Wiem, że wszystko wróci do normalności

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Ostatnio doszłam do wniosku, że macierzyństwo bardzo mnie zmieniło. Stałam się o wiele bardziej zorganizowana, cierpliwa a przede wszystkim nauczyłam się ustępować.

Jako zodiakalny baran zawsze byłam strasznym uparciuchem. Teraz pod wpływem dziecka nagle to się zmieniło. Przestałam po prostu stawiać na swoim. Poza tym nauczyłam się prosić o pomoc. Nawet jeśli był to tylko mąż. Dzięki niemu miałam chwilkę dla siebie samej.

Kiedyś starałam się wykorzystać każdą jedną chwilę, a przez to byłam wiecznie zabiegana i nie potrafiłam docenić najmniejszych rzeczy jakie działy się wokół mnie. Teraz potrafię na wszystko spojrzeć jakby w zwolnionym tempie. Zauważam rozkwitającą wiosnę. Robaczka przechodzącego przez drogę. Nauczyłam się cieszyć z drobiazgów.

Jednak największą zaletą macierzyństwa okazało się czytanie przeze mnie etykietek. Napoje, słodycze i inne produkty jakie do tej pory spożywaliśmy z mężem były nafaszerowane substancjami konserwującymi. Byłam przerażona tym co dodają producenci do naszych kiedyś ulubionych słodyczy.

Od kiedy nasza córeczka zaczęła jadać z nami posiłki staram się większość z nich przygotowywać na parze, bez dodatku tłuszczów i tylko z ekologicznych upraw. Uważam, że macierzyństwo nie tylko zmienia kobietę, ale przede wszystkim mężczyznę. Trzymając w rękach malutką istotkę potrafi się on zmienić o 360 stopni.

Mój mąż dzięki córeczce stał się o wiele bardziej odpowiedzialny, punktualny a nawet przestał być bałaganiarzem. Zazwyczaj wszystkie narzędzia i inne rzeczy odkłada na swoje miejsce gdyż córeczka w każdej chwili może je dorwać w swoje rączki. Jak widać macierzyństwo to same plusy. 

Cieszyłam się z ostatnich dni mojej ciąży. W duchu szczerze liczyłam, że zaraz po porodzie zacznie się w moim życiu zdecydowanie lepszy etap. Skończą się nudności, nie będę miała obolałych nóg, przestanie boleć mnie kręgosłup i co najważniejsze spokojnie, bo bez brzucha będę mogła się wyspać. Urodzę i wszystko będzie jak dawniej. Jednak rzeczywistość jaka miała miejsce kilka dni po porodzie okazała się całkiem inna i bardziej skomplikowana.

W pierwszych tygodniach po porodzie nie miałam zbyt dużo czasu aby zająć się sobą. Nie mówiąc nic o wygospodarowaniu wolnego czasu na moje zainteresowania. Nie miałam czasu aby usiąść przed telewizorem natomiast słuchanie radia strasznie mnie denerwowało, bo po atakach kolki potrzebowałam chwilkę ciszy, aby usłyszeć w końcu własne myśli. Nie wychodziłam z domu gdyż mroźna zima mi to uniemożliwiła.

Przez to też nie miałam kontaktu ze znajomymi. Czułam, że ściany mojego własnego mieszkania zaczynają się dziwnie kurczyć. Wydawało mi się, że powoli zaczyna brakować mi powietrza. Po prostu powoli zaczynałam się dusić. Byłam wiecznie zmęczona, niedospana i rozdrażniona. Najmniejszy problem jaki powstawał przy dziecku chociażby odparzenia na dupce uświadamiał mi, że jestem złą matką.

Powoli też zaczęłam się wyżywać na mężu, który wychodził na kilka godzin do pracy. Zazdrościłam mu, że mimo wszystko on ma kontakt z ludźmi a ja powoli dziczeję w mieszkaniu. Nie potrafiłam się pogodzić z tym, że to ja głównie muszę zajmować się dzieckiem. To ja musiałam podejmować decyzje w co ubrać małą, o której godzinie ją uśpić czy chociażby czym ją zająć jak ma akurat chwilę czuwania. Bywały dni, że ta odpowiedzialność strasznie mnie przerastała.

Jednak teraz wiem, że wszystko z czasem wróci do normalności. Potrzeba tylko kilku miesięcy i będzie jak dawniej. Wiem, że jest ciężko, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość, a przede wszystkim nie rezygnować ze swoich przyjemności. W ciągu dnia postarać się wygospodarować czas tylko dla siebie na odpoczynek czy ulubioną książkę.


Katarzyna Jakuszko

Polecane