Zimowe Igrzyska Olimpijskie Pjongczang 2018

PjongCzang 2018: Johansson był pięć minut od rzucenia skoków. Na igrzyskach święci triumfy

Ostatnia aktualizacja: 16.02.2018 18:30
Norweg Robert Johansson, brązowy medalista konkursu olimpijskiego na skoczni normalnej w Pjongczangu przyznał, że przed dwoma laty zdecydował się definitywnie skończyć ze sportem i od podjęcia ostatecznej decyzji dzieliło go pięć minut i jedna rozmowa telefoniczna.
Robert Johansson
Robert JohanssonFoto: EPA/ANTONIO BAT

Norweg zaczął uprawiać skoki narciarskie w wieku sześciu lat. W zawodach Pucharu Świata startuje od 2013 roku, lecz w pierwszych latach miał bardzo przeciętne wyniki.

- W lutym 2016 roku byłem tak sfrustrowany, że miałem już dość. Poza tym cały czas przytrafiały mi się chyba wszystkie choroby świata, nawet wysypka i zapalenie płuc, także kontuzje m.in. kostki, co zaczęło doprowadzać mnie do depresji - powiedział 27-letni skoczek na antenie kanału telewizji NRK.

- Zadzwoniłem do domu z informacją, że zdecydowałem się rzucić ten sport na zawsze. Telefon był zajęty, więc poczekałem pięć minut i wykręciłem numer ponownie. Po długiej rozmowie ojciec namówił mnie, abym poczekał do końca sezonu. Gdyby wtedy nie odebrał, nie byłoby mnie chyba tutaj na olimpiadzie - wspomina skoczek.

Ojciec skoczka Gorm Johansson zamknął go na kilka dni w domu i przeprowadził, jak opisał, psychiczną kurację z gruntownym oczyszczeniem głowy.

- Robert miał tak zszarpane nerwy, że nie był w stanie nic robić, nawet prostych czynności. Udało mi się go namówić na treningi w Oslo, gdzie nagle odpalił i wykonał dwa świetne skoki - powiedział Gorm Johansson.

- Od razu zostałem powołany do drużyny na konkursy w lotach w Vikersund. Coś się stało i nagle powróciła motywacja - opisał skoczek, który od tej pory pozostał już w pierwszej drużynie i zdobył drużynowo złoty medal tegorocznych mistrzostw świata w lotach narciarskich w Oberstdorfie.

Jak przyznał, swoje słynne podkręcane wąsy zapuścił właśnie przed dwoma laty, po rozpoczęciu "drugiej kariery” i teraz w drużynie nazywany jest „Nansen”, od słynnego norweskiego polarnika Fridtjofa Nansena (1861-1930), który miał podobny zarost.

- W Pjongczangu jego medal na skoczni normalnej zaskoczył nas wszystkich, lecz Robert po psychicznej transformacji ma naprawdę wielki potencjał i lata uprawiania tej dyscypliny przed sobą. Jest zupełnie innym człowiekiem mentalnie niż przed dwoma laty i raczej będzie się liczył w konkursie na dużej skoczni - powiedział trener norweskich skoczków Alexander Stoeckl.

Johansson potwierdził przypuszczenia szkoleniowca w piątek, wygrywając kwalifikacje przed sobotnim konkursem.

bor


Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak