Wojciech Olejniczak

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Wojciech Olejniczak

Mam nieodparte wrażenie, że Platformie wcale nie zależy na tym, żeby w jakikolwiek sposób zmienić prawo medialne, tak jak nie zależy na tym, żeby zmieniać prawo związane choćby z funkcjonowaniem służby zdrowia.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Gościem jest pan Wojciech Olejniczak, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jeden z liderów Lewicy i Demokratów. Dzień dobry.

Witam, dzień dobry.

Co Pan sądzi o pomyśle, żeby pozbawić kobiety w ciąży ochrony przed zwolnieniem?

W ogóle zmiany, które proponuje dzisiaj Platforma Obywatelska są nie do przyjęcia. Dotyczy to całego kodeksu pracy, bo to jest jeden z zapisów, które ostatnio zaproponowało Ministerstwo Pracy, aby znieść. Nas niepokoją bardzo te zapędy, które są ostatnio w koalicji – aby liberalizować kodeks pracy.

To też miałoby dotyczyć pracowników w wieku przedemerytalnym. Teraz cztery lata przed emeryturą nie wolno nikogo zwolnić.

Tak. Ale były też inne przepisy, które Platforma chciała wyczyścić, choćby podczas prac tzw. komisji Palikota. Tam chciano ruszyć kodeks pracy. Zostały te prace wstrzymane, zablokowane przez pana posła Wikińskiego z mojego klubu parlamentarnego. Ale widać nie na długo. Prace przeniosły się do rządu. Niepokoi to nas bardzo. Jeszcze dzisiaj poproszę o spotkanie w tej sprawie szefa OPZZ-u Jana Guza. Będziemy zastanawiać się wspólnie, jak temu przeciwdziałać.

A szefa Solidarności?

Też nie wykluczam takiego spotkania, bo związki zawodowe muszą być w tej sprawie aktywne i muszą mieć sojuszników w postaci partii politycznych. Na pewno OPPZ, ZNP takiego sojusznika w postaci klubu parlamentarnego LiD-u ma.

Ten projekt jest chyba na etapie studyjnym w Ministerstwie Pracy? Kto wie, czy to nawet z rządu nie wyjdzie? Może warto poczekać?

Ale jeżeli nie rozpoczniemy dzisiaj prac studyjnych, aby przeciwstawić się tego typu propozycjom, to za chwilę okaże się, że z rządu wyjdzie bardzo szybko i będzie w Sejmie. Tego typu przepisy nie powinny być wprowadzane właśnie w taki sposób – bez dialogu na komisji trójstronnej ze związkami zawodowymi.

Zgodziłby się Pan w ogóle na ruszenie kodeksu pracy? Czy to jest „święta krowa”, którą należy chronić?

To nie jest „święta krowa”.

Ale czy do ruszenia, czy do zmian?

Na pewno dzisiaj, jeżeli patrzymy na sytuację w wielu przedsiębiorstwach, zakładach pracy czy choćby w supermarketach, to potrzeba jeszcze doprecyzowania zapisów.

Czyli w drugą stronę?

Oczywiście. Bo prawa pracownicze nie są w Polsce dostatecznie przestrzegane. Dlatego też przestrzegam tych, którzy chcą dokonać w tej sprawie liberalnych zmian – one nie zostaną zaakceptowane przez mój klub parlamentarny. Wierzę, że przez PiS również nie. Jestem przekonany, że nie uzyskają większości w Sejmie.

Zobaczymy, jak będzie z ta sprawą. Panie pośle, a co Pan sądzi o sytuacji wewnątrz Lewicy i Demokratów? Trochę mnie zadziwiają głosy, ze tam się źle dzieje. Tort nie jest wielki do podziału, a walka jest straszna. Na przykład Janusz Onyszkiewicz mówi dziś w „Fakcie”, że SLD traktuje Demokratów jak dodatek do partii wiodącej, że powiela schemat z przeszłości. Partia Demokratyczna nie została zaproszona na konferencję z okazji stu dni rządu, konferencję LiD-u, był sam SLD…

Mnie jest niezręcznie na tego typu zarzuty odpowiadać, bo to, że działamy, że są organizowane konferencje, że była przygotowana informacja również z okazji stu dni rządu Donalda Tuska, to chyba dobrze. Jestem przekonany, że tę pracę wykonaliśmy właściwie. Nie chodzi o to, żeby kogoś zapraszać i dopraszać; chodzi o to, aby pracę wykonywać. Oczekuję od naszych partnerów, że będą więcej troski wkładali w dzieło czyli w konkretne propozycje i projekty, a mniej w tego typu dyskusje. Bo to jest nam zupełnie niepotrzebne. Dwadzieścia dwa projekty ustaw – dobrze by było, żeby Janusz Onyszkiewicz i inni politycy z Partii  Demokratycznej chcieli do dostrzec i o tym mówić.

To nie są ich ustawy?

To są właśnie nasze ustawy – ustawy klubu parlamentarnego LiD-u. dobrze by było, żebyśmy chcieli rozmawiać o tych ustawach i o innych projektach, które przygotowujemy, a nie o tym, kto był na konferencji, kogo nie było. Konferencje prasowe będą organizowane nie zawsze przy udziale całego klubu, bo nie wszyscy się na sali pomieścimy.

Czy myśli Pan, że jest szansa, żeby LiD poszedł razem do wyborów do Parlamentu Europejskiego? Bo to jest horyzont, który wyznacza dzisiaj polityczną agendę, polityczny kalendarz. Bronisław Geremek w jednym z wywiadów radiowych dopuścił możliwość samodzielnego startu Partii Demokratycznej, albo z Platformą Obywatelską.

Wszyscy chcą się zajmować sytuacją w SLD, a widać, że wewnątrz Partii Demokratycznej są pewne tarcia. Trzeba poczekać, aż tam wykrystalizuje się sytuacja. Ja bym niczego nie przesądzał. Jestem zdeterminowany do budowy silnej koalicji lewicowej, centrowo-lewicowej. I to nam się udaje. Teraz chcemy przygotować dużą konferencję na przełomie maj i czerwca. Raport profesora Reykowskiego… 

Czytałem ten raport – bardzo ciekawy. W tym raporcie narzuca się teza, że trzeba skręcić mocno w lewo, odnaleźć wyrazistość.

Pytanie – w jaki sposób? Czy poprzez hasła, czy poprzez działanie? Ja jestem jak zawsze zwolennikiem pewnego działania. Stąd ta nasza wyrazistość to na przykład złożenie projektu ustawy jako ustawy obywatelskiej, gdzie zmieniamy system edukacyjny tak, żeby wyrwać z biedy te dzieci, które zostały opisane przez Komisję Europejską. Nasza nowa strategia edukacyjna polega na tym, że państwo odpowiada za wychowanie przedszkolne i finansuje je, co staje się niemalże obowiązkiem dla gminy, żeby każde dziecko od trzeciego roku życia do przedszkola uczęszczało, a to oznacza realną walkę z ubóstwem w wielu polskich rodzinach.

Każde, które chce? Bo rozumiem, że można nie posyłać dziecka do przedszkola?

No, tak. Ale jeśli to będzie finansowane, to każdy rodzic będzie zainteresowany, żeby tak było. W sytuacji, kiedy mamy dzisiaj ustawę o ulgach prorodzinnych, gdzie większość tych biednych dzieci i tych rodzin nie objęta jest tą ulgą, to zgłaszamy projekt ustawy, żeby były wprowadzone w zamian za to dla rodzin wielodzietnych czy biednych rodzin na wsi dodatki.

Ale to PSL zgłasza.

PSL nie zgłasza. Ja zgłaszałem. Na ten temat był cały spór w Sejmie. Marszałek Kalinowski z PSL-u wyłączył mi z tego powodu mikrofon – bo upomniałem się o te ustawę.

Ale wiem, ze PSL ma taki projekt.

PSL nic nie ma. PSL sto cztery dni od czasu, gdy powstał rząd, milczał i milczy dalej. Jeszcze by chciał, żeby milczały inne stronnictwa, w tym mój klub parlamentarny. I na to zgody być nie może.

Czyli taki projekt się pojawi w parlamencie?

Ten projekt jest od listopada w parlamencie. Domagałem się, żeby on był procedowany. Najpierw Marszałek Komorowski na to nie zezwolił, a później marszałek Kalinowski zachował się tak, jak się zachował.

Najkrócej rzecz biorąc, chodzi o to, że jak płacę podatki, rozliczam się tzw. PIT-em, to mogę sobie odliczyć ulgę rodzinną, a jak ktoś jest rolnikiem, nie ma takiej możliwości, bo nie ma podatku dochodowego.

Tak.

I trzeba dać w zamian pewien dodatek państwowy?

Zwracamy uwagę na fakt, że bieda, która dotyka polskie dzieci, dotyka głównie rodziny wielodzietne. A takie rodziny wielodzietne, nawet jak rodzice pracują i niewiele zarabiają, tą ulgą podatkową nie są objęte. To oznacza, że trzeba wprowadzić nowy system.

Jak to nie są objęte?

No, nie są…

Nie wystarcza pieniędzy na odliczenie?

Tak. Jeżeli pielęgniarka zarabia dwadzieścia tysięcy rocznie brutto, i na przykład ma dwoje dzieci to oznacza to, że nie odliczy tyle podatku, ile odliczę na przykład ja. Mówię ja – jako obywatel, który zarabia więcej. Ja jestem przez państwo preferowany w stosunku do pielęgniarki. Na to zgody być nie może. I to jest nasza propozycja ustawowa, bardzo lewicowa – jak mówimy o skręcie w lewo, bo od tego zaczęliśmy. Właśnie takie działania muszą nas wyróżniać na tle Platformy Obywatelskiej. Podobnie jak wcześniejsza dyskusja o kodeksie pracy.

Wiem, że LiD pracuje też nad ustawą, która miałaby wprowadzać refundację przez państwo zabiegów in vitro. To prawda? Podobno pani Joanna Senyszyn chce podpisy zbierać w tej sprawie?

Nie pani Joanna Senyszyn, tylko powstaje komitet. Pani Joanna Senyszyn oczywiście też – żeby była jasność. I pani poseł Senyszyn była autorką takiego projektu, który zgłoszono jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu. Nie uzyskał poparcia. Dzisiaj ten projekt jest przygotowywany w taki sposób, że zbieramy pod nim podpisy i chcemy, aby tych podpisów było ponad sto tysięcy, tak żeby to był projekt obywatelski. Do komitetu zapraszamy ludzi, którzy znają się na tej problematyce: zarówno genetyków, jak i etyków. Chcemy, żeby ten projekt jak najszybciej wszedł w życie. Między innymi dlatego, ze dzisiejsze przepisy w niedostateczny sposób regulują te kwestię.

No, właśnie. W „Dzienniku” jest publikacja „Zarodki? Niech pani robi z nimi, co chce.” Dziennikarze „Dziennika” pojawili się w kilku klinikach, do ponad dwudziestu zadzwonili, pytając, co się stanie z tymi zarodkami, które zostają po zabiegach in vitro? W Niemczech nie można ich niszczyć, one muszą być przechowywane, albo robi się tyle, żeby się nie marnowały. W Polsce – na śmietnik. Ta bioetyka leży. Czy to nie jest zadanie przede wszystkim dla Ministerstwa Zdrowia?

To jest zadanie też dla Ministerstwa Zdrowia. Pamiętamy też o Konwencji Bioetycznej Rady Europy, która nie została ratyfikowana przez kolejne polskie rządy. W tym artykule są przytoczone słowa pana profesora Wołczyńskiego i profesora Szamatowicza – to  są osoby, z którymi współpracujemy przy przygotowywaniu naszego projektu – że w tej sprawie potrzeba jest jeszcze wiele regulacji, ale problem zapłodnienia in vitro trzeba w Polsce rozwiązać pozytywnie, a nie negatywnie, czyli nie zakazać, ale wprowadzić przepisy, które będą umożliwiały przeprowadzenie tego zabiegu również poprzez refundację z budżetu państwa, ale te kwestie etyczne muszą być opisane.

Bo zarodki nie muszą być niszczone… Prasa dziś dużo pisze o tym, że profesor Geremek odmówił złożenia oświadczenia lustracyjnego. Tym razem nie ma za to żadnej sankcji. Ale też ustawa jest już w tej części zaakceptowana przez Trybunał Konstytucyjny. Jest poprawiona przez Sejm. Jak Pan ocenia te decyzję? Łamanie prawa?

Pan profesor Geremek w tej sprawie jest konsekwentny. Jak widać, niezależnie jak prawo lustracyjne tutaj stanowi, on mówi, że nie będzie się lustrował. Ja go rozumiem. Pan profesor Geremek jest przykładem osoby, która walczyła z poprzednim systemem i padła ofiarą spisków, które miały miejsce, jeśli chodzi o funkcjonowanie służb. Dzisiaj, kiedy taka osoba i inne osoby mają jeszcze raz udowadniać, że nie są wielbłądami, to ja muszę powiedzieć, że to jest dowód na to, że cała lustracja w Polsce to jest jeden wielki kit i to powinno być zmienione.

Pozostali z kilkudziesięciu europarlamentarzystów udowadniają, że nie są wielbłądami? Może przestrzegają polskiego prawa?

Ja już nie dyskutuję tu, czy przestrzeganie polskiego prawa…

Można złożyć oświadczenie i powiedzieć – nie zgadzam się z tym.

Ja jestem politykiem…

I Pan to prawo uchwala, a ktoś mówi, że…

Ja jestem politykiem i osobą, która chce być odpowiedzialna za stan prawa w Polsce. Może pan poseł Palikot zająłby się również i tą problematyką. Prawo lustracyjne w Polsce jest, ale jest głupie. Jestem przeciwnikiem…

A zna Pan jakieś dobre prawo lustracyjne, które by Pan poparł, Panie pośle?

Na pewno nie zostało ono jeszcze napisane. Nie zgadzam się z tego typu lustracją.

Po prostu nie chce Pan lustracji.

Uważam, że te archiwa IPN-owskie – im więcej na ten temat publikacji, tym to lepiej widać – nie powinny być w ogóle brane pod uwagę.

"Negocjacje medialne Platformy lewicą"– to z kolei z „Rzeczpospolitej”. Według informacji gazety, liderów LiD na spotkanie zaprosił Rafał Grupiński, minister w Kancelarii Premiera. To spotkanie ma się odbyć najpóźniej na początku przyszłego tygodnia. Był posłaniec z Kancelarii Premiera?

Mam nieodparte wrażenie, że Platformie wcale nie zależy na tym, żeby w jakikolwiek sposób zmienić prawo medialne, tak jak nie zależy na tym, żeby zmieniać prawo związane choćby z funkcjonowaniem służby zdrowia. Nie prowadzone są w tej sprawie żadne rozmowy. Jak czytam wypowiedzi pani poseł Katarasińskiej, że nasze poprawki są nie do przyjęcia, to oznacza, że żadnego porozumienia nie będzie i żadne rozmowy z panem ministrem Grupińskim nic tutaj nie pomogą, chociaż jesteśmy otwarci na dyskusję. Tylko problem jest jeszcze jeden, co mnie bardziej niepokoi – miały być ustawy zdrowotne przygotowane i przepracowane, mieliśmy je uchwalać na najbliższym posiedzeniu Sejmu, a okazuje się, że tego nie ma.

Są w Lasce Marszałkowskiej, ale bez numeru druku, więc nie możemy do nich zerknąć, a „biały szczyt” równolegle pracuje, więc ustawy – jak rozumiem – będą poprawiane.

„Biały szczyt” jest coraz dalej od porozumienia i to jest bardzo niepokojące.

Trudno byłoby też zgłaszać ustawy rządowe bez zakończenia „białego szczytu”.

Najważniejsze, żeby rząd miał pomysł na reformy służby zdrowia, a tego pomysłu po prostu nie ma.

„Kwaśniewski odwdzięcza się Sabie Ludwika Dorna”– to też z dzisiejszej prasy. Wysłał pewne prezenty dla psa. Podobno też politycy Lewicy i Demokratów mówią, że jak się skończą smakołyki dla suki byłego marszałka, to też się dołożą.

Ale przecież my to traktujemy w formie żartów. Jesteśmy osobami, które lubią żarty.

Ludwik Dorn powiedział, że dziękuje, już  był zadowolony.

Ludwik Dorn też wykazał się tutaj poczuciem humoru i za to mu chwała.

Muszę powiedzieć, że Aleksander Kwaśniewski ładną puentę do tej w sumie niewesołej historii dopisał.

Bardzo fajnie. Tego typu historie powinny tak się kończyć. Potrzeba nam w polityce również uśmiechu.

Pan też już cieplej myśli o Aleksandrze Kwaśniewskim?

Zawsze ciepło myślę.

Ale cieplej teraz niż po ostatnich wyborach?

Nie, ja zawsze ciepło myślę o Aleksandrze Kwaśniewskim.

To jest zawsze stan wrzenia. Dziękuję bardzo. Wojciech Olejniczak był gościem Salonu.

 

 


 

Polecane