Andrzej Lepper

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Andrzej Lepper

Jeżeli dwóch, czy trzech ludzi w Polsce wygłupia się, czy zachorowało na jakąś chorobę, jeżeli oni robią, wymyślają różnego rodzaju prowokacje, siedzą sobie, układają klocki, to nie znaczy, że ma być zrujnowany kraj. To jest za poważna sprawa.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

- Dzień dobry. Dziś w "Salonie Politycznym Trójki" szef Samoobrony, były wicepremier, były minister rolnictwa Andrzej Lepper. Kłaniam się. Dzień dobry.

- Dzień dobry Państwu. Dzień dobry Panu. Witam.

- Czuje się Pan szczęściarzem? Podobno uciekł Pan spod gilotyny.

- Pod gilotyną dziś głowę to ma chyba kto inny, a nie Andrzej Lepper. I Andrzej Lepper nigdy tej głowy pod gilotyną nie miał, dlatego, że nigdy nie planowałem i nigdy nie rozmawiałem na temat przyjęcia jakiejkolwiek łapówki. Dzisiejsze tytuły, chociażby "Dziennik", który wczoraj te rewelacje napisał, że to była od początku przygotowana akcja, wymyślona, itd. Dziś pisze, że Lepper został ostrzeżony, czy coś takiego, że gdyby nie, to by Leppera złapali. Do tych dziennikarzy apeluję - panowie, trochę rozsądku w tym wszystkim. Mógł minister Kamiński wczoraj przedstawić te twarde dowody, jakie miał. Że Lepper był umaczany w to, że Lepper to planował razem, że Lepper wiedział, bo inaczej nie można tego. To ktoś miał przyjść ni stąd ni zowąd pieniądze mi przynieść. Przecież pan Ryba był kandydatem nawet z Samoobrony na członka Rady Nadzorczej TVP.

- Kiedy Pan zaproponował w czwartek tę kandydaturę...

- Nie zaproponowałem. Ona była już wcześniej.

- Ale przypomniał Pan o tej kandydaturze.

- Przypomniałem. Oczywiście.

- I wtedy pan premier Gosiewski miał powiedzieć, że w stosunku do pana Ryby są jakieś tam zarzuty, że za dwa dni wszystko się rozstrzygnie.

- Nie wiem skąd te rewelacje "Dziennik" ma, że premier Gosiewski mnie ostrzegł nawet?

- Zdradził się - w ten sposób to ujmijmy.

- To są dobre insynuacje. To ja wiedząc, że od Ryby jutro przyjmę łapówkę, to jeszcze pytałem o Rybę? To jest w ogóle pomieszanie z poplątaniem tego wszystkiego.

- A co Pan sobie pomyślał wtedy, jak premier wicepremier Gosiewski napomknął w ten sposób na tym spotkaniu? Nic Pan nie zrobił?

- A co ja miałem zrobić.

- Nie dowiadywał się Pan, co miał na myśli, o co chodzi?

- Nie. On powiedział wtedy coś takiego, że jeżeli to już jest, bo ktoś to powiedział dziennikarzom chyba, bo rozmowa była, ona nie była tajną rozmową.

- A kto uczestniczył w tej rozmowie? Pan, premier, wicepremier Gosiewski?

- I wicepremier Giertych też był w tej rozmowie.

- O tym "Dziennik" nie pisze.

- Nie wiem dlaczego. Ale to już zostawmy "Dziennikowi" i dziennikarzom. Ja tylko spytałem, co z tymi naszymi obietnicami, bo wiadomo, że odszedł nasz członek na członka zarządu i mieliśmy uzupełnić radę. I nasz kandydat został przedstawiony, czy on już z tej tzw. wirówki wyszedł - czy już coś przeciwko niemu nacie, czy nie macie - jeżeli jest, to mówić, to damy następnego.

- Podejrzewał Pan, że mogą być jakieś zarzuty wobec pana Piotra R.?

- Nie. To, co powiedział premier Gosiewski, że gdzieś tam, w poprzednim zakładzie pracy, coś on miał niejasnego. To mówię - mówcie, przecież to już trwa prawie dwa tygodnie. To tyle się sprawdza człowieka. Kiedy wcześniej składałem innych CV, to przecież było ono sprawdzane w ciągu jednego, dwóch dni.

- Czyli nie bieżące zarzuty miał na myśli wicepremier Gosiewski, tylko coś z przeszłości pana Piotra R.?

- Coś z przeszłości tam tłumaczył. Ale ja w ogóle nie zwracałem uwagi na to, tylko powiedziałem, żebyśmy wybrali w końcu człowieka z Samoobrony, przecież ja nie naciskałem, że to musi być Piotr Ryba.

- Ale w sprawie Pana - jak to nazywać - prowokacji, był Pan ostrzegany dwukrotnie. Kto to był?

- Czy ja byłem ostrzegany? W sprawie zagrożenia dla mnie i że coś przygotowują. Ja dziś tak myśląc i patrząc sobie na tę osobę, którą bym niewątpliwie poznał, jakbym zobaczył, to myślę, że to mógł być człowiek, który z jakimiś służbami miał coś wspólnego, albo ma dzisiaj.

- Z CBA?

- A może. A czy ktoś rozważał taki wariant, że CBA, wiedząc dokładnie o tym, że ci dwaj panowie wszystko oszukują, że Piotr Ryba przychodzi do mnie, bo przychodzi jako i kandydat na członka rady nadzorczej i jako ten, który miał teraz lecieć ze mną do Kongo, przyszedł do mnie z ambasadorem Kongo - on mógł powoływać się na mnie. Ale kapnęli się, że to nie ma nic wspólnego z tym, że Lepper przyjmie jakiekolwiek pieniądze. Wiedzieli, że tu nie będzie tego. i może oni sami wypuścili to. Nad tym też trzeba się zastanowić. A czy ktokolwiek w Polsce pomyślał o tym, że rząd ma służby specjalne od tego, żeby w takich sytuacjach te służby ostrzegały rząd. Ja chciałbym tylko jedno i myślę, że dziś speckomisja to pytanie zada. Jeżeli minister Kamiński mówi, że ci panowie chodzili po Mazurach i ogłaszali wszem i wobec.

- Pan Piotr R. i Andrzej K.?

- Tak. Że oni są w stanie załatwić każdą sprawę odrolnienia. To niech dadzą tego pierwszego, do kogo oni poszli. Czy to będzie rolnik, czy to będzie przedsiębiorca, czy to będzie agent CBA. Jeżeli agent CBA, to jest to wymyślone od początku do końca. A to by się ładnie wiązało - pan Kruszyński to kto to jest? Gdzie on pracował? U Andrzeja Leppera, czy u Lecha Kaczyńskiego? Tu, w ratuszu stołecznym.

- Sugeruje Pan, że nie tylko funkcjonariusze CBA, tzn. biznesmeni do podstawienia, ale także pan Andrzej K. był podstawiony?

- Później jakoś raptem dziwnie obydwaj i Ryba i Kruszyński znajdują się w "Dialogu" we Wrocławiu. Razem są zwolnieni - oczywiście był tam jakiś odstęp czasu. Ja nie byłbym zdziwiony, gdyby wyszło to, że pan Kruszyński od początku był szykowany na świadka koronnego w tej sprawie i czy jemu już takiej propozycji nie złożono.

- Premier sugeruje, że funkcjonariuszom CBA należy się premia. Ile by Pan dał?

- Ja bym tych, którzy działali w tej sprawie niezgodnie z prawem - to trzeba udowodnić oczywiście, bo nie podchodzę do tego pod wpływem emocji, czy tego, że ja tu jestem poszkodowany, szkalowany - szczęście, że to są artykuły takie, różne, inne, że to wszystko nie jest tak stronnicze, jak w poprzednich aferach. Ja jestem bardzo spokojny o siebie. Tych, którzy działali niezgodnie z prawem należy ukarać. Samego szefa, który dopuścił się mistyfikacji, intrygi - bo to trzeba nazwać intrygą polityczną, bo jestem przekonany, że on nazwisk osób, do których ci panowie podobno chodzili - niech poda nazwiska właścicieli gruntów na Mazurach, do których oni poszli i powiedzieli - możemy wam odrolnić każdy grunt, bo my mamy takie chody. Czy to będą autentyczni przedsiębiorcy, rolnicy, którzy mieszkają na Mazurach. Jeżeli Kamiński to poda i oni zeznają, że oni chodzili, to dlaczego czekał z tym wszystkim i nie uprzedził mnie, jako członka rządu. Jeżeli w styczniu zaczęli akcję - mówią dziś i Kamiński i premier, że w ogóle pod uwagę nie był brany Lepper, to po co mamy służby specjalne, jako rząd - żeby nas ostrzegały. Kiedy była sprawa rosyjskiego mięsa, taka firma Alsero - przepraszam tę firmę, ale muszę użyć nazwy - pan Wassermann wezwał mnie na rozmowę, zorganizował całe spotkanie - minister Woźniak, służby specjalne, wszyscy i powiedzieli nam wszystko na temat tej firmy, że ten właściciel firmy to jest niby rosyjski agent, że on chodzi za nami, żebyśmy uważali, nie dali się jemu wprowadzić w błąd i broń Boże, on będzie chodził, proponował nawet łapówki. To powiedział minister Wassermann. Wtedy była legalna ochrona rządu przez legalne służby specjalne.

- Może gdyby nie podejrzewano, że Pan może załatwić, gdyby nie uwierzono Piotrowi R., że są w stanie na Pana wpłynąć to nie byłoby całej akcji?

- Premier twierdzi, że w ogóle od początku nie było Leppera w tym, że kiedyś Lepper wyszedł w tym.

- Już mówię o dalszym etapie akcji.

- Ale po co o dalszym? O początku mówmy. Dalszy, to już jest co innego. O początku, kiedy służby muszą reagować, kiedy służby muszą zapewnić ochronę legalnie działającym władzom, a byłem chyba legalnym wicepremierem i ministrem rolnictwa. Jeżeli w tym resorcie było jakieś zagrożenie, to trzeba było ostrzec. Tylko sęk w tym, że w tym resorcie nigdy takiej korupcji nie było i nie mogło być - z prostej przyczyny. Bo jeżeli ktoś spełnia wszystkie wymagania, to my musimy grunt odrolnić. Jeżeli nie zrobimy tego, firma, osoba, wójt gminy, burmistrz miasta pójdą do sądu i mają wygraną sprawę. Przecież tak to interpretują prawnicy.

- Jednak odwołał Pan to piątkowe spotkanie z panem Piotrem R. o godz. 12.30. Nie doszło do niego.

- Ja w piątek odwołałem wszystkie spotkania ze względu na głosowania. A spotkanie w piątek już o godz. 11.30 przed posiedzeniem kierownictwa Ryba miał przyjść i przynieść mi pieniądze, tak? Przecież na kierownictwie w ogóle nie stawała ta sprawa.

- Pieniądze miały być w hotelu i pan Andrzej K. z funkcjonariuszami, z rzekomymi biznesmenami, miał liczyć te pieniądze.

- Ale dla kogo pieniądze? Co mnie jakiś hotel obchodzi? Jakieś pieniądze?

- Pan Piotr R. miał być z Panem i miał otrzymać dokument o odrolnieniu.

- Ale jaki dokument się otrzymuje o odrolnieniu? Przecież to jest jakaś całkowita fikcja. Nikt nigdy - sprawdźcie w ministerstwie, czy ktoś, kiedyś. Po kierownictwie, gdyby ten punkt był nawet, gdybyśmy go przyjęli, a zaakceptował to minister PiS-u, pan Henryk Kowalczyk i uważa, że zrobił wszystko zgodnie z prawem i ja też uważam, że zrobił wszystko zgodnie z prawem, pomimo rewelacji ministra Kamińskiego, który twierdzi, że dokumenty były z wadami, to mają ministrów z wadami. Skoro jego minister nie wykrył tej wady, to znaczy, że na ministra się nie nadaje.

- Pan wykrył?

- Ja nie muszę tego robić. Mam biuro prawne i departament gospodarki ziemią, który za to odpowiada. Jeżeli oni mnie dają dokument, gdzie jest napisane - akceptacja, wszystko zgodne z prawem - to ja jeszcze utrudniłem tę procedurę.

- Co z tym dokumentem dla pana Piotra R.?

- Jak mógł otrzymać dokument?

- Jeżeli, założymy, że cała sprawa była nieuczciwa, to musiał mieć jakieś potwierdzenie, że ziemię odrolniono.

- Jaki dokument może ktoś dostać od nas po kierownictwie? Przecież takiej praktyki nie było nigdy, jak to ministerstwo ministerstwem jest. Chyba, że ktoś wcześniej coś tam zakombinował. Ale jak mógł zakombinować, jeżeli to się komuś należy. A sprawdzić teraz wszystkie odrolnienia, czy czasami w przeszłości takich faktów nie było, bo na podstawie czegoś to wszystko sfingowano.

- Część opozycji żąda głowy szefa CBA, cześć nawet premiera. Pan za którą opcją się opowiada?

- To jest sprawa bardzo poważna i ona musi być wyjaśniona od początku do końca. Myślę, że wcześniej, czy później na ten temat w tej sprawie jest tyle niejasności, tyle udziału polityków. Nawet śmiem twierdzić, że brali w tym udział politycy naszej partii - Samoobrony - że o tym niektórzy wiedzieli. Mam takie, nie tylko swoje przemyślenia, ale pewne spostrzeżenia.

- Którzy to mogli być?

- Jeszcze wystarczy, żebym Panu powiedział kto to jest.

- To ci, którzy dziś chcą pozostać w koalicji?

- Nie. Czy ci, czy inni - to naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Natomiast fakt, jest faktem.

- Ma znaczenie, bo pozycja Andrzeja Leppera w partii osłabła, że jest jakiś wewnętrzny konflikt.

- Spokojnie z tą moją pozycją. Ja się nie martwię o pozycję. Ja wam dziękuję, że tak się wszyscy przejmujecie mną, martwicie się o mnie. Tylko tę sprawę będzie mogła wyjaśnić, udziału polityków, ewentualnego udziału w tym wszystkim premiera, od początku wymyślenia tej całej afery, bo tego robić nie wolno - wymyślać afer nie wolno, można złapać na gorącym uczynku, zastosować prowokację, jeżeli wobec kogoś już są takie fakty, że brał kiedyś łapówkę, chyba tego wobec mnie nie było - i musi powstać komisja śledcza. I ona będzie w stanie wyjaśnić to od początku do końca, który polityk z którym, gdzie się spotykali, o czym rozmawiali, jak miała być przejęta przez to Samoobrona, bo nawet tak dalekie są fakty, które ja znam. Ale to też będę mógł tylko na komisji powiedzieć, że było przygotowane przejęcie Samoobrony w piątek wieczorem.

- Do piątku Pan czeka na dowody. Wczoraj była konferencja szefa CBA. Jak miałoby nastąpić to ujawnienie dowodów? To miałoby być publiczne, czy Pan chce otrzymać sam. CBA już mówi, że tych dowodów więcej nie ujawni - dowody w procesie?

- Tak. W procesie. I proces 5 lat. Wtedy ktoś tam napisze o tym, że sprawa Leppera, będzie proces w sądzie, Lepper posądzony o korupcję, Lepper miał przyjąć łapówkę.

- To jaką decyzję podejmie jutro Andrzej Lepper i Samoobrona w związku z koalicją?

- Jutro minister Kamiński, obojętnie, ktoś z rządu, ma prawo premier, minister Kamiński ma prawo, minister Ziobro ma prawo, poprosić prokuratora o to, aby tę część dokumentów, gdzie są wyraźne dowody na to, że Andrzej Lepper żądał łapówki lub miał obiecaną łapówkę, po prostu ujawnić. To nagranie taśmy, jeżeli takie jest. Tę jedną część tylko. To w ogóle nie będzie żadną przeszkodą w normalnym prowadzeniu dalszej sprawy. Absolutnie nie. Tylko ten wątek Leppera.

- Jeśli to się nie stanie, to jutro będzie decyzja o opuszczeniu koalicji? Nie wiemy, czy Samoobrona jest w tej koalicji, nie ma jej.

- Jest. Ogłosiliśmy, że warunkowo jesteśmy w tej koalicji. Jeżeli dwóch, czy trzech ludzi się wygłupia w Polsce, czy zachorowało na jakąś chorobę - nie wiem dziś jeszcze jaką, bo to trudno określić - jeżeli oni robią różnego rodzaju prowokacje, wymyślają prowokacje, siedzą sobie, układają klocki, to nie znaczy, że ma być zrujnowany kraj. To jest za poważna sprawa. Przecież te ministerstwa muszą funkcjonować.

- Ale z tymi ludźmi w takim razie Samoobrona chce rządzić. To ja już nie rozumiem. Społeczeństwo też sobie zadaje to pytanie.

- Spokojnie.

- Po co Pan jeszcze jest w tej koalicji, których ludzi posądza Pan o prowokacje?

- Dziś składamy projekt zmiany ustawy o CBA. Samoobrona robi to dzisiaj. Żeby szef CBA był wybieramy przez Sejm. Zobaczymy jak zachowa się PiS.

- Przecież głosował Pan za takim kształtem CBA, jaki mamy dzisiaj. Podniósł Pan rękę wtedy, prawda?

- Po co ustawy są w Polsce? Po to, że je się zmienia. Gdyby wszystkie były idealne od początku do końca, to niepotrzebny byłby Sejm.

- Ale zmiana się na potrzeby własne?

- Albo jedna sesja, jak w Chinach. Jakie własne? Na potrzeby kraju. Widzimy, że to się nie sprawdza, że mianuje go premier, tylko trzeba, żeby on odpowiadał przed Sejmem, bo jeżeli przed premierem, to jest to zależność partyjna, bo to jest przecież kolega partyjny premiera.

- W takim razie, o której jutro decyzja?

- Nie jutro. Spokojnie z tą decyzją. Ona będzie w stosownym czasie. Najważniejsze dla nas jest to, żeby w Polsce jednak była stabilność, żeby dziś w tym momencie, kiedy chociażby w rolnictwie są już praktycznie żniwa - pogoda jest teraz niezbyt sprzyjająca, bo w ubiegłym roku mieliśmy suszę, teraz znowu jest okres bardzo przekropny, gdzie jest bardzo dużo rzepaku na biopaliwa, inne sprawy, nie możemy w ogóle zdestabilizować państwa. I nad tym się bardzo mocno zastanawiamy.

- W niedalekiej przyszłości? W dalekiej przyszłości? Zostawiamy to w zawieszeniu to do Sejmu po wakacjach?

- Najlepszą sprawą byłoby, aby tu bardzo jednoznacznie określiła się opozycja, czego chce. Nie wygłupiać się tak, jak PO - 19 wniosków, każdego ministra po kolei odwoływać - szopkę robić w Sejmie. Bo to będzie przecież szopka w Sejmie. Jednego, drugiego.

- Co to znaczy opowiedzieć się wyraźnie?

- Oni opowiedzieli się zdecydowanie w pierwszej wersji, że nowe wybory.

- Jeszcze wyraźniej mają się opowiedzieć?

- My też jesteśmy za tym, natomiast tu jest potrzebna wola PiS-u, a tej woli nie ma w PiS-ie.

- A jeśli opozycja złoży wniosek o samorozwiązanie Sejmu, Samoobrona to poprze?

- Będziemy głosować za. Za, tak jest. Zdecydowanie. Ale to jest za mało wtedy. Za mało. To zależy od PiS-u.

- W takim razie będą wybory?

- Myślę, że będą.

- Kiedy?

- W krótkim okresie. Na pewno nie w terminie ustawowym.

- Dziękuję. Andrzej Lepper, szef Samoobrony, były wicepremier, były minister rolnictwa był Państwa i moim gościem. Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję. Miłego dnia.

Polecane