Jolanta Fedak, PSL

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

"Dobrze byłoby, gdyby ustawy antykryzysowe nie działały w ogóle, czyli żebyśmy mogli mieć sytuację w miarę dobrą i opanowaną, żebyśmy nie musieli wprowadzać rozwiązań nadzwyczajnych na te dwa lata."

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Z minister pracy i polityki społecznej Jolantą Fedak rozmawia Damian Kwiek.

 

Grażyna Gęsicka z Prawa i Sprawiedliwości mówiła wczoraj w tym miejscu, że rząd nie obejmuje przywództwa gospodarczego, tylko mówi, że będzie dobrze. Może faktycznie ten naciski pijarowski w sprawach dotyczących gospodarki, pracy, zatrudnienia jest zbyt silny w stosunku do realnych działań?

 

Wydaje mi się, że opinie pani Grażyny Gęsickiej są dość ogólne. Bo co to oznacza „nie obejmuje przywództwa gospodarczego”? Myślę, że zarówno minister finansów, jak i premier dobrze sobie radzą w tej trudnej sytuacji, a w każdym razie, postępują rozważnie.

 

Być może rzeczywiście jest to ogólne stwierdzenie. Grażyna Gęsicka tłumaczy to w ten s sposób, że rząd nie odpowiada na podstawowe pytania, nie mówi Polakom, czy będzie drogo czy tanio, czy będzie lepiej czy gorzej, jak się do tego czasu przygotować… Na pewno dobry nastrój jest ważny, ale być może tego uśmiechania się jest zbyt wiele?

 

No tak, ale pan prezydent w swoim orędziu również zadał kilka pytań, na które nie udzielił odpowiedzi. Ten kryzys jest kryzysem wyjątkowym, zaczął się od strat na rynkach finansowych, nie przewidzieli go najlepsi ekonomiści ani amerykańscy, a ni w Unii Europejskiej, tak że istotne jest, aby analizować sytuację na bieżąco i odnosić się do zaistniałych faktów. Rząd przygotował całą skrzynkę narzędzi, które ewentualnie w przypadku mocnego spowolnienia lub nawet recesji będzie można użyć po to, żeby załagodzić skutki kryzysu, zwłaszcza dla osób, które znajdą się w najtrudniejszej sytuacji.

 

Kryzys to oczywiście problem znacznie szerszy niż kompetencje Ministerstwa Pracy, ale jeśli ograniczylibyśmy się do resortu pani minister, jakie narzędzia tutaj mogą pomóc w walce z kryzysem, a właściwie z jego skutkami?   Pomoc w spłacie kredytów – to zapewne jeden z tych pomysłów.

 

Tak, to jest ustawa, która w tej chwili jest w Sejmie – ona według mnie powinna paradoksalnie działać jak najmniej, bo ja bym wolała, żeby wszyscy utrzymywali się z pracy, i żeby z pracy mogli spłacać zarówno kredyty mieszkaniowe, jak i kredyty konsumpcyjne, wysyłać dzieci do szkoły, utrzymywać swoje rodziny. Ale gdyby się zdarzyło tak, że osoba, która zaciągnęła kredyt hipoteczny, będzie pozbawiona pracy, to przez rok będzie mogła otrzymać pomoc państwa w wysokości 1.200 złotych maksymalnie na spłatę tego kredytu z odroczeniem spłaty na długi okres, czyli za dwa lata na osiem lat.

 

Zapewne osoby, które są bezpośrednio zainteresowane, ucieszą się z tej propozycji. Natomiast, co ciekawe, na stronie Platformy Obywatelskiej jest sondaż internetowy, z którego wynika, że 63% osób, które wzięły udział w tym sondażu, jest przeciwnych takiemu pomysłowi. Co z tym zrobić?

 

Dobrze byłoby, gdyby ustawy antykryzysowe nie działały w ogóle, czyli żebyśmy mogli mieć sytuację w miarę dobrą i opanowaną, żebyśmy nie musieli wprowadzać rozwiązań nadzwyczajnych na te dwa lata.

 

A kiedy ta ustawa wejdzie w życie?

 

Ona w tej chwili jest w Sejmie i przed wakacjami powinna być uchwalona.

 

Inna ustawa, która dotyczy podobnej sprawy to ochrona zatrudnienia. Bardzo często eksperci wskazywali – podobnie jest, jeśli chodzi o spłaty kredytów – że to są rozwiązania prawne, które niosą ze sobą duże ryzyko, jeśli chodzi o nadużycia, że tak naprawdę mogą korzystać z tych form pomocy osoby, którym ta pomoc się nie należy. Czy państwo w tej chwili już tej obawy nie mają, kiedy te projekty są już dość zaawansowane?

 

One są w tej chwili w konsultacjach i jeszcze w komisji trójstronnej, i u partnerów społecznych czyli pracodawców i związków zawodowych. Mam nadzieję, że uda nam się w toku tych prac wyeliminować wszystkie zapisy, które mogłyby rodzić w przyszłości nadużycia. To jest też ustawa, która powinna działać zwłaszcza tam, gdzie bezrobocie będzie miało charakter bardzo mocno lokalny, czyli gdzie w środowisku lokalnym upadnie albo będzie zagrożony upadłością duży zakład pracy, wtedy bezrobocie na rynku lokalnym jest bardzo trudne. Ustawa jest już w konsultacjach, chcielibyśmy, żeby także przed wakacjami poselskimi została uchwalona, ponieważ dotyczy ona dwóch spraw. Jednak kwestia to uelastycznienie czasu pracy tak, żeby pracodawcy sami mogli planować pracę przedsiębiorstwa, i żeby pracownicy mogli dostosować się do tego, czy przedsiębiorstwo ma zamówienia, czy nie ma, czy musi pracować dłużej czy krócej. Również powinny z tego skorzystać firmy, które pracują w cyklu sezonowym, a więc te, przez których prace w okresie zimowym przez 9 miesięcy mamy bezrobocie sezonowe, czyli branże, tj. rolnictwo, budownictwo, turystyka…, ale również inne, które mają przejściowe problemy. Określiliśmy tam przedsiębiorcę, który ma przejściowe problemy, a więc w porównaniu z rokiem ubiegłym jego obroty spadły o 30% – on może się ubiegać o taką pomoc od państwa w subsydiowaniu zatrudnienia.

 

To są ustawy, które – jak pani minister mówi – są bardzo zaawansowane. A czy państwo jeszcze nad czymś pracują? Nad jakąś inną formą pomocy osobom, które mogą być dotknięte przez kryzys, jeśli pełną falą ten kryzys w Polsce pojawiłby się?

 

Już w ubiegłym roku przeprowadziliśmy dużą nowelizację ustawy o promocji zatrudnienia, która między innymi podnosi zasiłek dla osób bezrobotnych. To rozwiązanie wejdzie 1 stycznia 2010 roku. będzie to taki zasiłek, że przez trzy miesiące będzie wypłacany w wyższej wysokości, przez następne trzy – w niższej, czyli będzie zachęcał do szybszego wejścia na rynek pracy te osoby, które ewentualnie zatrudnienie utracą. Pracujemy również nad podniesieniem świadczeń rodzinnych czyli zasiłków dla dzieci w rodzinach, które mają niskie dochody. W tej chwili tez przedstawiliśmy wstępną propozycję komisji trójstronnej i do połowy lata w przypadku świadczeń rodzinnych, a także w przypadku pomocy społecznej, powinniśmy wysokość tych zasiłków ustalić w komisji trójstronnej albo wydać stosowne zarządzenie.

 

Czyli zasiłki dla osób bezrobotnych będą wyższe na początku, potem będą malały, będą bardziej elastyczne. A czy zasiłki w jakiś sposób będą zależne od zarobków? Bo taką wadę też wskazywano wcześniej.

 

Nie, zasiłek będzie ryczałtową rekompensatą utraconych zarobków, będzie jednakowy dla wszystkich, bez względu na to, ile zarabiali wcześniej. Mimo wszystko, musimy przypomnieć, że w kwietniu my mamy stosunkowo niski poziom bezrobocia, nawet na tle Unii Europejskiej. Mimo, że u nas bezrobocie wzrosło od początku roku, jest niższe niż na przykład w takich krajach jak Hiszpania czy Niemcy nawet. Spodziewamy się, że wyższe może być w okolicy lato-jesień.

 

A jaki to może być skok?

 

Trudno wróżyć z fusów. Dzisiaj GUS poda nam dane makroekonomiczne za pierwszy kwartał, dotyczące między innymi stopnia wzrostu PKB. Głównie bezrobocie czy zatrudnienie zależy od kondycji naszych firm, od PKB… Zobaczymy, jakie będą to dane, ale spodziewamy się, że ten wzrost w pierwszym kwartale będzie mimo wszystko dodatni.

 

Od dość dawna mówiło się, że ostatnie miesiące roku mogą być najtrudniejsze, jeśli chodzi o gospodarkę. A czy mamy jakieś sygnały, jakieś dane, które pozwolą nam sądzić, że początek przyszłego roku, na przykład, jeśli chodzi o bezrobocie, będzie lepszy?

 

Obserwując tę sytuację, planujemy zmiany w tegorocznym budżecie, które będą na przełomie czerwca i lipca. Minister finansów próbuje uzyskać wiarygodne dane dotyczące między innymi wpływów z podatków, w tym z podatku CIT – to się będzie działo mniej więcej w maju, czerwcu, będzie miał takie dane, a także będzie obserwował, jak wygląda wykonanie budżetu w pierwszym kwartale i będzie szacował, jak wygląda mniej więcej w drugim. Na tej podstawie dokona analizy danych również makroekonomicznych i znowelizuje budżet. W międzyczasie trwa planowanie budżetu na przyszły rok i za moment minister finansów przekaże dane makroekonomiczne, które będą podstawą planowania przyszłorocznego budżetu.

 

„Rzeczpospolita” napisała dzisiaj, że Jerzy Buzek może być kandydatem Polski XXI na prezydenta albo – tu PO podobno kusi byłego premiera teką premiera po Donaldzie Tusku, jeśli ten wystartuje w wyborach prezydenckich. Pani minister chciałaby współpracować z Jerzym Buzkiem jako swoim szefem?

 

Ja już kiedyś z Jerzym Buzkiem współpracowałam. Co prawda nie był to mój szef, ale był to premier rządu, który wprowadzał cztery reformy, miedzy innymi reformę samorządową. Ja wtedy byłam wicemarszałkiem województwa lubuskiego, między innymi odpowiedzialną za trzy takie reformy – za służbę zdrowia, reformę edukacji i reformę terytorialną, która tworzyła nowe regiony, będące obecnie podstawą między innymi do tego, by skonsumować środki unijne. Tak że można powiedzieć, że miała już doświadczenia współpracy z Jerzym Buzkiem. To jest osoba, która dobrze zna sprawy państwa. Natomiast czy on będzie premierem czy nie, to niestety zależy od naszego dużego koalicjanta czyli Platformy.

 

A to lepszy kandydat na premiera czy na prezydenta?

 

Ja myślę, że najlepszy to będzie taki, który uzyska największe poparcie Platformy Obywatelskiej – na razie jest to partia najsilniejsza, która z pewnością ma duże szanse na to, żeby wystawić kandydata, który zostanie prezydentem.

 

Ale pani minister jest w rzadziej z rekomendacji PSL, które niedługo będzie miało swojego kandydata na prezydenta. To będzie własny kandydat czy raczej państwo rozważają możliwość poparcia innego kandydata?

 

PSL zawsze wystawiało kandydata na prezydenta. W pierwszej turze wystawimy własnego kandydata, a w drugiej będziemy się zastanawiali nad tym, którego z kandydatów poprzeć.

 

A kto to będzie?

 

W tej chwili to jeszcze nie jest ogłoszone, który z naszych czołowych polityków będzie kandydatem na prezydenta.

 

Ale pani minister już wie?

 

No nie bardzo. Nawet duże partie, czyli PO i PiS, ostatecznie nie przesądziły, kogo wystawią.

 

Ale to będzie kandydat oczywisty czy zaskakujący?

 

Czasem takie wczesne przedstawienie kandydata może mu narobić więcej szkód niż pożytku. Poczekamy, we właściwym momencie wszystkie, jak sadzę, ugrupowania wystawia kandydatów i ogłoszą, kto ostatecznie do tych wyborów startuje.

 

Jeśli dobrze pamiętam, Lech Kaczyński był bardzo wcześnie zaproponowanym kandydatem i akurat w tym przypadku skończyło się dobrze… Polskie Stronnictwo Ludowe w wyborach do europarlamentu wystawiło niemal wszystkich swoich najbardziej znanych parlamentarzystów. Co będzie, jeśli kandydaci PSL wejdą do europarlamentu? Kto będzie pracował w parlamencie krajowym? Wiemy, że na pewno wejdą osoby z dalszych miejsc list, ale będą to zapewne osoby mniej doświadczone i mniej znane.

 

Niekoniecznie. PSL w przeszłości miało dużo więcej parlamentarzystów i często są to osoby, które zajmują drugie miejsca, czyli osoby z doświadczeniem parlamentarnym lub dużym doświadczeniem samorządowym. Takich kandydatów mamy wielu i na pewno to będzie dobra drużyna.

Polecane