Cypr Północny obchodzi 30-lecie istnienia. Co czeka państwo, którego de facto nie ma?

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Cypr Północny obchodzi 30-lecie istnienia. Co czeka państwo, którego de facto nie ma?
Cypr Północny świętuje 30-lecie istnieniaFoto: Wojciech Cegielski/Polskie Radio

Turecka północ odłączyła się od reszty wyspy w wyniku turecko-greckiego konfliktu. Obie strony od wielu lat bezskutecznie negocjują zjednoczenie, ale o ile grecka część Cypru to członek Unii Europejskiej, to turecka jest państwem-widmem. Szanse, że coś się zmieni są niewielkie.

Posłuchaj

Cypr Północny obchodzi 30-lecie istnienia. Co czeka państwo, którego de facto nie ma? Z Nikozji korespondencja Wojciecha Cegielskiego
+
Dodaj do playlisty
+

Przemówienia, parady, pokazy - turecki Cypr z dumą świętuje 30-lecie swojego istnienia. - To jest nasz kraj. Będziemy walczyć, żeby świat to zaakceptował. Nie poddamy się - mówił w czasie dzisiejszych uroczystości prezydent nieuznawanej republiki Derwisz Eroglu.
Ale Cypr Północny to nie do końca państwo. Ma swojego prezydenta, rząd, parlament i granice. Ale istnieje tylko dzięki Turcji. Ankara to jedyna stolica, która uznaje istnienie Republiki Cypru Północnego i zapewnia pieniądze na przetrwanie. Co miesiąc Turcy dają swoim kuzynom na Cyprze ponad 100 milionów euro.
Grecko-turecki spór o Cypr to najstarszy konflikt w Europie. W 1974 roku Grecy dokonali na wyspie zamachu stanu i obalili rząd. W odpowiedzi tureckie wojska także wkroczyły na Cypr i opanowały teren na którym mieszkała muzułmańska mniejszość. W efekcie, wyspa została podzielona na dwie części, a dziewięć lat później turecki Cypr ogłosił niepodległość.
Entuzjazm cypryjskich Turków szybko minął, gdy okazało się, że życie w nieuznawanym przez świat kraju nie należy do łatwych. - Nie uczestniczymy w międzynarodowym systemie bankowym. Nasze banki nie mają międzynarodowego numeru IBAN i wszystkie przelewy muszą iść przez Turcję. Nie możemy kupować niczego przez internet na przykład w e-Bayu czy w Amazonie, bo nie wiadomo, jaki kraj zamieszkania wpisać. To przecież nie jest ani Turcja, ani Cypr - wyjaśnia Kemal Bajkalli z Izby Handlowej Cypru Północnego w Nikozji.
W nieuznawanej republice mieszka 300 tysięcy ludzi. Północ utrzymuje się głównie z tureckich pieniędzy, ale także dzięki turystom. Mimo restrykcji, każdego roku na Cypr Północny przylatuje milion gości. Ważnym źródłem dochodu jest także 8 wyższych uczelni, na których studiują osoby z 65 krajów. - Przyjechałam na Cypr Północny dwa lata temu na wymianę i tak to się zaczęło. Teraz studiuję administrację. Bardzo podoba mi się życie tutaj. Uczysz się, uprawiasz sport, spotykasz się z ludźmi. Tu jest świetny klimat, można kąpać się w morzu, spędzać czas z przyjaciółmi - mówi Rosjanka Maria Kurinkowa.
Ale na turecką część wyspy można dostać się samolotem wyłącznie z Turcji. Obie części Cypru oddziela tzw. Zielona Linia, czyli płot graniczny pilnowany przez wojska obu stron i ONZ. Jeszcze do niedawna, żaden Cypryjczyk nie mógł swobodnie przechodzić na drugą stronę.
Wszystko razem irytuje zarówno tureckich jak i greckich Cypryjczyków. - Nie jest nam z tym wszystkim dobrze. Ten konflikt cały czas się tli. A przecież wszyscy od pokoleń dzielimy tą samą ziemię, tę samą ojczyznę - mówi Konstantin, mieszkający po greckiej stronie Nikozji, jedynej w Europie podzielonej stolicy.
Turecko-greckie rozmowy o zjednoczeniu wyspy ciągną się z przerwami od 40 lat. Dziesięć lat temu, tuż przed przystąpieniem greckiej części Cypru do Unii Europejskiej przeprowadzono nawet referendum w sprawie zjednoczenia. Turcy powiedzieli "tak", ale Grecy "nie", bo warunki połączenia były dla nich niekorzystne.
Dzisiaj wszystko jest w zawieszeniu, choć minister spraw zagranicznych tureckiej części Ozdil Nami zachowuje optymizm: - Wierzę, że prowadzone teraz rozmowy w najbliższych dniach doprowadzą do tego, że uda nam się wznowić oficjalne negocjacje pomiędzy naszymi przywódcami.
Problem jednak w tym, że na razie obie strony nie mogą porozumieć się nawet, na jakich warunkach wznowić negocjacje.
Pomocne miały okazać się odkryte niedawno w rejonie Cypru złoża gazu. I choć nie wiadomo, ile go jest, to informacja już rozbudziła nadzieję, że obie części wyspy wreszcie zrobią coś razem. Właśnie ta nadzieja sprawiła, że Brytyjczyk Adam razem z żoną, kupił dom na Cyprze Północnym. Jak zresztą wielu jego rodaków w ostatnim czasie. - Postanowiliśmy sobie, że będziemy częścią cypryjskiego marzenia. Bo to, co jest pod nami, to prawdziwy dar, mimo, iż nie wiemy jeszcze ile tego gazu jest. Ale aby wszystko to miało sens, potrzebny jest sensowny plan dla inwestorów. Póki go nie ma, nikt tu poza nami nie przyjedzie - mówi.
Ale planu jak nie było tak nie ma. Turecka część wyspy przekonuje, że gaz trzeba transportować do Europy poprzez Turcję - ma to być pięć razy tańsze niż transport przez grecką część wyspy. - To najlepsze z możliwych rozwiązań. Grecka część Cypru musiałaby wyłożyć 10 miliardów euro, by zbudować infrastrukturę, a Turcja już ją ma. Niestety, południe nie chce w tej sprawie z nami rozmawiać - przekonuje prezydent tureckiej części Cypru Derwisz Eroglu. Ale grecka część chce wybudować gazociąg z Cypru na Kretę, by uratować się przed gospodarczą katastrofą.
W ten sposób szanse na zakończenie cypryjskiego konfliktu znów są bliskie zeru. Być może na wiele lat.
Wojciech Cegielski (Polskie Radio)

Polecane