Dziewiętnaście lat "Nowej Tradycji"

Ostatnia aktualizacja: 13.01.2016 13:00
Najważniejszy w Polsce festiwal folkowy rusza, jak zwykle, w maju. Jego historia to opowieść o fascynujących ludziach i muzyce, która - osadzona w tradycji - pełna jest energii i radości.
Agata Siemaszko, która wraz z Kubą Bobasem Wilkiem otrzymała Grand Prix i nagrodę specjalną im. Czesława Niemena XV Festiwalu Muzyki Folkowej Polskiego Radia Nowa Tradycja
Agata Siemaszko, która wraz z Kubą "Bobasem" Wilkiem otrzymała Grand Prix i nagrodę specjalną im. Czesława Niemena XV Festiwalu Muzyki Folkowej Polskiego Radia "Nowa Tradycja" Foto: Grzegorz Śledź/PR2

Ona i On. Wyraźnie onieśmielona, niewysoka drobna dziewczyna przy mikrofonie i kilkanaście metrów obok niej chłopak z gitarą… basową. Mogli sprawiać wrażenie, jakby oczekiwali na resztę zespołu, która gdzieś się zagubiła i nie dotarła na czas na scenę. No bo jak to – tylko kobiecy (gdyby się ktoś uparł to nawet raczej – dziewczęcy) głos i gitara basowa? A jednak! Wystarczyło, że Ona zaczęła śpiewać, a On jej akompaniować – i już wiadomo było, że tu niczego ani nikogo nie brakuje, że obcujemy z kompletną, zamknięta, przemyślaną propozycją. Tak oto Agata Siemaszko i Kuba "Bobas” Wilk pojawili się na scenie Studia Koncertowego im. Witolda Lutosławskiego, zagrali w ramach konkursu podczas XIV edycji festiwalu "Nowa Tradycja” i zdobyli jednogłośnie Grand Prix.

Warto zacząć opowieść o historii najważniejszego w Polsce festiwalu folkowego od wspomnienia występu tych dwojga artystów. Również dlatego, że w swej twórczości wykonawcy ci jakoś szczególnie uobecniają ideę "Nowej Tradycji”. To znaczy, po pierwsze: osadzonego w tradycji grania muzyki współczesnej – ważnej tu i teraz. Po wtóre: spotkania na scenie młodych, wrażliwych ludzi gotowych do odważnych wyzwań. Po trzecie: odkrywania i budowania swojej artystycznej tożsamości – w odniesieniu do tradycji. Po czwarte wreszcie (na przekór dominującym w mediach płytkim modom i tendencjom): tworzenia muzyki pełnej energii, spontaniczności, radości. Czasem bardziej lirycznej, kiedy indziej prowokacyjnie rzucającej wyzwanie publiczności, za to – niewykluczającej myślenia, nieograniczającej wrażliwości. Taka jest właśnie opowieść o polskim folku, o "Nowej Tradycji”. A duet Siemaszko-Wilk – nie wchodząc tu w oceny czy drobiazgowe recenzje – jest przykładem typowym: piękna, bezpretensjonalności, mądrego muzykowania.

"Centrum, czyli pogranicze"

Idea festiwalu "Nowa Tradycja” zrodziła się w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych w kręgu wielbicieli muzyki tradycyjnej działających w Radiowym Centrum Kultury Ludowej. RCKL – powołany do życia w 1994 roku dzięki zabiegom Marii Baliszewskiej – stał się z miejsca ważnym ośrodkiem promowania (a może najpierw "dostrzegania", zjawisko bowiem było dość skutecznie niezauważane przez innych) polskiej muzyki folkowej. Nie przypadkiem pojawia się tu przymiotnik "polskiej” – to, że rodzima tradycja muzyczna stała się ważnym źródłem inspiracji dla wykonawców, jest również wielką zasługą RCKL-u. Wszak jeszcze na początku lat 90. na scenie folkowej dominowali artyści odwołujący się do tradycji andyjskiej i celtyckiej.

Naturalnym ciągiem dalszym działalności RCKL-u okazała się właśnie "Nowa Tradycja”. Festiwal z jednej strony miał nawiązywać do idei podobnych imprez odbywających się w wielu krajach, a zajmujących się prezentowaniem niekomercyjnych zjawisk artystycznych. Zjawisk pozostających w twórczym dialogu między ludową tradycją a – szeroko rozumianą – współczesnością , gdzie wielość form, pomysłów interpretacyjnych i stylistycznych "krzyżówek” jest warunkowana jedynie inwencją i wrażliwością muzyków (taka właśnie wkrótce miała się okazać "Nowa Tradycja”). Z drugiej strony – festiwal był naturalną odpowiedzią na to, co realnie działo się w polskiej muzyce. Okazywało się bowiem, że od przełomu lat 80. i 90. rośnie grupa młodych i starszych wykonawców, którzy czują potrzebę dialogu z tradycją/ tradycjami. (...)


Ludzie, twarze, emocje
Kiedy patrzę z dzisiejszej perspektywy na te kilkanaście lat historii festiwalu, najważniejsze wydaje mi się to, że – poza oczywistymi walorami artystycznymi kolejnych edycji – "Nowa Tradycja” jest spotkaniem życzliwych sobie, pełnych pasji, otwartych ludzi. Myślę, że bez tego nastawienia uczestników, bez tej właśnie atmosfery impreza ta nie byłby tym, czym dziś jest: najbardziej prestiżowym festiwalem polskiego folku. Dlatego wspomnienia krążą wokół spotkań z ludźmi – muzykami, publicznością, organizatorami; dalej – wokół koncertów gwiazd, które na festiwalu grały; wreszcie – wokół konkursu, który tradycyjnie już stanowi główną oś corocznej imprezy.

Pod tym względem "Nowa Tradycja” jest rzeczywiście festiwalem szczególnym na tle innych – również folkowych – tego typu przedsięwzięć. Dla znacznej liczby publiczności, wypełniającej co roku Studio im. Witolda Lutosławskiego, najważniejszą częścią imprezy jest konkurs. Wynika to z faktu, że tu właśnie rodzą się artystyczne zjawiska, że ten festiwal bywa często albo pierwszym znaczącym występem zespołów, albo – wśród wielu innych – występem przełomowym. Potwierdzają to sami wykonawcy, potwierdza publiczność, a opinie te weryfikuje czas, gdy okazuje się, że artyści stawiający wspomniane pierwsze ważne kroki na festiwalowej scenie stają się szybko klasykami gatunku – odnosząc nierzadko i sukcesy zagraniczne. 

Obrazki
Po kolejnych edycjach festiwalu w pamięci pozostają nie tylko koncerty, ale też spotkania z ludźmi, ulotne na pozór obrazki. Na przykład kilka drobnych, lecz jakże dla mnie ważnych rozmów z Czesławem Niemenem. Ale też wiele innych spotkań za kulisami, w holu, przed koncertami i po nich. Albo i taki obrazek sprzed trzech lat, gdy – trafiony nagłym porywem emocji – szef jurorów Marcin Pospieszalski, już po konkursie, wieczorem, na parkingu przed budynkiem telewizji, wydobył z bagażnika swego samochodu skrzypce i bębenek. Po czym na tychże skrzypcach wykonał dla siebie i kilkunastu "zbłąkanych słuchaczy kilka porywających ludowych tematów"…

Posłuchaj archiwalnych nagrań na moje.polskieradio.pl >>>

Najważniejszy w tym wszystkim jest chyba jednak widok młodych ludzi, którzy co roku startują w konkursie. Przecież większość z nich miała ledwie kilka lat, gdy "Nowa Tradycja" startowała. A to, że dziś granie polskiej muzyki nie jest powodem do wstydu, to też owoc festiwalu i wieloletniej pracy Radiowego Centrum Kultury Ludowej – najpierw pod przywództwem Marii Baliszewskiej, później Piotra Kędziorka, z życzliwą opieką Programu 2 Polskiego Radia

 
Tomasz Janas, "Muzyczna podróż z przeszłości w przyszłość…" (fragment tekstu, który został opublikowany w książce programowej XV "Nowej Tradycji").

Zobacz więcej na temat: kultura ludowa Nowa Tradycja