Strona główna > Artykuł

"Życie na sygnale" - reportaż Jakuba Tarki

Polskie Radio

"Jeszcze do niedawna wchodząc do karetki, zastanawialiśmy się, czy kiedykolwiek będziemy musieli korzystać z foliowych skafandrów, będących na wyposażeniu pojazdu. Pytaliśmy, jak bardzo musiałoby się zawalić niebo, żeby w czymś takim chodzić, pracować... Dziś to codzienność". 

Zdjęcie ilustracyjnefot. Shutterstock/Grand Warszawski

"Życie na sygnale" - reportaż Jakuba Tarki

Ratownik medyczny to jeden z najmniej docenianych zawodów. I nie chodzi tylko o zarobki, czy niepewną formę zatrudnienia. Chodzi także o odbiór społeczny. Ratownik to nie lekarz, więc jest gorszy - mimo że w polskiej karetce ma uprawnienia podobne do lekarza i ponosi podobną odpowiedzialność.

Spotyka się z ciągłą agresją - że nie uratował kogoś bliskiego, że zastawił karetką wjazd na podwórko, że w nocy migające światła ambulansu przeszkadzają komuś spać. Zdarzają się pobicia, wyzwiska, a także groźby utraty życia. Codziennością jest kontakt ze śmiercią, mycie starszych ludzi, zapomnianych przez bliskich, spotkania z osobami chorymi psychicznie, pijanymi czy pod wpływem dopalaczy.

Brak czasu na odreagowanie prowadzi do wypalenia zawodowego. Michał - jeden z bohaterów reportażu - wie, czym ono jest. Po dwóch latach dyżurów w karetce, musiał zrezygnować z pracy. Został urzędnikiem. Brakowało mu jednak pomagania innym. Wrócił do pracy ratownika i robi to do dziś.

Wszyscy bohaterowie audycji zgodnie twierdzą, że mimo mnóstwa wyrzeczeń, praca-pomaganie jest ich pasją i daje wiele satysfakcji. Posiłki w pandemii, brawa, piosenki są ważnym wsparciem. Ale najbardziej motywuje, gdy osoba, do której przyjeżdżają, potrafi po prostu podziękować.    

Na reportaż Jakuba Tarki zatytułowany "Życie na sygnale" zapraszamy dziś (16.10), po godz. 23, do radiowej Jedynki