Historia

Krzysztof Komeda. Tragiczna śmierć genialnego kompozytora

Ostatnia aktualizacja: 23.04.2024 05:58
55 lat temu, 23 kwietnia 1969 roku, zmarł Krzysztof Komeda. Miał 38 lat. Ikona polskiego jazzu, autor muzyki m.in. do "Dziecka Rosemary" zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku, do którego doszło w Los Angeles. 
Członkowie grupy jazzowej Sextet Krzysztofa Komedy. Pierwszy z lewej Krzysztof Komeda, drugi z lewej Jan Zylber, trzeci od lewej Jerzy Milian podczas pochodu rozpoczynającego II Festiwal Muzyki Jazzowej. Sopot 14 lipca 1957 roku
Członkowie grupy jazzowej Sextet Krzysztofa Komedy. Pierwszy z lewej Krzysztof Komeda, drugi z lewej Jan Zylber, trzeci od lewej Jerzy Milian podczas pochodu rozpoczynającego II Festiwal Muzyki Jazzowej. Sopot 14 lipca 1957 roku Foto: PAP/Janusz Uklejewski

Do Stanów Zjednoczonych Komeda wyjechał w styczniu 1968 roku. Pracował tam nad muzyką do filmów, m.in. do "Dziecka Rosemary" Romana Polańskiego. Muzyka z tego filmu należy dziś do klasyki światowej muzyki filmowej.

W USA przebywał wówczas także Marek Hłasko, literat i przyjaciel Komedy, popadający w coraz głębszy alkoholizm, którego motorem napędowym była emigracja. Po oblaniu sukcesu "Dziecka Rosemary" mężczyźni wybrali się na spacer. Podczas przechadzki doszło do przyjacielskiej przepychanki. Hłasko pchnął Komedę tak nieszczęśliwie, że ten stracił równowagę (miał jedną krótszą nogę - skutek przebytej w dzieciństwie choroby polio) i stoczył się z kilkumetrowego urwiska. Doznał przy tym poważnego urazu głowy. Hłasko zabrał przyjaciela do szpitala, ale tam nie stwierdzono żadnych poważnych urazów. Po jakimś czasie stan kompozytora znacznie się pogorszył. Trafił nieprzytomny do szpitala. Żona zdecydowała o przewiezieniu go do Polski. Tutaj zmarł. Przyczyną okazał się krwiak mózgu. 

Śmierć przyjaciela mocno odbiła się również na Marku Hłasce. Pisarz zmarł dręczony wyrzutami sumienia dwa miesiące później - 19 czerwca 1969. 

"Zależy mi na osobistej muzyce"

Na krótko przed wyjazdem do Stanów Komeda udzielił wywiadu Polskiemu Radiu.

- Zależy mi na osobistej muzyce, żeby wychodziła jak najbardziej ode mnie. I taki sposób pisania jest dla mnie najłatwiejszy - opowiadał Krzysztof Komeda w archiwalnym wywiadzie dla Polskiego Radia z 1967 roku. 

Posłuchaj
27:15 krzysztof komeda___gh 312.mp3 Jedyny zachowany wywiad w archiwum Polskiego Radia - rozmowa Magdaleny Konopki z Krzysztofem Komedą. (PR, 30.05.1967)

Komeda napisał muzykę m.in. do filmów Janusza Morgensterna "Do widzenia do jutra", "Jutro premiera" i Janusza Nasfetera "Mój stary", "Zbrodniarz i panna", "Niekochana".

"Niewinni czarodzieje" byli o nim

W Poznaniu, gdzie mieszkał i przez krótki czas pracował jako lekarz, Komeda poznał Jerzego Miliana, wówczas pianistę, i Jana Wróblewskiego, również pianistę.

- Wtedy było niezmiernie trudno o muzyków jazzowych i improwizujących. Dlatego postanowiliśmy, że Milian przestawi się z fortepianu na wibrafon, a Wróblewski z fortepianu na saksofon barytonowy - opowiadał Krzysztof Komeda Magdalenie Konopce w archiwalnym wywiadzie dla Polskiego Radia z 1967 roku. 

To był skład Sekstetu Komedy, w którym on sam grał na fortepianie. Właśnie z Sekstetem Komeda nagrał muzykę do swojego pierwszego filmu, "Noża w wodzie".

- Zgłosił się do mnie Polański, żebym zrobił muzykę do filmu. Wydawało mi się, że ja tego nie potrafię. Ale zrobiliśmy wtedy ten pierwszy film i okazało się, że film zyskał wiele nagród - wspominał Krzysztof Komeda. - Mam predyspozycje do pisania muzyki do filmu. Czuję obraz i jakoś sprawdza się to, co robię. Film sugeruje rodzaj muzyki, sposób, w jaki się ją zastosuje, i to jest bardzo ciekawe - tłumaczył kompozytor w wywiadzie dla Polskiego Radia.

Posłuchaj całego wywiadu, w którym Komeda mówił m.in. o braku klubów jazzowych w Polsce, o polskim sposobie grania jazzu, Zbigniewie Namysłowskim, Andrzeju Trzaskowskim, o płycie "Astigmatic" oraz o piosenkach, które skomponował do filmów. 

W 1960 roku powstała muzyka do "Niewinnych czarodziejów" Andrzeja Wajdy.

- W 1959 roku po filmie "Lotna" Wajda chciał oderwać się od kina historycznego i zająć współczesnością. Krążąc po różnych tematach i ludziach, wpadł na młodego zdolnego nazwiskiem Skolimowski - mówił w rozmowie z PAP prof. Marek Hendrykowski, historyk sztuki filmowej, autor książki "Komeda". - We trzech, wspólnie z Jerzym Andrzejewskim, rozwijali pomysł nakręcenia czegoś o młodym pokoleniu - jakie ono jest.

Według Hendrykowskiego kluczowa rola przypadła wtedy Skolimowskiemu, który wymyślił bohaterów i napisał dialogi.

- Pierwowzorem Bazylego, którego zagrał Tadeusz Łomnicki, był Komeda - uważa prof. Hendrykowski. - To nie jest zwierciadlana biografia znanego muzyka, ale wiele cech bohatera, którego widzimy na ekranie, żywo przypomina sylwetkę, styl, życiorys i legendę Komedy - mówił Hendrykowski.

W filmie Wajdy Komeda wystąpił też osobiście, grając samego siebie. - Nie tylko jego życie dostarczyło materiału fabularnego, ale również na ekranie pojawia się we własnej osobie - zaznaczył historyk kina.

Jako muzyk filmowy Komeda zadebiutował w 1958 roku. Jak zaznaczył Hendrykowski, to zafascynowany muzykiem Jerzy Skolimowski polecił swojemu koledze Romanowi Polańskiemu Komedę jako kompozytora do etiudy filmowej "Dwaj ludzie z szafą".

- Polański zwrócił się do Komedy z duszą na ramieniu, ponieważ różnica pomiędzy znanym całej Polsce muzykiem a nikomu nieznanym adeptem reżyserii była wtedy ogromna - mówił autor monografii kompozytora.

Komeda zgodził się bez wahania. Od tamtej chwili stale komponował do filmów Polańskiego i kilku innych reżyserów.

Roman Polański wspomina Komedę jako niezwykle nieśmiałego rudowłosego okularnika.

- Kiedy poznałem go bliżej, zdałem sobie sprawę, że jego rezerwa jest oznaką chorobliwej nieśmiałości, pancerzem, pod którym kryje się łagodność i niezwykła inteligencja - mówił reżyser.

Sekstet Komedy

Komeda zaistniał na polskiej estradzie w 1956 roku podczas I Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie.

- Zaczynałem, jak wtedy wszyscy, od starego jazzu, ale na festiwalu w Sopocie grałem już wyłącznie jazz nowoczesny - mówił Krzysztof Komeda Magdalenie Konopce w archiwalnym wywiadzie dla Polskiego Radia z 1967 roku. 

- Występ Sekstetu Komedy stał się wielkim wydarzeniem kulturalnym doby odwilży i Października. W tamtym roku w sierpniu na sopockiej estradzie doszło do przełomu w polskiej kulturze, ponieważ nagle w centrum odradzającej się kultury polskiej znalazła się potępiana przez władze muzyka jazzowa - mówił prof. Marek Hendrykowski.

Jak zaznaczył, "zwrócono wtedy szczególną uwagę na tę szóstkę, której przewodził rudy okularnik". - Wszystkie gazety i tygodniki pełne były Komedy, stał się on w jednym tygodniu kimś niezwykle ważnym dla polskiej kultury - przypomniał profesor.

Krzysztof Trzciński przyjął pseudonim "Komeda" jeszcze w Poznaniu w 1956 roku, rok później postanowił rozstać się z zawodem lekarza, ponieważ doszedł do wniosku, że świat muzyki i medycyny są nie do pogodzenia. - Muzyka była w moim życiu ważniejsza - powiedział w jednym z wywiadów.

Już jako student brał udział w jam sessions organizowanych w studenckich mieszkaniach po kryjomu, bo w czasach stalinizmu władze komunistyczne zakazały grania jazzu jako muzyki niezgodnej z panującymi zasadami socrealizmu.

Występował z różnymi poznańskimi grupami, m.in. z zespołem Jerzego Grzewińskiego, grającym jazz w tradycyjnym stylu nowoorleańskim. Wczesny jazz, tzw. dixieland, nie odpowiadał Komedzie, interesował go modern jazz. W tym stylu grał Komeda Sekstet, który muzyk założył w 1956 roku. Zespół Komedy stał się pierwszą polską grupą jazzową grającą muzykę nowoczesną, a jego nowatorskie wykonania utorowały drogę rozwojowi jazzu w Polsce.

im/PAP/wmkor

Czytaj także

Klub "Stodoła". W PRL miejsce wolności i jazzu

Ostatnia aktualizacja: 05.04.2024 05:45
- Styl "Stodoły" to przede wszystkim atmosfera, jaka panuje na scenie i widowni. Na temat tej atmosfery krążyły początkowo bardzo różne i niepokojące plotki. Mówiono, że w tym klubie studentów Bóg wie co się wyprawia - mówił w 1958 roku o początkach klubu dziennikarz Polskiego Radia.
rozwiń zwiń