Przygody etnografa w terenie

Ostatnia aktualizacja: 24.09.2021 16:00
Na podstawie opowieści Andrzeja Bieńkowskiego o przygodach, których doświadczył podczas etnomuzycznych wojaży, można by napisać kilka książek. Tak też się z resztą stało - Andrzej Bieńkowski niejedną przygodę opisał w swych publikacjach. Kilkoma przygodami podzielił się z Słuchaczami Źródeł.
Audio
Muzyka Odnaleziona
Muzyka OdnalezionaFoto: Muzyka Odnaleziona

- Józef Lament, rocznik sprzed pierwszej wojny światowej. Przemiły. Choleryk jak nie wiem. Miał humory! Mieszkał w Sieklukach, niedaleko Białobrzegów. Po długich smętach nad nim, żeby się zgodził nagrać, dociskaniu kolanem, zgodził się. Zajeżdżam do domu: „Czy jest pan Józef?”, „Nie ma. Krowy pasie…” – po niedługiej chwili Bieńkowski zajeżdża na rzeczone pole. Płasko po horyzont, „kota się nie ukryje”. Krowy stoją. Muzykanta brak. – Chodzę koło tych krów, wołam: „Panie Józefie!”. Brak odpowiedzi. Myślę, zwiał mi. Ale nie dam się tak! Wsiadam ostentacyjnie do trabanta, wycofuję się z pastwiska i jadę w najbliższe krzaki na skraju wsi, chowam się, żeby nie było mnie widać… A on, myślę sobie, siedzi gdzieś w tych krzakach. Nagle wychodzi! Rozgląda się, podchodzi do krów, rozgląda się, widzi, nie ma mnie. To wyciąga papierosa. A ja wtenczas, ile mocy mi fabryka z NRD w trabancie dała, podjeżdżam! Witam się, zapalam papierosa…

To nie był ostatni podstęp, którego Bieńkowski musiał użyć, by nagrać muzykanta. Udało się, gdy etnograf wziął pod wątpliwość talent Lamenta.

W przeciwieństwie do cholerycznego Lamenta, Józef Piecyk był flegmatykiem. Mieszkał w Rdzuchowie, sąsiadując z Józefem Kędzierskim, którego był uczniem. I Piecyka długo trzeba było namawiać, by zgodził się zagrać, a – jak zaznacza Bieńkowski – były to takie czasy, kiedy nie potrafił jeszcze poruszać się po wsi i rozmawiać z ludźmi. Piecyk zgodził się na nagranie, ale kazał sobie przywieźć bębnistę. Skąd przywieźć? A, z wioski obok. Pod sklepem spora grupa mężczyzn, odpoczywała po żniwach, popijając piwo. Na pytanie, czy ktoś tu nie gra na bębnie wysunął się jeden z nich. A jakże, gra! Chętnie pojedzie, ale – wie pan, redaktorze – to muzykanty muszą przed grą coś wypić, na dobre granie. Bieńkowski zaopatrzył artystę w tanie wino i zajechał z nim do domu Piecyka. Zaczęło się od kilku głębszych na „płynność gry”. Józef Piecyk wpadł w dobry humor, potencjalny bębnista padł. Osunął się na przykuchenną lepkę i zasnął w najlepsze. Co robić? Piecyk polecił pojechać po Dudę. Strzał w dziesiątkę – jeden z najlepszych bębnistów, jakiego Bieńkowski słyszał. Materiał wyszedł świetny! Nagrania zakończone sukcesem, można pakować sprzęt.

- I co? Już po graniu? – Pyta ledwie przebudzony potencjalny bębnista.

- Tak – odpowiada z przekąsem Bieńkowski.

- No. To teraz mnie pan odwieź do domu.

Józef Kędzierski Śpiewa od bębna Rdzuchów 1982 r.jpg
Przeczytaj: Ród Kędzierskich

Spotkania z muzykantami to także spotkania pełne wzruszeń. Choćby to z Rzeczycy (Rawskie). Skrzypek Makowski właśnie wrócił ze szpitala. Był po tracheotomii. Mając świadomość, że nie zostało mu zbyt wiele czasu, bardzo chciał nagrać swoje muzykowanie.

Nie brakuje także historii o muzykanckich niesnaskach i konkurencji, gdy drugi muzykant zgadza się na nagranie tylko dlatego, by pokazać pierwszemu, że też potrafi! Tak było np. z Janem Muchą, skrzypkiem, który wszystkim odmawiał nagrań, ale gdy zobaczył, że Bieńkowski jedzie z jego konkurentem, zgodził się zagrać bez wahania.

Przygody etnografów i folklorystów niejednokrotnie świadczą tez o konieczności posiadania twardej głowy i nie byle jakiego żołądka, kiedy muzykanci grają całą noc, a gospodyni co i rusz donosi pieczone kotlety mielone i butelkę trunku.

O tym wszystkim przeczytać można m.in. w książkach wydanych przez fundację Muzyka Odnaleziona do czego serdecznie zachęcamy!

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadził: Andrzej Bieńkowski

Data emisji: 24.09.2021

Godzina emisji: 15.15

mg