Maciej Obara i jego "Niekochana"

Ostatnia aktualizacja: 17.01.2018 15:12
Wydany przez prestiżowy ECM krążek „Unloved” Macieja Obary nie pozostawia nas obojętnymi. 
Maciej Obara
Maciej ObaraFoto: Anita Suchocka/maciejobara.com

"Moi przyjaciele są niesamowitymi improwizatorami. Uwielbiam ich umiejętność swobodnego poruszania się po otwartych przestrzeniach. Uwielbiam sposób, w jaki nadają kształt i kolor pomysłom, które rodzą się w mojej głowie…" – tak Maciej Obara mówił o swojej debiutanckiej płycie „Unloved” dla prestiżowego wydawnictwa ECM.

Tej płyty nie da się przemilczeń, nawet gdyby się chciało – nie da się też powiedzieć, że jest ona jedną z wielu niezłych pozycji wydanych w tym roku. Krążek Macieja Obary, który w dramatycznie szybki sposób wspina się po drabinach jazzowej sławy, to prawdziwe arcydzieło. I co cieszy, arcydzieło, które poprzez to, że wychodzi w ECM ma szansę dotrzeć pod strzechy domów nie tylko w Polsce. - Droga do nagrania tego albumu była długa, kręta i wyboista. Wszystko zaczęło się osiem lat temu, gdy podszedł do mnie nieznajomy i zaproponował mi, żebym nauczył go grać na saksofonie – opowiadał Maciej Obara w radiowej Dwójce. Warto posłuchać tej rozmowy – saksofonista prezentuje się jako człowiek dojrzały, pewny swoich umiejętności i gotowy podbić świat. Czego jemu i nam wszystkim życzę!

Leszek Kułakowski na swoim najnowszym krążku „Copy & Insert” (wyd. Soliton) przedstawia niezwykle ciekawy, choć na pewno nie nowatorski materiał. Muzyka z bardzo ciekawymi melodiami, pełna wciągających solówek i duetów – szczególnie atrakcyjnych „dialogów” lidera zespołu z trębaczem Jerzym Małkiem. Znakomita dynamika w „XX Century Memories”, przyjemna ale nie nużąca balladowość w „Bagatelli”, chilloutowa, mocno rozleniwiająca atmosfera w „Natrętnej, powracającej myśli”, no i najlepszy kawałem, pełen dynamiki, ognia ale i niezwykle zabawny ostatni, tytułowy numer. Leszek Kułakowski, jeden z naszych najbardziej doświadczonych, a przy tym twórczych jazzmanów pozostawia nas w niedosycie.

Nic tu do siebie nie pasuje, zderzenia, zderzenia, zderzenia i nagle, gdzieś w tym galimatiasie rodzi się sens, powstaje spójna opowieść, wciąż kanciasta, pourywana, ale jednak wspólna. Trębacz Wojciech Jachna i akordeonista Zbigniew Chojnacki są ojcami krążka „JaCho”. To dzieło trudno w odbiorze dla każdego fana improwizacji z wyłączeniem osób całkowicie zafiksowanych na awangardzie, ale jeśli poświęci się mu trochę więcej uwagi niż przeciętnej płycie mainstreamowej, to można z niego naprawdę dużo wyciągnąć. Sprawdźmy takie „Northern Lights” – bardzo wciągający numer, w szczególności dla tych, którzy lubią trochę elektronicznych zgrzytów, czy „Milky Way” z zaskakująco melancholijną melodią. Jachna Chojnacki sprawdzają się w bojach, tworzą ciekawy, płodny artystycznie duet.

Zespół Tatvamasi w zeszłym roku wydał bardzo ciekawy krążek „Dyliżans siedmiu” (Audio Cave), na którym mocno latynoamerykański klimat zawdzięczaliśmy brazylijskiemu saksofoniście i hiszpańskiemu perkusjoniście. Teraz, na czwartym z kolei krążku „Amor Fati” usłyszymy… smyczki. Lider Tatvamasi, gitarzysta i kompozytor Grzegorz Lesiak wykorzystał tę możliwość, by nadać albumowi bardziej folkowy nastrój – stąd choćby w numerze  „Coś mi się stało z twoją głową” muzycy ciekawie łączą te dwa gatunki. Później jest równie dobrze, długie, rozbudowane utwory – jest się czym na „Amor Fati” cieszyć – tym bardziej, że i sama okładka jest bardzo pozytywna. 

Urodzony w Żywcu, a mieszkający obecnie w USA, gitarzysta Paweł Ignatowicz, od lat nagrywa za oceanem ciekawe płyty. Teraz ukazało się jego najnowsze dzieło - nagrane w Nowym Jorku z: Julianem Shore`em - instrumenty klawiszowe, Edwardem Perezem - kontrabas, Ferencem Nemethem - perkusja i Jonathanem Singerem - tabla. Nie jest przypadkiem, że na krążku „Here And Now”, gdy usłyszymy grę lidera, od razu nasze myśli popłyną ku Patowi Methenemu.

Ale, spokojnie, muzyk ten pozostaje dla Ignatowicza jedynie źródłem odniesienia – nasz gitarzysta ma swój styl! Usłyszymy go grającego i na gitarach elektrycznych i akustycznych, a także na  gitarze sprzężonej z syntezatorem i elektrycznym sitarze. Dzięki temu nie ma szans na monotonię! Tym bardziej, że fusion prezentowane przez zespół jest bardzo atrakcyjne, a i kompozycje, melodyjne, ciekawie rozbudowane, trafiają od ucha do serca.

Mieczysław Burski


Zobacz więcej na temat: MUZYKA Jazz recenzja
Czytaj także

Jacek Kochan rządzi!

Ostatnia aktualizacja: 23.12.2017 18:56
Na „Parentes” (wyd. Hevhetia) poznajemy nowy projekt Jacka Kochana - musiConspiracy – zespół tworzy z gitarzystą Fabrizio Bruscą, akordeonistą Zbyszkiem Chojnackim i kontrabasistą Michałem Kapczukiem – do tego jest on wspierany przez dziesięcioosobowy skład, w tym sekcję dętą, kwartet smyczkowy i skrzypka Mateusza Smoczyńskiego. 
rozwiń zwiń