X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

LUC & Rahim

Ostatnia aktualizacja: 19.09.2008 09:33
"Super byłoby, gdyby światowe gwiazdy grały projekty z przesłaniem podobnym do naszego. Niestety, cała masa zamiast tego woli nieść przekaz hiperkonsumpcyjny, pokazując piękne, wypucowane policzki, napompowane cycki i pośladki ociekające cellulitem".
fot. Tomek Rybok

Tymoteusz Kubik: LUC, twoja ostatnia solowa płyta "Haelucenogenoklektyzm" to był ciężki przekaz podany w ciężkiej formie. Nie przyniosło ci to sukcesu, więc skąd determinacja, żeby nagrać jeszcze cięższą rzecz z Rahimem?

LUC: Wiarą są zajawki i ludzie. To oni dają tę energię. Ja mam w sobie wielką pasję tworzenia muzyki i myślę, że Rahu też. Tkwimy w tym nie bez przyczyny, mimo wielu trudnych chwil. Są momenty, kiedy jest fajnie, są momenty, kiedy jest gorzej. Generalnie najgorzej jest pod względem finansowym, gdyby nie inne dodatkowe zajęcia, to nie mógłbym sobie pozwolić na robienie tej muzy. Tak jak mówisz, projekt jest ciężki i gorzki, a więc taki jak prawda o naszej planecie. Nie mówimy tylko o zabawnym, pięknym i bogatym Zachodzie. Chcieliśmy ukazać ludzkość globalnie. Mowa tu o całym świecie, na który spojrzeliśmy z perspektywy kosmosu. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo stamtąd razi nasz egoizm i chciwość. Ale ludzie jednak przychodzą i cenią sobie szczerość, którą podajemy. Może też to, że konsekwentnie od kilku lat walczę o cztery galaktyki (muzyka, słowa, film, grafika). Swoją drogą na pewno Hael ("Haelucenogenoklektyzm" – przyp. red.) był dużo bardziej zakręcony i trudny – to nie jest trudna płyta – po prostu jest prawdziwa i ciut wyabstrahowana.

T.K.: Ze sceny mówicie o ekologii, harmonii, prawdzie, głosicie wielki pokój. Czy w dzisiejszych czasach w obliczu nieustających wojen, terroryzmu nadal wierzycie w ten WIELKI POKÓJ?

Rahim: Wierzymy w to, że propagowanie dobrych rzeczy, pielęgnowanie ich w samym sobie, budowanie, przekazywanie dalej ludziom, którzy są otwarci na dobre emocje, dobre wartości… Że to wszystko naprawdę ma sens. Jeślibyśmy nie próbowali tego robić, mielibyśmy poczucie, że wszystko zostanie przeciągnięte na tą złą stronę. Owszem, to jest walka z wiatrakami, ale nam wystarczy, żeby z tego koncertu wyszło chociażby pięć osób, które zapamiętają cokolwiek z naszego przekazu, pomyślą, że to jest warte pielęgnowania. Niech przekażą to kolejnym pięciu osobom i my wierzymy, że taki łańcuszek szczęścia czy dobra, czy jakkolwiek go nazwiemy, może mieć sens, może rozprzestrzeniać dobre wartości.

L.: Super byłoby, gdyby światowe gwiazdy, które maja potężny wpływ, potężny posłuch, grały projekty z przesłaniem podobnym do naszego. Jak chociażby Bono, który udziela się bardzo szeroko i robi wiele wartościowych rzeczy. Niestety cała masa zamiast tego woli nieść przekaz hiperkonsumpcyjny, pokazując piękne, wypucowane policzki, napompowane cycki, wargi, uda i pośladki ociekające cellulitem. Oczywiście mamy chwile zwątpienia, czasem zastanawiam się, czy to wszystko ma sens. Czasem naprawdę popadam w paradepresje i czuję, że walę głową o jakiś chory beton z ludzkiej chciwości i próżności. Ale wierzę, że po każdym koncercie w kolejnym mieście zostaje parę osób, którym zasiewamy ziarenko w głowach i że dzięki nim to będzie szło do przodu. Czasem nabieramy wiary w taką filozofię, mówiącą, że od każdego człowieka na ziemi dzieli cię pięć podań ręki.
Ale to jest to, co wybraliśmy, szczera muzyka, mówiąca ludziom rzeczy, których oni wolą nie słuchać, bo są np. niewygodną prawdą o nas - to dla mnie ma jakąś wartość. To jest nasza cegiełka, dzięki której możemy próbować uczynić ten świat lepszym.[----- Podzial strony -----]


T.K.: Wierzycie, że ludzie słuchają jeszcze tekstów piosenek?

L.: Ja uwierzyłem przy tym projekcie. Faktem jest, że Kanał Audytywny był rozdmuchany, był rzeczą na tyle nową brzmieniowo, że ludzie nie wiedzieli w zasadzie, na czym się skupić. Czy na muzyce, czy na tekście. Bo tam zwłaszcza na koncertach było strasznie gęsto. Dużo dźwięków, słów. Tutaj już ludzie trochę dorośli, a to, co mnie cieszy najbardziej, to fakt, że widzę na koncertach ludzi znających teksty.

R.: Wierzę, choć na pewno jest to zdecydowana mniejszość. Ludzie wolą łapać wszystko jak leci, to co im łatwo wchodzi do głowy. Dla nas dowodem są te koncerty, które ostatnio zagraliśmy na różnych festiwalach, gdzie ludzie przychodzą na alternatywę, poszukują czegoś ambitniejszego. Przychodzą na naprawdę wyszukane rzeczy. Największy problem wynika z faktu, że ci, którzy szukają czegoś ciekawego, omijają środki masowego przekazu, a my, żeby się promować, musimy z tych środków korzystać. To taka dziwna sytuacja, błędne koło. To machina, która nas nie chce, a my jej potrzebujemy. Tak naprawdę nie wiemy, jak dotrzeć do tych ludzi. Jedynym sposobem jest granie jak najwięcej koncertów.

fot. Tomek Rybok 

T.K.: Wielu ludzi ma problem ze słowami, tytułami. "Haelucenogenoklektyzm", teraz "Homoxymoronomatura"…

L.:
Cieszę się, że to poruszyłeś, bo wiem, że niektórzy sądzą, że ja się wymądrzam, że wymyślam słowa, żeby pokazać, jaki jestem mądry. Irytujący absurd. Jestem zagmatwanym kolesiem, a te tytuły to przecież żart, a zarazem klamra spinająca album. Ten tytuł rozkminiliśmy jako składową - homosapiens, oksymoron, matura - zdawanie egzaminu dojrzałości przez człowieka. Jest też moron - z angielskiego idiota. A z drugiej strony jest jeszcze oxy, czyli tlen, którego potrzebujemy, żeby żyć. I jeśli ktoś to odczytuje, to jest dla mnie oznaka, że myśli i zastanawia się, szuka, daje coś od siebie. W tym jest prawdziwa wartość, kiedy ludzie łaknący sztuki dają coś od siebie, a nie tylko leżą przed telewizorem, wgapiając się w stado lasek kręcących dupami. To jest blaza.

T.K.: Więc jak to jest? Z jednej strony wierzycie w ludzi, a z drugiej mówicie na płycie, że "szczerość barierą zbyt łamliwą, to kruszywo które kończy żywot"?

R.: Jesteśmy zalewani kłamstwem. Wszystkie techniki marketingowe, lobbing, tego typu historie. To tak naprawdę kłamstwo, to podświadome wpieranie ludziom do głów dziwnych treści, teorii. Nawet jakieś przekazy podprogowe w piosenkach, już nie wspomnę o polityce, sloganach wyborczych. Widzimy, że ludzie się boją szczerości. Zauważyłem niejednokrotnie, że jeśli mówię do kogoś szczerze, od razu odbierają mnie jak idiotę: "o co mu chodzi?", "jak on może być szczery?". To absurd.

L.: To ostre powiedzenie, że szczerość kończy żywot. Oczywiście nie można tego rozumieć dosłownie. Na tej płycie jest wiele takich rzeczy, mówimy o błędach ludzkich, które i nam się przytrafiły. Niestety, nie udało się być do końca obiektywnym. Choć chcieliśmy takimi być, to wkradło nam się trochę moralizatorstwa. Pokazuje to tylko, że i my nie jesteśmy doskonali.
Szczerość, no cóż, upada, choćby przez to, że rozwija się technika. Mamy więcej okazji i łatwiej jest nam ściemniać. Kiedyś tak nie było, nie było telefonów, ludzie częściej ze sobą rozmawiali, częściej siadali ze sobą przy wódce. To nie było tak widoczne. Bo kłamstwo było zawsze kłamstwem, ale kiedyś jednak było więcej kontaktu wzrokowego. Teraz możemy chować się za mailem, wyciszyć telefon. Może w ten sposób szczerość kończy żywot. [----- Podzial strony -----]

T.K.: Zostawmy te ciężkie tematy. Jak do tego doszło, że nagraliście razem płytę?

R.: Zwiastunem były "Dwa pokoje", które zostały bardzo dobrze przyjęte. Hulały wszędzie, mimo że był to bardzo trudny kawałek. Wtedy zobaczyliśmy, że jest w tym nadzieja na coś fajnego, że jest chemia. Później nagraliśmy na "Haelucenogenoklektyzm" kawałek "Jak przegadać ciszę" - też bardzo ambitny, ale udany w naszym mniemaniu. Po wielu rozmowach doszliśmy do wniosku, że mamy wiele wspólnego, spostrzeżenia, filozofie życiowe. Postanowiliśmy o tym opowiedzieć razem. Nie było to superłatwe, zwłaszcza że dzieli nas 200 km, ale LUC znalazł magiczny sposób, żeby mnie ukraść, porwać, zamknąć na balkonie, wywieźć nad jezioro, dać bity, kartkę i długopis. I to zdało egzamin. Potrafiłem odciąć się od całego świata i napisać to, co mi siedziało w głowie. Zrobić to, co do mnie należało, bo LUC zrobił wszystko: muzykę, aranżacje…
 
L.: To taka oficjalna wersja dla mediów. A tak naprawdę to wybudowali autostradę między Wrocławiem a Katowicami, a my zdzwoniliśmy się: "Wiesz, jak już wybudowali autostradę, to może coś podziałamy?". I dlatego nagraliśmy tę płytę.

T.K.: Co teraz, jakie macie plany na najbliższą przyszłość?

L.: Ja mam już stwierdzone ADHD. Nie wierzyłem, a jednak to prawda. Mam już rozdwojoną jaźń. Bo jest jeszcze Kanał, ciągle zawieszony. Mieliśmy trochę sytuacji pokwaszonych, które trzeba było oczyścić, ale znowu mamy fajne relacje i chcemy produkować nową płytę. Teraz jednak przede wszystkim wydaję płytę z Ńemym – ogromne wydawnictwo z filmem, książką i grafikami z okazji pięciu lat walki o cztery galaktyki. To największa sytuacja w moim życiu. Wychodzi na jesieni, robimy ją z producentami z Płocka, ale nie chcę na razie zbyt dużo mówić. Wszystko już przygotowane, więc w październiku, listopadzie jest premiera. A oprócz tego jutro mam dentystę, no i muszę samochód naprawić…

T.K.: A Ty Rah, chciałbyś nagrać coś solowego?

R.:  Jestem zwolennikiem współpracy, lubię kooperować, wymieniać pomysły, współpracować, tworzyć rzeczy wspólnie. A z drugiej strony uważam, że w jedności siła i to jest moja dewiza życiowa. Mam już trzy dychy na karku i czuję, że jest to taki wiek, w którym mógłbym to sam pociągnąć. Nagrać płytę indywidualną, moją, a zarazem uniwersalną, żeby ludzie mogli się z tym utożsamiać. Nie chciałbym nagrywać albumu ukierunkowanego, zamkniętego w mojej głowie. Chciałbym poruszyć bardzo ważne tematy, których jeszcze nikt nie poruszał. Myślę o tym ciągle.
Staram się też wykorzystać wszystko - wszelkie znajomości, nawet inwestować prywatne pieniądze - żeby pomóc innym artystom, żeby mogli zaistnieć na rynku w warunkach, które mi nie były dane.

T.K.: Nie boisz się, że nie ważne, co nagrasz, to i tak będziesz porównywany do tego, co zrobiliście z Paktofoniką?

R.: Tak jest, cokolwiek bym nie robił, to zawsze ktoś wyciąga przeszłość. To był projekt, który odbił się w tysiącach serc, umysłów, tego się nie da wymazać. Dla mnie  to wciąż jest bardzo ważny etap życia, ale nie mam też żalu do ludzi, którzy mówią, że "kiedyś to nagrywałeś fajne płyty, a teraz takie dziwne rzeczy". Robię to, co czuję na dzień dzisiejszy. Inni wolą się kurczowo trzymać hitów z przeszłości. Idę wprzód i nie mogę zważać na to, co było kiedyś. Jasne, że wolałbym nagrywać z Magiem, ale nie mogę, dlatego musze nagrywać z kimś innym, tak?

Boogie Brain Festival
22.08.2008