Uroczystości pogrzebowe przywódcy obozu narodowego, głównego ideologa polskiego nacjonalizmu i współtwórcy niepodległej Polski rozpoczęły się kilka dni wcześniej.
Największy rywal polityczny Józefa Piłsudskiego zmarł w nocy z 1 na 2 stycznia 1939 roku w Drozdowie niedaleko Łomży w majątku swoich przyjaciół Niklewiczów. Po zdjęciu pośmiertnej maski 4 stycznia trumna z ciałem Dmowskiego została przetransportowana do Łomży, gdzie w miejscowej katedrze odprawiono nabożeństwo żałobne.
20:38 pogrzeb romana dmowskiego - eureka - jan żaryn.mp3 O pogrzebie Romana Dmowskiego opowiada historyk prof. Jan Żaryn. Audycja "Eureka - Dziedzictwo i pamięć" prowadzona przez Dorotę Truszczak (PR, 4.01.2022)
- Tam po raz pierwszy można było zobaczyć, jak wielką Roman Dmowski cieszył się popularnością, ponieważ całe miasto wybiegło na ulice, wszyscy chcieli towarzyszyć tej ceremonii - mówił w audycji Polskiego Radia historyk prof. Jan Żaryn.
Jeszcze tego samego dnia szczątki jednego z najbardziej zasłużonych polskich polityków przewieziono do Warszawy koleją. Po drodze pociąg zatrzymał się w kilku miejscowościach, by mieszkańcy mogli oddać cześć zmarłemu. Trumnę z Dworca Wileńskiego na Pradze przeniesiono do katedry św. Jana, gdzie była wystawiona przez dwa następne dni. Tam też 7 stycznia odbyły się główne uroczystości pogrzebowe.
Członkowie Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga (ubrani w stroje obozowe) niosą na ramionach trumnę ze zwłokami Romana Dmowskiego do katedry św. Jana. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/dp
"Zwarta ciżba zalega chodniki..."
Zgodnie z relacją zawartą w "Warszawskim Dzienniku Narodowym" już od rana na rynku Starego Miasta gromadziły się tłumy zwolenników myśli Romana Dmowskiego.
"Chłopcy w jasnych mundurach utworzyli kordony, zamykając ulicę Świętojańską, gdzie w katedrze spoczywa trumna wodza. Na Placu Zamkowym zwarta ciżba zalega chodniki, ustawiając się następnie Nowym Zjazdem aż do mostu Kierbedzia. Od strony Pragi, Krakowskim Przedmieściem, Senatorską maszerują wciąż nowe oddziały narodowców, w jasnych mundurach, w chłopskich sukmanach, w robotniczych bluzach" - czytamy w "Warszawskim Dzienniku Narodowym".
Zgodnie z wyliczeniami reportera w uroczystościach wzięło udział ponad 300 delegacji z wieńcami i 1000 pocztów sztandarowych. Tylko część przybyłych zdołała wejść do świątyni. Reszta uczestniczyła w nabożeństwie dzięki nagłośnieniu ustawionemu na ulicy Świętojańskiej i Placu Zamkowym.
Delegacje korporacji studenckich w kondukcie żałobnym. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/dp
Poza licznymi organizacjami narodowymi na pogrzeb przybyli i m.in. reprezentanci powstańców wielkopolskich i Dowborczyków, a wartę przy trumnie wystawili Hallerczycy. Obecny był także były prezydent niepodległej Polski Stanisław Wojciechowski. Kazanie wygłosił kaznodzieja związany ze Stronnictwem Narodowym oraz bliski znajomy Dmowskiego ks. prałat Marceli Nowakowski.
Duchowny wyliczał cnoty zmarłego, podkreślając jego zasługi dla odrodzenia się państwa polskiego, ogromne poświęcenie dla ojczyzny, wybitny umysł i wielkie serce. Zdaniem kaznodziei Dmowskiego należy zaliczyć do "najświetniejszych mężów stanu świata i oddać mu palmę pierwszeństwa wśród polityków polskich".
Pochód na Cmentarz Bródnowski
Po skończonym nabożeństwie kondukt żałobny przeszedł przez most Kierbedzia i udał się w kierunku Cmentarza Bródnowskiego. Pochód otwierały delegacje z wieńcami z całej Polski.
"Idzie duży oddział narodowców z Ziemi Opoczyńskiej w sukmanach. Niosą wieńce i okryte sławą sztandary. Dalej górnicy w pięknych strojach ludowych z zapalonymi latarniami w dłoniach. Górnicy mają swoją orkiestrę, która gra marsza żałobnego. [...] Idą Kaszubi i Kurpie w strojach ludowych z wieńcami i sztandarami. Idzie liczna delegacja Ziemi Piotrkowskiej, dalej "Pracy Polskiej" ze Lwowa" - opisywał fragment pochodu reporter Warszawskiego Dziennika Narodowego.
Po dotarciu na cmentarz odbyła się, trwająca kilka godzin, defilada organizacji narodowych. Następnie, na długo po zapadnięciu zmroku, Roman Dmowski został pochowany w rodzinnym grobie.
Kondukt żałobny na moście Kierbedzia. Prowadzi biskup Karol Niemira. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/dp
"Małość" sanacji
Pogrzeb Dmowskiego był jedną z największych manifestacji patriotycznych międzywojennej Polski. Zdaniem organizatorów w ostatniej drodze przywódcy polskich narodowców towarzyszyło 200 tys. ludzi. Wielu oddało mu cześć w poprzednich dniach.
- Podkreślano później w prasie Stronnictwa Narodowego, oczywiście dość kąśliwie, że w przeciwieństwie do pogrzebu marszałka Józefa Piłsudskiego, tym razem nikt nikogo nie zmuszał do masowego uczestnictwa w kolejnych odsłonach pogrzebu Romana Dmowskiego - mówił w audycji z 2022 roku prof. Jan Żaryn.
Wrogo nastawione wobec opozycji władze sanacyjne próbowały umniejszyć znaczenie uroczystości. Obóz rządzący nie tylko dwukrotnie zaniżał wyliczenia organizacji narodowych, dotyczące liczby uczestników, ale także niekiedy utrudniał sympatykom idei Dmowskiego przeżywanie żałoby.
- Władze sanacyjne, zamiast uczynić ten dzień dniem żałoby państwowej, zaangażowały wszystkie podległe im siły administracyjno-policyjne w celu pomniejszenia znaczenia tychże uroczystości żałobnych. To taka małość, która oczywiście była wynikiem bardzo ostrego ówczesnego sporu politycznego - tłumaczył prof. Jan Żaryn.
Spór nad trumnami
Żaden z przedstawicieli obozu rządzącego nie wziął udziału w pożegnaniu Romana Dmowskiego. Gdy oburzeni tym faktem związani z Narodową Demokracją senatorowie poruszyli ten wątek, premier Felicjan Sławoj Składkowski odpowiedział im, że powodem bojkotu pogrzebu było zachowanie narodowców w obliczu śmierci Józefa Piłsudskiego w 1935 roku.
Wówczas to cała polska prasa zaprezentowała stronę tytułową w czarnej ramce. Wyjątek stanowiła niezwykle opiniotwórcza "Gazeta Warszawska", będąca organem Narodowej Demokracji, która przyzwyczajonej do żałobnego nastroju opinii publicznej przedstawiła (jak twierdzili redaktorzy - przez przypadek) uśmiechniętą twarz szefa francuskiej dyplomacji Pierre'a Lavala.
08:30 kronika 1939 roku____428_99_iv_tr_0-0_6747bcb2[00].mp3 O wydarzeniach początku 1939 roku opowiada historyk dr Janusz Osica. Audycja z cyklu "Kronika 1939 roku" przygotowana przez Andrzeja Sowę (PR, 11.02.1999)
- Myślę, że czarę goryczy dopełnił umieszczony następnego dnia artykuł Romana Dmowskiego, który zwolennicy sanacji i Józefa Piłsudskiego uznali za zbyt jątrzący - mówił w audycji z 1999 roku historyk dr Janusz Osica.
W efekcie władze administracyjne zawiesiły "Gazetę Warszawską", która ukazywała się odtąd jako "Warszawski Dziennik Narodowy".
- Bez wątpienia, w dniu śmierci Romana Dmowskiego pamiętano o tamtym dramatycznym incydencie - stwierdził historyk.
***
Roman Dmowski był jednym z najwybitniejszych i najbardziej kontrowersyjnych polskich polityków XX wieku. Był współzałożycielem i głównym ideologiem Narodowej Demokracji. Swoją działalnością dyplomatyczną oddał ogromne zasługi powstającej II Rzeczypospolitej. Był głównym rywalem politycznym Józefa Piłsudskiego, z którym spierał się o wizję suwerennej Polski i sposób sprawowania władzy.
- Znamy wszyscy powiedzenie Jerzego Giedroycia, że Polską do dziś rządzą dwie trumny: Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Trzeba powiedzieć też, że w walce politycznej, jaką obaj wielcy mężowie stanu toczyli ze sobą za życia i jaką toczyli ich następcy, nie oszczędzono także trumien obu tych polityków - podsumował dr Janusz Osica.
th