Historia

Przestrzeń wzywa architektów

Ostatnia aktualizacja: 23.09.2008 10:15
Złoty Lew dla polskiej ekspozycji na weneckim Biennale Architektury to wyjątkowa nagroda dla kraju, w którym brakuje spójnego planowania przestrzennego.

 Ale to nie pierwsze tego typu wyróżnienie dla Polski. Był okres, kiedy w naszym kraju z równie dużym zaangażowaniem starano się promować za granicą.

W 1925 roku polski pawilon odniósł sukces na Exposition Internationale des Arts Décoratifs et Industriels Modernes. W Paryżu doceniono kierunek, w jakim szły u nas architektura i planowanie przestrzenne, czyli „trwanie przy korzeniach i śmiałe sięganie po zdobycze techniki”. Wystawa ugruntowała mocną pozycję stylu, nazwanego później „polskim art- deco”, który rozwijając się do lat trzydziestych, stał się naszą wizytówką i pożądanym towarem eksportowym. Sukces polskiej ekspozycji, jak i inne pokrewne wydarzenia z lat dwudziestych poprzedniego wieku przypomniał Michał Wiśniewski w artykule BUDOWANIE DOMINACJI, opublikowanym w krakowskim AUTOPORTRETCIE. Opisane tam, przedwojenne myślenie o przestrzeni, znajduje swoje krzywe odbicie we współczesnym planowaniu. Poruszenie, sprzed osiemdziesięciu lat, związane z industrializacją zacofanych rejonów kraju, możemy porównać do zamieszania zawiązanego z organizacją EURO 2012, tylko wyniki mamy dziś jakieś marne.

Różne wizje państwa

 

W odbudowującej się II Rzeczpospolitej na rozwój kraju oddziaływały dwie siły. Każda z nich prezentowała odmienną koncepcję. Obóz Józefa Piłsudskiego promował wizje Polski jako federacji wielu kultur i narodów, za wzór biorącej jagiellońską przeszłość. W opozycji stał Roman Dmowski z wizją państwa jako twierdzy zachodniego chrześcijaństwa, spójnej etnicznie i promującej ludność rdzennie polską. Jak zauważa Wiśniewski, te idee, mimo że stojące po przeciwnych stronach frontu walki o przyszłość niepodległego kraju, łączyła jedna myśl. Piłsudski i Dmowski chcieli uczynić Polskę regionalnym imperium kreującym własną politykę zagraniczną i będącym w stanie dorównać silnym sąsiadom. Porównajmy to do dzisiejszej sytuacji. Tak jak w II RP, teraz również zarysowały się dwie dominujące siły polityczne. Obie mają odmienne plany i wizje kraju. Ginie gdzieś wola współpracy, umożliwiająca działanie i rozwój. Częsta zmiana steru nie sprzyja ujednoliceniu wizerunku i architektury.

 

Przedwojenna Gdynia.

Przedwojenna Gdynia.www.wikipedia.pl

Sanacja, bliższa współpracy ponad etnicznymi podziałami, chciała budowy silnego państwa będącego „kreatorem nowych przestrzeni koegzystencji wielu narodów”. Wsparta przez nowo powstałą grupę społeczną pracowników administracji państwowej oraz armię, była w stanie realizować plan odnowy wizerunku kraju. Wykorzystywany w budownictwie tego okresu, model dworku szlacheckiego, jako archetypu polskiej architektury spotykał się jednak z krytyką współczesnych. Typowa dla naszego regionu zabudowa, przetworzona przez projektantów i budowniczych w tysiące domów mieszkalnych, dworców kolejowych, budynków wojskowych i pocztowych zatraciła ich zdaniem swój urok i etniczny charakter. Ale czy w ten sposób nie wytworzyła się nowa forma, którą dziś obserwujemy spacerując po przedwojennych osiedlach wojskowych lub podziwiając ocalałe z wojennej zawieruchy, dawne budynki administracji?

Wielkie projekty

 

''

Eugeniusz Kwiatkowski.www.wikipedia.pl

Najgłośniejszym i najczęściej przywoływanym w podręcznikach do historii przykładem postępu w dwudziestoleciu, było utworzenie Centralnego Okręgu Przemysłowego. Często powraca też budowa portu w Gdyni. To tymi cudami gospodarki zachwycał się Melchior Wańkowicz w swojej Sztafecie, ostatnim przed wybuchem wojny literackim hołdem dla II RP. Rzadko jednak wspomina się niezadowolenie mieszkańców prowincji, związane z rozbudową stolicy. Warszawa pochłaniała wtedy prawie trzydzieści procent wszystkich inwestycji budowlanych. Dziś zerwano z centralizacją kraju stawiając na chaotyczną rozbudowę innych dużych miast. Brakuje jednak planu zagospodarowania przestrzennego, które przedwojenna Polska zawdzięczała silnemu wpływowi szkoły krakowskiej. Reprezentowała ją grupa architektów i plastyków. To oni po odzyskaniu niepodległości mieli olbrzymi wpływ na edukację artystyczną i architekturę budowli rządowych. Widać tu powiązania pomiędzy wizerunkiem kraju a kondycją jego elit artystycznych. Czy dzisiejszy chaos budowlany nie przypomina kryzysu współczesnej sztuki, która estetykę porzuciła na rzecz poszukiwań teoretycznych, tracąc kontakt ze sztuką użytkową?

Oczywiście bywają wyjątki. Brakuje jednak skutecznej promocji oryginalnych pomysłów. Rozpisywane konkursy najczęściej nagradzają projekty nie pasujące do charakteru zastanej zabudowy. A kiedy budynek komponuje się z okolicą, jak planowane w Warszawie Muzeum Sztuki Współczesnej, to pojawiają się problemy z realizacją.
Zwycięska praca Christiana Kereza zaczyna przeszkadzać naszym urzędnikom.

Planowa industrializacja

Wracając do różnic pomiędzy stolicą a prowincją, istniały w okresie międzywojennym jeszcze większe dysproporcje. Przepaść pomiędzy zachodnią a wschodnią częścią kraju była katastrofalna. Aby przełamać różnice nie tylko cywilizacyjne, ale i społeczne, religijne oraz narodowościowe, w latach trzydziestych zaczęto realizować ambitny plan szeroko zakrojonej industrializacji województw kieleckiego, rzeszowskiego i lubelskiego. W geograficznym centrum kraju znajdowały się rejony zdominowane przez rolnictwo. Sprawdziły się tutaj postępowe programy robót publicznych, do których po wielkim kryzysie sięgnęły nie tylko nazistowskie Niemcy, ale i Stany Zjednoczone. To, między innymi, na nich wzorowała się Polska rozpisując piętnastoletni plan budowy COP-u. Walka z bezrobociem, wyciagnięcie z kryzysu zacofanych rejonów kraju i rozwój infrastruktury, nie były jedynymi celami ówczesnej władzy. Chodziło również o stworzenie uprzemysłowionego społeczeństwa, kierowanego przez nową klasę społeczną, administrację, nowe elity, czy patriotów pokroju Eugeniusza Kwiatkowskiego.

Co pozostanie po nas?

O charakterze architektury dwudziestolecia pamiętamy do dziś, spoglądając na jej zabytkowe przykłady. Za osiemdziesiąt lat nikt nie pomyśli o dzisiejszych szklanych domach jako oryginalnych wytworach polskiej sztuki projektowania, nie ma w nich elementów typowych dla nadwiślańskiej kultury. Więcej można ich znaleźć chociażby w wykończeniach Pałacu Kultury i Nauki, budynku, który jest typowym przykładem architektury radzieckiej.

Wenecki sukces Hotelu Polonia, to wydarzenie obligujące nas raczej do wzmożonej pracy, niż spoczywania na laurach. Szczególnie, że oryginalna ekspozycja bazująca na wystawie sześciu prac Kobasy Laksy i Nicolasa Grospierre’a więcej mówi o wyobraźni artystów, niż o stanie naszej architektury.

Rozpiszmy konkurs na estetyczny wizerunek kraju! Zespoły złożone z plastyków, architektów i urbanistów mogłyby przedstawić swoje projekty budynków użyteczności publicznej. Nad przedstawionymi pracami odbyłaby się społeczna dyskusja, która nie koniecznie musiałaby wyłonić zwycięzcę, a na pewno zwiększyłaby zainteresowanie architekturą. Może ktoś wreszcie przejąłby pałeczkę podawaną ponad głowami kilku pokoleń.

Piotr Jezierski

Korzystałem z artykułu Michała Wiśniewskiego „Budowanie dominacji – sny o potędze międzywojennej Polski” w AUTOPORTRET. PISMO O DOBREJ PRZESTRZENI, 1- 2008 (12).