Redakcja Programów Katolickich

Czy wiara i wolność czynią cuda?

Ostatnia aktualizacja: 06.06.2011 11:00
Przed tygodniem, media zaabsorbowane wizytą Baracka Obamy komentowały nieobecność Lecha Wałęsy na spotkaniu z amerykańskim prezydentem. On zaś, w swoim stylu, zagadkowymi wypowiedziami dawał okazję do rozmaitych spekulacji. Nikt z dziennikarzy nie ustalił prawdy, która nie była trudna do odkrycia.
Audio

Wałęsa nie był, wbrew niektórym wiadomościom, zajęty spotkaniami z prezesem sieci marketów „Biedronka”, lecz jako honorowy gość uczestniczył w festiwalu biblijnym w Vicenzy we Włoszech. Jest honorowym obywatelem tego miasta, a częścią festiwalu, dużego wydarzenia o wymiarze religijnym i kulturowym, były tzw. „Spotkania pokoleń”. Poniedziałkowy „Il Giornale di Vicenza” zdał relację ze spotkania z polskim noblistą, które moderował znany dziennikarz Aldo Maria Valle. Swą życiową drogę Lech Wałęsa streścił: „Byłem tylko we właściwym miejscu we właściwym czasie… Miałem tylko dwie rzeczy: prawdziwą wiarę w Boga i przekonanie do sprawy, która się dokonywała. Nie jestem świętym, jestem grzesznikiem.” Jednocześnie prezentowano książkę – wywiad z nim, wydaną przez Liberia Editrice Vaticana, „Na skrzydłach wolności: wiara i wolność czynią cuda ("Sulle ali della libertà: fede e libertà insieme fanno miracoli", red. Pierluca Azzarro, Libreria Editrice Vaticana, str. 168, 14 euro).

Niekiedy mam wrażenie, że właśnie cudu potrzeba, aby odzyskać wiarę w media w wolnej Polsce. Jak bowiem ufać przekazowi pod tytułem: „Ostry atak biskupa na polski Kościół. Trzeba bić na alarm", którym portal Onet.pl opatrzył streszczenie wywiadu Stefana Wilkanowicza z bpem Tadeuszem Pieronkiem w Tygodniku Powszechnym, skoro tytuł źródłowy mówi o „Zejściu z piedestału” a całość o twórczej roli kard. Wojtyły na Soborze Watykańskim II i wcielaniu jego uchwał w Polsce. Są i uwagi krytyczne: dotyczą faktów, gdzie duch Soboru nie wszedł w pełni do Kościoła, ale i o propagandowym rozgrywaniu domniemanych progresistów i tradycjonalistów. W niewielkim akapicie końcowym jest krytyka stylu niektórych debat konferencji episkopatu i z tego Tygodnik zaczerpnął nagłówek na okładkę: „Często mi wstyd za biskupów’. Krakowskie pismo od kilku lat sponsorowane jest przez koncern medialny, do którego należy portal Onet i telewizja TVN. Redakcja twierdzi, że sponsor nie ingeruje w politykę programową i publikowane treści. Jak jednak widać, stale znajduje sposoby, aby manipulować informacją o tekstach zasłużonego pisma, według podręcznikowych wzorców białej i szarej propagandy. Dla redakcji nadejdzie zapewne kiedyś chwila wyboru, podobna do dylematu posłów Paxu i Znaku, dopuszczonych przez komunistyczną władzę do gmachu na Wiejskiej, ujętego przez Andrzeja Micewskiego tytułem książki „Współrządzić czy nie kłamać” (Kraków, Oficyna NZS UJ „Jagiellonia”, 1981).

Przypomina mi się tu tischnerowska przypowieść o bacy z Dursztyna, który w worku niósł psy na jarmark, co i raz workiem potrząsając. Zapytany, czemu to robi, odparł: „Bo jak idę spokojnie, to mnie gryzą, a jak potrząsnę, to się gryzą miedzy sobą i mam spokój.” Puenta opowieści brzmi: „kie zapanuje niezgoda, to wnet tyran się zjawi” (ks. J. Tischner, „Historia filozofii po góralsku”, Kraków 2009, s. 83). Najwidoczniej kolejka opiniotwórców chętnych do potrząsania workiem opinii o Kościele jest długa, lecz już od środowisk katolickich zależy, czy poddadzą się tyranii złych emocji.

Z tym większą radością witam dziś nowe pismo, dwumiesięcznik Imago. Wydaje je fundacja „Pro Humana Vita” z Krakowa, której współzałożycielką jest m.in. Wanda Półtawska. Redakcja obiecuje tematy o człowieku, z akcentem pro-life: bioetyka, psychologia, prawo i teologia w przystępnym stylu, otwartość myślenia, pisanie bez zbytnich emocji, ale merytorycznie. Pismo jest kolorowe, starannie redagowane i cieszy się współpracą środowisk Krakowa, Warszawy oraz autorów ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Austrii, Włoch, Francji, Szwecji, lekarzy, filozofów, genetyków, prawników, publicystów. Do omówienia treści pierwszych numerów Imago czuję się zobowiązany w najbliższym czasie.

o. Grzegorz Dobroczyński SI