W Lewinie Brzeskim, gdzie rozpoczęto budowę zapory piętrzącej wodę na Nysie Kłodzkiej, mogłaby stanąć elektrownia wodna. Do sieci krajowej popłynęłaby dodatkowa energia elektryczna o mocy trzech i pół tysiąca megawatów, a do atmosfery nie przedostałoby się pięćdziesiąt ton pyłów, nie powstałoby trzysta pięćdziesiąt ton popiołów rocznie, bo prąd powstawałby nie dzięki spalaniu węgla, a dzięki energii spadającej wody. Mało tego, znalazł się już inwestor prywatny, który ma osiemnaście milionów złotych na budowę tej elektrowni, ale, niestety, zapora stanie, a elektrownia nie. Dlaczego? Bo zapora budowana jest częściowo za pieniądze unijne, a przepis nie pozwala na zarabianie prywatnemu inwestorowi na obiekcie dofinansowanym przez Unię. Z Lewina Brzeskiego, gdzie symbolicznie rozpoczęto budowę zapory, nasz reporter Janusz Maćkowiak sprawdzał, czy faktycznie takie połączenie interesu publiczno-unijnego z prywatnym jest niemożliwe. Nawet dla dobra ochrony środowiska:
Jest prywatny inwestor. Jest szansa, żeby na tym jazie postawić elektrownię wodną. Dlaczego nie można?
Witold Sumisławski, Dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu: - Oczywiście, że można, natomiast to jest bardzo złożone zagadnienie dotyczące problematyki związanej z dofinansowaniem z Unii Europejskiej.
Unia Europejska jest przeciwna?
Witold Sumisławski: - Dotacje Unii Europejskiej nie są kierowane do prywatnych podmiotów. To są dotacje publiczne.
Jednak jaz jest państwowy, tylko na nim stanie prywatna elektrownia.
Witold Sumisławski: - Prywatny podmiot mógłby czerpać przychody.
Anna Twardowska, burmistrz Lewina Brzeskiego: - Rozmawiałam z panem Prezesem Karnowskim na ten temat, z wieloma inwestorami o partnerstwie publiczno-prywatnym. Przyszedł taki moment, kiedy zaczęło się już poważnie mówić o ochronie przeciwpowodziowej Lewina Brzeskiego i nagle okazało się, że elektrownia jest zadaniem komercyjnym i, niestety, nie ma dla niej miejsca. Bardzo dużo rzeczy jest zawiłych i skomplikowanych, dano nam do zrozumienia, że to jest temat odległy. Tu są środki unijne, więc dopóki to zadanie się nie skończy, nie zrealizuje się, nie zostanie rozliczone, pomoc publiczna nie wchodzi w to zadanie.
Byłaby to korzyść dla Lewina taka elektrownia wodna?
Anna Twardowska: - Byłaby. Wierzę, że nawet jeżeli to ma potrwać pięć czy osiem lat, to naprawdę tu się znajdzie inwestor. Patrząc na te rozmowy, które ja przeprowadziłam, z perspektywy czasu, wiem, że są chętni do tego. Dla nas to jest podstawowy element związany ze wzmocnieniem kondycji naszego budżetu, czyli podatkami, które z tego tytułu mogłyby tutaj napływać. To, że się będą przy okazji inne rzeczy działy, ktoś będzie też na tym mógł zarobić, to chwała mu za to. Będzie to u nas, więc będziemy także z tego mieli profity.
Czy nie wydaje się to trochę dziwne?
Anna Twardowska: - Jest taka bariera. Troszeczkę inaczej to partnerstwo publiczno-prywatne wygląda w samorządzie. My naprawdę jeszcze tak do końca nie mamy wypracowanych wszystkich spraw prawnych. Nie wiemy, z jakimi to się może wiązać konsekwencjami. Obracamy pieniędzmi publicznymi, toteż każda złotówka musi być wydatkowana w taki sposób, żeby nie budziła wątpliwości. Tu jest ta obawa. Samorządy się jeszcze tego obawiają.
Znane są takie przykłady, że na budowie jazu za pieniądze państwowe, unijne prywatny inwestor stawia w tym miejscu elektrownię?
Maciej Karnowski, Dyrektor Oddziału Kraków: - Tak. W Krakowie na stopniu Kościuszki Fundacja księdza Siemaszki wybudowała małą elektrownię wodną, w podobnej skali jak tutaj.
Właśnie, a tu nie można.
Maciej Karnowski: - Kwestia przepisów. W Krakowie akurat wtedy można było, bo jaz był państwowy bez pieniędzy unijnych budowany. To była inna sytuacja prawna.
Jak długo będzie budowany jaz?
Maciej Karnowski: - Trzy lata.
Czyli trzy lata budowy, pięć lat tego okresu ochronnego i po ośmiu latach będzie można dopiero postawić tu elektrownię.
Maciej Karnowski: - Tak jest. To będzie znacznie gorsze niż stawianie jej od razu, bo najlepiej byłoby oba obiekty budować równolegle.
13-10-2010 06:23 3'49