Cuba de Zoo "Rozkaz"

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Cuba de Zoo "Rozkaz"
Cuba De ZooFoto: fot. mat. promocyjne/Rafał Wojczal

9 maja ukazał się debiutancki album zespołu.

Cuba de Zoo, grupa, która na polskiej scenie rockowej pojawiła się w 2010 roku i zdążyła już sporo na niej namieszać, związała się właśnie z wytwórnią Mystic Production. Zespół zgromadził już spore grono fanów, sukces festiwalowy (szczeciński Festiwal "Gramy" 2010) oraz radiowy – utwór "Czarne auto" przez 18 tygodni znajdował się na Liście Przebojów radiowej Trójki i dotarł do jej 12 miejsca. A wszystko zaczęło się od profilu grupy na portalu Myspace: http://www.myspace.com/cubadezoo  który w kilka miesięcy od dnia powstania, rejestrował ok. 1000 wejść dziennie.

Cuba de Zoo to najlepsze co mogło wydarzyć się w polskiej muzyce, to przypomnienie tego czym powinny być bardzo dobre rockowe piosenki. Solidne gitarowe brzmienie, doskonała pulsująca sekcja, ujmujące chórki, charyzmatyczne, melodyjne wokale i co najważniejsze niebanalne teksty w rodzimym języku, które naprawdę są "o Czymś"! Wszystko to powoduje, że od ich bezpretensjonalnych, fajnych utworów ciężko się uwolnić.

/

1. Czarne Auto
2. Dla Kraju
3. Grób
4. Sztorm
5. Atlantis
6. Tańcz
7. No chodź
8. Tren o Warszawie
9. Płoń
10. Menu
11. Aqua di Vita
12. Doktor

Album pod patronatem Trójki.

 

Początki zespołu Cuba de Zoo układają się w tajemniczą historię…:

Szliśmy ciemną ulicą, nocą jak – zwykle. Nagle oślepiły nas jupitery, a przez megafon wolno warknął głos:

- Grajcie!

- Dobra – odpowiedziałem niepewnie – ale co?

- Cokolwiek, byle głośno.

- Może być metal? – spytałem.                                                            

- Nie, metalu nie znoszę – trzeszczał megafon.

- To może techno jakieś?

- A co? Gracie na iPhonach? Nie obrażaj mnie! Grajcie rocka!

- K*wa, tego akurat nie umiemy – zakląłem cicho.

- Co tam mamroczesz pod nosem – sapał głos.

- Nie, nic. Mówię tylko, że to akurat wychodzi nam najlepiej. Wprost uwielbiamy rocka

i już nie możemy się doczekać aby coś zagrać. Coś takiego czym damy niezłego czadu,

skopiemy tyłki, wbijemy w ziemię, zmiażdżymy publikę i przybijemy piątki.

Jąkając się mówiłem cokolwiek, na oślep aby choć trochę dodać sobie odwagi.

- Rozumiesz: estrady, lasery, toy-toye, cekiny, koturny, make-upy – gadałem jak nakręcony.

- ZAMKNIJ SIĘ – wolno wysyczał głos. Wziął głęboki oddech i jeszcze wolniej powiedział:

- Grajcie!



 

I grają ...

Polecane