Raport Białoruś

Polacy na Białorusi i w tym roku zostają bez pieniędzy

Ostatnia aktualizacja: 10.05.2013 19:01
Maj, prawie połowa roku, a my dalej nie wiemy nic pewnego na temat finansowania. Są obawy, że będzie powtórka sytuacji w zeszłym roku - mówi portalowi Polskiego Radia Mieczysław Jaśkiewicz, prezes Związku Polaków na Białorusi. Taki stan rzeczy utrudnia m.in. organizację wyjazdów do Polski dla dzieci z Białorusi.
Audio
  • Mieczysław Jaśkiewicz, prezes Związku Polaków na Białorusi, o problemach z finansowaniem polskiej organizacji w 2012 i w bieżącym roku
Mieczysław Jaśkiewicz, prezes Związku Polaków na Białorusi
Mieczysław Jaśkiewicz, prezes Związku Polaków na BiałorusiFoto: Włodzimierz Pac, Polskie Radio

Związek Polaków na Białorusi nie otrzymał do tej pory wsparcia przyznawanego z polskiego budżetu Polakom z zagranicy: – Nikt  konkretnie nic nie wie. A już zaczyna się maj – mówi portalowi Polskiego Radia, prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz. Jak mówi, bezskutecznie próbował dowiedzieć się od Wspólnoty Polskiej, kiedy i jakie fundusze będą przydzielone.

-  Są obawy, że będzie replay, powtórka tamtego roku – mówi prezes Związku Polaków na Białorusi, nieuznawanego przez białoruskie władze. Zaznacza, że znowu będzie trudno zorganizować wyjazdy dla dzieci do Polski . - A są przecież projekty, które można zrobić tylko  latem: półkolonie, kolonie. Nie wiemy, czy je organizować, czy się zadłużać, czy będzie z czego oddawać. Mija najlepszy okres roku – a potem to wszystko leci galopem, byle jak – traci się jakość – zauważa Mieczysław Jaśkiewicz. Prezes ZPB dodaje, że do Polski na wakacje wyjeżdżało nawet 2000 dzieci, w innych latach zawsze około 1000. W zeszłym roku do Polski udało się wysłać zaledwie 300 dzieci. Prezes ZPB dodaje, że w zeszłym roku sytuacja była podobna: nikt niczego nie wiedział na temat finansowania, a ono samo, o ile dobrze pamięta, pojawiło się w sierpniu.

Polskie MSZ w zeszłym roku zapewniało, że w tym roku problemów z finansowaniem Polaków na Białorusi już nie będzie.

Mieczysław Jaśkiewicz opowiedział również portalowi PolskieRadio.pl o sytuacji Polaków na Białorusi, sytuacji jedynej w Grodnie polskiej szkoły i planach budowy drugiej – co na razie pozostaje w sferze marzeń. Zapraszamy do lektury wywiadu.

Prezes
Prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz, fot. Włodzimierz Pac, Polskie Radio

Portal PolskieRadio.pl: Jak funkcjonuje Związek Polaków na Białorusi od czasu wyborów? Jakie są pana odczucia po pół roku?

Mieczysław Jaśkiewicz, prezes Związku Polaków na Białorusi: 18 listopada wybrano mnie prezesem Związku. Robię to co wcześniej, jako wiceprezes. Związek działa. Teraz staramy się przeprowadzić wybory w oddziałach, m.in. tam gdzie prezesi są nieco starsi, albo długo sprawują swoją funkcję. Wybory mobilizują oddział, coś zaczyna się dziać. Wykonujemy swoje statutowe obowiązki, spotykamy się z Polakami na Białorusi, organizujemy koncerty, imprezy okolicznościowe. Nie mamy teraz Domów Polskich.  Jednak każdy powód jest dobry, żeby się spotkać i porozmawiać.

Pan wspominał w listopadzie, że będzie się starał zalegalizować związek. Czy widzi pan na to jakieś szanse?

Taka była uchwała zjazdu ZPB. Zwróciliśmy się do władz białoruskich. Od tego momentu nie było żadnej odpowiedzi, ani ustnej, ani pisemnej – przynajmniej do mnie nie dotarła.

Po poprzednim zjeździe w 2009 roku dostaliśmy od ministerstwa do spraw religii i mniejszości narodowych odpowiedź, że ”jest tylko jeden związek, uznawany przez władze”. 

W ustawie jest zapisany termin na odpowiedź?

Terminy już minęły. Z drugiej strony w Mińsku odbył się kolejny zjazd Związku Polaków na Białorusi, uznawanego przez władze białoruskie. Po raz pierwszy zorganizowano go w Mińsku. Chyba przenieśli się po prostu bliżej władzy. Z tego co wiemy, z Grodna, które jest stolicą polskości na Białorusi, przyjechało dwóch delegatów, z całej Białorusi około stu.

W zjeździe tego reżimowego związku uczestniczyli Polacy?

Delegaci, którzy byli na tym zjeździe są Polakami, ale to są na przykład urzędnicy. Powiedziano im, że albo przyjadą na zjazd, albo coś stracą. To taki szantaż, zjazd pod przymusem.

My nie możemy nikomu niczego nakazać. Ludzie przyjeżdżają, bo czują się Polakami. To pewnego rodzaju manifestacja, że nie jesteśmy ”jego Polakami” (to jest Łukaszenki, red.). Polacy są wolni.

Bo Łukaszenka powiedział kiedyś ”moi Polacy”.

My jesteśmy od wieków na tej ziemi. Nie jesteśmy ”czyimiś Polakami”.

Czy wiadomo, jak wielu Polaków należy do niereżimowego Związku Polaków na Białorusi i jak liczna jest teraz mniejszość polska na Białorusi?

Władza białoruska bardzo aktywnie działa przeciw wydawaniu Karty Polaka. Karta Polaka pokaże rzeczywistą ewidencję Polaków mieszkających na Białorusi. Ilu mamy członków? My stawiamy sprawę w ten sposób, że chodzi o aktywny udział w naszych przedsięwzięciach. Przerabialiśmy już ”martwe dusze” Gogola. Można zapisać wielu członków, ale chodzi nam o tych, którzy działają, dbają o miejsca pamięci narodowej, biorą udział w naszych imprezach. 80 procent Polaków mieszkających na Białorusi żyje na Grodzieńszczyźnie. Tu jest nas najwięcej, oddziały ZPB są w mniejszych i większych miejscowościach.  Ale oddziały są nie tylko na Grodzieńszczyźnie, ale i w obwodach brzeskim, homelskim, witebskim.

Jaka jest szacowana liczba członków?

Trudno szacować. Pamiętam jednak, że kiedy zbieraliśmy podpisy pod jedną z petycji kilka lat temu, w ciągu krótkiego czasu, tygodnia-dwóch, zebraliśmy 5000 podpisów. Wtedy trzeba było się zmobilizować w ciągu krótkiego czasu.

A ilu jest Polaków?

Statystyczne dane są różne. Pamiętam, że w spisie ludności z 1989 roku mówiono o około pół miliona Polaków. Z kolei dane kościelne mówiły o milionie. Teraz na Białorusi w statystykach zmniejsza się liczebność mniejszości narodowych. Zobaczymy z czasem, bo wydawana jest wciąż Karta Polaka.

Są jednak pewne problemy. Spotkali się z nimi mieszkańcy Oszmiańszczyzny, Smorgoni, Ostrowca. W latach 40-50-tych niektórym ludziom wpisywano do papierów narodowość białoruską, bo uznano, że Polaków już nie było. Przyjęto, że po repatriacji na Białorusi zostali tylko ”opolaczeni Białorusini”. Bywało  i tak, że młodsi bracia mieli wpis, że są Białorusinami, a starsi – Polakami. Ludzie uznawali wówczas, że władze mogą sobie pisać co chcą, a oni i tak będą Polakami. Teraz jednak są problemy z wyrobieniem Karty Polaka. Przychodzą, a tu w metryce wpisane ”Białorusin”. Niektórzy nawet o tym nie wiedzieli, a znają język i kulturę kraju, czują się Polakami.

Czy można rozwiązać problem takich osób, które nie wiedziały o zapisie w metryce?

O ile wiem, w dwóch rejonach ludzie podali tę sprawę do sądu. Ten przyznał, że są Polakami. Na podstawie postanowienia sądu otrzymali Kartę Polaka.

Były informacje o represjach wobec osób, które ubiegają się o Kartę Polaka.

Są takie represje wobec urzędników państwowych, nauczycieli – naciska się na nich, żeby nie przyjmowali Karty Polaka, bo stracą kontrakt. Są szantażowani. Te represje przychodzą falami. Jeśli są rozkazy, to ich przyciskają. Nie ma - to odpuszczają. Problem jednak pozostaje, bo niektórzy się boją. Jednak do odważnych świat należy.

Jak wygląda sytuacja ze szkołą w Grodnie? Jak ogólnie wygląda sytuacja szkolnictwa, nauczania języka polskiego?

Rok  temu otrzymaliśmy informację, że do polskiej szkoły w Grodnie chcą wprowadzać rosyjskie klasy.  Rodzice polskich  uczniów i my, ZPB, powiedzieliśmy stanowcze ”nie”. To szkoła wybudowana za pieniądze polskiego podatnika. Moje córki skończyły polską szkołę i woziliśmy je z jednego końca miasta na drugi, na lekcje. Oprócz tego w Grodnie jest dużo rosyjskich szkół.

Związek Polaków na Białorusi zorganizował pikietę w obronie szkoły 1 czerwca. Były zatrzymania, sądy i wyroki. W lipcu wezwano mnie do prokuratury, kazano mi podpisać zobowiązanie, że nie będę organizował pikiet, a jeśli się do tego nie zastosuję, będę pociągnięty do odpowiedzialności administracyjnej.  Odpowiedziałem: ”Na pewno zrobię pikietę, jeśli będziecie wprowadzać rosyjskie klasy do polskiej szkoły”. Prokurator odrzekła, że wiadomo jej o tym, jak wiele trudu włożyłem w powstanie tej szkoły.

Wcześniej klasy polskie były porozrzucane w czterech szkołach w Grodnie. I w jednej z nich byłem kiedyś świadkiem nieciekawej sytuacji. Po korytarzu szły dzieci i śpiewały piosenkę ”Płynie Wisła płynie po polskiej krainie”. Uczniowie ze starszej klasy trzepnęli ich w głowę, bo jak to, idą Polacy i śpiewają. Zobaczyłem oczy tego (polskiego0 chłopca. Pomyślałem, że jeśli będą starsi, to mogą spotkać się za rogiem i co wtedy? Prosiliśmy, żeby nie było takich nieporozumień między dziećmi i chcemy być w swojej szkole. A teraz to samo chcieli zrobić z dziećmi rosyjskimi. Nasze dzieci powiedziałyby: to nasza szkoła. I taka sama byaby sytuacja z którymś rosyjskim chłopczykiem. Tego kto podejmuje takie decyzje – trzeba pociągnąć do odpowiedzialności karnej za rozpalanie nienawiści między narodami. Niech dzieci spotykają się na boiskach, w innych okolicznościach. Prokurator zgodziła się wtedy, że to logiczne.W sierpniu kurator oświaty powiedział, że nie będzie rosyjskich szkół w polskiej szkole.

Zobaczymy jednak, co będzie dalej. Nie myślę, że na tym poprzestaną.

To jedyna polska szkoła?

Jedyna w Grodnie. Jest jeszcze polska szkoła w Wołkowysku.

Na kilkaset tysięcy Polaków.

Około 1995 roku ZPB uzyskał plac pod budowę drugiej szkoły w Grodnie. Potem jednak tak się złożyło, że trzeba było walczyć o budowę pierwszej szkoły. Plac stoi pusty – szkoły nie ma, choć zebrano wszystkie dane techniczne do budowy szkoły. Zaczęliśmy (wtedy) zbierać pieniądze – w Polsce, choć jesteśmy przecież białoruskimi podatnikami . Na razie jednak druga polska szkoła w Grodnie to są marzenia.

Jak jest z nauką języka?

W Grodnie są szkoły społeczne przy Polskiej Macierzy Szkolnej.  Tam uczy się młodzież starszych klas, której celem są np. studia w Polsce. Można się uczyć przy ZPB. Są też grupy starszych ludzi, uczą się też ci, którzy chcą otrzymać Kartę Polaka, a mają białe plamy w kulturze, tradycji językowej, historii. Te ostatnie kursy, nauczania historii, tradycji, cieszą się dużym zainteresowaniem.

Jakie są teraz potrzeby Związku Polaków na Białorusi? I jak w tym roku wygląda finansowanie? W zeszłym roku były olbrzymie problemy, dzieci nie pojechały na wakacje. Czy w tym roku jest inaczej?

Bez pomocy Polski zgnieciono by nas już osiem lat temu. Od 2005 roku minęło osiem lat, a my wciąż żyjemy.

Co dotyczy finansowania – w tamtym roku było bardzo ciężko i bardzo trudno. Teraz tu we Wspólnocie Polskiej obiecują, ale póki co, jest cicho. Nikt na razie nic nie wie.

Nie pojawiło się dofinansowanie i nie wiadomo, jakie będzie?

Nie. Jeszcze nie wiadomo. Obiecują szybko, ale…

Nie wiadomo nawet, jakie?

Jest już zatwierdzone, ale we Wspólnocie ”nikt nic nie ma”. Kiedy to ruszy – też nikt nie wie. Mieliśmy spotkanie z dyrektor z MSZ, ale wywnioskowaliśmy, że nie jest w stanie nic konkretnego powiedzieć. Na spotkaniu był też prezes SWP Longin Komołowski, prezesi polscy z Niemiec, Brazylii, Ukrainy, Rumunii, Czech.

Zadawaliśmy to samo pytanie, ale konkretnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Nie wiadomo nawet, które projekty zostały zatwierdzone? Ani kiedy będzie wypłata?

Na razie nie wiadomo. Ja na dzień dzisiejszy nic nie wiem i nikt konkretnie mi nie może powiedzieć. Wszyscy inni też czekają. Wspólnota, jak mi się wydaje, też nie wie, ile dostanie. A potem będą pieniądze dzielić, bo Wspólnota musi podzielić środki między Polaków z całej Europy  i nie tylko. A nikt konkretnie nic nie wie. A już zaczyna się maj.

Właśnie, już prawie połowa roku.

Są obawy, że będzie replay, powtórka tamtego roku.

A jak sobie radzicie bez pieniędzy?

Ludzie starają się działać społecznie – i tak działają. Żeby to wszystko nie upadło, żeby się utrzymywała aktywność. My obiecujemy, bo nam obiecują.

Pieniądze też są potrzebne na wakacje dla dzieci.

Dokładnie. Pamiętam akcję ”Lato z Polską”. Inicjatorem był Maciej Płażyński, marszałek Sejmu, przewodniczący Wspólnoty Polskiej. Organizowali tę akcję razem z Anżeliką Borys. Pamiętam, że ponad 2000 dzieci z Białorusi wyjeżdżało. A w tamtym roku z całej Białorusi wyjechało tylko około 300 dzieci.

2000 dzieci w jednym roku?

W jednym roku. Tak było do 2010 roku, kiedy zginął Maciej Płażyński. (Wcześniej jeszcze) rozdzielili wyjazdy też dla Ukrainy, Rosji. Nie jesteśmy przeciwni temu, żeby tamte dzieci też wyjeżdżały. Jednak w tamtym roku to było – tylko 300 dzieci.

I finansowanie przyszło chyba w sierpniu, o ile dobrze pamiętam  – i też nikt "niczego nie wiedział”.

A są przecież projekty, które można zrobić tylko  latem: półkolonie, kolonie. Nie wiemy, czy je organizować, czy się zadłużać, czy będzie z czego oddawać. Mija najlepszy okres roku – a potem to wszystko leci galopem, byle jak – traci się jakość.

 

Z Mieczysławem Jaśkiewiczem, prezesem Związku Polaków na Białorusi, rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl (3 maja 2014 roku)

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś 

agkm

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Rodzice nie chcą rosyjskich klas w polskiej szkole

Ostatnia aktualizacja: 25.05.2012 15:00
Kuratorium oświaty w Grodnie „czeka na decyzję” w sprawie wprowadzenia rosyjskich klas do polskiej szkoły. O opinię poprosiło reżimowy Związek Polaków na Białorusi - stworzony przez władze Białorusi klon niezależnego Związku Polaków na Białorusi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Związek Polaków na Białorusi apeluje o pomoc

Ostatnia aktualizacja: 25.08.2012 00:19
Nieuznawany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi zaapelował o przygotowanie specjalnego programu pomocy dla oświaty i kultury polskiej w tym kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Stracone ”Lato z Polską”. Polacy na Białorusi zrozpaczeni

Ostatnia aktualizacja: 29.08.2012 22:00
Wszystko było przygotowane. Były zaproszenia od gmin, miast. Około tysiąca dzieci z Białorusi mogło przyjechać do Polski na lato – mówi Anżelika Orechwo, szefowa Związku Polaków na Białorusi. Do ZPB nie dotarły na czas dotacje MSZ, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację polskiej mniejszości.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Krzyże polskich żołnierzy wystają spod nowych grobów

Ostatnia aktualizacja: 01.11.2012 03:00
Na Białorusi nie można godnie chować AK-owców. Władze Białorusi nie pozwalają na ich ekshumację i przeniesienie na cmentarz. Niszczeją też dawniejsze groby – mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl ambasador RP na Białorusi Leszek Szerepka.
rozwiń zwiń
Czytaj także

”Ofiary Katynia są zakładnikami białoruskiej dyktatury”

Ostatnia aktualizacja: 02.11.2012 16:07
Wedle mojej wiedzy, nie prowadzi się żadnych rozmów na temat piątego cmentarza katyńskiego na Białorusi – mówił w Jedynce Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Groby Polaków na Białorusi: niszczona pamięć

Ostatnia aktualizacja: 04.11.2012 19:49
Polskich miejsc pamięci na Białorusi są setki. Nie wszystkie znamy, bo wiedza o nich była świadomie zacierana przez władze sowieckie – mówi Andrzej Poczobut, prezes Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Andrzej Poczobut: we wrześniu czeka mnie proces

Ostatnia aktualizacja: 26.03.2013 19:00
Śledczy uznali, że jestem niewinny. Nie można jednak mieć złudzeń, w każdej chwili śledztwo może być wszczęte na nowo – mówi Andrzej Poczobut portalowi PolskieRadio.pl. Przypomina, że we wrześniu czeka go rozprawa w związku z wyrokiem z 2011 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Vinsent: Wygnali mnie z kraju, za ”Żywie Biełaruś”

Ostatnia aktualizacja: 28.04.2013 08:30
Nagrałem groźby na dyktafon. Chcę, żeby inni Białorusini, gdy znajdą się w podobnej sytuacji, wiedzieli jak postąpić. Trzeba dokumentować represje – mówi Vinsent, odtwórca głównej roli w filmie ”Żywie Biełaruś”.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Białoruś: tuż obok grobów Armii Krajowej budują obory

Ostatnia aktualizacja: 09.05.2013 10:53
Przy cmentarzu żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach na Białorusi buduje się kołchozowe obory – pisze Andrzej Poczobut, dziennikarz, działacz Związku Polaków na Białorusi.
rozwiń zwiń