Grzegorz Schetyna

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Grzegorz Schetyna

Przy tych emocjach, hakach, tłach, walkach i zadymiarstwie politycznym, musimy zrobić bardzo wiele, żeby powołać komisję. I nie jest żadnym argumentem, żebyśmy mówili - komisja nie może funkcjonować, bo jest kampania wyborcza.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

- Gościem jest polityk "prawicy upudrowanej", czyli Grzegorz Schetyna, sekretarz generalny PO. Dzień dobry.

- Dzień dobry. Kłaniam się.

- Jak Pan przyjął wczorajsze ataki byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na PO? Zaskoczenie?

- Tak. Ale z drugiej strony zbliża się kampania wyborcza. Takie symptomy coraz częściej występują. To jest efekt frustracji, który jest w lewicy, lewica nie cieszy się zbyt wielką popularnością, jest mało wyrazista. Jeżeli w kampanii wyborczej dalej będzie realizowała swoją politykę stania z boku i nie wchodzenia w te najważniejsze problemy i sprawy, to będzie miała kłopot z zaistnieniem w przyszłym parlamencie. Stąd rozumiem, że Aleksander Kwaśniewski chce dać sygnał do boju.

- Właśnie Aleksander Kwaśniewski wszedł w te boje. Mówił o tym, że nie musicie być - tak mówił do Polaków - skazani na kupno różnych samochodów w tym samym kolorze. Możecie mieć inny wybór. Czy ta teza, ta linia, która się z tego wyłania, że PO i PiS to tak naprawdę podobne prawicowe partie, nie może być skutecznym argumentem w tej kampanii?

- Będziemy świadkami takich sygnałów, bo tam już wcześniej mówiło się o Coca-Coli Light.

- Piję light i powiem, że różnica jest.

- Jest. I to spora. Uważam, że to jest miotanie się, szukanie przeciwnika na zewnątrz. Lewica nie ma pomysłu na to, jak zafunkcjonować, nie walczy skutecznie z PiS-em, nie jest w stanie być anty-PiS-em, dlatego zazdrości tej roli PO. Dziś prawdziwe emocje w polskiej polityce są między PO a PiS-em. Tak po prostu się stało i tak się dzieje. I tak się będzie działo w kampanii wyborczej. Nie dziwię się, że to denerwuje polityków lewicy. Ale muszą mieć własny pomysł.

- Co się stało od czerwca, kiedy były prezydent mówił o strategicznym sojuszu PO z lewicą, kiedy mówił, że liczy na Donalda Tuska?

- Tak. I że wierzy w Donalda Tuska. Wtedy nie było kampanii wyborczej. A dziś już jest. To jest najprostsza odpowiedź.

- Ta kampania może wykopać tak duży rów między PO a lewicą, że potem współrządzenie będzie niemożliwe?

- My jesteśmy różnymi partiami i nie patrzymy na to przez pryzmat przyszłego współrządzenia, czy funkcjonowania. Ja myślę i wierzę, że tu kampania wyborcza będzie na normalnym poziomie, będzie prowadzona w sposób przyzwoity, że nie będziemy świadkami tej brudnej kampanii, chociażby takiej, jak 2 lata temu.

- Będzie jakaś odpowiedź ze strony PO na te słowa Aleksandra Kwaśniewskiego, który wezwał także Donalda Tuska do wyjaśnienia tego układu, jaki rzekomo miał być zawarty między prezydentem a Tuskiem na spotkaniu w Pałacu Prezydenckim?

- Trudno odpowiadać na temat kolorów samochodów. Nie, to zostanie takim pomiotem rozpoczynającej się kampanii lewicy. Tak naprawdę to nic nie znaczy.

- PO nie będzie odpowiadała na ataki Kwaśniewskiego?

- Nie. Mamy dziś naprawdę tysiące ważniejszych rzeczy w parlamencie - dzieją się wielkie sprawy. Zagrożona jest - jak chcą niektórzy - demokracja. Mówi się o polityce hakowej, mówi się o brudnej kampanii, minister spraw wewnętrznych rządu okazuje się człowiekiem układu, który z tym rządem walczył. To trzeba wyjaśniać, a nie mówić o kolorach samochodów, bo tak naprawdę to jest rozmowa obok. A trzeba rozmawiać o sprawach, które Polaków zajmują i dotyczą.

- Będziecie ignorowali LiD?

- Będziemy rozmawiać. Będziemy chętnie dyskutować w kampanii wyborczej na temat przyszłej polityki, jej zmiany, będziemy dyskutować o programie. Jesteśmy gotowi do debaty, ale nie można mówić o rzeczach, które są obok. Naprawdę, czy cola light, czy samochody jednego koloru, to jest figura retoryczna, która była dobra w latach 90., kiedy ludzie przyjmowali politykę w sposób naiwny, oczywisty i otwarty. Dziś czekają na konkrety. Oczekują od polityków, żeby powiedzieli o rzeczach trudnych i o rozwiązaniu problemów, które są prawdziwe. LiD o tym nie mówi, dlatego - w moim przekonaniu - w tej kampanii nie odegra większej roli.

- Wizja Olejniczaka, że będą mieli stuosobowy klub po wyborach jest wizją fantazyjną?

- Przyzna Pan redaktor, że jeszcze tydzień temu, ten sam Wojciech Olejniczak mówił, że wygrają w wyborach z PiS-em, że osiągną lepszy wynik w wyborach niż PiS. Dziś mówi o stu mandatach. A sygnały, które dobiegają z każdego spotkania LiD, to są karczemne awantury i wewnętrzne wojny na temat układania list.

- Słyszeliśmy zaprzeczenia i stanęli panowie obok siebie przyjaźnie razem. Mówił tylko Kwaśniewski.

- Niech każdy robi to, co uważa. Jest wolny kraj. Niech każdy przygotowuje się i prowadzi kampanię jak uważa. Tylko niech to robi w ramach przyzwoitości.

- A to, co zrobił Kwaśniewski, było fair?

- Myślę, że to się mieści w elemencie dyskursu politycznego. Nie obrażam się o takie sprawy. To jest oczywiście chęć wejścia właśnie do debaty, wywołania, pokazania - ja jestem gotowy do rozmowy, rozmawiajcie także z nami. I ja to rozumiem, bo to słabe wyniki lewicy wymuszają od nich chęć włączenia się do tego dyskursu, który jest między PiS-em a PO. Ale to nie będzie łatwe, bo prawdziwe emocje są między tymi dwiema partiami.

- Czy po wyborach LiD to jest prawdopodobny koalicjant PO?

- Nie odpowiem i nie po to, żeby uciekać przed Panem redaktorem, tylko dlatego, że my do końca wyborów, do godz. 20.00, do zamknięcia lokali wyborczych, będziemy mówić, że robimy wszystko - bo taka jest prawda, żeby multiplikować, zwiększać, maksymalizować wynik PO z kim będziemy rządzić. Wtedy my mamy pełną zdolność koalicyjną. Przyzna Pan, że nawet się nie można było spodziewać przez te ostatnie 2 lata, okazało się, że PO ma pełną zdolność koalicyjną - możemy wygrać samodzielnie, możemy stworzyć koalicję ze wszystkimi partiami, jeżeli będziemy tego chcieli, jeżeli będą chcieli nasi wyborcy. PiS nie ma żadnej zdolności koalicyjnej. Tak naprawdę wszystko się zmieniło. Doszło do tego, że głos na PiS, będzie głosem - wszystko na to wskazuje - na totalną, głęboką opozycję. Bo PiS nie jest w stanie z nikim znaleźć porozumienia w przyszłym parlamencie.

- Zobaczymy jak to będzie po wyborach. Mówi Pan o brudnej kampanii i ona chyba się już zaczęła. Wczoraj wszystkich zelektryzowała ta informacja, że to nie PiS, ale Giertych i Lepper, politycy LPR i Samoobrony, zbierają haki na Tuska. Jak Pan przyjmuje tę historię o tym, że jakaś obyczajowa historia związana z Donaldem Tuskiem, właściwie nie wiadomo o co chodzi, gdzieś Hojarska w tle. O co chodzi?

- Nie wiem o co chodzi. Słyszałem, że są to wypowiedzi sprzed dwóch lat - kompletnie archiwalne, od których teraz dystansuje się pani poseł Hojarska. To jest daleki wyrzut z autu i to jeszcze nie przy boisku, tylko zza trybun. Nie wiadomo kto wrzuca, tylko chodzi o to, żeby zrobić problem.

- Jaki problem? Komu problem?

- Żeby się tłumaczyć. Problem PO, Tuskowi, żeby każdy musiał się tłumaczyć, Tusk. PiS, czy to jest ten hak, o którym mówi Janusz Kaczmarek. To jest mętna woda, w której niektórzy dobrze się czują.

- Sekwencja była taka. Najpierw Roman Giertych zapowiedział, że politycy PiS-u, że to powiedział mu premier, mają zbierać haki obyczajowe na Tuska. Po czym okazało się, że to z kręgu LiS-u wychodzi jakiś mętny, absolutnie niewiarygodny przeciek. Kto jest źródłem tego przecieku? I kto, w co gra?

- W tej konwencji, o której mówi Pan redaktor, to rzeczywiście tak wygląda, jakby to była wrzutka ze strony LiS-u, czy też polityków tej partii. Ale to okazuje się, że to jest sprawa sprzed dwóch lat, kompletnie absurdalna, wielokrotnie dementowana. Jak się okazuje, nawet poseł Hojarska dziś wycofuje się z tego, o czym mówiła.

- Kandydat LiS-u na premiera potwierdza, że tak, że słyszał. Janusz Kaczmarek.

- Tak. Mówił o hakach. Ale ten przykład ma uwiarygodniać to, że była grupa hakowa i że PiS przygotowuje haki na oponentów politycznych.

- Uwiarygodnia?

- Ma uwiarygodniać. Moim zdaniem nie uwiarygodnia, bo detonuje to i pokazuje, że to jest kolejny absurd. Taka będzie ta kampania. Taki jest rodzaj i klasa polskiej polityki, że takim językiem niestety będziemy rozmawiać. To już widać, że niektórzy politycy, czy niektóre partie, które będą walczyć o swoje funkcjonowanie i o przeżycie, będą imać się wszystkim możliwości.

- "Dziennik" pisze - PO jednak nie wierzy w dobre intencje Samoobrony i Giertycha. Według naszych informacji, od co najmniej dwóch tygodni politycy PO wiedzieli, że Samoobrona jest w posiadaniu relacji, świadków i "kwitów" na 14 polityków tej formacji. W tym gronie - oprócz Tuska - jest także Pan wymieniony - Grzegorz Schetyna. Wiecie, że rzeczywiście Samoobrona ma takie haki?

- Nie słyszałem o tym. Być może, jeżeli to są takie haki, jak mówiliśmy przed chwilą. to znaczy, że wszystko staje na głowie, że to jest kompromitacja. Myślę, że to już i bardziej będzie kompromitować tych, którzy używają takich metod, bo to i absurdalne i kłamliwe i kompletnie kosmiczne.

- Kogo Donald Tusk poda do sądu, co zapowiedział wspólnie z małżonką w oświadczeniu "Wprost"? LiS? Giertycha? Hojarską?

- W tej sytuacji źródło tej informacji. To już jest praca dla prawników.

- Czyli kogo? Hojarską?

- Tak. Jeżeli ona potwierdza. Tylko, że wczoraj wieczorem słyszeliśmy, że się wycofuje, że to jest informacja, jej wypowiedź, dla "Wprost" sprzed dwóch lat, jest tylko archiwaliami.

- Kto tu gra tym hakiem?

- Trudno powiedzieć. Nasza wiedza jest podobna. Uważam, że być może też tak jest, że niektóre partie polityczne chcą pokazać, że są jakieś haki, chcą wymusić dalsze funkcjonowanie tego Sejmu i uciec od wyborów.

- Giertych i Lepper w ten sposób grają o skłócenie PO i PiS-u w tym porozumieniu, co do wyborów?

- Może tak być, bo z tego, co słyszymy i LPR i Samoobrona nie chcą przyspieszonych wyborów. Tu mamy taką koincydencję. Wszystkie te kwestie - tu wracamy do sprawy, o której mówimy od tygodni - powinny jednak zostać wyjaśnione przez komisję śledczą. Przyzna Pan, że takie sprawy, o których my dziś szukamy powodów, pretekstów źródeł przecieku.

- Komisja śledcza ma się zajmować tym, co powiedziała Hojarska?

- Jeżeli powstanie ta komisja, to też jest temat tego przecieku i stworzenia wokół tego politycznej zadymy, jest też elementem, który musi zostać wyjaśniony.

- Komisja śledcza powinna się zająć tą publikacją "Wprost"?

- Także tym. Jeżeli jest prawdziwe, że jakieś partie polityczne doprowadzają do przecieku, żeby atakować swoich konkurentów, to też powinno zostać wyjaśnione.

- Czyli także grupą hakową w Samoobronie powinna się zająć komisja śledcza? Jeżeli taka grupa istnieje.

- Jeżeli taka grupa istnieje. Wszystkimi tymi, którzy będą, czy posługują się, hakami w polityce. Ta sprawa musi zostać wyjaśniona. Nie wyjaśnimy jej tu tylko w naszej rozmowie. Komisja śledcza powinna zostać powołana i powinna wyjaśniać wiele rzeczy, także tę.

- Rozumie Pan, jak będzie z tym samorozwiązaniem Sejmu i z tymi komisjami przed, czy już po wyborach? Wydaje mi się, że wszystko zależy od głosów lewicy. Jak liczymy te głosy - potrzeba 307, dokładnie tyle do samorozwiązania Sejmu, żeby skrócić kadencję. Nie wiemy, jak zagłosuje lewica.

- Jeśli chodzi o samorozwiązanie Sejmu - tak, bo jest potrzebne 307 głosów, więc bez głosów lewicy.

- Jak zagłosuje lewica? Ma Pan jakieś sygnały?

- Tak. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby głosowali inaczej niż za samorozwiązaniem.

- Powiedzą, że najpierw komisja?

- Złożyli ten wniosek. Bo to jest ich wniosek.

- A jak powiedzą, że najpierw komisja, że sytuacja się zmieniła?

- Tak. Tylko, że przy tych emocjach, hakach, tłach, walkach i zadymiarstwie politycznym, uważam, że musimy bardzo poważnie zrobić bardzo wiele, żeby powołać komisję. I nie jest to żadnym argumentem, żebyśmy mówili - komisja nie może funkcjonować, bo jest kampania wyborcza. Były inne kampanie wyborcze, komisja ds. Orlenu, czy ds. PZU funkcjonowały w trakcie kampanii wyborczej.

- Ciekawe, bo ja takiego tonu w PO nie słyszałem. Rozumiem, że Pan mówi, że można tę komisję powołać przed wyborami?

- Tak. I mówiliśmy - nie ma zagrożenia. W tej sytuacji kampania wyborcza nie powinna odbywać się bez wiedzy, którą przyniesie praca komisji. Wyobrażam sobie taką sytuację - komisja śledcza funkcjonuje, a równolegle jest kampania wyborcza.

- Kiedy ta komisja mogłaby zostać powołana? Głosowanie nad samorozwiązaniem ma być na posiedzeniu 4-6 września. Kiedy powołać komisję? Już teraz?

- W tym tygodniu lub na początku przyszłego posiedzenia. To jest kwestia. Marszałek Dorn ma wszystkie dokumenty i wszystkie papiery w ręku. On podejmie decyzje.

- Jeśli w tym tygodniu - jutro zaczyna się posiedzenie Sejmu - stanie wniosek o powołanie komisji śledczej, PO powie tak, bezwarunkowo?

- Tak. Bezwarunkowo. Będziemy głosować za. To jest - przypomnę - nasz wniosek wraz z uzasadnieniem.

- Pewnie głównym, pierwszym świadkiem takiej komisji, będzie Janusz Kaczmarek, kandydat na premiera LiS-u i świadek koronny zbrodni IV RP - jak mówią niektórzy. Jak Pan przyjął tę wczorajszą konferencję? Przekonała Pana?

- Nie. Zbyt wiele zdarzyło się wcześniej, zbyt wiele rzeczy pojawiało się wcześniej w mediach. Wiedziałem, że to nie będzie nic nadzwyczajnego, że będzie pan minister Kaczmarek zasłaniał się wieloma rzeczami - tak też się stało.

- Większość Polaków sądziła inaczej, bo Roman Giertych go wprowadzał jak dobry reżyser.

- Ja też mówiłem zresztą w mediach parę dni temu, że to jest tak, jak u Hitchcocka, że najpierw coś strasznego się stanie, a potem atmosfera grozy będzie rosła.

- Janusz Kaczmarek to wiarygodny świadek? "Wiadomości" podały wczoraj, że prokuratura ma ponoć nagranie z kamery przemysłowej w hotelu Marriott, na którym są Janusz Kaczmarek, poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz i jeden z najbogatszych Polaków Ryszard Krauze. Jeśli to prawda, to ta teza o tym, że był źródłem przecieku jest uprawdopodobniona.

- Poczekajmy na to, żeby już nie było ponoć, tylko żebyśmy mówili, jakie jest prawdziwe ustalenie postępowania. Dla mnie kluczowa jest rozmowa ministra Kaczmarka na komisji ds. służb, która się odbędzie jutro, w środę, w południe. I po tej komisji, po tym posiedzeniu, po tym spotkaniu będziemy wiedzieć, jaka skala jest rzeczy, o których opowiada pan minister.

- To już ustalony ten termin?

- Tak. Odbędzie się jutro w południe.

- Rozumiem, że poseł Graś z tej komisji Panu tę informację przekazał?

- On jest przewodniczącym, więc wiem o tym. Zresztą o tym się już mówi w Sejmie. Formalnie już została zwołana ta komisja i odbędzie się jutro.

- Komisja może przesłuchiwać i tam ta tajemnica, o której mówił minister Kaczmarek, nie obowiązuje?

- Proszę pytać posła Grasia i członków tej komisji.

- Posłowie komisji mają dostęp do informacji.

- Mają certyfikaty, więc nie ma żadnych ograniczeń ich funkcjonowania. Być może będzie tak, że najprostsze - jeśli chodzi o komisję śledczą - będzie przekształcenie, czyli powołanie komisji śledczej w składzie komisji ds. służb.

- Najszybsze. To prawda. Mniej więcej o miesiąc skraca.

- Bo to jest 9 osób. Wszystko skraca. I można mówić, że procedury rozpoczną się natychmiast.

- Pełnomocnikiem prawnym pana Kaczmarka jest pan Wojciech Brochwicz, który przyprowadził też swego czasu panią Annę Jarucką panu Cimoszewiczowi. Czy teraz też można zapytać o rolę PO w tej sprawie?

- Nie ma drugiego dna.

- Bo to może być druga Jarucka.

- Nie ma żadnej roli PO. Pan Kaczmarek będzie drugą Jarucką?

- Tak się zastanawiam. Może będzie Anetą Krawczyk, która powiedziała chyba jednak prawdę o Andrzeju Lepperze. A może być Jarucką, która jednak kłamała.

- Do trzech razy sztuka. Zobaczymy kim będzie naprawdę pan minister Kaczmarek.

- Dziękuję bardzo. Grzegorz Schetyna, sekretarz generalny PO z "upudrowanej prawicy" był gościem "Salonu".

- Dziękuję bardzo.

Polecane