Historia

Jan Olszewski: "to morderstwo miało być polityczną prowokacją". Posłuchaj!

Ostatnia aktualizacja: 19.02.2020 05:53
Z upoważnienia prymasa Józefa Glempa w 1984 i 1985 roku mecenas Jan Olszewski występował jako oskarżyciel posiłkowy w procesie zabójców księdza Jerzego Popiełuszki. Był też pełnomocnikiem rodziny duchownego.
Mec. Jan Olszewski (z lewej) i mec. Edward Wende na sali rozpraw Sądu Wojewódzkiego w Toruniu w czasie procesu w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Toruń, 22 stycznia 1985
Mec. Jan Olszewski (z lewej) i mec. Edward Wende na sali rozpraw Sądu Wojewódzkiego w Toruniu w czasie procesu w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Toruń, 22 stycznia 1985 Foto: PAP/Tadeusz Zagoździński

W mowie oskarżycielskiej, transmitowanej wówczas we fragmentach przez Polskie Radio, mecenas Jan Olszewski przedstawił swoją wersję wydarzeń, twierdząc, że morderstwo miało być polityczną prowokacją, której celem było rozpętanie w kraju zamieszek.


W końcowej mowie mecenas Olszewski mówił m.in.: - Nad tą salą ciąży żądanie urzędu prokuratorskiego orzeczenia najwyższej, wyjątkowej w naszym ustawodawstwie kary - kary śmierci. Jako oskarżyciel posiłkowy nie mam uprawnień do wypowiadania się w tej kwestii. Ale zdaję sobie sprawę, że ten, który był ofiarą tej zbrodni, byłby temu żądaniu przeciwny - mówił Olszewski.

- Nie można stawiać znaku równości między tym, dla którego narzędziem działania było słowo, a tymi, których narzędziem była pętla i pałka. Takiego zrównania nie przewiduje prawo żadnego współczesnego cywilizowanego kraju. Warto o tym pamiętać na tej sali, gdzie tak wiele się mówi o potrzebie przestrzegania prawa i praworządności - tak Olszewski odniósł się do słów prokuratora, że ks. Jerzy "nosił krzyż na piersiach, a nienawiść w sercu".

- Znana jest rzymska zasada "Cui bono, cui prodest" (łac. Ten uczynił, czyja korzyść). Kto może mieć interes w tym, by Polska była krajem nędzy, rozpaczy i terroru? Żadna orientacja polityczna, żaden odłam społeczeństwa nie może w tym upatrywać dla siebie korzyści. W międzynarodowym układzie sił nie ma stanu próżni ani obszarów wyłączonych - podkreślał Olszewski.

Zakończył słowami: - Wzdragam się przed myślą, że oskarżeni, ludzie, którzy się w tym kraju urodzili i tu wychowali, mogli działać z pełną świadomością szkody, którą ich czyn mógł przynieść Ojczyźnie. Cokolwiek złego o nich sądzę, nie jestem uprawniony do podniesienia przeciw nim takiego zarzutu. Oskarżeni tu przed sądem mówili, że czują się oszukani, bo gwarancje bezkarności, o jakich ich zapewniano, okazały się złudzeniem. Chciałbym, aby zrozumieli, że zostali oszukani po stokroć gorzej, bo własnymi rękami, w obcym interesie, mogli poprzez swój czyn zatruć nienawiścią swój rodzinny kraj.

W Toruniu 27 grudnia 1984 przed Sądem Wojewódzkim rozpoczął się reżyserowany przez władze PRL proces funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oskarżonych o uprowadzenie i zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki.


Posłuchaj
12:35 relacja z procesu w sprawie o uprowadzenie i zabójstwo księd___pr i 5552_tr_0-0_12157389293004fc[00].mp3 Fragment mowy mec. Jana Olszewskiego, oskarżyciela posiłkowego w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki. (PR, 30.01.1985)

 

Sprawa objęła tylko bezpośrednich sprawców i ich najniższego funkcją przełożonego. Proces nie ujawnił wszystkich okoliczności ani inspiratorów zbrodni, a prokurator nawet zniesławił ofiarę mordu. Według historyków, proces został pieczołowicie przygotowany przez ówczesne władze.

Grzegorz Piotrowski (25 lat), Adam Pietruszka (25 lat), Leszek Pękala (15 lat), Waldemar Chmielewski (15 lat). Wszyscy podlegali kolejnym peerelowskim amnestiom. Nie ukarano nikogo z ich przełożonych. W 1994 roku sąd uniewinnił z zarzutu współsprawstwa generałów Władysława Ciastonia i Zenona Płatka. Bezkarni pozostali gen. Czesław Kiszczak i gen. Wojciech Jaruzelski.

im/bm/PAP