Joachim Brudziński

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Joachim Brudziński

Jeżeli odnosiliśmy sukcesy w ostatnich miesiącach czy latach w ramach polityki międzynarodowej, to zawsze były to sukcesy wynikające z tego, że prezydent i premier zabierali głos w tej samej sprawie i w tym samym tonie.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Kiedy poznamy kompletne listy PiS na eurowybory?

Tak naprawdę do momentu rejestracji list jeszcze wszystko może się zdarzyć, ale nie ma tu większej, głębszej strategii, bo to już kwestia naprawdę czysto techniczna. Mamy już uzgodnionych liderów. A przy tej ordynacji, przy specyfice tych wyborów bezie ustawiona pod lidera – w dobrym tego słowa znaczeniu, to znaczy cała lista ma pracować, ale oczywiście na tej liście muszą znaleźć się też ludzie, którzy po pierwsze gwarantują, że gdyby do europarlamentu się dostali – dlatego, że my liczymy na więcej mandatów niż trzynaście, w wyborach do europarlamentu jest trzynaście okręgów, liczymy na to, że przynajmniej w kilku okręgach pozostałe osoby z listy bardzo realnie będą mogły o mandat walczyć, a to z kolei wiąże się z tym, że nie chcemy osób przypadkowych, przede wszystkim w wymiarze merytorycznym, chcemy wystawić reprezentację Prawa i Sprawiedliwości do tych wyborów, ale to nie ma być tylko i wyłącznie reprezentacja partyjna, ci wszyscy europarlamentarzyści, którzy w Brukseli zasiądą w pierwszej kolejności muszą reprezentować nasz naród, czyli muszą być do tego rozgotowani, muszą być to ludzie, którzy skutecznie będą zabiegali o nasze interesy w Brukseli.

A mają państwo przygotowanego jeszcze jakiegoś asa w rękawie?

Kierownictwo partii podjęło decyzję. Partia jest już na tyle okrzepła, dojrzała, że nie potrzebujemy szukać gwiazd czy asów na zewnątrz partii, ludzi zupełnie przypadkowych, celebrytów, ludzi, którzy mogą gwarantować wysoki wynik wyborczy, natomiast absolutnie nie mogą gwarantować po pierwsze: lojalności, wobec środowiska, które ich reprezentuje, a po drugie: nie do końca bylibyśmy pewni, po co takich ludzi do Brukseli kierować. Będziemy stawiać głównie na ludzi związanych z naszym środowiskiem, niekoniecznie członków PiS, ale ludzi utożsamianych z naszym środowiskiem. Nie wykluczamy również, że na dalszych miejscach – raczej będą to pojedyncze przypadki – znajdą się moje koleżanki i koledzy z klubu parlamentarnego, a pozostali to będą albo nasi działacze  albo osoby, które z PiS współpracowały czy współpracują.

PiS nie będzie szukało asów poza swoim ugrupowaniem, ale będzie szukało głosów poza miastami. „Dziennik” pisze dzisiaj, że przed eurowyborami PiS ponownie zainteresował się wsią. Dlaczego? I czy to prawdziwa diagnoza?

To jest niesprawiedliwa przede wszystkim diagnoza. Te wybory nie mają nic wspólnego z tym, że – jak pisze „Dziennik” – my nagle się wsią zainteresowaliśmy. Przypomnę, że powstał odrębny program rolny Prawa i Sprawiedliwości. Program ten był prezentowany na naszym kongresie w Krakowie w styczniu. Wtedy też zapowiedzieliśmy, że odbędziemy szesnaście konsultacji ze środowiskami rolniczymi, samorządem, związkami zawodowymi, przedstawicielami polskich rolników, organizacji chłopskich i takie szesnaście spotkań odbyło się we wszystkich województwach. Konsultowaliśmy ten program z izbami rolniczymi, z samorządem organizacji chłopskich, rolniczych i finalnym spięciem tych prac merytorycznych było to sobotnie zgromadzenie wsi polskiej, na które przyjechało ponad tysiąc pięciuset zaproszonych gości; przedstawialiśmy owoce pracy tych szesnastu zespołów wojewódzkich – i to jest proces ciągły, to nie jest tak, że my koniunkturalnie tuż przed wyborami zwracamy uwagę na polska wieś. My w swoich szeregach mamy ludzi, którzy są wiarygodni na polskiej wsi, to nie jest tak, że my dzielimy Polskę na tę skupioną w dużych obszarach miejskich i na Polskę, która funkcjonuje na obszarach wiejskich, bo to nie tylko rolnicy, nie tylko ci, którzy uprawiają ziemię, ale przecież olbrzymia część naszego społeczeństwa żyje i mieszka poza miastami.

Szef dyplomacji Czech poparł w ostatni weekend Radosława Sikorskiego w walce o fotel szefa NATO, potem prezydent Klaus zaprzeczył. Możemy jeszcze liczyć na jakieś dobre wieści w tej sprawie? Bo to zamieszanie chyba znowu nie posłużyło ministrowi spraw zagranicznych…

Dopóki – jak to się mówi kolokwialnie – piłka w grze, to oczywiście tak. możemy liczyć, a nawet powinniśmy zabiegać: polska dyplomacja, polski rząd, czyni to również bardzo konsekwentnie od wielu tygodni prezydent Rzeczpospolitej. My możemy się spierać. Ja nigdy nie ukrywałem, że pan Radosław Sikorski, od kiedy zdecydował się zostać neofitą w Platformie Obywatelskiej, nie jest osobą z mojej bajki politycznej. Jesteśmy w sporze politycznym. Ale w momencie, kiedy decydują się losy stanowiska w Pakcie Północnoatlantyckim i cały czas są jeszcze realne szanse na to, żeby skutecznie wokół tego stanowiska przeprowadzić ofensywę polityczną, z której nawet jeśliby nie wynikało, że Radosław Sikorski zostanie szefem NATO, to muszą wynikać jakieś dobre rozwiązania w innych obszarach, w ramach polityki międzynarodowej, w ramach zabiegania o miejsce i rolę Polski we współczesnym świecie, to zawsze będziemy Polaka na tego typu stanowiska popierać i dlatego PiS mówi to publicznie, popieramy Radosława Sikorskiego, popiera go również prezydent RP, trzymamy kciuki, chcemy, żeby rząd Donalda Tuska akurat w tym wymiarze odniósł sukces – szczerze mu tego życzymy, bo szczerze życzymy sukcesu Polsce. Natomiast co do sytuacji w samych Czechach, to nie jest to dzisiaj problem Polski czy Radosława Sikorskiego. Dzisiaj Czesi zdecydowali w dosyć trudnej sytuacji nie tylko dla nich, ale i dla Europy, bo Czesi stoją na czele prezydencji w ramach Unii Europejskiej i odwołanie, upadek rządu premiera Topolanka skutkuje tym, że mamy do czynienia właśnie z takimi dwugłosami: z jednej strony minister spraw zagranicznych Republiki Czeskiej deklaruje poparcie dla naszego kandydata; dosyć sceptycznie dezawuuje to stanowisko prezydent Vaclav Klaus. Ale to jest chyba wynikiem napięcia wewnątrz czeskiej klasy politycznej.

A to ciekawe, bo w Polsce nie mamy takiej sytuacji, napięcia czasem podobne. Mam na myśli spór kompetencyjny, o jakim mówimy od dłuższego czasu. Trybunał Konstytucyjny zdecydował o odroczeniu sprawy, na razie nie zapadła w tej sprawie decyzja. Jak pan interpretuje tę decyzję Trybunału?

Jest to decyzja bezterminowa, co też jest bardzo charakterystyczne. Wierzę, że Trybunał Konstytucyjny, który stoi na straży konstytucji nie wyda w tej sprawie stanowiska, które byłoby stanowiskiem niekonstytucyjnym. Konstytucja jasno stanowi, że prezydent RP współpracuje z premierem, a jeżeli prezydent współpracuje z premierem, jest konstytucyjnie do tej współpracy zobligowany, to przecież to działa w drugą stronę – premier również konstytucyjnie jest zobligowany do współpracy z prezydentem, który jest głową państwa, który reprezentuje na zewnątrz, w wymiarze polityki międzynarodowej, nasz kraj, prezydent w końcu stoi na straży bezpieczeństwa i suwerenności narodu, jest najwyższym reprezentantem narodu, są też zapisy w konstytucji, które jasno stanowią, że jest elementem władzy wykonawczej – i tyle. Oczywiście kohabitacja bywa trudna, szczególnie w wymiarze polityki międzynarodowej. Otoczenie Donalda Tuska czasami doprowadzało do sytuacji pewnego napięcia, przypomnę sprawę samolotu, odmowy głowie państwa miejsca w samolocie. Myślę, że to wszystko będzie powoli… Pan premier Donald Tusk o ile nie daje zbyt łatwo posłuchów swoim doradcom wizerunkowym, to zawsze z prezydentem potrafi wspólny język znaleźć dlatego, że jest dobra wola ze strony pana prezydenta. Przyzna pan redaktor, że jeżeli odnosiliśmy sukcesy w ostatnich miesiącach czy latach w ramach polityki międzynarodowej, czy to w wymiarze wewnątrzunijnym czy na zewnątrz Unii Europejskiej, to zawsze były to sukcesy wynikające z tego, że prezydent i premier zabierali głos w tej samej sprawie i w tym samym tonie.

Ale jednak zdarzało się, że ten głos brzmiał zupełnie inaczej.

Ale to raczej wewnątrz kraju. Natomiast na zewnątrz – poza tą wpadką premiera z tą kuriozalną sytuacją z samolotem, z odmówieniem wejściówek dla prezydenta – trzeba przyznać i oddać to panu premierowi, że raczej w wymiarze polityki międzynarodowej nigdy do jakiegoś przesilenia czy przeciągnięcia liny nie doszło.

Skoro mowa o wyjazdach z kraju, to Lecha Wałęsa grozi, że wyjedzie, odda nagrody i nie będzie brał udziału w uroczystościach rocznicowych – to jest reakcja na kolejną publikację o przeszłości przywódcy Solidarności, z teczkami w tle. Są potrzebne zdaniem pana posła nowe biografie Lecha Wałęsy? Może należy prezydentowi dać spokój?

Gdyby pan prezydent Lech Wałęsa był osobą prywatną, to tak. natomiast pan prezydent Lech Wałęsa musi liczyć się z tym, że pozostając w historii Polski – bo pozostanie niezależne, jakie kolejne publikacje się ukażą, pozostanie osobą ważną, która w dużej mierze Polsce się przysłużyła – nie można odmawiać prawa do badań naukowych, pod warunkiem, ze te badania są rzetelne. Jeżeli czasami coś w świetle tych badań wynika coś innego niż potocznie można było sądzić, to ci ludzie muszą się z tym liczyć. Wałęsa, pozostając wielkim Polakiem w wymiarze historycznym, musi się liczyć też z tym, że będzie obiektem czasami ataków ze strony swoich przeciwników politycznych – przecież jest aktywny w bieżącej polityce, więc niech się nie dziwi, że czasami bywa obiektem ataków ze strony swoich przeciwników politycznych, szczególnie tych – co łatwo Lechowi Wałęsie przychodzi – obraża. Jeżeli jest badany, czy to przez historyków IPN czy innych naukowców, jakiś wycinek naszej historii, w ramach tego wycinku pojawia się osoba Lecha Wałęsy, to tym samym, wedle rzetelnych kryteriów naukowych, jego pozycja, miejsce, rola we spółczesnej historii muszą być uwzględniane.

Na koniec naszej rozmowy pytanie chyba kłopotliwe dla pana ugrupowania: Marek Łatas, poseł PiS, według Radia Katowice i Gazety.pl, kierował samochodem, mając 0,7 promila alkoholu we krwi. Państwo będą tę sprawę jakoś wyjaśniać? Są możliwe konsekwencje dla parlamentarzysty, gdyby zarzuty potwierdziły się? Poza oczywiście kwestiami karnymi.

Tak, tutaj nie ma innego słowa, jakie powinienem skierować do wszystkich oburzonych i zniesmaczonych tym faktem – tym słowem jest: przepraszam. W taki licznym klubie, jaki mamy – to jest ponad dwieście osób – taka sytuacja może się zdarzyć. Natomiast nie ma tu żadnych słów na usprawiedliwienie. Żadna osoba, szczególnie osoba zaufania publicznego, jakim jest parlamentarzysta, nie powinna pod wpływem alkoholu z kierownicę siadać. Nie ma tu żadnego usprawiedliwienia dla pana posła, którego skądinąd bardzo cenię i w ludzkim wymiarze bardzo lubię, jest to bardzo sympatyczny i merytoryczny poseł. Tym niemniej konsekwencje na pewno będą tutaj wyciągnięte. Podejrzewam, że kierownictwo klubu się tym zajmie. Nie wiem, czy będzie wniosek orzecznika dyscyplinarnego klubu. Marek Łatas jest członkiem jednej z organizacji w Małopolsce, nie wiem, czy pani poseł, która stoi na czele tej organizacji też będzie wyciągała jakieś konsekwencje.

Polecane