiem, że to jest moje pożegnanie z igrzyskami. Będę za nimi strasznie tęsknić i chyba dlatego podchodzę do tego tak bardzo emocjonalnie - przyznała Amerykanka, która w czwartek wystąpi jeszcze w kombinacji.

Nie ma jednak zamiaru na razie żegnać się z Pucharem Świata. Jej celem jest ustanowienie rekordu w liczbie zwycięstw w zawodach tego cyklu. Na razie pod tym względem najlepszy jest Ingemar Stenmark - 86.

Nieoczekiwanie w zjeździe triumfowała Włoszka Sofia Goggia, a srebro wywalczyła Norweżka Ragnhild Mowinckel. Igrzyska zakończą się w niedzielę.

ps

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

PjongCzang 2018: Włoszka mistrzynią, Lindsey Vonn może czuć niedosyt, ale ma rekord

Ostatnia aktualizacja: 21.02.2018 08:34
Włoska alpejka Sofia Goggia została mistrzynią olimpijską igrzysk w Pjongczangu w zjeździe. Srebrny medal niespodziewanie zdobyła Norweżka Ragnhild Mowinckel, a brązowy Amerykanka Lindsey Vonn. Maryna Gąsienica-Daniel zajęła 24. miejsce.
rozwiń zwiń