Przemysław Gosiewski

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Przemysław Gosiewski
Przemysław Gosiewski

Zwycięstwo PO kieruje tę partię na lewo, czyli do LiD-u. Polacy mają do wyboru, czy chcą rządów postsolidarnościowych - do tego drogą jest zwycięstwo PiS-u, czy chcą rządów liberlano-postkomunistycznych - do tego wiedzie zwycięstwo PO.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

 

- W studiu radiowym w Kielcach jest Pan wicepremier Przemysław Gosiewski z PiS. Dzień dobry Panie premierze.

- Dzień dobry Panu. Dzień dobry Państwu.

- Pytanie dnia - kto, według Pana, wygrał wczorajszy pojedynek Kwaśniewski kontra Tusk?

- Sądzę, że z niewielką nadwagą wygrał pan Kwaśniewski, bo obnażył pana Tuska w kilku ważnych sprawach, choćby prywatyzacji szpitali, które przewiduje PO, czy to, że PO jest zwolennikiem podatku liniowego, czyli takiego podatku, w którym biednym się odbiera, a bogatym się daje. Ponadto sądzę, że pan Tusk nie mógł już stosować socjotechnik, bo po raz drugi nie był twórczy, choćby takich, gdzie - pamiętam - w debacie z panem Kaczyńskim, pan Tusk mówi, że tak jeździ po drogach, sam kieruje samochodem, ale np. parę dni wcześniej był w Kielcach i przyleciał samolotem na lotnisko pod Kielce, wygłosił obraźliwy speach i znów wrócił samolotem. Rozumiem dlatego pan Tusk nie widzi, gdzie budują drogi w Polsce, bo lata samolotem.

- Małe sprostowanie. To jest kampania. A ja wiem skądinąd tak, jak dziennikarz trochę wie o politykach, że pan Tusk rzeczywiście jeździ sam samochodem, gdy kampanii nie ma. Także chyba jednak widzi te drogi.

- Dobrze. Ale teraz, jeżeliby jeździł nie sam, tylko z kierowcą samochodem, to widziałby, bo ja jeżdżę samochodem.

- Ale Pan jeździ z kierowcą?

- Tak. Ale jak buduje się w Polsce drogi, ile trzeba stać w korkach. Ale cieszy serce, że powstają drogi ekspresowe. I pan Tusk, który tego nie widział - nie dziwię się - bo lata samolotem.

- A Pan może wie, jakie są podatki w Irlandii?

- O wiele wyższe niż w Polsce. I powoływanie się na pana Tuska wskazywało, że w sferze gospodarczej jest człowiekiem mało kompetentnym. Co jest ważne - sądzę, że pan Tusk, a jeszcze wczoraj inni politycy PO, mimochodem powiedzieli, że są dalej za podatkiem liniowym. Przypomnę, że gdyby ten podatek był na poziomie załóżmy 17 proc., to wszyscy, którzy mają pensje poniżej 2800 zł musieliby dopłacić. A np. posłowie, którzy mają 11000 zł pensji, chyba pozostawiliby sobie około 1500 zł.

- Jakim cudem musieliby dopłacić, skoro w tej chwili płacimy podatek co najmniej 19 proc.?

- Ale przy kwocie wolnej od podatku w rzeczywistości płacimy 13,5 proc.

- Wiadomo, że kwota wolna zniknęłaby?

- Podatek liniowy na tym polega, że jest jednolity dla wszystkich - taki jest mechanizm, że nie ma w tym zakresie ulgi.

- Czy Pan sądzi, że podatki, że kwestia prywatyzacji szpitali, która była zapisana w programie PO, choć teraz już chyba nie jest, że to może jeszcze zmienić przebieg tej kampanii? Pan sądzi, że to może jakoś przykryć ten wzrost PO po tej debacie z panem premierem Kaczyńskim, wygranej przez pana Tuska?

- Rodzi się pytanie, co jest ważne dla wyborców, czy pewna składanka socjotechniczna, polegająca na tym, że pan Donald Tusk rzuca jakimiś liczbami z rocznika statystycznego, że jego zwolennicy w trakcie debaty z panem premierem Kaczyńskim zachowywali się fatalnie - przeszkadzali, jak tylko mogli, a niektórzy twierdzą, że nawet wcześniej ćwiczyli swoje wołania, żeby być dobrze przygotowanym do debaty. Albo to się ma liczyć, albo ma się liczyć rzeczywisty program dla Polski.

- Ale pani poseł Szczypińska musiała przeprosić PO za stwierdzenie, że tego programu nie ma. Jest program PO.

- Nie twierdzę, że tego programu nie ma. Tylko twierdzę, że jeżeli słucham pana Tuska, to w debacie z panem Kaczyńskim niczego się nie dowiedziałem, co PO zamierza zrobić.

- A z debaty z panem Kwaśniewskim?

- Tak. Tu już się mogłem dowiedzieć. Przynajmniej to, że PO jest za prywatyzacją szpitali. I mogłem się przynajmniej dowiedzieć tego, że pan Tusk nie ma dużej wiedzy w sferze gospodarczej. To już przynajmniej był plus tej drugiej debaty.

- Czy sądzi Pan, że ten obraz kampanii, te sondaże, które dają dziś PO - np. według "Dziennika" - 45 proc. głosów, drugi dzień z rzędu tego typu wynik - dzień wcześniej był 1 proc. wyżej - to jeszcze się odwróci?

- Tak. Ale "Rzeczpospolita" dziś podaje, że jest 33 proc. do 33 proc. Jest to bardzo zaskakujący rozstrzał w badaniu. I rodzi się pytanie, czy znowu ośrodki badań społecznych nie będą największymi przegranymi tych wyborów. Pamiętajmy - dwa lata temu wszystkie większe pracownie badań sondażowych pomyliły się co do wyniku.

- Jedne się pomyliły, drugi nie. To zawsze bardzo różnie bywa. Ale jednak pewną tendencję możemy wyczytać. PO mocno w górę.

- Ale z którego badania? Z tego, publikowanego w "Dzienniku", czy w tego w "Rzeczpospolitej"?

- Np. "Gazeta Wyborcza" pokazuje też stały wzrost PO, też mocną pozycję. Tamten sondaż daje taki wynik. Nie spieram się, bo rzeczywiście sondażownie już parę razy się pomyliły. Co PiS zrobi, żeby odzyskać głosy wyborców? Trochę na pewno stracił.

- Sądzę, że mamy jeszcze 3-4 dni kampanii. Będziemy przekonywali do naszego programu, do osiągnięć rządu. I do tego, że polityka rządu pana premiera Kaczyńskiego służy gospodarce. Jak mówimy dziś dużo o gospodarce, mówił też o tym pan Tusk, to pamiętajmy, że właśnie za tego rządu wzrost gospodarczy jest na poziomie 6,7 proc. PKB, że mamy inwestycje zagraniczne warte 15,5 mld dol. i mamy wyraźny spadek bezrobocia. Niedawno jeszcze było ono na poziomie 19 proc. - dziś jest na poziomie trochę więcej niż 11 proc. To wszystko pokazuje, że właśnie polityka rządu PiS-u służy gospodarce. Myślę, że to jest najważniejszy argument.

- Sądzi Pan, że możemy się jeszcze spodziewać - jak niektórzy mówią - jakiejś bomby w tej kampanii?

- A co Pan uważa pod słowem bomba?

- Np. jakąś sensację, informację, obnażenie kogoś. Czy PiS zaatakuje?

- Jak Pan zauważył, to PiS prowadzi politykę i kampanię niezmiernie pozytywną, tzn. my jesteśmy bardzo atakowani. Wręcz jest taki zarzut stawiany nawet przez socjologów wobec PiS, że nie prowadzi kampanii negatywnej. W związku z tym, to pytanie powinien Pan kierować raczej do PO.

- Ale nie słyszałem takiego zarzutu, że PiS nie prowadzi kampanii negatywnej.

- Właśnie za bardzo skupia się tylko na pozytywnej kampanii. Takie chodzą opinie.

- Film o prywatyzacji szpitali, według PO, jest Pana zdaniem kampanią pozytywną?

- Sądzę, że prywatyzacja szpitali doprowadziłaby bardzo szybko do tego, że byłby sale dla bogatych i korytarze dla biednych. Przecież Pan o tym doskonale wie, tak samo, jak ja. Jeżeli PiS był zawsze przeciwny prywatyzacji szpitali, to dlatego, bo mieszkańcy bez względu na grubość swego portfela, muszą mieć równą szansę dostępu do usług medycznych. To jest oczywiste. A po drugie, prywatyzacja szpitali nie prowadziłaby do prywatyzacji kapitałowej. Np, że jak ktoś przychodzi w Kielcach - Centrum Onkologii jest warte pół miliarda złotych i wypłaca te pół miliarda - bardzo szybko prywatyzacja zamieniłaby się, że niewielkie grono osób - z reguły pracowników danego szpitala - tych, pełniących najwyższe funkcje staje się właścicielami potężnego majątku. Do tego prowadziłaby prywatyzacja szpitali.

- Ale nie ma w tym jakiejś manipulacji? Z tego, co ja wiem to już dziś są prywatne placówki medyczne, które mają podpisane kontrakty z NFZ, tak samo, jak publiczne i one leczą tych, którzy są ubezpieczeni w systemie publicznym, ale nie pobierają pieniędzy.

- A niech Pan mi pokaże przykład prywatnego szpitala w Polsce.

- Szpitala jeszcze nie, bo są mniejsze.

- Proszę mi podać, który prowadzi szeroką działalność. Pan mówi o jednostkach podstawowej opieki zdrowotnej.

- To prawda. A skoro działa to w małych prywatnych jednostkach, to może zadziała i w dużych?

- Co innego jest funkcjonowanie rodzinnej przychodni, a co innego jest funkcjonowanie szpitala, w którym pracuje 1300 osób. To są dwie różne sprawy.

- Ale sprawa kontraktu z NFZ jest podobna. Rozumiem, że prywatny szpital też będzie miał kontrakt z NFZ i będzie leczył tak samo ludzi ubezpieczonych, jak leczy dziś publiczny, czy państwowy, czy samorządowy.

- Tylko musi Pan pamiętać, że będzie wtedy głęboka chęć pozyskiwania ubezpieczeń dodatkowych od pacjentów. To będzie normalny mechanizm, wpisany wskutek prywatyzacji. W związku z tym uważałbym, że w sytuacji, kiedy społeczeństwa nie stać jest na alternatywne, czy dodatkowe ubezpieczenia, to w tej sytuacji nie można wprowadzać prywatyzacji szpitali. Być może za 10-15 lat sytuacja będzie inna, ale teraz byłbym tego głęboko przeciwny, tym bardziej, że prywatyzacja powinna się wiązać z tym, że ktoś kupuje za swoje pieniądze dane mienie, a nie, że ktoś się uwłaszcza. Proszę mi wierzyć. W Polsce było dużo uwłaszczeń, tylko, że one się prowadziły raczej do przejęcia majątku, a nie do jego kupienia.

- Wracam do pytania o tę bombę. Czy - z tego, co Pan wie - PiS szykuje jeszcze jakieś mocne uderzenie? Wczoraj premier Jarosław Kaczyński pytany o to w programie TVN odpowiedział, że to tak właściwie nie wie, ale toczy się kilka śledztw, toczy się także sprawa pani Sawickiej. Czy tam należy szukać jakiejś sensacji?

- Nie sądzę, żeby była jakaś sensacja w tej kampanii, chyba, że do ataku pójdzie PO. Wtedy być może będziemy świadkami kolejnego fajerwerku.

- A kończąc już ten wyborczy wątek, jak Pan sądzi, jaki wynik ostatecznie osiągnie PiS? Mówi Pan, że nie wierzy sondażom. To jakie może być finalne poparcie dla PiS-u? Dalej Państwo marzycie o samodzielnych rządach, o czym też mówił wcześniej premier?

- Sądzę, że będzie zwycięstwo PiS-u. Aczkolwiek wszystko wskazuje, że rzeczywiście różnice między partiami są niewielkie. To może być 2-3 pkt. zwycięstwo PiS-u nad PO.

- I wtedy z kim będziecie Państwo współrządzili?

- To jest dobre pytanie, ale na nie najlepiej się odpowiada w niedzielę o północy, kiedy zna się przynajmniej przybliżony wynik wyborów, liczbę mandatów. Wtedy wiadomo, jak budować większość w parlamencie. Po to jest okres dwóch tygodni między wyborami, a pierwszym posiedzeniem Sejmu, żeby partie miały czas na rozmowę o budowie koalicji większościowej.

- Czy Pana zdaniem, wczorajsza debata przybliżyła nas jakoś do odpowiedzi na ile i czy w ogóle PO oraz LiD są zdolni, gotowi, rozważają wspólną koalicję?

- Myślę, że wczorajsza debata nie dała na to odpowiedzi, bo jednak obie partie musiałyby się zetrzeć o elektorat. Ale jeżeli spojrzymy na wywiady pana Tuska, choćby w "Przekroju" - to niedawny wywiad, odsyłam wszystkich słuchaczy do jego analizy - tam wprost Donald Tusk mówi o potrzebie koalicji z LiD-em. W związku z tym, myślę, że dowodów na tezę o sympatii PO do LiD-u jest bardzo dużo. Myślę, że to jest dziś pożądana koalicja przez PO.

- Ale jeśli tak, to znaczy, że PiS władzę odda?

- Nie. To wszystko zależy od wyniku wyborczego. Są jeszcze inne partie, z którymi można tworzyć koalicje. Ale też musi Pan pamiętać o jednej sprawie - zwycięstwo PiS-u będzie jednak dawało bardzo poważny sygnał dla PO, że albo pozostanie w opozycji, albo będzie współpracowała z PiS-em. Z kolei zwycięstwo PO kieruje tę partię na lewo, czyli do LiD-u. Polacy mają do wyboru, czy chcą rządów postsolidarnościowych, a do tego drogą jest zwycięstwo PiS-u, czy chcą rządów liberlano-postkomunistycznych, a do tego z kolei wiedzie zwycięstwo PO. Myślę, że ta sprawa jest już teraz ogromnie czytelna dla wszystkich, którzy nawet nie interesują się polityką.

- Sprawa obecności polskich żołnierzy w Iraku. Ona stała się jednak przedmiotem kampanii wyborczej. Pojawia się pytanie, na ile się trochę narażamy w ten sposób na jakieś ataki - oby tylko w Iraku, oby nie w kraju - czy sądzi Pan, że tu politycy powinni jakoś porzucić ten temat na czas kampanii? Z drugiej strony jest to sprawa ważna dla Polaków, więc jakoś o tym trzeba rozmawiać. Jak z tego wybrnąć?

- Sądzę, że kwestie bezpieczeństwa nie są najlepszym tematem kampanii wyborczej, dlatego, że one dotyczą spraw długofalowych dla Polski, a nie kwestii krótkoterminowych, jaką jest kampania wyborcza. Sądzę, że tak, jak w wielu krajach sprawy bezpieczeństwa powinny być wyłączone ze spraw kampanii. Tak samo sprawy związane z siłami zbrojnymi. O tym, jaka jest armia po prostu nie dyskutuje się w kampanii wyborczej. Trochę jestem zaskoczony, że ten temat podnosi pan Komorowski, były minister obrony narodowej, który powinien wiedzieć, że to jest sprawa na debatę w Sejmie. I bardzo chętnie PiS jest otwarty na debatę w tej, czy w innej sprawie, dotyczącej bezpieczeństwa, tylko to nie jest element kampanii wyborczej.

- Nie tylko pan Komorowski, chyba najmocniej to podnosi pan Giertych.

- Pan Giertych ma przynajmniej tę zaletę, że z krótkimi przerwami był przeciwko udziałowi Polski i był w ogóle przeciwko współpracy w kierunku zachodnim. Rozumiem, że pan Giertych nawiązuje w dużym stopniu do słów pana Romana Dmowskiego i pewnie widziałby inny kierunek.

- Rozumiem, że to jest apel, żeby tę sprawę zostawić na czas po kampanii?

- Dziadek pana Giertycha był też wielkim działaczem narodowej demokracji.

- Dziękuję bardzo. Przemysław Gosiewski był gościem "Salonu Politycznego Trójki" z Kielc.

- Dziękuję Państwu. Dziękuję Panu. Życzę miłego dnia.

Polecane