Redakcja Polska

Region bałtycki a Rosja. "Finowie mają system obrony totalnej, schrony, mogą zmobilizować 280 tys. żołnierzy”

08.08.2020 09:15
Przerzut Sił Odpowiedzi NATO do Norwegii podczas sojuszniczych ćwiczeń Trident Juncture w 2018 był jasnym sygnałem dla Rosji, że północna flanka pozostaje w centrum zainteresowania NATO. W przyszłości warto zorganizować duże natowskie ćwiczenia obrony zbiorowej również na wschodniej flance, by przetestować plany obrony m.in. państw bałtyckich – mówi Piotr Szymański, analityk OSW, charakteryzując działania państw bałtyckich i nordyckich w obliczu rosyjskiego zagrożenia. Jak zauważa, istotną kwestią jest też przyszłość polityk bezpieczeństwa Szwecji i Finlandii, będących poza NATO.
W manewrach BALTOPS 2020 bierze udział 17 państw NATO i dwa kraje partnerskie - Szwecja i Finlandia
W manewrach "BALTOPS 2020" bierze udział 17 państw NATO i dwa kraje partnerskie - Szwecja i FinlandiaPAP/Adam Guz

Region bałtycko-nordycki jest kluczowy z perspektywy bezpieczeństwa Litwy, Łotwy, Estonii i Polski. Analityk OSW Piotr Szymański zaznacza, że region ten to skomplikowana mozaika państw różnie postrzegających rosyjskie zagrożenie i realizujących różne polityki bezpieczeństwa, co przejawia się m.in. brakiem członkostwa Szwecji i Finlandii w NATO. Polska i NATO rozwijają jednak współpracę wojskową z Finlandią i Szwecją. Proces ten przyśpieszył po 2014 roku, kiedy państwa regionu zobaczyły czarno na białym, że Moskwa jest w stanie posunąć się do agresji wojskowej i użycia siły wobec innego państwa, jeśli uzna, że ma ku temu dobrą okazję.

- Po 2014 roku uznano, że NATO nie może być tylko globalnym policjantem, reagującym w konfliktach asymetrycznych, jak w Afganistanie, tylko że nadal ma wypełniać ważną misję obrony terytorium traktatowego, czyli swoich członków. Wszystkie kraje w regionie nordycko-bałtyckim w ostatnich latach odnotowały zwiększoną obecność wojskową Rosjan w swoim otoczeniu oraz wyciągnęły własne wnioski z aneksji Krymu przez Rosję – dodał Piotr Szymański.

Analityk zaznacza, że dla bezpieczeństwa regionu ważne są większe ćwiczenia wojskowe, nie tylko amerykańskie, które już mają miejsce, ale też NATO-wskie. – Ćwiczenia obrony zbiorowej Trident Juncture były organizowane zarówno na południowej, jak i na północnej flance NATO. Przeprowadzenie tego typu ćwiczeń na wschodniej flance byłoby pożytecznym doświadczeniem z perspektywy obrony państw bałtyckich, gdzie dotychczas NATO nie trenowało przerzutu sił szpicy VJTF. Temat ten dzieli członków NATO, bo państwa, które nie graniczą z Rosją i swoje interesy strategiczne lokują np. w regionie Morza Śródziemnego, mają wątpliwości, pytają, czy to nie jest prowokacyjne wobec Rosji – podkreślił ekspert.

Piotr Szymański zaznacza, że NATO nie powinno zapominać też o utrzymywaniu zdolności do przerzutu większej liczby żołnierzy  w ramach tzw. follow-on-forces, czyli sił drugiego rzutu, nie tylko jednej brygady.

Analityk mówi też, że istotna dla bezpieczeństwa regionu jest przyszłość współpracy obronnej Finlandii i Szwecji z NATO. – Członkostwo obu państw w NATO to nadal otwarta kwestia. Szwecja i Finlandia od 2014 roku wyraźnie wzmocniły współpracę z NATO, ale obecnie nie podejmują działań na rzecz przystąpienia do sojuszu – podkreślił.

Jak postrzegają zagrożenia ze strony Rosji państwa regionu? Czy wiemy, jak w razie konfliktu zachowają się Szwecja i Finlandia, będące poza NATO? Jakie strategie obrony mają państwa regionu nordycko-bałtyckiego w obliczu rosyjskiego zagrożenia? O tym w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Region nordycko-bałtycki jest kluczowy dla bezpieczeństwa Polski, regionu. Co warto wiedzieć pod tym kątem o państwach regionu?

Piotr Szymański (Ośrodek Studiów Wschodnich): Region nordycko-bałtycki jest niezwykle zróżnicowany, co dotyczy również polityk bezpieczeństwa i obronności tworzących go państw. . Na przykład państwa bałtyckie – Litwę, Łotwę i Estonię – często przedstawiamy zbiorczo, a mają one różne modele sił zbrojnych, inne położenie, odmienne potencjały… Różni je szereg rzeczy, również tych bardziej abstrakcyjnych, jak kultura strategiczna.

Między krajami nordyckimi też występują różnice. Z jednej strony mamy Norwegię - członka NATO, ale nie Unii Europejskiej. Odgrywa ona ważną rolę na północnej flance sojuszu poprzez dostęp do Arktyki. Dania z jednej strony jest państwem skoncentrowanym na Bałtyku, ale z drugiej autonomiczną częścią Królestwa jest Grenlandia, która pozycjonuje Danię jako ważnego gracza w Arktyce. Dania jest członkiem NATO i Unii Europejskiej, ale ma wyłączenie, opt-out, ze wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony UE. Szwecja i Finlandia są w Unii Europejskiej (Helsinki aktywnie popierają rozwój WPBiO), ale pozostają poza NATO. Państwa bałtyckie są i w NATO, i w UE.

Obok różnic występują też podobieństwa. Zbliżone modele obronne i myślenie o obronie narodowej, oparte na armii poborowej i zasadzie bezpieczeństwa całościowego, możemy zaobserwować na północnym i południowym krańcu Zatoki Fińskiej, w Finlandii i Estonii.

Podział państw nordyckich na członków i nie-członków NATO to w dużej mierze wynik różnych uwarunkowań historycznych. To powoduje, że w razie kryzysu region jest w pewnym sensie nieprzewidywalny. Rodzi to dylematy strategiczne dla obydwu stron – i NATO i Rosji. Często zadawanym pytaniem w kontekście debat o bezpieczeństwie regionu Morza Bałtyckiego jest to zachowanie Szwecji i Finlandii w przypadku ataku Rosji na państwa bałtyckie. Czy aktywnie włączą się w działania NATO czy będą dążyły do pozostania „z boku”?

Niepewność ta jest niekorzystna z perspektywy państw bałtyckich i NATO, ale i Rosjanie do końca nie mogą przekalkulować tego, jak w razie konfliktu zachowają się poszczególni gracze.

W państwach regionu Morza Bałtyckiego rozpatrywane są różne scenariusze agresywnych działań ze strony Rosji. Obecnie otwarty konflikt zbrojny oceniany jest jako mało prawdopodobny. Jednak wielu analityków zwraca uwagę, że w razie większego kryzysu militarnego w innej części świata, na przykład chińsko-amerykańskiego w Azji Wschodniej, dla Rosji może otworzyć się pole do działań obliczonych na podważanie spójności i jedności NATO.

Wtedy Rosjanie mogliby szukać różnych opcji w regionie Morza Bałtyckiego. Mamy bowiem wrażliwe na potencjalny atak ze strony Rosji państwa bałtyckie, ale też Finlandię, dzielącą z Rosją 1340 km granicy,, czy Szwecję z centralnie położoną wyspą Gotlandia. Wedle wielu analiz w ramach konfliktu Rosjanie mogliby zająć i rozmieścić na niej naziemne systemy obrony powietrznej, próbując sparaliżować działania sojuszników w regionie. Gdyby odpowiedź NATO na atak Rosji nie była solidarna i skuteczna, mogłoby to doprowadzić do końca Sojuszu.

Jak to rosyjskie zagrożenie jest postrzegane w państwach bałtyckich i nordyckich?

Są podobieństwa i różnice. Wiadomo, że pierwsze rozróżnienie można wprowadzić na najprostszej zasadzie: wystarczy spojrzeć na mapę regionu. Dania jest najdalej od zagrożenia rosyjskiego, tradycyjnie w swojej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa postrzegała państwa bałtyckie jako bufor oddzielający ją do Rosji. Według Danii atak ze strony Rosji na terytorium NATO jest mało prawdopodobny. Kopenhaga uważa jednak, że można spodziewać się prób testowania solidarności NATO, a intencją Rosjan nie jest zajęcie części Estonii czy Łotwy, ale nieustanne sprawdzanie sojuszniczych reakcji na różnego rodzaju presję – demonstracje wojskowe, naciski polityczne, ekonomiczne, próby destabilizacji sytuacji wewnętrznej itp. Duńczycy są przekonani, że obecna współpraca obronna w regionie, ćwiczenia i obecność sił NATO skutecznie odstraszają Rosję, stanowiąc dostateczną rękojmię bezpieczeństwa państw bałtyckich.  

Im dalej na wschód, tym o tym zagrożeniu mówi się bardziej dosadnie. Państwa bałtyckie w różnych raportach podnoszą kwestię modernizacji rosyjskich sił zbrojnych i ich podwyższonej aktywności w regionie. Bałtowie podkreślają, że ataku konwencjonalnego ze strony Rosji nie można wykluczyć, dlatego należy nadal wzmacniać militarnie wschodnią flankę NATO. Często wskazują przy tym na największą obecnie lukę w zdolnościach, czyli obronę powietrzną.

Mamy także Finów, którzy wymykają się tym podziałom, stosując dwutorowe podejście do Rosji. Z jednej strony rozwijają swój system obrony totalnej. Deklarowany potencjał mobilizacyjny sił zbrojnych tego 5,5-milionowego narodu wynosi 280 tysięcy żołnierzy – byłaby to największa armia w całym regionie, patrząc na państwa zachodnie. To kraj, który nie zrezygnował z  poboru powszechnego, obrony terytorialnej, cywilnej, przygotowań społeczeństwa na różnego rodzaju zagrożenia w czasie pokoju i wojny. W Finlandii od dekad rozbudowywany jest system schronów dla ludności, Finowie mają w swoim DNA przygotowania na najgorszy scenariusz. Z drugiej strony chcą rozwijać współpracę z Rosję, zakładając, że dobre kontakty na szczeblu politycznym i wspieranie wymiany handlowej będą korzystne dla Finów finansowo i będą minimalizować zagrożenie ze strony Rosji. Ciekawy jest też podział fińskiej sceny politycznej w kwestii członkostwa w NATO. Lewica argumentuje, że przystąpienie do sojuszu osłabiłoby bezpieczeństwo Finlandii, bo ta stałaby się celem rosyjskiego ataku w razie konfliktu. Natomiast centroprawicowa Partia Koalicji Narodowej przekonuje, że gwarancje wynikające z Artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego wzmocniłyby bezpieczeństwo kraju.

W 2014 roku wiele się zmieniło.

2014 rok kojarzymy w Polsce przede wszystkim z aneksją Krymu. Należy jednak pamiętać, że z perspektywy NATO w 2014 roku miało miejsce też inne ważne wydarzenie. ISAF, czyli misja wojskowa NATO w Afganistanie, dobiegła końca. Sojusz stanął przed wyzwaniem, co dalej. Tu szybko „pomocną dłoń” wyciągnął Putin. Rosyjska agresja na Ukrainę przypomniała wszystkim, że NATO jest potrzebne i że ma za zadanie bronić swoich członków. W sojuszu postawiono na stopniowe odtwarzanie utraconych po zimnej wojnie zdolności potrzebnych do obrony zbiorowej w ramach Artykułu 5.

Uznano, że NATO nie może być tylko globalnym policjantem, reagującym w konfliktach asymetrycznych, np. z różnymi organizacjami terrorystycznymi. , ale że przede wszystkim ma wypełniać ważną misję obrony terytorium traktatowego, czyli swoich członków. Wszystkie kraje w regionie nordycko-bałtyckim w ostatnich latach odnotowały zwiększoną obecność wojskową Rosjan w swoim otoczeniu oraz wyciągnęły własne wnioski z aneksji Krymu przez Rosję.

Jak państwa regionu reagują na rosyjskie zagrożenie?

Na pewno jest wyraźny trend w kwestii podnoszenia wydatków obronnych. Państwa bałtyckie zwiększyły je najszybciej do wymaganych przez NATO 2 procent PKB. Wzrosty mają też miejsce w krajach nordyckich, ale są bardziej rozłożone w czasie.

Scenariusze ćwiczeń wojskowych w poszczególnych krajach także w większym bardziej koncentrują się teraz na przywracaniu zdolności do walki z równym przeciwnikiem, czyli do starcia konwencjonalnego dwóch armii.

Kolejną kwestią są zmiany w samych siłach zbrojnych. Tutaj można wskazać na przyspieszenie programów ich modernizacji technicznej, a także na wprowadzanie różnych rozwiązań z zakresu obrony powszechnej.

Warto wspomnieć o tym, że Litwa i Szwecja przewróciły pobór do wojska w następstwie w następstwie aneksji Krymu. Ma też miejsce rozbudowa infrastruktury wojskowej na potrzeby przyjęcia sojuszniczego wsparcia (HNS).

Są zatem kwestie różnicujące region nordycko-bałtycki co do podejścia do Rosji, ale też elementy wspólne. Po 2014 roku mocno rozwija się współpraca między NATO, USA a Finlandią czy Szwecją.

Czy rozwija się współpraca między Polską a Szwecją i Finlandią?

Tak, dotyczy ona m.in. modernizacji sił zbrojnych. Pozytywnym sygnałem jest to, że w opublikowanej w maju polskiej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego wskazano wprost na znaczenie współpracy ze Szwecją i Finlandią w obszarze bezpieczeństwa.

Co dodatkowo należałoby zrobić dla wzmocnienia bezpieczeństwa regionu, może szerzej – całej wschodniej flanki? Ważne na pewno jest wzmacnianie amerykańskiej obecności wojskowej, co jeszcze?

Ćwiczenia prowadzone w Polsce i w państwach bałtyckich oraz na Bałtyku w ostatnich latach to były przede wszystkim ćwiczenia amerykańskie. Chodzi tu o ćwiczenia wojsk lądowych Saber Strike, które ukierunkowane są na obronę państw bałtyckich, oraz o ćwiczenia morskie BALTOPS. Te ostatnie odbyły się również w tym roku mimo pandemii, choć w okrojonej formie.

Takie ćwiczenia w regionie mogłyby być przeprowadzane również w ramach NATO. Natowskie ćwiczenia obrony zbiorowej Trident Juncture w ostatnich latach były organizowane na flankach południowej i północnej.  Z perspektywy bezpieczeństwa flanki wschodniej dobrym ruchem byłoby zorganizowanie analogicznych ćwiczeń np. dla obrony państw bałtyckich.

Temat ten dzieli członków NATO, bo państwa, które nie graniczą z Rosją i swoje interesy strategiczne lokują np. w regionie Morza Śródziemnego, mają wątpliwości, pytają, czy to nie jest prowokacyjne wobec Rosji.

Ważna jest wyżej wspomniana przeze mnie obrona powietrzna, obecność morska NATO na Bałtyku czy organizacja ćwiczeń natowskich sił drugiego rzutu, tzw. follow-on-forces. Bo czym innym jest szybki przerzut do państw bałtyckich elementów jednej brygady sił szpicy NATO (VJTF), a czym innym wysłanie na wschodnią flankę wielonarodowych sił wsparcia wielkości np. dywizji.

Na wszystko to duży wpływ może mieć pandemia koronawirusa. Zobaczymy, na ile pod wpływem pandemii zagrożenia ze strony Rosji zejdą na dalszy plan, a także czy w wyniku recesji wydatki obronne pójdą pod nóż, tak jak to było po kryzysie finansowym w 2008 roku.

Równocześnie w latach 2020-2021 w krajach nordyckich może dojść do paradoksalnej sytuacji, w której utrzymany zostanie obecny poziom wydatków obronnych, ale wyraźnie skurczy się PKB, więc budżety resortów obrony, wyrażone jako część PKB, mogą przekroczyć nawet 2 procent. Ale to wcale nie będzie się przekładało na realne nowe inwestycje w potencjał wojskowy.

To duży znak zapytania, na ile koronawirus wpłynie na wyhamowanie tempa modernizacji sił zbrojnych i wzrostu wydatków obronnych.

To będzie kolejne wyzwanie. Miejmy nadzieję, że uda się przypomnieć, że zagrożenie ze strony Rosji wymaga ciągłego wzmacniania NATO, a jego zaniedbanie byłoby o wiele bardziej kosztowne.

Być może zaobserwujemy też inny trend związany z całościowym podejściem do bezpieczeństwa i jego niemilitarnym wymiarem. Pod wpływem pandemii coraz częściej mogą podnosić się głosy, że obrona to nie tylko siły zbrojne i supernowoczesne uzbrojenie, ale też straż graniczna, policja, współdziałanie służb mundurowych, obrona cywilna, zapasy ochronnego sprzętu medycznego. Na to wszystko potrzebne są pieniądze – pytanie, co zostanie uznane za priorytet.

Idealnym scenariuszem byłoby kontynuowanie już zaplanowanych programów modernizacji sił zbrojnych i wzmacniania wschodniej flanki, a do tego położenie większego nacisku na bezpieczeństwo wewnętrzne. To byłby bardzo optymistyczny scenariusz, bo zakłada, że w dobie kryzysu będą to środki.

Potrzeby są wciąż duże, jeśli chodzi o bezpieczeństwo wschodniej flanki.

Tak, bez wątpienia. Na wschodniej flance jest jeszcze wiele do zrobienia jeśli chodzi o odporność na agresję, infrastrukturę, mobilność wojskową czy kwestie stricte militarne. Pytanie czy wśród sojuszników na Zachodzie utrzyma się zainteresowanie wschodnią flanką. Redukcje wydatków obronnych czy konflikty w innych miejscach na świecie mogą odwrócić ich uwagę od tego kierunku.

Albo gaszenie pożarów w polityce wewnętrznej.

Sytuacja po 2014 roku była dynamiczna, dużo się działo w sferze bezpieczeństwa regionalnego. Państwa NATO w miarę konsekwentnie realizowały plany, które nakreśliły w latach 2014-2015.

Potem nie wprowadzono już większych zmian, tylko dokonywano przeglądów i aktualizacji realizowanych działań.

Teraz zapewne na wielu polach nastąpi przetasowanie, co obejmie również bezpieczeństwo i obronność. Region będzie się definiował na nowo, jak zwykle pod wpływem kryzysów. W niektórych przypadkach, w zależności od sytuacji epidemicznej i gospodarczej danego kraju, kwestie wojskowe mogą zejść na dalszy plan.

A Rosja z drugiej strony cały czas się zbroi, dozbraja na przykład Flotę Bałtycką. Jakie czynniki mogą mieć jeszcze wpływ na sytuację bezpieczeństwa w regionie?

Myślę, że warto zwrócić uwagę na rozwój dwustronnej współpracy obronnej Szwecji i Finlandii. W ogóle przyszłość polityk bezpieczeństwa obu tych państw jest jedną z niewiadomych w „bałtyckiej układance”. Sztokholm i Helsinki mają tu oczywiście różne opcje.  Pierwsza to kontynuacja tego co jest, czyli bliska współpraca z NATO i ze Stanami Zjednoczonymi oraz z państwami regionu, ale pozostawanie poza sojuszem. Druga to przystąpienie do NATO A może zobaczymy coś zupełnie innego, gdyż jedną z dyskutowanych opcji jest dwustronny sojusz szwedzko-fiński.

Szwedzko-fińska współpraca wojskowa jest istotna – co oba państwa zaznaczają w swoich dokumentach obronnych. Są one dla siebie najbliższymi partnerami w polityce obronnej.

Dotyczy to sił powietrznych, które mają pełną interoperacyjność, ale też marynarek wojennych i wojsk lądowych. Oba kraje dysponują wspólną grupą morską, a fiński batalion ćwiczy pod kątem współdziałania w ramach szwedzkiej brygady.

To ciekawy czynnik regionalny. Szwecja i Finlandia są na siebie skazane, jako państwa poza Sojuszem.

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl