Adam Hofman

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Adam Hofman

Pierwsze ruchy nowej władzy świadczą o tym, że pewien etap w Polsce się skończył. Etap, w którym chciano pokazać prawdę na każdym etapie, także prawdę historyczną. Jest zagrożenie, że nowa władza może już dziś nie chce pokazywać tej prawdy.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+
- Gościem jest Pan Adam Hofman, poseł PiS. Dzień dobry.
 
- Witam serdecznie. Dzień dobry.
 
- Wie Pan, jaki dzisiaj dzień?
 
- Poniedziałek - początek nowego tygodnia.
 
- Nie. Dzień Radości Narodowej.
 
- Dzień Radości Narodowej trwa od wczoraj.
 
- Ale premier Donald Tusk ogłosił go dziś od rana w "Fakcie".
 
- Cieszę się niezmiernie. Premier Donald Tusk jest kibicem piłki nożnej.
 
- Jak i Pan?
 
- Oczywiście. Myślę, że większość Polaków cieszy się już Dniem Radości Narodowej od soboty, od godz. 22.30.
 
- Mimo wszystko miło, że premier jest z narodem.
 
- Oczywiście.
 
- Prezydent też będzie z narodem. Prezydent z kolei odznaczy trenera Beenhakkera Krzyżem Zasługi.
 
- Bardzo dobrze, bo docenić to, co się do tej pory nie udało, a zawsze o tym marzyliśmy, czyli pierwszy historyczny awans, należy. Na pewno Leo Beenhakker ma tu olbrzymi wpływ na to, co się działo w głowach piłkarzy, więc dlaczego nie.
 
- Pan był w Chorzowie.
 
- Byłem.
 
- Może to jest dobry, już gotowy stadion narodowy? Po co budować w Warszawie?
 
- Dobre jest w nim to, że jest już gotowy. W przeciwieństwie do innych stadionów już stoi. Ma wiele minusów i ograniczeń. Ale chyba trzeba wykorzystać jego potencjał, bo już stoi. Na pewno Chorzów to też duża aglomeracja, dużo hoteli. Choć trochę się zmartwiłem, bo to przecież był tylko i aż, ale tylko mecz w eliminacjach Mistrzostw Europy, a jeśli ktoś próbował znaleźć hotel w Katowicach, to musiał szukać 30 km od aglomeracji śląskiej - przy takim meczu. To jest pewne ostrzeżenie. Trzeba się brać do pracy.
 
- Sam mecz, jak Panu się podobał?
 
- Mecz, jak mecz.
 
- Średni chyba?
 
- Tak.
 
- Gole ważne.
 
- Jeśli chodzi o poziom piłkarski, nie był rewelacyjny. Ale wynik się liczy i tu nie ma co narzekać. Taka jest polska cecha, że zaraz będziemy szukać. Ważny jest wynik i awans. To jest najważniejsze. A gra? Trzeba nad nią pracować zawsze.
 
- Teraz zaczyna się gra rządowa. Przejdźmy do dużej polityki. Czy dokumenty WSI trafiły do Pałacu Prezydenckiego, czy tylko do pomieszczeń, które Pałac Prezydencki użyczył komisji weryfikacyjnej? Po co w ostatniej chwili kopiować i przenosić dokumenty?
 
- Precyzyjne użyte słowo rzeczywiście, to do pomieszczeń Pałacu Prezydenckiego, a ściślej BBN. To pierwsza część pytania. Druga - to na życzenie szefa komisji weryfikacyjnej pana premiera Olszewskiego. Jego trzeba by zapytać, dlaczego akurat w tym momencie. Co do kopiowania, to one nie były kopiowane. To były dokumenty, których używa komisja weryfikacyjna w swoich pracach, które wytworzyła, które były potrzebne do stworzenia.
 
- Które też wyjęła z archiwów?
 
- Nie wiem. Nie jestem członkiem komisji weryfikacyjnej. To są dokumenty potrzebne do pracy tejże komisji. I jeśli ta komisja ma pracować w budynkach BBN, to musi mieć ze sobą dokumenty. Inaczej nie jest w stanie podejmować żadnych działań, do których jest ustawowo przewidziana.
 
- Nie była w stanie pracować w starych pomieszczeniach przy ul. Oczki?
 
- Jeśli szef stwierdził, że nie była w stanie, to podjął taką decyzję.
 
- I nie możemy pytać - dlaczego? Nocą się przewozi?
 
- Zawsze trzeba pytać, bo to jest też rolą dziennikarzy.
 
- Pan, jako poseł, nie zapyta władz, dlaczego tak się stało?
 
- Nie wiem dlaczego akurat w tym momencie. Jeśli będę miał kontakt z panem premierem Olszewskim, to chętnie zapytam, bo też mogę wiedzieć sam dla siebie. Różnych powodów mogło być kilka - bardziej i mniej prozaicznych. Komisja musi działać skutecznie. Jeśli jej szef zdecydował, że będzie działać skuteczniej i lepiej w innym pomieszczeniu, w pomieszczeniu BBN, to w tym nie ma żadnej sensacji.
 
- Te mniej prozaiczne mnie najbardziej zainteresowały. Mogło chodzić o to, żeby troszeczkę uciec spod obserwacji premiera Donalda Tuska, żeby być troszeczkę bliżej prezydenta?
 
- Nie sądzę, żeby spod obserwacji. Ale odchodząc od szczegółu do ogółu, to trzeba powiedzieć, że pierwsze ruchy nowej władzy - jak chociażby odwołanie ministra Macierewicza, jak próba odwołania pana Mariusza Kamińskiego, szefa CBA, czy dezawuowanie pracy komisji weryfikacyjnej - świadczy o jednym, że pewien etap w Polsce się skończył - etap, w którym chciano pokazać prawdę na każdym etapie i każdym odcinku, także prawdę historyczną. Jest takie zagrożenie, że dziś może nowa władza tej prawdy pokazywać już nie chce. Nie szukałbym w tej decyzji przeniesienia dokumentów do Pałacu, w tego typu podtekstach, ale też trzeba mieć to na uwadze, jako kontekst.
 
- Czyli jednak coś jest na rzeczy w tych zarzutach, że chodziło o to, że PiS przenosi się do Pałacu Prezydenckiego - m będzie dziś główna siedziba Pana partii.
 
- Nie. Nigdy bym w tej sposób nie powiedział. Wcale tak nie jest. Trzeba mieć na uwadze kontekst i pewien etap, w którym prawda była najważniejsza, skończył się.
 
- Ta zapowiedź pana Pawła Grasia o tym, że premier Donald Tusk wymieni - do czego ma prawo - połowę członków komisji weryfikacyjnej, czyli 12 z 24, to jest zapowiedź, którą prezydent przyjmie spokojnie i w ogóle do realizacji?
 
- Trzeba dokładnie wczytać się w przepisy, które regulują prace komisji weryfikacyjnej, bo chyba nie jest tak, że prezydent może tutaj tylko spokojnie się temu przyglądać. Trzeba najpierw to zanalizować. Jest to kolejny sygnał, że niestety PO - co jest groźniejsze, co też usłyszałem ustami pana posła Grasia - że komisja ds. służb specjalnych ma mieć uprawnienia śledcze i tam ma się rozgrywać całe rozliczenie byłego państwa Jarosława Kaczyńskiego - jak to mówią sami politycy PO. Niestety jest to sygnał, że PO chce to robić metodami jej wygodnymi. Komisja ds. służb specjalnych działa tajnie i to jest pewien kłopot - nie ma tam przedstawiciela PiS-u.
 
- Można powiedzieć, że nic nie wycieknie.
 
- Nie. Wycieknie to, co jest wygodne dla tych, którzy prowadzą swoje postępowania. Np. komisja śledcza, za którą była PO w kampanii wyborczej, ds. CBA, Sawickiej - tak ona zapowiadała, że będzie to robić - już dziś nie jest PO potrzebna. Dlaczego? Bo działa jawnie.
 
- Nie będzie tej jawnej komisji?
 
- My jesteśmy za tym, żeby była. Ale PO wydaje się, że się wycofuje rakiem. Wygodniejsze dla PO jest działanie za zamkniętymi drzwiami, gdzie wychodzi później szef - jak to mieliśmy do czynienia ze sprawą Janusza Kaczmarka w poprzedniej kadencji, gdzie wychodził pan poseł Graś i mówił: komisja ustaliła to, to, to i to. A do prasy puszczano jeszcze dodatkowo przecieki I tak naprawdę my musieliśmy w to wierzyć, bo działo się to za zamkniętymi drzwiami. Komisja śledcza jest o tyle niewygodna, że dzieje się przy otwartej kurtynie i nawet przedstawiciele opozycji, która jest w mniejszości może pokazać niewygodną prawdę.
 
- Prawdą są informacje prasowe, które głosiły, PiS sam będzie chciał komisji ds. zbadania sprawy pani Sawickiej, że jeśli PO będzie się tu jakoś wycofywała, zwlekała, to PiS złoży własny wniosek?
 
- Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, ale rozmawiamy na ten temat. I jest to bardzo prawdopodobne.
 
- Jak by brzmiał taki wniosek, że chcecie zbadać akcję CBA ds. pani Sawickiej? I po co?
 
- Nie. Nie akcję CBA ds. pani Sawickiej. Tylko my wyręczymy PO, składając taki wniosek i realizując zapowiedzi wyborcze tej partii, jeśli PO się z tego wycofa, bo uważamy, że lepiej, by działo się to jawnie niż za zamkniętymi drzwiami. A jak będzie brzmiał wniosek? Proszę ode mnie tego nie wymagać, dlatego, że wyrok TK bardzo mocno zawęził te funkcje kontrolne Sejmu. I dziś jesteśmy przy powołaniu każdej komisji jesteśmy w dużej kropce. Biliśmy na alarm, gdy był wyrok. Wtedy nikt nam nie wtórował. Teraz większość, która chciałaby powołać komisję ma ten sam problem. Trzeba bardzo precyzyjnie formułować.
 
- Kiedy zapadnie decyzja PiS-u w tej sprawie? Będzie wniosek o komisję?
 
- Niebawem, bo to wszystko dzieje się dość szybko. Myślę, że w najbliższych dniach będziemy o tym rozmawiać. Osobiście uważam, że powinniśmy wyjść z taką inicjatywą.
 
- Wspomniał Pan o tym, że PO chce odwołania szefa CBA. Chyba będzie to bardzo trudne? Jest kadencyjność tej funkcji.
 
- Jest próba znalezienia jakiegoś kruczka prawnego. Może nie obejścia, co wykorzystania jakichś zapisów w ustawie.
 
- Ważnych zapisów. Bo zapisów - jak rozumiem - o tym, że szef CBA musi być apolityczny, nie działać na korzyść żadnej partii.
 
- Robi się ze zdania, w którym Mariusz Kamiński mówi - chodzi o to, by ludzie prawdę znali przed wyborami, uważa się, że to jest upartyjnienie instytucji. Jeśli ktoś chce pokazać prawdę i przez to staje się członkiem jakiejś partii, to ja tego nie rozumiem. To z jakiej partii? Partii prawdy?
 
- A ta konferencja była kompletnie apolityczna?
 
- Czy ona była fortunna, czy niefortunna, czy była w dobrym okresie, czy w złym, to już jest inne zagadnienie - czy przysłużyła się jakiejś partii. Jak widać z wyników wyborów, raczej PO.
 
- Jak będziecie bronili Mariusza Kamińskiego?
 
- Zgodnie z prawem. Będziemy stali na stanowisku, że należy przestrzegać ustawy. Jeśliby uważać, że sześcioletnia kadencyjność PO, która wygrała wybory nie obowiązuje, to zaraz PO odwoła szefa NIK czy NBP? Tak się nie postępuje, bo to PO szła do wyborów z hasłami poszanowania zasad demokracji, przestrzegania prawa większej swobody, przestrzegania reguł demokratycznych - nie tylko przepisów ustaw. Jak się okazuje, w tej nowej kadencji, to kampania wyborcza sobie, a życie sobie.
 
- PO szła też bardzo szeroko - od prof. Bartoszewskiego przez Lecha Wałęsę, do Kazimierza Marcinkiewicza. I dziś tych trzech polityków doradza premierowi Tuskowi. Dwaj pierwsi doradzają formalnie, a Kazimierz Marcinkiewicz - były premier - doradza nieformalnie. Dobrze, że Marcinkiewicz deklaruje się z taką poradą?
 
- Nie wiem, czy dobrze. To jest pytanie do samego Marcinkiewicza.
 
- Właśnie. Gdzie jest dzisiaj Marcinkiewicz? Jak Pan patrzy na byłego premiera Marcinkiewicza?
 
- Na pewno nie jest w PiS-ie, bo złożył rezygnację przed wyborami. Nie było to eleganckie, bo można to było zrobić w inny sposób. Zdaje się, że na razie jest bankowcem. Ale co do tego, że w bankach pracuje się cicho i spokojnie, nie wychylając za bardzo, bo pieniądze lubią spokój, to nie mam żadnej wątpliwości, jako były szef komisji bankowej - Marcinkiewicz w buty szefa dużej instytucji bankowej do końca nie wszedł. Jest dziś czynnym politykiem raczej po stronie PO. Chociażby obecność, jako szefa kancelarii ministra Derdziuka jest tu wymowna. Przecież minister Derdziuk był też szefem Kancelarii Premiera Marcinkiewicza. Jego wybór.
 
- Jest koalicjantem Donalda Tuska?
 
- Jak kto? Partia Marcinkiewicz jeszcze chyba nie jest zarejestrowana?
 
- Jako Marcinkiewicz. Sam Pan powiedział - Derdziuk, Marcinkiewicz. Jest jakieś środowisko.
 
- Środowisko, nie partia. Trudno, żeby był koalicjantem jako Kazimierz Marcinkiewicz. Pewnie jest w tej chwili - jak sam się określa - doradcą premiera Tuska. Ale czy koalicjantem, to jako kto?
 
- w PO, czy w środowisku PO, wylądują też byli wiceprezesi PiS? Myślę tu zwłaszcza o panu Pawle Zalewskim i Kazimierzu Ujazdowskim, którzy są wprost zapraszani do PO.
 
- PO stara się jako może od samego początku proponując chociażby ze swojej puli komisję spraw zagranicznych panu Pawłowi Zalewskiemu.
 
- Piękny gest - można powiedzieć.
 
- Nie. Pan redaktor będąc od dawien dawna bacznym obserwatorem sceny politycznej wie, że taki gest, to jest próba rozbicia drugiej partii, czy próba wsypania troszkę piasku w koła. Niestety nie jest to przyjazny gest - wręcz odwrotnie. Co do tej sytuacji, to uważam, że nasze wewnętrzne sprawy należy załatwiać wewnętrznie. Nie chciałbym ich publicznie komentować.
 
- Nie ja mówię publicznie tak, jak premier Jarosław Kaczyński, tylko to sam Wasz szef stwierdza, że ci panowie muszą zawrócić z tej drogi, którą kroczą.
 
- Wyborcy oczekują od nas, że będziemy silną partią i silną opozycją. Silna partia załatwia swoje sprawy wewnątrz. Źle się stało, że ta dyskusja trwa publicznie. Nie ma sensu jej bardziej publicznie podgrzewać.
 
- Ale to są wiceprezesi. To nie są jacyś tam działacze.
 
- Oczywiście. Mimo, czy to są wiceprezesi i sprawa dotyczy ścisłego kierownictwa, czy pojedynczego członka, silna partia załatwia do wewnątrz.
 
- Nie ma Pan poczucia, że coś złego jest w Pana formacji, skoro trzech wiceprezesów mówi nie? To nie są nawet szeregowi posłowie.
 
- Moje poczucie zostawiam w tej sprawie dla siebie. Sprawa tego typu powinna być załatwiana wewnątrz, są do tego odpowiednie ciała i jest kongres. Proszę nam pozwolić też po wyborach podyskutować, wzmocnić, zintegrować.
 
- Właśnie chcę Pana namówić do tej dyskusji.
 
- Ta dyskusja odbywa się wewnątrz i myślę, że wystarczy.
 
- Kto ma rację? Ludwik Dorn czy Jarosław Kaczyński?
 
- Jak mówię, ta dyskusja odbywa się wewnątrz. Ale w tej sprawie niewątpliwie rację ma Jarosław Kaczyński. Zarzut jest jeden i najbardziej poważny. Nie to, że się mówi, że się krytykuje, nie to, że się rozmawia. Nie można tego robić publicznie. To osłabia jedność partii i osłabia jej siłę.
 
- Czy to znaczy, że partie są zamkniętymi kastami?
 
- Nie.
 
- Mamy nie wiedzieć, o czym się tam rozmawia, dyskutuje? To jakaś zbrodnia?
 
- Nie. Zawsze jest wiadomo.
 
- W czym problem?
 
- Każda dojrzała partia w systemie demokratycznym, jakby przejrzeć przez długą listę partii chociażby w Europie, załatwia takie sprawy wewnątrz i to, co wychodzi do mediów, do opinii publicznej, jest tylko komunikatem z tego, co się stało. Każda wewnętrzna dyskusja, każdy włos może być podzielony na czworo, a to nie jest potrzebne. Ludzie oczekują skuteczności. Niekoniecznie długi dysput.
 
- Niektóre dziś podzieliliśmy nawet na sześć części, co mnie cieszy. Adam Hofman z PiS. Dziękuję bardzo.
 
- Dziękuję.

Polecane