Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Sztuka bezpańska

Ostatnia aktualizacja: 03.02.2021 15:00
Pierwszy sygnał naszej naiwności dostałem od Aleksandra Jackowskiego, kiedy napisał swoją wspaniałą książkę „Sztuka zwana naiwną”...
Gliniec, Radomskie, 1986 rok.
Gliniec, Radomskie, 1986 rok.Foto: Andrzej Bieńkowski

Znakomite reprodukcje prac naszych wielkich naiwistów z kolekcji Jackowskiego miały niespodziewany efekt. Kiedy wyjechał na urlop z wnukami, dokładnie go okradziono. Skradziono tylko te prace, które były reprodukowane w książce.

Znakomity fotograf Andrzej Różycki wydał album, fotograficzny plon wieloletniej pracy poświęcony kapliczkom przydrożnym. Andrzej zgodnie z etnograficzną etyką podawał w książce, gdzie stoją te kapliczki. W następnym roku kapliczki stały puste. Okradziono je doszczętnie, posługując się jego albumem jak złodziejskim przewodnikiem. W wielu inteligenckich domach widziałem piękne przydrożne rzeźby. Właściciele nie mieli oporów przed zabraniem ich z kapliczek. Kiedy o to pytałem, słyszałem prawie zawsze „a bo stały tak na pustkowiu i pewnie by je ktoś zabrał na handel, a tak przynajmniej je ocaliłem...”. Sztuka wiejska jest bezpańska, każdy może se brać. Tak powstało wiele znaczących kolekcji.


CZYTAJ TEŻ

W czasie moich badań terenowych natrafiłem na wiele niezwykłych instrumentów basów, bębnów, cymbałów, skrzypiec. Często właściciele proponowali mi kupno. To była wielka pokusa kupić XIX-wieczne basy dłubane z Opoczyńskiego z jelitowymi strunami, i to za grosze. Właściciele tych instrumentów nie zdawali sobie sprawy z ich wartości. Miałem opory przed kupnem, wiedziałem, że czasem może raz do roku na Kusaki są używane i bez nich wieś zamilknie. Takich oporów nie mieli handlarze i etnografowie. Zorientowałem się po wydaniu książki "Ostatni wiejscy muzykanci", kiedy amatorzy wiejskich instrumentów jeździli z tą książką po wsiach i wykupywali za grosze instrumenty prezentowane w książce. To było zderzenie dwóch kultur: miasta z jego szlacheckim etosem oraz postpańszczyźnianą wsią i jej XIX-wiecznym systemem wartości i życia.

W latach dwutysięcznych często przejeżdżałem na Roztocze drogą od Janowa do Frampola. Piękna trasa wysadzana topolami i co kilkadziesiąt metrów kapliczkami. Najpierw zaczęły znikać rzeźby świętych, te najstarsze. Ktoś próbował je zastąpić współczesnymi świątkami. Ale stopniowo i te ukradli. Zrobiło się pusto. A potem wycięto i drzewa...

Andrzej Bieńkowski 

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


 

Czytaj także

Marianna

Ostatnia aktualizacja: 12.11.2020 13:00
Miesiąc już będzie, jak go pochowałam. Smutno, najgorzej smutno, jak przyjdą w odwiedziny, a jego nie ma, to mnie wtenczas boli wszystko. Jak sama jestem, to się czymś zajmę, różaniec zmówię, mszę w radiu wysłuchom, no i czytam. Oczy się od tego czytania psują.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Muzykanckie sceny z „Misia”

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2020 11:53
Kiedy muzykanci grali w mieście na folklorach, to mieli problem z niekiedy wielogodzinnym oczekiwaniem na występ. Nie wiedzieli, gdzie się podziać. Garderób dla muzykantów przecież w domach kultury nie było. Zostały małe i ciemne korytarzyki prowadzące do kibla. Tam skupiało się życie muzykanckie, było ciasno, swojsko, można było zagrać, wypić i nikt z organizatorów się nie przyczepiał, że przeszkadzają. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Teorbaniści

Ostatnia aktualizacja: 05.11.2020 10:00
Dzisiaj o dworskich czy magnackich związkach z historyczną muzyką tradycyjną. O teorbanistach z XVIII i XIX wieku.
rozwiń zwiń