"Młodzi już nie wierzą". O niebiańskiej mocy ziół

Ostatnia aktualizacja: 28.05.2021 16:00
Za nami tzw. Zielone Świątki, przed nami Boże Ciało. Nie sposób więc nie wspomnieć o tradycyjnych obrzędach związanych z tymi świętami! Zawitaliśmy na Suwalszczyznę, gdzie najstarsze pokolenie pamięta jeszcze niekojarzące się z kościelnymi, niezwykłe rytuały. 
Audio
  • "Młodzi już nie wierzą". O niebiańskiej mocy ziół (Dwójka/Źródła)
Kobiety z dziećmi sprzedające rozłożone na chodniku zioła.
Kobiety z dziećmi sprzedające rozłożone na chodniku zioła.Foto: Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Mieszkańcy wsi Żabickie, szlacheckim zaścianku położonym na południu Suwalszczyzny (lub, wedle starego podziału, zachodzie Grodzieńszczyzny) opowiedzieli o dawnych zwyczajach związanych z Zielonymi Świątkami, ludowym „odpowiedniku” święta Zesłania Ducha Świętego.

- Przywoził ojciec brzózki zielone, przed świętem, już w sobotę i pod progiem, jak teraz kapliczki robią, to tak te brzózki układano. A jak w domu podłogi nie było, tylko była gliniana taka, to żółtym piaseczkiem posypano. I jeszcze, kiedyś to się mówiło na to ajera, teraz to tatarak. To tego ajeru drobno nakrojono i tym ajerem zielonym po wierzchu. I na obrazy trochę tych zielonych gałązków. To naprawdę wyglądało świątecznie! – Wspominała jedna z mieszkanek. – A że na wsi to wszystkie słomiane byli budynki, to szło się gdzieś do lasku. Tam się rozkładało ogień, brali słoninę, jajka, patelnie ze sobą. Brali piwo, co swoje robili, oranżady takie w proszku i sobie tam piekli dziewczyny. A chłopcy nieraz przyszli to porozrzucali. No i co? Jedli, popijali, śpiewali, jak tego jurca piekli. Taki był zwyczaj, jak tylko przychodził 2 dzień Zielonych Świątek, to tego jurca piekli. I to robili wszyscy: i chłopcy, i dziewczyny, młodsi i starsi. Starsi to po dziś dzień! Choć już teraz nie jurec, teraz grill.

- A pierwszego dnia Zielonych Świątek łamało się gałązki brzozy i robiło taki wianek  i krowie zakładało na rogi – dodała druga rozmówczyni – to tak pięknie wyglądało, jak to bydło szło z pastwiska!

Niegdyś Zielone Świątki były ważnym świętem rolniczo-pasterskim. Towarzyszyło mu wiele obrzędów związanych z zapewnieniem urodzaju, odpędzeniem chorób i wszelkich złych mocy od roślin i zwierząt. Obecnie większość obyczajów pozostaje żywa jedynie w pamięci najstarszych mieszkańców wsi.

Przeczytaj więcej o zielonoświątkowych obrzędach!
PAP zielone świątki 500.jpg
Zielone Świątki

Z kolei 3 czerwca przypada na Boże Ciało. Święto, któremu wciąż towarzyszą tradycyjne wiejskie obrzędy. O tych mniej znanych i, niestety również powoli odchodzących w niepamięć, opowiedzieli mieszkańcy gmin Wysokie i Bakałarzewo (południowa Suwalszczyzna). Wiara w lecznicą moc ziół święconych podczas Bożego Ciała czy branych z ołtarza procesji przetrwała w najstarszym pokoleniu, jednak nie podziela jej młodzież.

- Wioska była długa. Cztery kapliczki byli już ubrane. A były i ołtarzyki, nieśli je młodzież i dzieci. Ksiądz przy tych kapliczkach modlił się, nie było mszy świętej. Odbywało się to procesjonalnie, przez całą wioskę i przy czterech kapliczkach się modliło – mówiła jedna z rozmówczyń.

- A moja mama opowiadała, że na Boże Ciało to i po polach kapliczki robili! I chodzili, modlili się – zawtórowała kolejna kobieta.

- Na oktawę Bożego Ciała wije się wianki. Zawsze nie do pary: albo 9, albo 3, albo 7. Ziółka zbiera się po górkach. Piołun zawsze jest, mięta, rumianek, dziurawiec. Lecznicze takie. A i takie nieznajome ziółka, co nie wiemy jak się nazywają nawet. Teraz to raczej 3 się wije, 9 nikt nie chce, bo to za długo. I zamiast wianków takie bukieciki robią. U mnie nad łóżkiem taki wisi. A jak kto umrze to do trumny, pod poduszeczkę, takie gusła. A dzieciaczka to się trzyma nad takim podpalonym, dymiącym zielem. Młodzi to już w to nie wierzą, ale kiedyś tak leczyli! I to działa!

Więcej o różnych formach ludowego lecznictwa w audycji! 

TRANSATLANTYK

W naszych audycjach nadal przypominamy tegorocznych finalistów Konkursu Muzyki Folkowej "Nowa Tradycja". Dziś w transgraniczną podróż między wsią a miastem popłynęliśmy z grupą Transatlantyk! Ci, którzy dostrzegają w nazwie odwołanie do powieści Witolda Gombrowicza mają słuszność! 

- Słuchacze na pewno znają groteskową powieść Gombrowicza „Transatlantyk”. W zespole nawiązujemy do zawartych w niej: migracji i karykatury społecznej poprzez karykaturę muzyczną – tłumaczył lider grupy, Michał Żak.

Jak dodał trębacz, Mikołaj Kubicki, to nie jedyna koligacja zespołu z pisarzem. Nie raz brzmiące w Transatlantyku cymbały, należały niegdyś do dziadka Michała Żaka, znającego się z Gombrowiczem!

PRZECZYTAJ o dziadku Michała Żaka, cymbaliście Janie Czarneckim
Jan Czarnecki archiwum.jpg
Historia Jana Czarneckiego, cymbalisty z Wileńszczyzny

Członkowie zespołu pragną udowodnić, że da się muzykę wiejską grać „po miejsku”, a muzykę miejską – „po wiejsku”. Migracja, o której wspominają jest więc nie tylko dosłowną podróżą z miasta na wieś, ale przemieszczaniem się pomiędzy kontekstami miejskości i wiejskości. Jest zauważalna w wybranych tematach muzycznych czy instrumentarium. Wyraźna jest także transgraniczność i nieustający proces twórczy, chęć ucieczki od utartych schematów.

- Unikamy stałych koncepcji występujących w muzyce: równo, czysto. Oto jeden z patentów zaorywania sielanki – mówił Michał Żak.

ZOBACZ konkursowy występ grupy Transatlantyk: YouTube, RCKL

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadził: Piotr Kędziorek

Data emisji: 28.05.2021

Godzina emisji: 15.15

mg