Historia

Zdradzić, czy umrzeć - rosyjskie być albo nie być w II wojnie światowej

Ostatnia aktualizacja: 12.09.2015 19:46
„Zapiski oficera w niewoli” to jedna z tych książek, które zostają w pamięci na zawsze, jak „Inny świat” Herlinga Grudzińskiego czy ”Archipelag Gułag” Sołżenicyna.
Wkroczenie wojsk sowieckich do Polski w 1939
Wkroczenie wojsk sowieckich do Polski w 1939Foto: Wikimedia Commons/dp. Źr.: TASS

Książka jest podzielona na trzy części, z których dwie pierwsze -okres przedwojenny w Związku Radzieckim i okres od   wybuchu wojny do pójścia do niewoli - stanowią tylko wstęp do zasadniczej części książki.

Po raz pierwszy w Polsce wydane są wspomnienia oficera rosyjskiego, który spędził większość czasu w niewoli niemieckiej w Zamościu, tak naprawdę nikomu nieznanym obozie jeńców sowieckich.

Pobyt autora w tym obozie można określić jednym zdanien:walka o przetrwanie. Ale to też walka o ludzką godność.W obozie,w którym panował nieludzki głód,za pozwoleniem Niemców szybko kształtuje się hierarchia obozowa. Na jej czele stają ci najbardziej brutalni,nieznający slowa ”litośc” wobec swoich pobratymców, mordując tych, którzy chcą się im przeciwstawić.

Dlaczego oficerowie rosyjscy,w przeciwieństwie do innych nacji ,wzięci do niewoli byli przetrzymywani w tak   strasznych warunkach?Stalin, jako jedyny przywódca państwa w Europie nie podpisał konwencji międzynarodowej o prawach jeńców wojennych.W Związku Radzieckim uważano,że żołnierz radziecki nie może się tak po prostu poddać,a jeśli to zrobi,to znaczy ,że jest zdrajcą  narodu i należy go rozstrzelać.Dlatego nie przejmowano się losem tych,którzy się poddali.Zresztą poddać się nie było łatwo.Jak pisze autor,komisarze polityczni przy każdej jednostce dbali o to,żeby nikt się nie poddawał. Ba,dbali nawet o to,aby nikt się nie cofał,a tym co tak próbowali robić, po prostu strzelali w plecy.

Książka obfituje w niezwykle emocjonujące momenty.Autor cudem przeżywa okres pobytu w Zamościu,będąc już w „trupiarni” - wrzucony na stos trupów.Mamy też wzruszający moment śpiewania przez rosyjskich jeńców kolęd na Boże Narodzenie .Zapamiętali tę chwilę na długie lata i jeńcy i Polacy,którzy zatrzymali się przy ulicy w Zamościu,do której przylegał obóz.Kilka lat po wojnie autor spotka w stanach Zjednoczonych Polaka,który był wtedy po drugiej stronie drutów i słuchał tych kolęd.To także opowieść o pięknej męskiej przyjaźni,która kształtuje się w tych ekstremalnych warunkach.

I do tego tragiczny rosyjski dylemat: ”Co dalej?”Wracać po wojnie do kraju? To najpewniej wyrok śmierci, w najlepszym wypadku wieloletni pobyt w łagrze, w którym autor już był przed wojną.Wielu nienawidzi Stalina i chce zmian w Rosji.Ale jak to zrobic?Jedyną drogą dla nich wydaje się walka u boku Niemców i wraz z nimi bicie się z Armia Czerwoną. Tworzona jest armia Własowa i jednostki ukraińskie.Umrzeć z głodu w obozie,czy mieć szansę na życie, będąc zdrajcą? Oto szekspirowskie”być albo nie być” Rosjan.Wielu wybiera życie,byle wyrwać się z tego kręgu śmierci.Bez tej książki nie zrozumiemy dlaczego tak wiele żołnierzy zgłosiło się do Własowa i sił ukraińskich walczących u boku Niemców. Niestety, to również z tych sił rekrutują się jednostki użyte do tłumienia Powstania Warszawskiego.

Autor, dzięki temu ,że był inżynierem,wylądował w Peeneminde,słynnym niemieckim ośrodku rakietowym. To tutaj zgłosił się do sił ukraińskich,chcąc odzyskać wolność. Odtąd jego losy nie są znane.

Po przeczytaniu tej książki ma się więc pewien niedosyt. Jak to,to już koniec? Ma się wrażenie ,że zabrakło ostatniego rozdziału. Dlaczego autor nie opisał swoich dziejów po trafieniu do jednostki ukraińskiej? Wstydził się tego okresu swojego życia? Czy też został zobowiązany do milczenia przez służby amerykańskie, które przerzuciły go do Ameryki? Reszta jest milczeniem…

man