Mirosław Panufnik w 1939 roku, mimo młodego wieku (miał zaledwie trzydzieści lat), był kierownikiem amplifikatorni Polskiego Radia. To on odpowiadał za nadawanie przemówień prezydenta miasta, Stefana Starzyńskiego.
W ostatnich dniach września, tuż przed kapitulacją Warszawy, kiedy było już wiadomo, że Rozgłośnia zostanie przekazana w ręce niemieckie, dyrektor Polskiego Radia Edmund Rudnicki wydał polecenie wyniesienia i ukrycia płyt nagranych we wrześniu 1939 roku. Płyty zostały podzielone na trzy części, większość tych z przemówieniami Starzyńskiego (około 50) wyniósł z siedziby Radia właśnie Mirosław Panufnik.
W czasie wojny
W czasie wojny Panufnik działał w Biurze Badań Technicznych Wydziału Saperów Komendy Głównej Armii Krajowej, gdzie m.in. pełnił funkcję kierownika referatu studiów sabotażu i dywersji na liniach telekomunikacyjnych. Od 1942 roku był oficerem ds. sabotażu pocztowo-telekomunikacyjnego w sztabie Kedywu OW AK. Działał pod pseudonimem Will-Tell. Następnie pracował w Biurze Badań Technicznych.
Mimo że wówczas jego kontakty z pracownikami Polskiego Radia rozluźniły się, to, jak pisze wieloletni pracownik radia, historyk radiofonii Maciej Józef Kwiatkowski w ksiażce "Wspomnienia o Stefanie Starzyńskim", Panufnik "kontaktował się z konspiracyjną komórką radiowców, pomagając nawet inż. Adolfowi Rode w nagraniach pieśni patriotycznych i piosenek wojskowych. Z jego wypowiedzi wynikało, że przechowuje nadal nagrania Starzyńskiego. Nie mówił tylko gdzie, co w warunkach konspiracji było naturalne i samo przez się zrozumiałe".
Brat słynnego kompozytora
Bratem Mirosława był słynny kompozytor Andrzej Panufnik. W autobiografii pisał, że Mirosław po przejęciu przez Niemców Polskiego Radia pozostał bez pieniędzy, z trzyletnim dzieckiem i chorowitą żoną, która później w 1943 r. zapadła na gruźlicę. W związku z trudną sytuacją przeprowadził się do domu swojego ojca, gdzie mieszkał też Andrzej, w Warszawie przy ul. Skorupki. Dzięki temu uniknął śmierci, bo, jak wspomina Andrzej Panufnik, "parę dni po przeprowadzce w pobliżu ich domu zabito niemieckiego żołnierza. W odpowiedzi Niemcy przeprowadzili nocą obławę we wszystkich domach w tej dzielnicy. Stu młodych mężczyzn wywleczono z łóżek i rozstrzelano z zimną krwią".
Andrzej Panufnik wspominał też, że jego brat wraz z innymi akowcami, którzy mieszkali obok getta, przemycał za jego mury broń i pomagał Żydom w ucieczce. W trakcie jednej z akcji po raz kolejny o mało nie stracił życia. "Wkrótce po jednej z jego niebezpiecznych wypraw do getta został schwytany w łapance i przewieziony na Pawiak. Złapano go przez czysty przypadek i na szczęście gestapo nie orientowało się, że brał udział w przerzucie broni do getta. Po dokładnym przesłuchaniu i sprawdzeniu (fałszywej) kenkarty został – o dziwo – zwolniony. Może pomógł mu germański wygląd: jasnoniebieskie oczy i blond włosy, oraz niebywale nonszalanckie zachowanie w areszcie. Z przerażeniem dowiedziałem się od niego, że ta butna postawa wynikała stąd, iż w ustach miał ukrytą ampułkę z trucizną, gdyby więc gestapo zaczęło stosować tortury, mógłby ją przegryźć i umrzeć, by nie ryzykować wydania towarzyszy broni czy tajemnic wojskowych Armii Krajowej" - relacjonował brat Mirosława.
W czasie Powstania Warszawskiego zajmował się łącznością telefoniczną w plutonie łączności AK w batalionie "Iwo", który był częścią Podobwodu Śródmieście Południowe. Niestety śmierć zastała Mirosława Panufnika w rodzinnym domu. 16 września 1944 roku, kiedy po walkach na barykadach Warszawy przyszedł do domu, gdzie położył się spać na piętrze mieszkania, nadleciały samoloty i jedna z bomb trafiła w tę część domu, w której spał Mirosław. Zginął pod gruzami. Został pochowany pod płytami chodnika przed bramą domu. Pogrzeb odprawiono z honorami wojskowymi.
Post mortem
W 1945 roku rodzina Paufników mieszkała w Krakowie. Na początku maja Andrzej Panufnik wrócił do Warszawy, aby przenieść ciało brata do rodzinnego grobu na Powązkach. "Ekshumacje stały się powszechne, więc bez trudu znalazłem do pomocy dwóch młodych ludzi z kilofem i łopatą. W odróżnieniu od tylu innych rozpaczliwie szukających ja przynajmniej wiedziałem, dokąd iść. Moi pomocnicy zaczęli kopać i wkrótce ukazały się prześcieradła, w których spoczywały szczątki Mirka. Dostrzegłem zakorkowaną butelkę z kawałkiem papieru, na którym ojciec napisał: "Porucznik Mirosław Panufnik, pseudonim Witel. Poległ 16 września 1944 roku, lat 36+. Pochyliłem się i gołymi rękoma uniosłem brata z rozkopanej ziemi. Wraz z moimi dwoma pomocnikami ułożyliśmy go w drewnianej trumnie, którą umieściliśmy na wynajętym chłopskim wozie zaprzężonym w wynędzniałego konia, z pijanym woźnicą na koźle" - wspominał Andrzej Panufnik. Szczątki Mirosława spoczęły w rodzinnym grobie, a jego brat zadedykował mu swoją "Uwerturę tragiczną".
Gdzie jest czarny neseser?
Mijają 34 lata. Jest rok 1979. Polskie Radio ogłasza akcję poszukiwania płyt wyniesionych z rozgłośni w czasie wojny. Zaginionemu zbiorowi poświęcony jest też odcinek programu TV "Świadkowie". Po jego emisji do telewizji nadszedł list od Kazimierza Przybysza z Warszawy. W czasie Powstania mieszkał on w domu, w którym mieszkał znany lutnik Tomasz Panufnik, ojciec Mirosława. W stolicy z rodziny Panufników pozostali tylko oni dwaj, reszta opuściła miasto. W liście Przybysz opowiedział, jak zginął Mirosław, i poinformował, że to on razem ze swoim ojcem i z Tomaszem Panufnikiem pochowali go na podwórzu. Przybysz miał również informacje dotyczące płyt. "Nieoczekiwaną śmiercią syna Panufnik był bardzo załamany. Tak to nie mając przy sobie bliskich mu osób, zwierzył się mojemu ojcu w mojej obecności, że jest w posiadaniu płyt z nagraniami przemówień prezydenta Stefana Starzyńskiego. Płyty te pokazał, a były przechowywane w małej walizce w piwnicy wraz z kolekcją cennych antyków instrumentów smyczkowych" - napisał.
Maciej Józef Kwiatkowski w książce "Wrzesień 1939 w warszawskiej rozgłośni Polskiego Radia" powołując się na relacje sąsiadów Tomasza Panufnika, pisze, że "głęboko przeżywał odpowiedzialność za los nagrań Starzyńskiego, wahał się, jak postąpić po kapitulacji Powstania, ostatecznie postanowił pozostać w mieście wraz z depozytem i ukochanymi zbiorami lutniczymi". Ostatecznie Panufnik wyjechał do Krakowa.
Kwiatkowski dotarł do relacji Stanisławy Litewskiej, wdowy po poległym we wrześniu dowódcy I Pułku Ułanów Krechowieckich, która z Panufnikiem po Powstaniu ewakuowała się do Krakowa. Według niej Tomasz Panufnik zabrał z sobą cały dobytek. Tomasz Panufnik zmarł 18 września 1951 roku. Jego kolekcję instrumentów, które wywiózł z Warszawy po Powstaniu, a które przechowywał w piwnicy razem z płytami, odziedziczył młodszy syn Andrzej Panufnik, który uciekł z Polski w 1954 r. Część z instrumentów przekazał do Stowarzyszenia Polskich Artystów Lutników, a pozostałe zaginęły.
Jedna z płyt zabranych przez Panufnika pojawia się w latach sześćdziesiątych na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Płytę tę pożyczył historyczce Bożenie Krzywobłockiej jej student. Było na niej przemówienie Starzyńskiego z 23 września 1939 r. Historyk odtworzyła ją i przesłuchała treść, niestety musiała oddać ją studentowi.
Teraz, w 2022 r., Polskie Radio po raz kolejny zwraca się do społeczeństwa w sprawie zaginionych płyt. Zarząd Polskiego Radia apeluje o przekazywanie wszystkich informacji na temat zaginionego zbioru na adres: czarnyneseser@polskieradio.pl.
Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie www.czarnyneseser.pl
PAP/bm