Mirosław Drzewiecki

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

W dalszym ciągu kurator jest człowiekiem, który zarządza w miejsce zarządu PZPN, oczywiście działając z sekretarzem generalnym czy prezesem dlatego, że życie się toczy i trzeba współpracować.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Gościem jest bohater dnia wczorajszego pan Mirosław Drzewiecki, minister sportu. Dzień dobry, panie ministrze.

 

Dzień dobry, witam państwa.

 

Kto w tej chwili rządzi w PZPN? Kurator wskazany przez Trybunał Arbitrażowy czy prezes Michał Listkiewicz?

 

Szczęśliwie jestem człowiekiem, który działa zgodnie z prawem i powołanie kuratora przez Trybunał Arbitrażowy jest zgodne z prawem, wyczerpuje wszystkie procedury. W związku z tym w dalszym ciągu kurator jest człowiekiem, który zarządza w miejsce zarządu PZPN, oczywiście działając z sekretarzem generalnym czy prezesem dlatego, że życie się toczy i trzeba współpracować.

 

Czyli w tej chwili prezes PZPN nie jest zawieszony?

 

To jest zupełnie co innego. Dzisiaj prezes PZPN nie ma mocy sprawczej. Natomiast ja sobie nie wyobrażam, żeby można było prowadzić sprawy związku i nie współpracować w ramach tego, co zostało przygotowane, żeby skończyć określone sprawy. Nie bardzo wiedzę możliwość, żeby FIFA czy UEFA próbowała nam ustawić porządek prawny.

 

Czyli razem rządzą?

 

Zarządza tym kurator, współpracując z sekretarzem generalnym.

 

Ale pierwszą decyzją kuratora było zawieszenie zarządu.

 

Zawieszenie czego innego niż tylko zarządu, ludzi z zarządu, którzy wchodzą w skład różnych wydziałów i tam pełnią swoje funkcje.

 

Pan Listkiewicz jest prezesem PZPN?

 

Jest zawieszonym prezesem.

 

Czyli jest osobą prywatną na chwilę?

 

Na chwilę tak.

 

Gdyby pan Listkiewicz zadzwonił i przedstawił się jako prezes PZPN, to dla pana jest to nielegalne dzwonienie? Albo nadal urzędowałby w swoim gabinecie… co zresztą chyba robi?

 

Jak siedzi i nie podejmuje decyzji samodzielnie, to może siedzieć w tym gabinecie.

 

Ale na przykład się odzywa, a nie powinien, bo kurator Robert Zawłocki zakazał im się wypowiadać.

 

Myślę, że to był błąd. Bo jak można dorosłym ludziom zakazać się wypowiadać? Uważam, że to była dziwna decyzja, bo oczywiście niewykonalna. Nie podejmuje się decyzji, które są niewykonalne.

 

A czy to jest, że pan w ten sposób mówi władzom PZPN: „nie jest tak źle, nie jest tak ostro”?

 

To, co się wczoraj wydarzyło jest reakcją chyba spodziewaną, bo rodzina FIFA-UEFA trzyma się zawsze razem i stara się tak właśnie działać, ale na razie mamy do czynienia z wewnętrznym listem do pana prezesa Michała Listkiewicza. Rozumiem, że w tym liście pan Blatter i pan Platini napisali: „Nie martw się chłopie, jesteśmy z Tobą.” Nie mogę tego potraktować jako listu odnoszącego się do sprawy z PZPN-em, która w Polsce ma miejsce, bo przecież ani FIFA, ani UEFA nie otrzymały jeszcze żadnych materiałów dotyczących sprawy, o którą tu toczy się rzecz. Byłoby niepoważne, gdyby można było podejmować decyzje, nie wiedząc o co chodzi tak naprawdę.

 

To w piłce akurat często się zdarza. Rozumiem, że pan ten list traktuje jako formę wewnętrznej korespondencji między panem Listkiewiczem a władzami UEFA, które go wsparły?

 

Raczej tak. I intencji FIFA i UEFA. Nie wyobrażam sobie, żeby FIFA czy UEFA mogły powiedzieć: „W PZPN-ie wszystko jest w porządku, dalej mogą łamać prawo, tylko panowie, jeśli jesteście z rządu i okolic, to musicie to tolerować, bo to są nasi ludzie.” Szczęśliwie porządek prawny w Polsce wyznacza prawo powszechne, które tu obowiązuje i nie widzę powodu, żeby się irytować na takie stanowiska. Prawo jest prawo i będziemy je egzekwowali.

 

Jest coś mocnego w wynikach kontroli w PZPN zleconych przez pana? Bo na przykład Grzegorz Lato kandydujący na prezesa PZPN mówi tak: „Oczywiście trzeba rozmawiać, bo rozumiem, że ministrowi Drzewieckiemu też zależy na tym, żeby piłka była czysta. Tylko szkoda, że posługuje się drastycznymi metodami. Zarzucanie nam, że złamaliśmy statut, bo zarząd działał w składzie trzydziestodwu-, zamiast trzydziestopięcioosobowym jest bzdurą. Czy przez to był nielegalny?” i podaje przykład, ze posłów też może być mniej na sali.

 

Tego samego dnia, kiedy została ogłoszona decyzja trybunału, wniosek ministra sportu i turystyki zawieszono na stronie internetowej, można tam wejść i zobaczyć szereg uchybień – one są różnej wagi, bo kontrolujący spisują to, co napotykają. Jest wiele uchybień. Zakres kontroli dotyczył głównie procedur, bo nie zrobiliśmy kontroli całościowej, tylko pewnego zakresu, z tego zakresu wynika, że działanie PZPN i przede wszystkim organu, który zarządza zjazdami PZPN, czyli zarządu w wielu wypadkach jest niezgodne z prawem, a w związku z tym decyzje zarządu są z mocy prawa nieważne. Ja mam nadzieję, że FIFA i UEFA też by nie chciały, żeby doszło do zjazdów w polskim PZPN-ie, które po tych wyborach mógłby w dowolny sposób i przez dowolną osobę, która miałaby w tym interes prawny, zaskarżone jako nieważne z mocy prawa.

 

Ale zjazd będzie? Przygotowania ruszyły, są kontynuowane, wkrótce ma być ogłoszona lista kandydatów, zarząd mówi, że wszystko gra, będzie zjazd… Pan będzie musiał na to patrzeć…

 

Nie, nie, nie. Moja intencją jest wyprostowanie tej sprawy, wyczyszczenie chaosu prawnego, a właściwie bezprawia w PZPN i jeżeli uda się w PZPN wprowadzić porządek prawny, procedury, które umożliwią później legalność zjazdu, który wybierze nowego szefa i zarząd, da szansę na to, że ci ludzie, którzy zaczną od nowa rządzić, będą mieli czystą kartę.

 

Czyli zaakceptowałby pan zjazd 30. października…

 

To nie jest moja decyzja, to jest decyzja Trybunału Arbitrażowego i kuratora. Ja nie mogę się wypowiadać za te dwie instytucje, bo to organ niezawisły przy PKOl o tym decyduje. Ja przypomnę panom z PZPN i z FIFA, że Trybunał Arbitrażowy tworzono między innymi po to, że polskie orzecznictwo sportowe było akceptowane przez federacje międzynarodowe. Pierwszy pomysł był taki, żeby połowa arbitrów była wybierana przez związki sportowe, czyli tak naprawdę przez prezesów, którzy są w PKOl, druga połowa to mieli być ludzie wskazywani przez ministra sportu. Tak się nie stało dlatego, że w konsultacjach wtedy większość federacji uznawała, że jeżeli będą przedstawiciele ministra, to oni nie będą mogli uznawać wyroków. W związku z tym, między innymi po konsultacji z FIFA i z PZPN, postanowiono, że minister odstępuje od tego i w stu procentach kandydaci i później arbitrzy są wybrani przez polskie związki sportowe, czyli niezależne, autonomiczne stowarzyszenia sportowe, gdzie rząd nie ma nic do rzeczy. To było uzgodnienie FIFA-owskie.

 

Pan kładzie na stole argumenty, a pan Michał Listkiewicz dzwoni do pana i… nie wiem, tryumfował? 

 

Nie.

 

Bo to inteligentny człowiek. Ale czyta panu list, który jest nokautem, w którym są groźby, że możemy stracić Euro 2012…

 

Takiej groźby nie ma…

 

Sugestie.

 

Czytałem wypowiedź pana Gillarda, który mówił, że może być strasznie, a dopytywany przez dziennikarza, mówi, że trwa to siedem, osiem miesięcy, ale kończy stwierdzeniem: „Zawsze się dogadujemy wcześniej.”

 

Czyli mistrzostwa nie są zagrożone?             

 

To nie ma żadnego związku z mistrzostwami. Procedura, która dotyczy mistrzostw jest utrzymana, nic nie jest zachwiane. To jest impreza UEFA-y i trudno, żeby nie dawali swojemu dziecku tych plenipotencji, tylko komu innemu. Natomiast wszyscy wiedzą, że odpowiedzialność za to, czy mistrzostwa będą czy nie, ponosi rząd polski, bo to on dał gwarancje. To my musimy wybudować drogi, stadiony, lotniska. PZPN, z tego co wiem, jeszcze tej grupy zadań nie wykonuje.

 

Słuchacze pytali, czy pan poszedł na tę wojnę nieprzygotowany? Władze FIFA wiedzą, że pan coś robi, że pan Boniek podjął się podobno jakichś negocjacji, a to wszystko się rozsypało jak domek z kart, jest tak samo jak za poprzednich rządów…

 

Nie, to nieprawda. Na olimpiadzie konsultowaliśmy sprawę i z panem Blatterem i z panem Platini, czy Trybunał Arbitrażowy to ciało, które orzeka i powoduje, że oni przyjmują tego typu decyzje. I tam była pozytywna odpowiedź. Natomiast w dniu, kiedy zostało wydane postanowienie Trybunału Arbitrażowego, mój pracownik, a szef spółki PL 2012, pan Marcin Herra był w Paryżu i na moją prośbę powiadomił pana Jacquesa Lamberta, aby przekazał panu Platiniemu, że ja taki wniosek złożyłem, nie wiem jeszcze, jaka będzie decyzja, ale może być tak, że trybunał potwierdzi nasze obawy i podejmie decyzje o kuratorze. Ale po tym liście, który bardzo szybko dotarł z FIFA i UEFA do Polski… państwo rozumieją, że takich spraw z federacją się nie konsultuje na pięć dni wcześniej, co jak ma być…

 

Wierzy pan, że międzynarodowe organizacje piłkarskie mogą jeszcze zmienić decyzję?

 

To nie jest decyzja.

 

Jak nie? Pan Michał Listkiewicz urzęduje…

 

Komitet wykonawczy będzie 23. października. W tym liście mowa jest, że FIFA i UEFA zapozna się ze sprawą…

 

To jest czas zawieszenia? Pan nie zmienia swojej decyzji.

 

Nie zmieniam. Moją decyzją było skierowanie wniosku do trybunału. Ten wniosek uzyskał akceptację i decyzją Trybunału Arbitrażowego jest kurator tymczasowy do czasu rozprawy.

 

Spotka się pan z Michałem Listkiewiczem do tego czasu?

 

Ja wczoraj dwa razy się spotkałem z panem Michałem Listkiewiczem. Nie mam problemów z komunikacją. Bardzo bym chciał, żeby panowie głównie w PZPN-ie rozumieli, że w Polsce bez względu na to, jakiego mają wielkiego brata wspierającego, prawo będzie przestrzegane. Mogę dać panom na piśmie, że jeżeli uważają, że my się zlękniemy i przestraszymy tego, że to jest dosyć wrażliwa federacja, to my się nie przestraszymy dlatego, że działamy zgodnie z prawem i będziemy egzekwowali to, żeby w PZPN taką czy inną drogą, wcześniej czy później, ale prawo musi być przestrzegane.

 

Michał Listkiewicz odejdzie?

 

Michał Listkiewicz to obiecał…

 

Są głosy, że może zmienić zdanie.

 

Zawsze takie głosy były, ale ja jestem pewny, że dotrzyma słowa.

 

Panie ministrze, na koniec – polskie stocznie. Nieoficjalnie, ale prawie pewne jest to, że decyzja Brukseli będzie negatywna dla planu rządowego. Jak pan to skomentuje jako polityk Platformy Obywatelskiej?

 

To kłopot i wielka szkoda, ale gdybym patrzył na to obiektywnie, to jednak tajemnica tkwi w jednym, że stocznie w Polsce przez całe lata były prowadzone tak, że nie udało się doprowadzić do sytuacji takiej, żeby to był zakład pracy konkurencyjny na rynku międzynarodowym. Krótko mówiąc, wszyscy inni umieją produkować taniej, a my robimy to drogo.

 

Tragedia będzie?

 

Nie, myślę, że nie będzie tragedii dlatego, że zawsze znajdzie się wyjście, jak to zakończyć, zagospodarować. Nie wierzę w to, żeby na polskim rynku pracy dzisiaj martwić się o tragedię, bo jest szansa prywatyzować.

 

Produkcja będzie szła?

 

To jest najważniejsze.

Polecane