Jak informują białoruskie media, 24-letni Jolan Viaud, obywatel Francji, mieszka w Londynie, a kilka miesięcy temu wyruszył w podróż po Europie.
Nabój, z którego powodu trafił do białoruskiego aresztu, miał mu podarować znajomy w Warszawie.
Mężczyzna wjechał na Białoruś z terytorium Litwy. Na granicy białorusko-ukraińskiej w Nowej Hucie Viaud został wezwany przez celnika do przeprowadzenia kontroli bagażu.
Viaud tłumaczył, że sam poinformował celników o posiadanej sztuce amunicji, nie wiedział, że nabój jest "ostry" i że powinien go zadeklarować. Myślał, że jest to atrapa.
Według niezależnych mediów na Białorusi Francuzowi przyznano adwokata, który nie mówi ani po francusku, ani po angielsku.
Również zeznający przed sądem świadek, pracownik urzędu celnego, przyznał, że słabo posługiwał się językiem angielskim, co utrudniało komunikację z Francuzem. Jego zdaniem mężczyzna złamał prawo, ale "nie próbował ukryć naboju" i pokazał go wraz z innymi drobiazgami, które miał w plecaku. Twierdził, że jest to pamiątka.
W sądzie w Homlu byli w środę obecni dyplomaci z ambasady Francji na Białorusi oraz brat oskarżonego, a także dziennikarze.
Prowadząca rozprawę sędzia nie pozwoliła mediom na robienie zdjęć i prowadzenie transmisji z sali sądu.
PAP/agkm