Święty ogień z Estonii

Ostatnia aktualizacja: 19.10.2010 14:56
Wojciech Ossowski poleca płytę "Zillja Zelenen'ke" zespołu Svjata vatra. To niezwykła mieszanka tematów rosyjskich, ukraińskich oraz huculskich.

W zeszłym roku, na targach Muzyki Świata spotkałem pewnego artystę, który dowiedziawszy się, że interesuję się muzyka pogańską i metalową, ucieszył się bardzo i zachęcony moją deklaracją, wręczył mi demo swej kapeli, która nosiła wielce obiecującą nazwę „Svata Vatra” czyli Swięty Ogień. Pisane runicznie, budziło zaufanie i wiedziony ciekawością odsłuchałem. Wiedziałem czego mogę się spodziewać, bo Estonia, wiadomo, Metsatoll i nie tylko. Jakież było moje zdumienie i nie powiem, rozczarowanie, gdy usłyszałem coś, co nawiązywało raczej do starych nagrań Orkiestry Św. Mikołaja niż do muzyki w glanach. No, przeciw Orkiestrze nic mieć nie można, ale gdy się ją słyszało wiele lat temu, to kolejne „wcielenia” nie robią, po latach już wrażenia. Płytę odłożyłem, ale jakiś czas temu, dostałem maila, powolującego się na nasze WOMEXowe spotkanie. Czy ciekaw byłbym nowych nagrać (CD +DVD) i czy chciałbym zobaczyć czy Święty Ogień jeszcze płonie. Chciałem, choć po tej płycie demo, to raczej intuicja niż świadomy wybór.

 

 

No i nie zawiodła mnie. 13 nagrań dość ciekawych. Nie przepadam za ukraińskim folklorem . Jakoś mnie ominęło szaleństwo Haydamakowe, choć znam chłopaków i lubię, to jednak muzyka mnie nie przekonuje, nawet ta z VooVoo (choć to bardziej impresje Mateusza na temat, niż ukraiński folk). Podobnie jak Celtowie, Ukraińcy szukają „patentu” na swą sztukę. Wiele w niej pomysłów rodem z rubasznego czerepu, pomieszanego z punkiem i reggae – dla mnie muzyczny zakalec. Wspominam o Ukraińcach, bo podobny problem mają problem. Dla Rosjan mieszkających w Estonii to dodatkowe zadanie, bo jak walka buldogów pod dywanem trwają tam ciche zapasy muzyczne. Trudno powiedzieć, że estońska i rosyjska kultura się przenikają, b kto był w Tallinnie ten widział rosyjską dzielnicę, jak getto, zapuszczoną, spowitą oparami nieciekawych płynów,… No więc co do Świętego Ognia, to jest to przedziwna mieszanina tematów rosyjskich, ukraińskich ( Rozsiodłajcie chłopcy konie) czy wręcz Huculskich (Czerwony płaszcz) estońskich. To także zderzenie dwóch „mentalności” muzycznych: wesołej, rozbujanej i swawolnej słowiańskiej z brzmieniem tego co tak ostatnio hołubi Wschód – blacha i akordeon w rytmach reggae czy ska, ze skupioną i oszczędną estońską z dudami i bębnami, drumla i drewnianym rogiem, każącymi myśl kierować ku odległym czasom średniowiecza. W Świętym ogniu mieszają się te wpływy i walczą o lepsze. Nie jest to jeszcze spójna całość, ale trudno się jej domagać, skoro to Słowiański zespół.

Cóż powiedzieć, ciekawe brzmienie i ładnie śpiewane na głosy pieśni, wystawiają dobre świadectwo zespołowi. Chciałoby się jednak, by jako jedyna znana rosyjska grupa folkowa z Estonii, jeszcze bardziej popracowała nad tym dziedzictwem, bo zaciekawili. Co chciałbym usłyszeć, to może nie ukraińskie melodie, choć ciekaw jestem dlaczego zawędrowaly aż tam, a może raczej jakieś echa dawnej, na tych ziemiach, rosyjskiej bytności, już nie związanej z ZSRR, a z czasami, gdy o te ziemie zmagali się z Kawalerami Mieczowymi, Krzyżakami, Szwedami, Duńczykami i Litwinami… jest chyba co opowiadać i o czym śpiewać.

 

Wojciech Ossowski

 

Więcej na autorskim blogu Oss'over