Logo Polskiego Radia
Audycje
Miłosz nas polubił cz.2 07.02.2011
- Miłosz mówił: "O, Polskie Radio!". Rozpoznawał nas, już nawet podczas tych pierwszych spotkań, a przecież był oblegany przez dziennikarzy! - wspomina Małgorzata Mietkowska, dziennikarka PR.

Małgorzata Mietkowska: W 1982 roku, podczas słynnych, odbywających się tutaj (na Myśliwieckiej) rozmów, okazało się, że nie ma możliwości dalszej pracy w Trójce, w radiu. Nie zostałam pozytywnie zweryfikowana, oceniono mnie "jako element antysocjalistyczny".

Agnieszka Szydłowska: Co to były za rozmowy?

MM: To była jedna z najgorszych rozmów w moim życiu. Uczestniczyli w niej dziennikarze, którzy wrócili do radia po wprowadzeniu stanu wojennego, nie trzymam w pamięci ich nazwisk. W każdym razie dziennikarze weryfikowali "kolegów". Czepiano się zawartości audycji, między innymi takiej, która nie "poszła", a którą zrobiłam z Magdą Jethon. Audycja była o tym, że nie powinno się tracić papieru na propagandowe plakaty, zamiast spożytkować go na książeczki dla dzieci. Może i było to trochę naiwne, ale audycja została uznana za antysocjalistyczną i nie mogła się ukazać. Podczas rozmowy weryfikacyjnej wracano także do Miłosza. Pytano również o moje podejście do cenzury, a nawet o plakat, który wisiał na ścianie naszego pokoju.

AS: Nagle pozostała Pani poza radiem, bez pracy.

MM: Siedząc w domu i zajmując się dzieckiem, szukałam jakiejś możliwości zarobkowania. Przez znajomych dowiedziałam się, że Redakcja Językowa Polskiego Radia szuka ludzi, którzy słuchaliby audycji i oceniali je pod względem poprawności językowej. Zaczęłam to robić, bardzo się spodobało, stwierdzono, że znakomicie to przygotowuję. Kiedy przyszłam do radia, aby podpisać umowę, najpierw kazano mi dość długo czekać, a potem okazało się, że jednak nie ma możliwości podpisania ze mną umowy. To był dla mnie absolutny szok, to zajęcie nie miało przecież żadnego związku z polityką.

AS: Jednak wraca Pani do pracy w radiu, jak się wraca po takiej przerwie?

MM: Bardzo trudno. Pamiętam pierwszą audycję, którą zrobiłam po powrocie, o bibliotece na ulicy Okopowej, która miała także utwory z wydawnictw podziemnych. Byłam bardzo przejęta i cały czas myślałam, że już nie pamiętam, jak to się robi. Ten powrót odbył się w ramach przywracania do pracy tych, którzy zostali niegdyś negatywnie zweryfikowani. Znowu była komisja i przywracano ludzi do pracy. Nie wróciłam do Trójki. Z grupą powracających osób stworzyliśmy redakcję "Solidarni", która przygotowywała audycje dla radiowej Jedynki. AS: Wraca Pani do Miłosza? MM: Tak. Czesław Miłosz wraca zresztą na stałe do Polski, zaczyna mieszkać w Krakowie. Znowu jeździłam na spotkania z nim, bardzo interesujące wydawały mi się jego spotkania z innymi poetami, np. z Brodskim czy Venzlovą. Pamiętam, że zrobiłam też audycję o emigracji, w której też rozmawiałam z Miłoszem o tym, czym jest emigracja i jak należy do tego podchodzić.

AS: Czy w Polskim Radiu ktoś częściej od Pani spotykał się z Miłoszem?

MM: Myślę, że są takie osoby... Trudno mi policzyć, nigdy tego nie zrobiłam. Na pewno nigdy nie spotkaliśmy się w radiowym studiu, przed mikrofonem, wszystkie nagrania realizowane były podczas spotkań autorskich albo w domu Miłosza lub w domu jego brata. Myślę, że tak swobodne rozmowy nie byłyby możliwe w studiu radiowym. Może jednak moi koledzy tego nie potwierdzą.

Ocalenie
"Ocalenie" podpisane przez Czesława Miłosza dla Małgorzaty Mietkowskiej w Sztokholmie



"Czesław Miłosz, 28.VI.96, Warszawa"

AS: Na swoje ostatnie spotkanie z Miłoszem zabrała Pani "Ocalenie"!

MM: To było w Warszawie, nie pamiętam już okazji, chyba było to spotkanie zorganizowane przez Polskie Radio. Tak się złożyło,że znowu miałam ze sobą tę książkę i poprosiłam go o wpis. Tak wyszło.

AS: A potem przestała Pani pracować w radiu. Czy nadal jeździła Pani za Miłoszem?

MM: Bywałam na spotkaniach, ale nie na wszystkich, nie jeździłam już do Krakowa, a tam było ich najwięcej. To już nie miało takiego charakteru, połączenia emocjonalnego i zawodowego w jednym.

MM: Aż tak to nie [uśmiech], mówił: "o, polskie radio", rozpoznawał, już nawet podczas tych pierwszych spotkań, a przecież był oblegany przez dziennikarzy.

Czesław
Czesław Miłosz i dziennikarka PR Małgorzata Mietkowska w Łomży



AS: Czy ma Pani wrażenie, że po tylu latach spotkań wasz kontakt był wyjątkowy, dawał szansę na uzyskanie odpowiedzi niedostępnych innym? Czy Miłosz ożywiał się na Pani widok?

MM: Zawsze mnóstwo osób chciało z nim rozmawiać. Na pewno były rozmowy ciekawsze pod względem merytorycznym, polonistycznym, wiele osób z nim takie odbyło, natomiast wiele osób wspominało też, że Miłosz był potrafił być odpychający i zimny. Ja miałam to szczęście, że w kontaktach ze mną nigdy taki nie był. Był zawsze bardzo serdeczny. Nie wiem, czy to dzięki temu pierwszemu spotkaniu w Sztokholmie i kolejnym, czy też dlatego, że tak wiernie mu towarzyszyłam przez te wszystkie lata. Miałam poczucie, że zawsze mogę do niego podejść, przypomnieć się i zadać pytanie. Zawsze był bardzo życzliwy, przyjazny i pełen ciepła, a przy tym niesłychanie dowcipny, wprost tryskający humorem.

AS: Teraz nie pracuje Pani w radiu.

MM: Zaczęłam pracować w wydawnictwach (już blisko 20 lat), ale praca w radio ma swój niepowtarzalny klimat i muszę przyznać, że często za nią tęsknię.