Stuhr spotkał się z ostrymi atakami internautów po tym, jak zabrał publicznie głos w sprawie filmu "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego, w którym zagrał główna rolę. Najłagodniejsze określenia na jego temat to takie, że nie jest prawdziwym Polakiem. Aktor przyznał w jednym z programów telewizyjnych, że boi się, że może zostać zaatakowany.
Jerzy Radziwiłowicz zagrał w "Pokłosiu" rolę księdza. - Jeżeli spada na niego tyle inwektyw, jeżeli ktoś mu grozi, to może się bać - przyznał w Jedycne. Jego zdaniem Stuhr wziął to na siebie niezwykle dzielnie. - Zachował się jak facet, a teraz ponosi konsekwencje - wyjaśnił. W sprawie zabrał też głos Związek Artystów Scen Polskich. "Patriotyzm Stuhra jest szlachetnej próby" - napisali w oświadczeniu członkowie zarządu ZASP.
Niedługo potem pod pręgierzem znalazł się inny aktor, Marian Opania. Reżyser Antoni Krauze oświadczył, że chce nakręcić film o katastrofie smoleńskiej, i padło nazwisko Opani jako odtwórcy roli prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ale aktor odmówił... "Oni uznali, że w Smoleńsku doszło do zamachu. To bzdura. Nie będę brał udziału w rzeczy, która przypuszczalnie będzie szła w tym kierunku" - powiedział w jednym z wywiadów. Wybuchła burza. Marian Opania spotkał się z ostrą krytyką.
Jerzy Radziwiłłowicz jest zszokowany sytuacją wokół swojego kolegi. Sam w latach 70. odmówił zagrania roli Feliksa Dzierżyńskiego. - Nie mogę powiedzieć niczego o filmie, scenariusza nie czytałem. Jeżeli jednak Marian zdecydował, że w nim nie zagra, to rozumiem, że nie chciał wspierać kłamstwa - powiedział. Przyznał też, że gdyby był to film próbujący nam "wcisnąć” wersję o zamachu jako prawdziwą, to również by odmówił.
Radziwiłowicz przypomniał, że Władysławowi Pasikowskiemu też ktoś odmówił udziału w "Pokłosiu" i nie było to "wrzasku”. - Nikt pomyj nie wylewał - powiedział. Jego zdaniem rzecz polega na tym, że w dwóch grupach patrzących różnie na rzeczywistość jedna posługuje się wrzaskiem, i to jest jej zasadniczy środek wyrazu, a druga zwyczajną mową ludzką.
Reżyser Antoni Krauze nie chce się na ten temat wypowiadać. Głos zabrał natomiast producent jego obrazu Maciej Pawlicki. - Film będzie miał swoją premierę w kwietniu 2014 roku. Mam nadzieję, że przez te 1,5 roku w kwestiach naukowych i politycznych wydarzy się bardzo wiele - powiedział. Zapewnił też, że twórcy filmu przedstawią katastrofę smoleńską w sposób wynikający z "niezakwestionowanych badań naukowców mówiących, że nastąpił wybuch". - Natomiast, czy miał miejsce zamach i kto go dokonał, to jest zupełnie inna historia - dodał Pawlicki. Jego zdaniem będzie to wybitny film, a widownia, która na niego czeka, dostanie to, czego oczekuje. Pawlicki nie ma pretensji do Mariana Opani, że nie chce zagrać w filmie. - Aktor nie musi brać udziału w przedsięwzięciu, z którym się nie utożsamia - powiedział. Przyznał jednocześnie, że jest duża grupa aktorów, która bardzo chce zagrać w filmie.
tj