Zientarski: według mojej żony popełniłem błędy rodzicielskie

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Zientarski: według mojej żony popełniłem błędy rodzicielskie
Włodzimierz Zientarski Foto: PAP / Andrzej Rybczyński

- Ja nigdy nie byłem ojcem, właściwie zawsze byłem kumplem, kolegą, który na wiele pozwalał - przyznaje Włodzimierz Zientarski.

Posłuchaj

"Godzina prawdy" z Włodzimierzem Zientarskim
+
Dodaj do playlisty
+

- Uważałem, że muszę się otworzyć na dzieci, aby dzieci otworzyły się na mnie. Myślałem: jeżeli ja żyję otwarcie wobec nich i oni wiedzą wszystko o mnie, to zrewanżują się tym, że ja wiem wszystko o nich - tłumaczy gość "Godziny prawdy". Zientarski podkreśla, że dzięki takiemu podejściu on i dzieci nigdy nie mieli przed sobą tajemnic. - Nigdy nie mieliśmy takiego momentu, żeby któreś z dzieci coś zataiło, ukrywało. Przychodziły i mówiły "jest problem" i wtedy się ten problem rozwiązywało - wyjaśnia.

Dziennikarz przyznaje, że w życiu zawsze kieruje się uczuciami, i zdaje sobie sprawę z tego, że ma miękki charakter. - Moi bardzo bliscy przyjaciele mówią, że jestem w stanie rozpuścić wszystkie koty, psy, żony, dzieci - opowiada. Wyznaje, że nie umie być radykalnie twardy. Wychodzi z założenia, że jak kogoś "przytuli", to więcej dobrego zrobi, niż gdyby podjął kategoryczne działania. - Choć wiem, że powinno się być twardym facetem... - przyznaje.

Włodzimierz Zientarski sam poruszył temat wypadku, w którym uczestniczył jego syn Maciek. - Kiedy to się zdarzyło i wiadomo było, że jedna osoba zginęła, a jedna przeżyła, obiecałem sobie, że jeśli to Maciek przeżyje, to zrobię wszystko, by wrócił do życia - wyznaje gość Trójki. I dodaje, że dzień, w którym doszło do wypadku, zmienił całe życie jego oraz rodziny. Podkreśla, że ludzie nie zdają sobie sprawy, z jakimi problemami borykają się rodziny osób, które uczestniczyły w wypadkach drogowych. - To jest problem leczenia, finansowy, problem uczuć – tłumaczy.

Gość Michała Olszańskiego przyznaje, że gdy doszło do wypadku, był pewien, iż Maciek zginął.- Powiem więcej: on nie żyje. W momencie, kiedy kończy się jakieś życie, to coś umiera. Potem rodzi się inny człowiek. Ja dzisiaj jestem kuratorem Maćka, własnego syna. To jest już inny człowiek - stwierdza.

Zientarski stwierdził, że nigdy nie pomyślał, że lepiej byłoby, gdyby Maciek zginął w wypadku. - Człowiek nigdy nie ma prawa powiedzieć Bogu, że chciałby umrzeć. Nikt nie ma prawa odbierać sobie życia sam z siebie. To są rzeczy, na które trzeba czekać - uważa.

Dziennikarz zwrócił uwagę, że nie da się w godzinę poznać człowieka. - To nie jest godzina prawdy, jeśli mówimy o nas .- wszedł w zdanie prowadzącemu. - Od wielu lat zajmujesz się sprawami ludzi, ich największymi dramatami. Czy jesteś zdania, że w krótkiej rozmowie, w radiu, w telewizji, możesz dojść prawdy o człowieku? Ja bym nie był taki odważny... - stwierdził gość "Godziny prawdy".

Rozmawiał Michał Olszański.

Włodzimierz Zientarski urodził się 8 listopada 1942 roku w Warszawie. Skończył prawo i Studium Dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim. Już jako mały chłopiec zafascynowany był samochodami. Taką też wybrał drogę zawodową. Jako dziennikarz motoryzacyjny prowadził wiele programów telewizyjnych: m.in. "Jarmark", "Auto Moto Fanklub" czy "4X4".

Ma dwoje dzieci, syna Macieja i córkę Joannę. Oboje także kochają samochody. Obecnie Włodzimierz Zientarski, razem z córką, prowadzi audycję radiową "Odjechani”.

Polecane