Historia

Kazimierz Wyka - wybitny historyk i krytyk literatury

Ostatnia aktualizacja: 19.01.2022 05:40
47 lat temu, 19 stycznia 1975 roku w Krakowie, odszedł od nas wybitny historyk i krytyk literatury, prof. Kazimierz Wyka. Śmierć ta, przecież wciąż jeszcze w dość młodym wieku, profesor miał 65 lat, była smutnym zaskoczeniem. Całe rzesze polonistów, krytyków literackich, humanistów, wychowało się na licznych pracach i publikacjach wieloletniego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego. 
Kazimierz Wyka
Kazimierz WykaFoto: PAP/Maciej Sochor

Głównymi obszarami prac naukowych były okresy Młodej Polski i romantyzmu, nie oznacza to jednak, że Wyka zamykał się na literaturę bardziej współczesną, jest też autorem wybitnego opracowania poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Kazimierz Wyka urodził się w 1910 roku w Krzeszowicach, w połowie drogi między Krakowem i granicą Górnego Śląska. To niewielkie miasto było także miejscem, do którego wrócił w ciężkim okresie II wojny światowej. Angażował się wtedy w konspiracyjne działania polityczno-wojskowej katolickiej organizacji podziemnej "Unia".

Jeszcze przed wybuchem wojny zdołał ukończyć filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim (1932) i z miejsca stał się znanym i głośnym krytykiem literackim młodego pokolenia. W 1937 roku otrzymał tytuł doktora, a tematem jego pracy były "Studia nad programem Młodej Polski".

Podczas wojny, ze swoich rodzinnych Krzeszowic, pisał także artykuły do prasy podziemnej i właśnie wtedy zasłynął "Listem do Jana Bugaja" - artykułem z 1943 roku, wydrukowanym w "Miesięczniku Literackim" i w całości poświęconym wierszom Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Tematem jego drukowanych prac były najwybitniejsze nazwiska polskiej kultury, takie jak Norwid, Reymont, Różewicz, Malczewski, Fredro, a także Mickiewicz, Matejko i Słowacki. Jak mało kto potrafił dostrzec te najcudowniejsze przenikanie się literatury i sztuki wizualnej. Często posługiwał się jedynie nazwiskami uważając, że są one "znakami firmowymi" nie wymagającymi dodawania imion - bo wszyscy wiedzieli, kto to jest Matejko, Mickiewicz czy Norwid.

Wojna oznaczała dla niego powrót na Uniwersytet Jagielloński. W 1946 Wyka habilitował się, a w 1948 został mianowany profesorem. Wszyscy skupiali się wokół prac i wykładów profesora, podziwiając jego erudycyjną wiedzę i niesamowicie plastyczny język wypowiedzi. Stąd też, sposób narracji krytycznej określano mianem krakowskiej szkoły krytyki. Zaszczyty przyszły szybko, a profesor nie ustawał w swoich pracach, m.in. pełnił funkcję prorektora UJ, był naczelnym redaktorem literackiego miesięcznika "Twórczość", współtworzył Instytut Badań Literackich, na którego czele stał w latach 1953-1970, będąc w pierwszych latach 50. także posłem na Sejm PRL I kadencji oraz członkiem korespondentem, a później członkiem rzeczywistym PAN.

W późniejszym czasie profesor jednak z rezerwą podchodził do wystąpień środowiska literackiego w stosunku do opresyjnego działania cenzury i komunistycznych władz. Doszło nawet do kłamliwych wystąpień w liście do "The Times", w którym podpisani (także Wyka) zaprzeczali, by kiedykolwiek były w Polsce powojennej represje, a także padły przykre i kłamliwe słowa dyskredytujące Radio Wolna Europa. Niektórzy wyrzucają profesorowi także fakt, że w 1952 roku był członkiem prezydium Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.

Niezależnie jednak od tych faktów należy doceniać przede wszystkim ogromny wkład profesora Kazimierza Wyki w opracowania literatury polskiej. Pisarz Stanisław Stanuch w artykule "Zmarł prof. Kazimierz Wyka", na łamach "Dziennika Polskiego" wydawanego w Krakowie, tak charakteryzuje profesora: "Niezwykle ciężko jest pisać o Człowieku, któremu wszyscy ludzie myślący, wszyscy czytający zawdzięczają tak wiele, że dług ten nie może być spłacony, Szczególnie jednak wiele zawdzięcza Mu literatura polska. Nigdy nie należał do tych, którzy żyją z literatury - kochał ją miłością nierozważną; obce mu były gry i koteryjne układy. Kiedy myślę w tej chwili o Nim, jawi mi się sposób, w jaki pisał. Jego słynny styl pełen dygresji, wycieczek na pobocza tematu, pozorne odchodzenie od głównego traktu, aby sprawę, o której pisał, ukazać możliwie wszechstronnie, ale też osobiście, ciepło, nie obojętnie".

W dalszej części padają znamienite słowa, pod którymi wielu mogłoby się podpisać: "Nie należał do uczonych z wysoka traktujących otaczający świat. Nie był jak studnia, ale jak rzeka, z której każdy może czerpać". 

PP

Zobacz więcej na temat: HISTORIA literatura Kraków