Redakcja Polska

Po nitce do Kremla. "Etapowe" śledztwo ws. zestrzelenia MH17

17.07.2019 15:59
Pięć lat temu, 17 lipca 2014 roku, boeing malezyjskich linii lotniczych MH17 został zestrzelony pociskiem Buk nad terytorium kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. Pocisk, który wystrzelono, należało do 53. rosyjskiej brygady przeciwlotniczej stacjonującej w Kursku. Międzynarodowe śledztwo jest w toku i tropy wiodą do Moskwy i to na same szczyty władz. Mowa jest o pierwszych zarzutach dla czterech osób.
Fred Westerbeke z międzynarodowego zespołu śledczego (JIT) na konferencji w sprawie zestrzelenia MH17 w Nieuwegein, 19 czerwca 2019 roku
Fred Westerbeke z międzynarodowego zespołu śledczego (JIT) na konferencji w sprawie zestrzelenia MH17 w Nieuwegein, 19 czerwca 2019 rokuPAP/EPA/ROBIN VAN LONKHUIJSEN

Boeing 777-200ER linii Malaysia Airlines, lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur, został zestrzelony rakietą ziemia-powietrze 17 lipca 2014 roku nad obszarem kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. Zginęło wówczas 298 osób, wszyscy pasażerowie i załoga, większość ofiar to obywatele Holandii (196 osób), na pokładzie byli też m.in. Malezyjczycy i Australijczycy. W tej sprawie prowadzone jest międzynarodowe śledztwo.

Nie dalej niż następnego dnia po zdarzeniu, 18 lipca 2014 roku, pojawiły się apele ONZ, UE i NATO o przeprowadzenie międzynarodowego śledztwa w tej sprawie. Do przeprowadzenia tego rodzaju śledztwa wezwała rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 2166 z 21 lipca 2014 roku.

W kolejnych raportach śledczych z zespołu JIT ( Joint Investigation Team) dowiadujemy się coraz więcej. Oprócz śledczych duży wkład w wyjaśnienie sprawy mają także dziennikarze, m.in. z portalu Bellingcat, który regularnie publikuje raporty w tej sprawie, gromadząc dane m.in. z opublikowanych nagrań rozmów separatystów, w sieciach społecznościowych i różnego rodzaju forach wymiany informacji.

W ostatnim czasie śledczy działający w ramach międzynarodowego zespołu JIT poinformowali, że czterem osobom, które mają udział w zestrzeleniu samolotu, postawione zostaną zarzuty.

Tory śledztwa prowadzą w stronę Kremla, do najwyższego szczebla rosyjskich władz - m.in. portal Bellingcat przytacza rozmowy separatystów i współdziałających z nimi Rosjan o konieczności wsparcia wojskowego w czerwcu/lipcu 2014 roku. Rozmowy te prowadzono m.in. z Władysławem Surkowem, doradcą prezydenta Władimira Putina i z Siergiejem Aksionowem, który jest premierem okupowanego przez Rosjan Krymu.

Rozmowy z Surkowem i Aksjonowe upublicznił ostatnio także międzynarodowy zespół śledczy. Śledczy podkreślają, że chcą wiedzieć, kto był zaangażowany w proces decyzji w kwestii zestrzelenia samolotu.

Zespół śledczych prosi też o inne informacje w tej i w innych kwestiach dotyczących zestrzelenia samolotu, odpowiednie pytania i formularze można znaleźć na stronie zespołu jitmh17.com.

Bellingcat identyfikuje aktorów zdarzenia

W ostatnim pracach portalu śledczego Bellingcat analizowano przechwycone przez SBU rozmowy osób, które mają związek z zestrzeleniem samolotu, w tym i tych czterech, którym w wyniku międzynarodowego śledztwa postawione mają być zarzuty.

W raporcie Bellingcat zwrócono uwagę na rozmowy Igora Girkina, który w 2014 roku pełnił funkcję ministra obrony powołanej przez separatystów tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, związanego wcześniej z rosyjskim wywiadem GRU, z Siergiejem Aksjonowem, tzw. premierem okupowanego Krymu. Girkin użala się na konieczność większego wsparcia militarnego ze strony Rosji. Girkin domaga się na przykład znacznego wsparcia militarnego Rosji w postaci czołgów, broni przeciwczołgowej, systemów przeciwlotniczych oraz wyszkolonych załóg, które umieją je obsługiwać. Girkin prosił o wsparcie militarne Rosji wielokrotnie w czerwcu i lipcu 2014 roku, dzwoniąc na terytoria okupowane przez Rosję lub do Rosji. Girkin w tym czasie był ministrem obrony samozwańczej republiki w Donbasie, natomiast Aleksander Borodaj, jego współpracownik i ówczesny premier DRL, odwiedzał w tym czasie Moskwę.

Śledczy zwracają uwagę na rozmowy z doradcą Kremla Władysławem Surkowem na temat wspierania separatystów, które miały miejsce w tym czasie. Tego dotyczyła m.in. jedna z rozmów Surkowa z Borodajem.

Dziennikarze Bellingcat w raporcie "Identyfikacja osób zaangażowanych w zestrzelenie MH17"  zwracają też uwagę, że oprócz czterech osób, którym stawiane są zarzuty, jest cała pula osób, których rola w tym wydarzeniu powinna być dobrze zbadana. Wymieniani tu są Igor Bezler, pseudonim Bies, Oleg Szarpow, pseudonim Żmij, Sergiej Powaljajew, pseudonim Bosman, Walerij Stelmach, pseudonimy Najemnik i Batja, Igor Iwanowicz, pseudonim Miner, Aleksander Chodakowskij, pseudonim Skif oraz Aleksander Siemienow.


Infografika: Bellingcat. Próba ustalenia składu grup działających w rejonie, gdzie doszło do zestrzelenia boeinga Infografika: Bellingcat. Próba ustalenia składu grup działających w rejonie, gdzie doszło do zestrzelenia boeinga

19 czerwca: międzynarodowy zespół informuje o zarzutach

Międzynarodowy zespół śledczy JIT (Joint Investigation Team) ogłosił 19 czerwca na konferencji prasowej w Holandii, że trzem Rosjanom i Ukraińcowi zostanie postawiony zarzut w związku z zestrzeleniem malezyjskiego boeinga nad wschodnią Ukrainą.

Ich proces ma się rozpocząć 9 marca w 2020 roku przed sądem w Nieuwegen w Holandii.

Rosjanie to: Igor Girkin - wspominany wyżej minister obrony separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej, związany ze służbami bezpieczeństwa Siergiej Dubiński i były dowódca grupy desantowej pułkownik Oleg Pułatow. Czwartą osobą jest Ukrainiec Leonid Charczenko. 

Zaznaczono, że śledztwo trwa i zaapelowano do świadków o zgłaszanie się w celu złożenia zeznań. Podkreślono, że śledczy nie mają dostępu do miejsca katastrofy. 

"Uznaje się, że ci podejrzani odegrali istotną rolę w śmierci 298 niewinnych cywilów" - powiedział 19  czerwca holenderski prokurator generalny Fred Westerbeke. "Mimo tego, że sami nie nacisnęli guzika, podejrzewamy ich o bliską współpracę w ramach transportowania (systemu rakietowego), w celu zestrzelenia samolotu" - dodał.

Prokurator zakłada, że proces potrwa około roku i w sprawie może być więcej podejrzanych.

Dodał, że celem śledczych jest ustanowienie tożsamości osób, które obsługiwały system Buk.  

Wcześniejsze raporty

Czerwcowy raport, zapewne nie ostatni, poprzedzają wcześniejsze ustalenia. Wśród nich wyróżnić można raport z 2018 roku, w którym międzynarodowa ekipa śledcza przekazała, że według przeprowadzonej przez nią szczegółowej analizy materiałów wideo pocisk rakietowy Buk, który zestrzelił Boeinga 777-200ER linii Malaysia Airlines, pochodził z rosyjskiej jednostki wojskowej. Policja holenderska przekazała, że pocisk pochodził z 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej stacjonującej w Kursku. Nie wskazano wtedy jednak, kto dokładnie wystrzelił rakietę. 

25 maja 2018 roku Wilbert Paulissen, szef wydziału kryminalnego policji, mówił, że winna jest rosyjska 53. brygada przeciwlotnicza. - Wszystkie pojazdy w konwoju przewożące pociski należały do rosyjskich sił zbrojnych - oświadczył Wilbert Paulissen.

Według międzynarodowych śledczych pocisk rakietowy Buk został odpalony z Pierwomajska, z terytorium kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów.

Uderzenie na lewo od kokpitu. Pierwszy raport Holendrów

Wcześniej tuż po katastrofie powstał raport (Holenderskiej Rady ds. Bezpieczeństwa)

13 października 2015 roku, w raporcie holenderskich śledczych (Holenderskiej Rady ds. Bezpieczeństwa) stwierdzono, że ”samolot rozbił się już na skutek dokonanej na zewnątrz detonacji głowicy, która uderzyła w samolot na lewo od kokpitu - oświadczył szef holenderskiego urzędu ds. bezpieczeństwa (OVV) Tjibbe Joustra. Jak dodał, chodzi o taki rodzaj pocisku, który "instalowany jest w systemach ziemia-powietrze Buk". Rodzaj rakiety ustalono na podstawie fragmentów znalezionych w ciałach pilotów oraz na podstawie śladów farby.

Szef OVV wypowiadał się wtedy w bazie wojskowej Gilze-Rijen, w której zaprezentowano zrekonstruowane ze szczątków fragmenty kabiny i części kadłuba, gdzie znajdowała się klasa biznesowa.

Wcześniej w grudniu 2014 r. szczątki samolotu z Ukrainy tranzytem przez Polskę i Niemcy przewieziono na teren bazy lotniczej Gilze-Rijen w ośmiu eskortowanych przez policję ciężarówkach.

Rosja jest odpowiedzialna

Holandia i Australia ogłosiły, że uznają Rosję odpowiedzialną za udział w zestrzeleniu malezyjskiego boeinga.

Moskwa twierdzi nadal, że nie ma nic wspólnego z katastrofą oraz że w żaden sposób ani poprzez finansowanie, ani przez dostawy sprzętu nie wspiera separatystów w Donbasie.

Zespół badający katastrofę MH17 składa się ze śledczych i prokuratorów z Holandii, Malezji, Australii, Belgii i Ukrainy. 

Podejrzani na tym etapie holenderskiego śledztwa

Zdaniem śledczych osoby, którym ma być postawiony zarzut zabójstwa, współpracowały w ramach transportowania systemu rakietowego w celu zestrzelenia samolotu, przez co "odegrały istotną rolę w śmierci 298 niewinnych cywilów". 

Girkin w 2014 roku pełnił funkcję ministra obrony powołanej przez separatystów tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Według ukraińskich i zachodnich służb specjalnych Girkin, używający też nazwiska Striełkow, jest związany z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU. Obecnie mieszka w Moskwie. 

Z kolei Dubinski, który był zastępcą Girkina, przebywa w obwodzie rostowskim na południu Rosji. Pułatow według niezależnego Radia Swoboda w 2017 roku informował, że znajduje się na terytorium Rosji. 

Zespół śledczych przypuszcza, że Charczenko jest na terytorium Ukrainy. Kijów zamierza go aresztować. 

Śledczy mają zwrócić się do władz Federacji Rosyjskiej o pozwolenie na przesłuchanie podejrzanych przebywających na terytorium tego państwa. 

Holenderski sąd wystosował prośbę o ekstradycję podejrzanych do władz w Moskwie, lecz nie liczy na pozytywną odpowiedź. 

Nowe ślady w śledztwie "Nowej Gaziety”

Z ustaleniami zespołu międzynarodowego współgrają też wyniki śledztwa dziennikarzy "Nowej Gaziety”, upublicznione 6 czerwca 2019 roku.

Dziennikarze śledczy ”Nowej Gaziety” przeanalizowali dokumenty rosyjskiego Ministerstwa Obrony i ustalili, że dwa dni przed tragedią około 170. żołnierzy 53. brygady obrony powietrznej przybyło z Kurska do Millerowa. Miejscowość położona jest tuż przy granicy ukraińskiej. Na wyposażeniu jednostki znajdował się kompleks rakietowy Buk. Według międzynarodowych ekspertów, właśnie z takiej wyrzutni został wystrzelony pocisk, który trafił w samolot pasażerski. 

„Nowaja Gazieta” dotarła także do telefonogramu, w którym wskazano, że transport sprzętu wojskowego będącego na wyposażeniu 53. brygady będzie wykonywała 69. brygada techniczna.

Gazeta zwraca uwagę, że ta sama brygada została wymieniona w raportach dotyczących śledztwa już kilka lat temu.

To dopiero początek? ”To nie mogło się odbyć bez rozkazu wyższych władz FR”

Komentując ostatnie wyniki śledztwa, tj. raport z 19 czerwca, były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zwrócił uwagę na dwa aspekty tej sprawy. Po pierwsze, że tego rodzaju międzynarodowy proces może prowadzić do zbadania kolejnych spraw.

- Będzie to pierwszy międzynarodowy proces sądowy w celu pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności. Nie mam wątpliwości, że następne będą międzynarodowe trybunały nad Rosją za zbrodnie, popełnione na ukraińskim narodzie na Krymie i w Donbasie" - napisał Poroszenko. 

Podkreślił, że konieczne jest zidentyfikowanie wszystkich zleceniodawców i sprawców zestrzelenia boeinga i pociągnięcie ich do odpowiedzialności za śmierć 298 osób. 

- Nazwano pierwszych podejrzanych i wszczęto pierwsze sprawy karne. Jest jeszcze jeden konkretny dowód bezpośredniego uczestnictwa rosyjskiego agresora w tej tragedii; oprócz poprzednich raportów grupy, w których potwierdzono, że samolot był zestrzelony rosyjską rakietą z rosyjskiego systemu Buk, która była dostarczona z rosyjskiego terytorium i zwrócona na rosyjskie terytorium. Wszyscy, którzy znają się na wojskowości i znają rosyjskie realia, doskonale zdają sobie sprawę, że takie manewrowanie zaawansowanym sprzętem wojskowym nie mogło odbyć się bez wiedzy albo rozkazu wyższych władz Federacji Rosyjskiej - dodał. 

"Rosji raport nie zasmucił", raport jest jednak etapowy

Raport międzynarodowej grupy śledczej badającej katastrofę malezyjskiego boeinga, zestrzelonego w 2014 roku nad Donbasem, nie zasmucił Moskwy; śledczy nie wysunęli oskarżeń wobec osób zajmujących oficjalne stanowiska – pisał z kolei 20 czerwca rosyjski dziennik "Wiedomosti". 

Gazeta wyraziła opinię, że raport śledczych, który miał być końcowy, można nazwać raczej kolejnym raportem etapowym. "Z jednej strony, są już pierwsi oskarżeni, w tym obywatele Rosji. Jednak z drugiej strony, nie ma wśród nich tych, którzy mogą być związani bezpośrednio - a nie na mocy stanowiska - ze śmiercią ludzi; tych, którzy byli nie w ochronie Buka (pocisku rakietowego Buk, którym zestrzelono samolot), a którzy wydawali rozkazy wystrzelenia pocisku" - podkreślają "Wiedomosti". 

Według dziennika, śledczy "nie przedstawili materiałów o tym, kto i jak podejmował decyzje po stronie rosyjskiej". "Rosja jako państwo jest nieobecna w materiałach śledztwa i to z pewnością nie może Moskwy nie cieszyć - przynajmniej, na razie" - konkludują "Wiedomosti". 

Zauważają ponadto, że na środowej konferencji prasowej w Holandii padły nazwiska Władysława Surkowa, doradcy prezydenta Rosji Władimira Putina oraz Siergieja Aksjonowa, szefa rosyjskiej administracji Krymu. "Jak twierdzą śledczy, to oni przed zniszczeniem boeinga prowadzili rozmowy z dowództwem Donieckiej Republiki Ludowej (powołanej przez prorosyjskich separatystów w Donbasie na wschodzie Ukrainy) o przyznaniu nieuznanej republice pomocy rosyjskiej, w tym wojskowej, ale nie tylko" - wskazuje gazeta.

Część gazet przytaczała stanowisko rosyjskiego koncernu Ałmaz-Antej, producenta systemów Buk, który uznał, że "boeing został strącony pociskiem ukraińskim". 

Reakcja premiera Malezji – inna niż prezentowali malezyjscy śledczy

W sposób odbiegający od tego tonu wypowiedział się jednak premier Malezji – zupełnie inaczej niż malezyjscy śledczy należący do zespołu.

Premier Malezji Mahathir Mohamad oświadczył 20 czerwca że z Rosji robi się kozła ofiarnego w sprawie zestrzelenia malezyjskiego samolotu nad wschodnią Ukrainą w 2014 roku. Zakwestionował też obiektywność międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy.

- Jesteśmy bardzo niezadowoleni, bo od samego początku to była sprawa polityczna, w której chodziło o to, w jaki sposób można przypisać winę Rosji - powiedział Mahathir dziennikarzom na zorganizowanym przez rząd wydarzeniu w Kuala Lumpur.

- Jeszcze zanim przystąpili do badania (katastrofy), już mówili, że to Rosja. A teraz mówią, że mają dowody. Bardzo trudno jest nam się z tym zgodzić - dodał. Szef malezyjskiego rządu wyraził przekonanie, że Rosjanie nie byli zamieszani w zestrzelenie samolotu, a ustalenia zaprezentowane dzień wcześniej przez śledczych w Holandii oparto na "pogłoskach". - Oczekuję, że wszyscy będą dążyli do prawdy - zaznaczył.

Rozmowy premiera Holandii z Putinem w Osace

Niedługo po postawieniu zarzutów w sprawie zestrzelenia samolotu. 29 czerwca 2019 roku na szczycie G20 w Osace premier Holandii Mark Rutte  rozmawiał o tej sprawie z preyzdentem Rosji Władimirem Putinem.

- To wciąż dla Holandii, ale też i wielu państw świata otwarta rana. Skoro miałem szansę rozmawiania o tym z rosyjskim prezydentem, to ją wykorzystałem. Rozmawiałem na ten temat i zamierzam nadal poruszać te kwestie przy kolejnych okazjach - powiedział szef holenderskiego rządu. Nie dzradził jednak czego, dotyczyły rozmowy.

PAP/IAR/Bellingcat/kresy24.pl/inne/agkm/dad