Raport Białoruś

"Rosja współodpowiada za kryzys na granicy". Sannikau: potrzebne są sankcje wobec Kremla, nie tylko wobec Mińska

Ostatnia aktualizacja: 09.11.2021 17:30
- Nie widzę wystarczającego zaangażowania UE w kryzys na granicy. Należałoby wyznaczyć specjalnego przedstawiciela Unii Europejskiej do spraw tego problemu, którego służby w Brukseli pracowałyby 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu i monitorowałyby sytuację - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Andrej Sannikau, były wiceminister spraw zagranicznych Białorusi, dysydent. Podkreślił, że Rosja współodpowiada za kryzys migracyjny, ale nie ponosi w związku z tym żadnych kosztów – przeciwnie, zyskuje na nim coraz bardziej.
Pojazdy polskiej Straży Granicznej w okolicy Kuźnicy Białostockiej
Pojazdy polskiej Straży Granicznej w okolicy Kuźnicy BiałostockiejFoto: PAP/EPA/Michael Kappeler/dpa

net-epa09563895 (1) (1).jpg
Marsz na granicę Polski. Wiceszef Biełsatu: Zachód musi zatrzymać reżim, to decydująca faza operacji Łukaszenki

- Współodpowiedzialność Rosji za kryzys migracyjny jest oczywista i musi być brana pod uwagę. Jeśli Europa nie będzie zwracać na to uwagi, to doprowadzi do kryzysu o wiele poważniejszego niż obecna operacja z użyciem migrantów - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Andrej Sannikau, były wiceminister spraw zagranicznych Białorusi, dysydent.

Andrej Sannikau zwrócił uwagę, że Zachód nie reaguje adekwatnie na działania Łukaszenki i Putina, w związku z tym niestety można spodziewać się kolejnych kryzysów, dopóki nie wyeliminuje się problemu u jego źródła.

- Putin obserwuje sytuację i bardzo cieszy go, to co się dzieje, to, że UE nie umie odpowiedzieć na kryzys […] Rosja powinna być objęta sankcjami, choćby i za wsparcie okazywane Łukaszence. Łukaszenka powinien być sądzony za zbrodnie, które popełnił, a tymczasem Putin go chroni – mówił były wiceszef MSZ Białorusi.

Więcej w rozmowie.

Czytaj także:

PolskieRadio24.pl:  Białoruskie umundurowane i uzbrojone formacje przetransportowały pod polską granicę kilka tysięcy migrantów, których reżim wcześniej sprowadził do Mińska z Bliskiego Wschodu. Ludzie ci zostali oszukani, bo obiecywano im, że dostaną się "na Zachód". Reżimy Łukaszenki i Putina zarabiają na przemycie ludzi, a ich samych traktują jako żywą broń, jak narzędzie do wywierania presji na Zachód. Wysyłając tych ludzi pod granicę, narażają ich na śmiertelne niebezpieczeństwo – zupełnie świadomie. Jak pana zdaniem może rozwinąć się obecna sytuacja?

Andrej Sannikau, były wiceminister spraw zagranicznych Białorusi, dysydent: To wszystko było przewidywalne. Należało spodziewać się eskalacji kryzysu. Aleksander Łukaszenka groził takim scenariuszem kilka razy. I nie trzeba tu wcale  mieć informacji "insiderskich", by zrozumieć, co się dzieje.

Lista lotów z Bliskiego Wschodu i Azji do Mińska zwiększyła się w ostatnim czasie co najmniej dwukrotnie. Obecnie nawet 800-1000 imigrantów dziennie dociera do Mińska  – pochodzą z Syrii, Iraku, Afganistanu, to także Kurdowie. Migranci są gromadzeni na Białorusi po to, by reżim mógł ich użyć jako broni przeciwko Europie.

To trwa już szereg miesięcy. Wciąż rosła liczba migrantów, którzy chcieli przekroczyć granicę z Polską i Litwą. Reakcja UE nie była jednak adekwatna - i kryzys eskalował. Mogę przewidywać, że zagrożenie będzie rosło, bo odpowiedniej odpowiedzi Unii nadal nie ma.

Widzimy, że Łukaszenka jest zdesperowany, nie obawa się wojny na granicy. Nie panuje nad sytuacją, szuka konfliktów zewnętrznych. Migracja to bardzo dobry instrument z jego punku widzenia.

Dlaczego?

Jest efektywny. Powoduje napięcia, pozwala dowodzić, że Unia Europejska nie jest gotowa na tego typu kryzys, nie potrafi radzić sobie z dyktaturą.

I oczywiście w tej eskalacji bardzo wyraźnie widać wpływy Rosji.

Zgadzam się z tym.

Po obradach Rady Najwyższej Państwa Związkowego 4 listopada Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka rozmawiali przez półtorej godziny. Nie przekazano treści rozmów,  ale poinformowano, moim zdaniem specjalnie, że jednym z kluczowych tematów rozmów była sytuacja na polsko-białoruskiej granicy.

Łukaszenka i Putin stwierdzili to jasno, nie wiem, dlaczego nikt nie zwrócił na to odpowiedniej uwagi. Ostrzegli w ten sposób: "uważajcie, zaraz zaczynamy".

Zwróciłam na to uwagę - należało jednak poświęcić tej sprawie więcej namysłu. Podczas wcześniejszych wielogodzinnych spotkań Putin i Łukaszenka z pewnością omawiali organizację "kryzysu migracyjnego na granicy", jednak trzymali to w sekrecie. A teraz ni stąd, ni zowąd, przyznali, że o tym rozmawiali.

Proszę jednak zwrócić uwagę na to, czy była jakakolwiek reakcja Zachodu na to, że Putin i Łukaszenka bezprawnie podpisali dekret integracyjny? Nie ma reakcji na ich działania, zatem dochodzi do eskalacji.

Pana zdaniem należy spodziewać się dalszej eskalacji?

Ogrodzenie na granicy są rozwiązaniem tylko tymczasowym – pozwalają radzić sobie z sytuacją w tym momencie – ale należy rozwiązać problem u źródła, pomóc Białorusi uwolnić się od autorytarnych rządów Aleksandra Łukaszenki.

Kryzys będzie się zaostrzał, Łukaszenka będzie realizował kolejne operacje. Należy też brać pod uwagę, że terroryści będę korzystać z kryzysu migracyjnego, by móc przerzucić swoje siatki na Zachód.

Jeden z autorów amerykańskiego think tanku "Atlantic Council" pisze także o możliwym wykorzystaniu obecnej sytuacji przez Rosję w celu posłania na Zachód tzw. nielegałów, to znaczy szpiegów o zmienionej tożsamości, które wtapiają się w społeczeństwo danego kraju.

To oczywiście jest możliwe. Trzeba rozumieć, czego można się spodziewać. Problemem są autorytarne rządy Aleksandra Łukaszenki – jeśli zostanie u władzy, kryzys będzie eskalować w różnych formach.

Unia Europejska przez długi czas zapowiadała sankcje. Piąty ich pakiet był zapowiedziany w lipcu. Do tej pory go nie ma. Jeśli coś takiego ma miejsce, to pokazuje Łukaszence, że może dalej robić to, co robił.

To efekt wahań Brukseli, niezrozumienia, jak niebezpieczny jest Łukaszenka nie tylko dla Białorusinów, ale i Europejczyków.

Gdy Łukaszenka usłyszał słowa kanclerza Austrii Alexandra Schallenberga, że z Białorusią nie można rozmawiać tylko językiem sankcji, tak bardzo się ucieszył, że posłał wojsko, by zapędziło migrantów nad granicę z Polską. 

Dodało mu to skrzydeł.

Putin i Łukaszenka obserwują takie reakcje bardzo uważnie. Planują swoje działania od dawna, z wyprzedzeniem. Nikt nie zwraca na to uwagi. Łukaszenka wypowiedział w październiku umowę o readmicji z UE.

To także był jasny znak, że przygotowuje ważną operację przeciwko Polsce i Litwie i całej Europie.

Rosja na pewno bierze udział w operacji Łukaszenki, o ile nie jest jej inspiratorem. Sam Łukaszenka nie byłby w stanie zorganizować tego rodzaju operacji, Rosja miała tego rodzaju powiązania na Bliskim Wschodzie, Łukaszenka bez zgody, a moim zdaniem inspiracji Rosji, na taki krok nigdy by się nie zdecydował. Logika nie pozwala na inne rozumienie tego problemu.

Współodpowiedzialność Rosji za kryzys migracyjny jest oczywista i musi być brana pod uwagę. Jeśli Europa nie będzie zwracać na to uwagi, to doprowadzi do kryzysu o wiele poważniejszego niż obecna operacja z użyciem migrantów.

Migranci, którzy dotarli do Litwy, Polski, chcą dotrzeć do Niemiec. Jakie osoby posłano w tym tłumie i w jakim celu? Jakie są dalsze cele Rosji i Białorusi? Trzeba sobie zadawać te pytania.

Nie widzę zaangażowania UE w tę sprawę. Należałoby wyznaczyć specjalnego przedstawiciela UE do spraw tego problemu, którego służby w Brukseli pracowałyby 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Monitorowałyby sytuację.

Kryzysowi na granicy nie poświęca się w Brukseli wiele uwagi. Nie wiem, może urzędnicy UE mają jakieś plany co do Łukaszenki, chcą znowu prowadzić z nim interesy.

Być może ta maszyna biurokratyczna nie potrafi odpowiednio zareagować.

Polska jest bardzo ważnym członkiem Unii Europejskiej. UE powinna być przez nią zaktywizowana. Putin obserwuje sytuację i bardzo cieszy go, to co się dzieje, to, że UE nie umie odpowiedzieć na kryzys.

Mimo takich wrogich i agresywnych działań Rosji i Białorusi – nie ma odpowiednich sankcji. Rosji współudział w kryzysie migracyjnym uchodzi całkiem na sucho. Nie ponosi żadnych konsekwencji.

Dlatego Rosja powinna być objęta sankcjami, choćby i za wsparcie dla Aleksandra Łukaszenki. Łukaszenka powinien być sądzony za zbrodnie, które popełnił, a tymczasem Putin go chroni.

Powtarzam, że UE powinna rozwiązać problem u jego źródła, a nie tylko zajmować się jego skutkami. Problemem są dyktatorzy.

Zwalczanie skutków ich działań przyniesie tylko tymczasowe skutki.

Problemy będą narastać.  Łukaszenka groził nie tylko kryzysem migracyjnym, ale przemytem narkotyków, zorganizowaną przestępczością.

Z Andrejem Sannikauem, byłym wiceszefem MSZ Białorusi, rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Marsz na granicę Polski. Wiceszef Biełsatu: Zachód musi zatrzymać reżim, to decydująca faza operacji Łukaszenki

Ostatnia aktualizacja: 08.11.2021 13:00
- Nowa prowokacja Mińska jest bardzo groźna, tym bardziej, że reżim może utracić kontrolę nad grupą zdesperowanych migrantów. Konieczna jest zdecydowana postawa Unii Europejskiej i całego Zachodu. Ważny jest jasny i mocny przekaz, że Polska i UE jeszcze bardziej wzmacniają ochronę swojej granicy - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Alaksiej Dzikawicki, wicedyrektor Biełsatu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kryzys na granicy jest w interesie Kremla". Ekspert OSW: Moskwa potwierdza swoje wsparcie dla Mińska

Ostatnia aktualizacja: 08.11.2021 16:58
"Moskwa de facto potwierdza wsparcie dla Mińska w sprawie kryzysu na granicy (...). W interesie Rosji z wielu względów jest podgrzewanie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej" - napisał na Twitterze ekspert OSW Marek Menkiszak, komentując oświadczenie rzecznika Kremla ws. kryzysu na granicy polsko-białoruskiej.
rozwiń zwiń