Adam Bielan

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Gdyby spełniła się połowa z tego, co Donald Tusk i PO obiecali przed wyborami, to Polska byłaby krajem mlekiem i miodem płynącym. Bardzo bym się cieszył, mimo, że jestem w opozycji. PiS nie wyznaje zasady im gorzej dla kraju, tym lepiej dla opozycji.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+
- Gościem jest Pan Adam Bielan, rzecznik PiS, europoseł. Dzień dobry.
 
- Dzień dobry.
 
- Donald Tusk pewnie właśnie w tej chwili albo odsypia szlifowanie swojego expose albo wciąż szlifuje. Czego Pan się spodziewa po expose nowego premiera? To expose to coś, co realnie może wyznaczyć rządową agendę?
 
- Spodziewam się cudownego expose, czyli expose, w którym pan premier Tusk wyjaśni, w jaki sposób doprowadzi do cudu, bo ja, jako gorący patriota chciałbym, żeby pan premier Tusk przeszedł do historii jako 'Donald Cudotwórca'. PO bardzo dużo obiecała, jak chyba żadna partia po 1989 roku.
 
- Ale Pan się wyzłośliwia.
 
- Nie. Nie wyzłośliwiam się. Odwołuję się do obietnic przedwyborczych PO. Gdyby połowa z tego, co Donald Tusk osobiście i PO obiecała przed wyborami spełniło się, to Polska byłaby krajem mlekiem i miodem płynącym. A ja bardzo bym się z tego cieszył, mimo, że jestem w opozycji. PiS nie wyznaje zasady im gorzej dla kraju, tym lepiej dla opozycji.
 
- Prawdą jest to, o czym pisała prasa, bodajże "Dziennik", że 100 dni dla tego rządu będzie darowanymi dniami spokoju ze strony PiS?
 
- Cud zakłada, że coś dobrego się stanie natychmiast. Mamy już szósty dzień rządów Donalda Tuska i wielkiej poprawy jak na razie nie widać.
 
- Ci, którzy głosowali na Tuska liczyli, że to tak z dnia na dzień?
 
- Nie wiem. Na PO głosowało ponad 6 mln wyborców. To dużo. PO te wybory bezapelacyjnie wygrała. Ale ponad 23 mln Polaków uprawnionych do głosowania nie głosowało na PO. Rozumiem, że większość z tych ludzi, czy wielu z nich, chciałoby usłyszeć jutro - powtarzam - w jaki sposób Donald Tusk doprowadzi do cudu gospodarczego, z jednej strony będzie obniżał podatki, likwidował deficyt budżetowy, a jeszcze będzie radykalnie zwiększał środki na podwyżki w sferze budżetowej, w jaki sposób doprowadzi do tego, że setki tysięcy Polaków - jak rozumiem - w przyszłym roku wrócą do naszego kraju i wreszcie ile autostrad powstanie w przyszłym roku i w kolejnych latach. Chcemy usłyszeć konkrety.
 
- Pan ironizuje, ale w expose zawsze się buduje trochę nową, bardziej realną, nie kampanijną hierarchię. Pamiętamy expose premiera Jarosława Kaczyńskiego, to ono też różniło się od haseł wyborczych.
 
- Zgoda. w kampanii Po obiecywała pewne rzeczy. Rozumiem, że nie rezygnuje z tych obietnic. Rozumiem, że jutro usłyszymy, w jaki sposób te obietnice zamierza spełnić. Oczekuję bardzo konkretnego expose i myślę, że pana premiera Tuska i jego otoczenie na to stać.
 
- Te 100 dni będzie rzeczywiście darowane?
 
- Z całą pewnością w ciągu tych stu dni, jeżeli coś wielkiego się stanie, jeżeli np. znowu minister sportu zacznie robić wszystko, żeby w Warszawie nie odbyła się inauguracja EURO 2012, to będziemy te błędy PO wytykać. Jeżeli nic wielkiego dziać się nie będzie, to PO, jak wiele poprzednich rządów, będzie mogła liczyć na 100 dni umiarkowanej krytyki. Ale 100 dni mija już za 94 dni. Od sześciu dni Donald Tusk ma władzę.
 
- Ale policzone.
 
- Na początku marca Donald Tusk może liczyć na nas, jako na opozycję. Może liczyć, że będziemy mu przypominać o tym, o czym on, czy jego ministrowie zapomną, tzn. to, co obiecali wyborcom.
 
- Kiedy premier Jarosław Kaczyński wróci z urlopu? Na razie zniknął.
 
- Pan premier Kaczyński już wrócił z urlopu. Ten urlop był bardzo krótki. Przygotowuje się do debaty nad expose, o którym w tej chwili rozmawiamy. Jutro z całą pewnością będzie w Sejmie i będzie przedstawiać stanowisko PiS.
 
- Co będzie w tych tezach?
 
- Nie wiemy jeszcze co będzie w expose.
 
- Ale do czegoś się Jarosław Kaczyński przygotowuje, coś tam notuje. Jeśli na żywo ma reagować, to pewnie gdzieś tam na dole.
 
- Pan premier Kaczyński czyta przede wszystkim to, co PO obiecywała w kampanii wyborczej. Jak na razie to jest jedyny materiał, którym dysponujemy. I do tego będziemy się odnosić w jutrzejszej debacie. Ale po to jest przerwa pomiędzy expose premiera, a wystąpieniami klubowymi, żeby liderzy poszczególnych ugrupowań mogli się już odnieść do konkretnych stwierdzeń z samego expose.
 
- Spoglądam dziś na sondaże, np. PBS: PO wciąż idzie w górę. 58 proc. poparcia. 5 proc. więcej niż tydzień temu, a dużo więcej niż w wyborach. PiS tylko 23 proc. Chyba o 10 proc. mniej niż w wyborach. Co się dzieje?
 
- Jeśli chodzi o PiS, to my zaczynaliśmy kampanię w lipcu z poziomu mniej więcej 20 proc. i po kampanii wróciliśmy do tego poziomu. PO rośnie - tak z reguły jest, że ugrupowanie, które wygrywa wybory, dostaje premię od wyborców. Ta premia po kilku tygodniach czy miesiącach się kończy.
 
- Ale PiS też dostał np. 2 lata temu taką premię?
 
- Tak. PiS dostał premię. Wygraliśmy z mniejszym wynikiem wybory parlamentarne, więc ta premia była mniejsza. Ale kilka miesięcy po wyborach wciąż utrzymywaliśmy poparcie ponad 40 proc.
 
- Są już pierwsze decyzje kadrowe, nie tylko te rządowe, ale np. kancelaryjne, dodatkowe. Pan prof. Władysław Bartoszewski został sekretarzem w Kancelarii Premiera. Został ważnym ministrem 'od zadań specjalnych, trudnych i beznadziejnych' jak sam to określił, czyli do relacji z Niemcami i z Izraelem. Pan profesor poradzi sobie z takimi drażliwymi kwestiami w relacjach polsko-niemieckich?
 
- Mam nadzieję, że tak. Chociaż do końca nie rozumiem tej konstrukcji, w której mamy z jednej strony MSZ, a z drugiej strony tworzy się kolejny ośrodek w polityce zagranicznej w Kancelarii Premiera.
 
- Wczoraj Radosław Sikorski nie wyglądał na szczęśliwego w czasie tej nominacji. Jeśli coś można z miny wyczytać.
 
- Wielu obserwatorów zapowiada jakiś naturalny konflikt, czy naturalną rywalizację, nawet jeżeli między oboma politykami będzie dobra chemia.
 
- Ale rząd Jarosława Kaczyńskiego też miał specjalnego wysłannika na odcinek niemiecki.
 
- Czym innym jest pełnomocnik rządu, który zresztą jest w strukturze MSZ, a czym innym jest sekretarz stanu, minister w Kancelarii Premiera. Nie wiem, czy wynika to z braku pełnego zaufania pana premiera Tuska do ministra Sikorskiego. Być może fakty, które poznał w Kancelarii Prezydenta sprawiły, że bardziej się waha w tej sprawie, czy też chce wykorzystać w jakiś inny sposób pana prof. Bartoszewskiego. Ale pytanie - dlaczego nie zrobił go sekretarzem stanu w MSZ. Tam jest miejsce dla osób, które zajmują się polityką międzynarodową. To dziwne, bo dotąd wydawało się, że PO z PSL będą wyciszać wszystkie konflikty międzyresortowe. Na to by wskazywał podział resortów pomiędzy oba ugrupowania. A tu Donald Tusk niejako wbudowuje w środek rządu taką rywalizację personalną, czy instytucjonalną.
 
- Wróży Pan konflikt?
 
- Nie chcę wróżyć żadnego konfliktu. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie przebiegała dobrze. Jest to nieco dziwna decyzja, ale życzę panu prof. Bartoszewskiemu jak najlepiej. Będzie odpowiadał za bardzo trudne dziedziny i mam nadzieję, że odniesie sukces.
 
- A w ogóle jak Pan ocenia konstrukcję rządu?
 
- Przede wszystkim zaskakujące jest to, że z tego rządu gabinetu cieni - jak to chyba Kazimierz Marcinkiewicz kiedyś określił 'cieniasów' ...
 
- Myślę, że już zmienił zdanie.
 
- Być może zmienił zdanie.
 
- Podobno ma zostać pełnomocnikiem ds. EURO 2012, jak skończy mu się kadencja w EBOiR.
 
- Jeżeli alternatywą dla Kazimierza Marcinkiewicza jest obecny minister sportu, albo minister spraw wewnętrznych, to ja osobiście, jako gorący kibic piłkarski zrobię bardzo wiele, żeby to Kazimierz Marcinkiewicz był pełnomocnikiem ds. organizacji EURO 2012, a nie ci dwaj politycy.
 
- Skąd tak negatywna ocena tych dwóch polityków?
 
- Choćby ze względu na falstart pana ministra Drzewieckiego w sprawie stadionu narodowego. To, co zrobił, zanim objął stanowisko, moim zdaniem całkowicie go dyskwalifikuje jako osobę nieprzygotowaną do tego. Polska nie ma w tej chwili czasu, żeby pan minister Drzewiecki uczył się organizowania wielkich imprez, pełniąc urząd ministra sportu.
 
- Pani minister Elżbieta Jakubiak też chyba się uczyła, pełniąc urząd ministra sportu.
 
- Pani Elżbieta Jakubiak w ciągu kilku miesięcy dokonała rzeczy niezwykłych.
 
- Ale uczyła się. Nie miała wcześniej doświadczeń w organizacji wielkich imprez sportowych.
 
- Tak. Tylko pani minister Jakubiak nie zaczynała urzędowania od spekulowania, gdzie przeniesie stadion narodowy i takiego nonszalanckiego stwierdzenia, że najwyżej mecz otwarcia nie odbędzie się w stolicy, tylko gdzie indziej, a tak uczynił minister Drzewiecki. Wracając do tego rządu. Pragnę przypomnieć, że bardzo niewielu członków gabinetu cieni znalazło się w tym rządzie, w realnym gabinecie. To świadczy o pewnej krótkiej ławce PO. Z plotek kuluarowych wiemy, że bardzo wiele osób odmówiło Donaldowi Tuskowi wejścia do tego gabinetu. To też nie najlepiej wróży. Nie chcę się powoływać na anonimowe źródła na antenie. Natomiast sądzę, że ta konstrukcja jest tworzona pod kampanię prezydencką Donalda Tuska. To mają być ministrowie, którzy nie będą błyszczeć w mediach. Będzie ten jeden główny aktor, który będzie obwieszczał wszystkie dobre nowiny - to będzie Donald Tusk premier, a jednocześnie kandydat w wyborach prezydenckich w 2010 roku. A reszta ministrów to są osoby szerzej nieznane przynajmniej opinii publicznej. Może poza oczywiście ministrem Radkiem Sikorskim i panem prof. Bartoszewskim, o którym wcześniej mówiłem.
 
- Co będzie z panią minister Anną Fotygą? Ona zostanie szefową Kancelarii Prezydenta? Tak się też mówiło przed wyborami.
 
- Tak się mówiło. Ale proszę o to pytać pana prezydenta, ewentualnie jego urzędników. Nie jest moją rolą obwieszczać nominacji w Pałacu Prezydenckim.
 
- A co z panem ministrem Piechą, który tworzył listę leków refundowanych? Wiceminister zdrowia, członek i poseł PiS zawieszony w prawach członka klubu - jak rozumiem - trochę na własną prośbę, ale też trochę w ramach pewnego procesu wyjaśniania. Kiedy poznamy partyjny werdykt w tej sprawie?
 
- Myślę, że w ciągu kilku dni ten proces się zakończy. Jak Pan redaktor sam powiedział - pan minister Piecha został zawieszony w prawach członka klubu. Zostało wszczęte - jak rozumiem - postępowanie w tej sprawie. To jest materia dosyć skomplikowana - mówię o całym przygotowaniu listy leków refundowanych. Z całą pewnością PiS-owi, jak żadnej innej partii, zależy na tym, żeby tę sprawę wyjaśnić do końca.
 
- Prof. Religa powiedział, że to skandal, jak tworzono tę listę.
 
- I z całą pewnością opinia pana prof. Religii będzie też ważna w tym postępowaniu.
 
- Pan ma jakąś tezę, co się stało? Pan minister Piecha pobłądził? Może świadomie to tak niefrasobliwie to prowadził?
 
- Nie wiem. Nie miałem jeszcze okazji rozmawiać z panem ministrem, obecnie posłem Piechą, więc trudno mi powiedzieć, jakie były jego motywacje. Po pierwsze musimy wiedzieć, czy doszło tu do naruszenia prawa, a jeżeli nie doszło do naruszenia prawa, czy doszło do naruszenia jakichś zasad etycznych.
 
- Na pewno spotykanie się z lobbystami poza ministerstwem budzi wątpliwości.
 
- Tak. Budzi wątpliwości. Ale doskonale wiemy, że rynek leków w Polsce jest olbrzymi i wartość tego rynku jest olbrzymia. I z całą pewnością Pan wie, że również wydatki na tzw. czarny PR w tej dziedzinie są olbrzymie. Nie możemy wykluczyć tego, że pan minister Piecha padł ofiarą takiego czarnego PR. Tę sprawę trzeba wyjaśnić. PiS jest partią najbardziej zainteresowaną tym, aby ta sprawa została wyjaśniona do końca.
 
- Jeszcze o przyszłości członków PiS-u. Co z byłymi wiceprezesami, którzy zostali zawieszeni? Dziś słuchałem w jednej ze stacji radiowych pana Pawła Zalewskiego, który bardzo krytycznie mówił o tym, co się dzieje w partii. Mówił o dziwnym, zbyt dużym jego zdaniem wpływie niektórych nieformalnych doradców na decyzje partii, o pomijaniu ciał statutowych. Ci nieformalni doradcy, to podobno m.in. Pan.
 
- Nie jestem żadnym nieformalnym doradcą, tylko rzecznikiem partii. Przykro mi, że pan poseł Zalewski kontynuuje swoją politykę opluwania za pomocą mediów partii, której nadal jest członkiem. Apelowaliśmy do niego, żeby tę dyskusję przenieść na forum wewnątrzpartyjne, bo jeszcze żadnej partii w Polsce tego rodzaju dyskusja nie służyła. Pan poseł Zalewski doskonale o tym wie, bo był przecież w licznych partiach prawicowych w latach 90. Mam nadzieję, że PiS uniknie tych błędów, które przydarzyły się partiom, w których bywał pan poseł Zalewski i nie dojdzie w niej do jakiegoś rozłamu.
 
- A jest jeszcze członkiem PiS-u?
 
- Tak. Jest jeszcze członkiem PiS-u. Toczy się postępowanie dyscyplinarne. Do czasu jego zakończenia z całą pewnością pan poseł Zalewski jest członkiem.
 
- Pan świadomie używa słowa 'opluwanie'?
 
- Tak. Bo jak inaczej nazwać ciągłą krytykę i to jeszcze w mediach, które nie są przecież znane z przychylności wobec PiS-u.
 
- Nie ważne, w których. Zapraszają i każdy polityk idzie.
 
- Żadna partia w Polsce nie przeżyłaby na dłuższą metę tego rodzaju polityki, a szczególnie PiS, które - jak Pan wie - nie jest kochane przez media.
 
- Pana zdaniem Zalewski to już jest czas przeszły, jeśli chodzi o PiS?
 
- Nie. Absolutnie. Nie wydaję wyroku. Robi to krajowy, czy koleżeński sąd dyscyplinarny. Wyroku jeszcze nie ma. Chociaż z całą pewnością wszystkie wypowiedzi publiczne tych polityków będą brane pod uwagę, bo tak się dzieje w każdej partii.
 
- Może warto się trochę wsłuchać w te słowa? Ludwik Dorn to jest polityk, który nie był po drodze w żadnych partiach, żadnych rozłamów nie dokonywał - wieloletni współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
 
- Z całą pewnością będziemy wsłuchiwać się w to, co ci politycy mają do powiedzenia. Zresztą ta dyskusja wcześniej toczyła się wewnątrz partii, choćby na posiedzeniach komitetu politycznego. To, co mnie niepokoi, co mnie boli jako rzecznika prasowego partii, to że przynajmniej część z tych kolegów postarała się, zrobiła wiele, żeby tę dyskusję upublicznić.
 
- Dziękuję bardzo. Adam Bielan, rzecznik PiS był gościem "Salonu".
 
- Dziękuję.

Polecane