Generał odarty z honoru

Ostatnia aktualizacja: 02.04.2011 06:04
Brygada Stanisława Sosabowskiego miała ratować Warszawę, z rozkazu aliantów jednak wzięła udziału w operacji "Market-Garden" w Holandii. Odpowiedzialność za klęskę pod Arnhem Brytyjczycy zrzucili na polskiego generała.
Audio
  • Generał Stanisław Sosabowski - audycja Hanny Marii Gizy z cyklu "Sezon na Dwójkę" (PR, 02.04.2011).

Generał Stanisław Sosabowski w Wielkiej Brytanii stworzył elitarną jednostkę powietrzno-desantową - pierwszą w historii Wojska Polskiego. Hasłem, które stworzył dla swojej brygady było "Najkrótszą drogą!". Oznaczało to, że jednostka miała dotrzeć błyskawicznie - na spadochronach z pomocą walczącej Warszawie. Kiedy w 1943 roku dostał od Brytyjczyków propozycję objęcia dowództwa nad brytyjską dywizją spadochronową i połączenia jej z jego 1. Samodzielną Brygadą Spadochronową Sosabowski odmówił. Nie chciał wcielić jej do brytyjskiej dywizji, bo uważał swoją jednostkę za niezależne polskie wojsko.

Sosabowski miał przygotować swoich żołnierzy do przerzutu do Polski. Wobec zbliżającej się inwazji alianckiej we Francji kończyły się długie przygotowania polskich spadochroniarzy. 6 czerwca 1944 roku zapadła jednak ostateczna decyzja o przekazaniu 1. SBS pod brytyjskie dowództwo. Niestety w trakcie niekorzystnego rozwoju sytuacji politycznej i militarnej w Polsce zadania operacyjne 1. SBS zostały zmienione.  Brytyjskie dowództwo nie zdecydowano się na przerzucenie nawet części żołnierzy do stolicy. 1 SBS dostała za to rozkaz udziału w operacji "Market-Garden" w Holandii, która była największą operacją powietrznodesantową w II wojnie światowej.

Trudności w nawiązaniu łączności z oddziałami brytyjskimi, błędy w rozpoznaniu terenu izła pogoda, zmusiły polskich żołnierzy do lądowanie na teren walk pod Arnhem, gdzie przeważały siły niemieckie. Sytuacja tam panująca zaskoczyła siły alianckie, rozkazy powierzone polskiej brygadzie okazały się nieadekwatne. Mimo arcytrudnego lądowania brygada, dowodzona przez gen. Sosabowskiego wykazała się bohaterstwem. Przy silnym ostrzale jedynie nieliczni spadochroniarze przeprawili się na północny brzeg Renu obsadzony przez silne oddziały przeciwnika.

Nie było to jednak wystarczające wsparcie dla słabnących Brytyjczyków. Sosabowski, orientując się w realnej sytuacji pod Arnhem nie chciał doprowadzić do całkowitej klęski polskich jednostek. Skrytykował plan operacyjny i decyzje podejmowane w sztabie aliantów. Miał rację doradzając wspólne uderzenie XXX Korpusu i 1. SBS na Arnhem. Brytyjczycy jednak nie chcieli dłużej walczyć. Jeszcze przed zakończeniem bitwy pod Arnhem doprowadzili własną dywizję spadochroniarzy i polską brygadę do masakry.

Jednak za swoją krytykę i odmowę objęcia dowództwa nad brytyjską dywizją, co wiązałoby się z formalnym wzięciem pełni odpowiedzialności za odgórne rozkazy narzucane przez sztab, spotkała go później niezasłużona kara i osobisty rewanż ze strony gen. Fredericka Browninga. Mimo klęski pod Arnhem Brytyjczycy szukali sposobu na ogłoszenie całej operacji za "częściowy sukces". Próbowali także zrzucić odpowiedzialność na Sosabowskiego, zarzucono mu zbyt dużą samodzielność i lekceważenie rozkazów. Po wojnie, odarty z honoru, pracował w Anglii jako zwykły robotnik.

W "Sezonie na Dwójkę" goście Hanny Marii Gizy - prof. Janusz Odziemkowski i prof. Zbigniew Wawer, rozmawiali o sporze gen. Sosabowskiego z dowództwem alianckim i dlaczego dopiero po latach doszło do rehabilitacji jego osoby.

Audycję przygotowała Hanna Maria Giza.

Aby dowiedzieć się więcej, kliknij ikonę dźwięku w boksie Posłuchaj po prawej stronie.

(Lm)