Ryszard Czarnecki

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Ryszard Czarnecki

Zerwijmy z mitem apolityczności sportu. Na pewno byłoby źle, gdyby sport upartyjniać.

Posłuchaj

2007_02_05.mp3
+
Dodaj do playlisty
+

- Gościem jest Pan Ryszard Czarnecki z Samoobrony, europoseł do PE. Witam serdecznie.

- Witam Pana. Witam Państwa równie serdecznie, może nawet bardziej serdecznie niż Pan.

- Złoto Małysza, srebro piłkarzy ręcznych - jak żartują nasi słuchacze, słuszną linię ma nasza władza. Skąd takie sukcesy?

- To chyba wynika z polskiego charakteru, polskiej zaciętości. To jest sprawa ponadpartyjna. Ale jest faktem, że jakoś prezydent i premier Kaczyńscy przynoszą szczęście, ponieważ mieliśmy ostatnio wicemistrzostwo świata siatkarzy - pierwsze po 30 latach.

- Pan to mówi serio?

- Jest faktem, że wzrost gospodarczy i sukcesy sportowe są przy tym rządzie.

- Chyba chce Pan zostać Misiem-Rysiem - to inny żart naszych słuchaczy - czyli prezesem PZPN. Ale może jednak ZPRP? Tam też podobno bałagan. Jest jakiś związek sportowy w Polsce, w którym wszystko jest w porządku?

- Z tego, co wiem, to minister sportu zarządzi w najbliższych dniach, czy już zarządził, kontrole w dwóch kolejnych związkach sportowych, w PZŻ, którym kieruje znany działacz SLD, były minister Wiesław Kaczmarek, a także w PZMot, którym kieruje pan prezes Andrzej Witkowski.

- Kontrole czy komisarzy?

- Kontrole. Jeżeli kontrole dadzą wynik negatywny dla władz związku, to będą tam kolejni komisarze. Już w dwóch związkach oni byli, w PZN. Apoloniusz Tajner, który został potem prezesem, tak samo było w PZBiathlonu.

- A PZT, kierowany przez pana Dubaniowskiego, czyli człowieka bliskiego Aleksandrowi Kwaśniewskiemu?

- Tak. Akurat ten związek ma sukcesy i trzymam kciuki, ponieważ tak wysoko polscy tenisiści nie byli w rankingach - ani tenisiści, ani tenisistki.

- Ale co to za kryterium? PZPN też ma sukcesy na arenie międzynarodowej?

- Zerwijmy z mitem apolityczności sportu. Na pewno byłoby źle, gdyby sport upartyjniać. Na całym świecie ludzie polityki sportem się interesują, sport wspierają i bardzo często działają w sporcie.

- Tak chce zrobić Ryszard Czarnecki, chce zostać prezesem PZPN. Jednak jest Pan czynnym politykiem koalicji rządzącej. Nie lepiej byłoby dać tutaj, czy pozwolić wygrać komuś mniej związanemu z polityką?

- O tym zadecydują delegaci. Z całą pewnością, polityk koalicji rządzącej może sporo dobrego załatwić dla PZPN. Przed nami zmiana systemu finansowania polskiej piłki. I tutaj na pewno ministerstwo finansów powinno wesprzeć te działania. Łatwiej będzie politykowi z koalicji rządzącej, niż z opozycji to czynić. Podobnie jak szereg innych działań, które przed polską piłką są. Łatwiej to robić w oparciu o jednak jakieś dobre spojrzenie rządu, niż występując przeciwko rządowi, między godz. 8.00 a 16.00, a po godz. 16.00 wyciągając rękę do rządu po pieniądze - to byłaby schizofrenia.

- Pan tutaj się przedstawia jako człowiek zafiliowany z władzą, przez to bardziej skuteczniejszy? Jest to jakiś argument, choć taki dość brutalny i dość prosty.

- Stwierdzenie faktu.

- A co jeszcze przemawia, Pana zdaniem, za Pana kandydaturą?

- Koalicja rządowa na całym świecie dysponuje budżetem, a budżet na sport w naszym kraju jest wciąż za mały, także budżet na piłkę nożną i piłkę ręczną. Tak a propos, jestem zaskoczony zapowiedzią władz państwowego koncernu Orlen Płock...

- Giełdowego.

- Tak. Kiedy wicemistrzostwo świata zdobywają nasi biało-czerwoni piłkarze ręczni, w tym momencie Orlen Płock zapowiada całkowite zablokowanie kurka z pieniędzmi, gdy chodzi o Wisłę Płock - mistrza kraju w piłkę ręczną, zdobywcę Pucharu Polski w piłkę ręczną - to jest jakaś schizofrenia, że w momencie, kiedy odnosimy największe sukcesy, to akurat koncern Orlen, chce przestać finansować piłkę ręczną w Płocku, w czołowym klubie - to jest bardzo dziwne. Pan pytał o PZPN, wracając do piłki nożnej. Oczywiście potrzeba nowych ludzi. W tym związku miały miejsce swoiste patologie. 66 działaczy, którzy mają zarzuty prokuratorskie, działaczy, sędziów, piłkarzy, trenerów, nie wzięło się z nikąd - to jest jedna z największych afer korupcyjnych w Europie. Oczywiście w PZPN jest jeszcze sporo innych ludzi i na nich trzeba postawić.

- Dlaczego Pan? Co poza afiliacją przy władzy może Pan zaoferować polskiej piłce?

- Przede wszystkim jestem człowiekiem piłki.

- Myślałem, że Pan się zna raczej na żużlu.

- Także. Jestem człowiekiem piłki. Jestem wiceprzewodniczącym wydziału zagranicznego PZPN od blisko 2 lat. Ale przede wszystkim jestem w środowisku piłkarskim od wielu, wielu lat. Nawet moi przeciwnicy to przyznają. Mam pomysł na polską piłkę, na to, żeby ona była nowocześnie zarządzana, kierowana.

- Jaki to jest pomysł?

- Pomysł przede wszystkim na wprowadzenie systemu szkolenia dzieci i młodzieży. Pomysły w tej sprawie PZPN już ma - to trzeba przyznać. Dzisiaj Leo Benhakker podkreśla, że Polska jest krajem piłkarskich talentów, ale uderzmy się w piersi, myśmy masę talentów pogubili po drodze. I chodzi o to, żeby np. nie w 16, jak jest obecnie, tylko w 49 dawnych miastach wojewódzkich powstały szkoły mistrzostwa sportowego, aby tym młodym chłopakom, którzy chcą grać w piłkę, umożliwić i uczenie się i grę w piłkę.

- Czy w tym środowisku w ogóle cokolwiek da się coś zrobić? Andrzej Rusko, komisarz w PZPN wytrzymał tam 14 dni.

- Kurator. Myślę, że on komisarzem nie chciał być. To jest bardzo trudna dyscyplina.

- A dlaczego tylko 14 dni wytrzymał?

- Także dlatego, że jest tam szereg ludzi, którzy mają starą mentalność, rodem z PRL-u, którzy w ogóle nie rozumieją, że mamy XXI w., że trzeba myśleć w kategoriach nowoczesnego menegementu. Piłka nożna jest także biznesem, nie tylko biznesem, może nie głównie biznesem - jest sportem, który daje radość, daje ludziom marzenia. Ale także jest biznesem i trzeba myśleć jednak w kategoriach nowoczesnej ekonomii.

- A czy także historycznej? Bardzo ciekawy cytat znalazłem w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" w wywiadzie udzielonym przez pana Krzysztofa Dmoszyńskiego, prezesa Wisły Płock, który mówi tak: w PZPN w końcu także odsłoniętych zostanie kilka niezwykłych rzeczy, pomogłyby teczki IPN. Pomogłyby?

- Wydaje mi się, że PZPN nie jest jakimś osobnym państwem w państwie i lustracja tam też pewnie będzie.

- Ale takiej specjalnej - Pan, jako prezes - ewentualnie nie chciałby zrobić?

- To środowisko samo powinno się oczyścić.

- Tak się wydaje, ale wie Pan, że się nie oczyści.

- Trzeba być może, aby tak, jak w sprawie korupcji, media wymusiły pewne rzeczy, również w sprawie lustracji też to czyniły. Pewne regulacje wewnątrzzwiązkowe powinny być przeprowadzone. Przy okazji sprawy lustracyjnej sprawy pani wicepremier Zyty Gilowskiej okazało się, że bardzo znany i czołowy działacz, w jednym z okręgowych związków piłki nożnej, to właśnie były pracownik, nie współpracownik, pracownik SB. Trzeba przyznać, że środowisko tutaj zadziałało i ten człowiek nie został delegatem na zjazd PZPN, z tego, co mi wiadomo. Na pewno sytuacja, w której tygodnik "Wprost" pisze, że dwóch byłych selekcjonerów kadry narodowej Polski w piłkę nożną, to współpracownicy służb specjalnych PRL, takie sprawy trzeba wyjaśniać. I to powinno być wyjaśnione.

- Chyba, że ma Pan własny wywiad. Bo wydaje się, że jakieś wiewiórki Panu z różnych stron donoszą. Skąd np. Pana informacja, że pan minister Sikorski coraz bliżej dymisji?

- Nie ujawniam źródła informacji, aby nie palić innych informatorów. Jest to informacja ze źródła 100 proc. Jak Pan zauważył, dementi nie ma. Ani z jednej, ani z drugiej strony, ani od Sikorskiego, ani od Macierewicza. Premier Kaczyński też nie dementuje.

- Może nie warto dementować informacji, tak nieoficjalnej i z takiego źródła? Bo skąd Pan to może wiedzieć? Skąd europoseł Ryszard Czarnecki wie o konflikcie między panem Sikorskim, a panem Macierewiczem?

- To pozostanie słodką tajemnicą Ryszarda Czarneckiego.

- To co Pan wie o tym konflikcie, oprócz tego, co dzisiaj podają gazety? Konflikt ambicjonalny przede wszystkim?

- Myślę, że nie do końca. Oczywiście spór personalny jest. Od początku minister Sikorski kiepsko trawił obecność wiceministra Macierewicza. Wypowiadał się o nim w sposób - delikatnie mówiąc - krytyczny. Panowie są w jednym resorcie, ale funkcjonują w dwóch różnych budynkach, mało ze sobą rozmawiają - wszyscy o tym wiedzą. A jest to także spór wizji wywiadu, kontrwywiadu, obecności kontrwywiadu i wywiadu w czasie wojny Polski w Afganistanie, bo to jest wojna - o tym warto wspomnieć

- A jak byśmy nazwali ten spór? Czyli spór dotyczy tego, komu będzie ten wywiad i kontrwywiad podlegał w czasie tej operacji?

- Myślę, że raczej tego, jaki on będzie, jak będzie funkcjonować. Oczywiście tego typu spory na dłuższą metę nie służą polskiemu rządowi i premier Kaczyński z całą pewnością, ja mu ufam, powinien tę sprawę jak najszybciej rozstrzygnąć.

- Czy rzeczywiście pan minister Sikorski postawił sprawę jasno i prosto: albo on, albo minister Macierewicz? Aleksander Szczygło, szef Kancelarii Prezydenta nazywa to taką grą w rosyjską ruletkę.

- To stwierdzenie bardzo mocne.

- Z Pana informacji wynika, że tak jest?

- Jest pewne zniecierpliwienie w kręgach decyzyjnych polskiej władzy. W tej chwili doszliśmy do ściany - w tej chwili jest albo - albo. Można mówić o opcji zerowej, czyli zero dymisji - premier nie dymisjonuje ani Sikorskiego, ani Macierewicza. Uważam, że to jest wariant mało prawdopodobny. Tak samo, jeszcze mniej prawdopodobna byłaby dymisja obu panów. Najbardziej prawdopodobne wydaje się odejście ministra Sikorskiego. Choć oczywiście to decyzje podejmuje premier - premier Kaczyński ma absolutne prawo decydować o tym, kto jest w jego ekipie, on jest kapitanem tego okrętu.

- Chyba taki interes, żeby obaj byli w tym rządzie?

- Ja też tak uważam.

- Trudno będzie w tych kontaktach międzynarodowych zastąpić pana Sikorskiego. Ten rząd akurat, na nadmiar postaci z kontaktami na świecie, nie cierpi.

- Akurat Pana zaskoczę. Mam bardzo dobre relacje z ostatniego spotkania pani minister spraw zagranicznych Fotygi z panią Condoleezzą Rice, ze stroną amerykańską. Oczywiście Pan ma rację, że minister Sikorski jest bardzo wpływowy zagranicą i pod tym względem czyni punkty dla polskiego rządu i polskiej władzy. Dlatego byłoby najlepiej, gdyby premier Kaczyński wziął panów, niech sobie spojrzą w oczy, niech po męsku sprawę rozstrzygną. Najlepiej, gdyby obaj zostali, ale jeżeli mają się kłócić - decyzja należy do premiera, powinien to przeciąć.

- A jeśli będzie tak, jak Pan mówi, to kto - minister Szczygło - zastąpi pana Sikorskiego na stanowisku szefa MON?

- Ja mogę pewne rzeczy ujawniać, ale na pewno nie będę w kompetencje premiera Kaczyńskiego wchodził.

- Pytam człowieka dobrze poinformowanego, a nie człowieka, który podejmuje decyzje.

- Podejmuję decyzje w PE dla Polski dobre. Pan premier ma tutaj pełne prawo desygnowania osoby, której ufa. Ale na razie minister Sikorski jest ministrem.

- Ale Szczygło jest ewentualnie prawdopodobnym następcą?

- Myślę, że może wchodzić w grę. Ale - jeszcze raz podkreślam - istnieje jako minister i byłoby nieelegancko w tej chwili go grzebać.

- Co się stanie w rządzie? Czy Samoobrona zamieni się z PiS na ministerstwa, czyli czy ministerstwo środowiska dostanie, a ministerstwo budownictwa odda? Tak podaje prasa.

- O ile wiem, szereg pomysłów ministra Aumillera było dobrze ocenianych przez pana premiera Kaczyńskiego. Pan minister Aumiller jest młodym ministrem w sensie stażu i myślę, że nawet nie ma specjalnie do niego zastrzeżeń. Nie wydaje mi się, żeby akurat w tym obszarze musiała nastąpić zmiana. A czy nastąpi, zobaczymy.

- Coś Pan o tym słyszał, czy to jest tylko taka spekulacja?

- Słyszałem to, co właśnie powiedziałem. Szereg pomysłów pana ministra Aumillera, panu premierowi Kaczyńskiemu podobało się.

- Nie słyszałem nigdzie takiej pochwały. To były bardziej ogólne stwierdzenia.

- Pan premier Kaczyński w pierwszym rzędzie zapraszał do siebie na rozmowy "kwalifikacyjne" tych ministrów, co do których nie ma zastrzeżeń. Wśród nich był minister Aumiller. Co prawda było to w grudniu, ale tak było.

- Czy wiceminister pracy Romuald Poliński z Samoobrony zostanie wiceprezesem NBP? To kolejna spekulacja prasowa, kadrowa.

- O ile wiem, pan prezes Sławomir Skrzypek bardzo wyraźnie zastrzegł sobie - ja za to go szanuję i cenię, że postawił sprawę jasno - że nie będzie upartyjniał zarządu NBP, a więc nikt z koalicjantów tam miałby nie wejść. Tak wyraźnie powiedział Skrzypek, powiedział to przed rozmowami i z Samoobroną i z LPR - zapewne ta deklaracja jego jest wiążąca. Być może coś się zmieni w tej kwestii.

- Czyli nie. Dziękuję bardzo. Ryszard Czarnecki, poseł do PE z ramienia Samoobrony i kandydat na prezesa PZPN i czołowy polityczny wywiadowca. Dziękuję Panie pośle.

- Dziękuję za komplement. Wywiadowca. James Bond prawie. Dziękuję bardzo.

- Prawie. Dziękuję bardzo.

Polecane