Andrzej Halicki, PO

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

"To sprawa, wokół której jest sporo emocji i niejasności. Jest specjalna komisja, która bada te okoliczności – śmierci, wszczęcia postępowania. Jeżeli dochodziło do fałszerstw, to myślę, że to jest sprawa, która może mieć bardzo poważny epilog."

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Z posłem Platformy Obywatelskiej Andrzejem Halickim rozmawia Damian Kwiek.

 

Damian Kwiek: W „Gazecie Wyborczej” dzisiaj możemy przeczytać, że były prokurator Jacek Krawczyk mówi, że ktoś sfałszował jego podpis pod dokumentem, od którego rozpoczęła się sprawa Barbary Blidy. Jakie znaczenie dla tej sprawy ma ta informacja?

 

Andrzej Halicki: To jest sprawa, wokół której jest sporo emocji i też sporo niejasności. Jest specjalna komisja, która bada te okoliczności – okoliczności śmierci, okoliczności wszczęcia całego postępowania, procedury, które temu towarzyszyły. Pamiętamy dużo działań, które z prawem nie mają wiele wspólnego. To znaczy, bardzo polityczna i upolityczniona wówczas sprawa. Jeżeli dochodziło do fałszerstw – bo to trzeba nazywać po imieniu – to myślę, że to jest sprawa, która może mieć bardzo poważny epilog.

 

A to jest wiarygodna relacja dla pana posła?

 

Nie wiem. Tego nie jestem w stanie ocenić. Ale jeżeli pojawia się tego rodzaju informacja, przecież w efekcie tej politycznej intrygi, bo tak to trzeba by było nazwać po imieniu, zginął człowiek, zginęła osoba popularna i ceniona. Jaki by nie było tło całej tej sprawy, to myślę, że sumienie paru osób jest na pewno nieczyste w tej sprawie.

 

A to, co mówi prokurator ma realnie szansę pchnąć tę sprawę na nowe tory? Czy jest to tylko kontekstowa informacja?

 

Nie jestem w stanie tego ocenić. Jestem za daleko. Ale to wszystko razem wygląda bardzo nieciekawie.

 

Jesteśmy bardzo blisko decyzji UEFA w sprawie miast, w których będzie zorganizowane Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. To jest istotne w ilu miastach ta impreza zostanie zorganizowana? Czy po prostu powinniśmy interesować się tym, żeby Euro odniosło sukces?

 

Jest istotne. Dlatego, że wokół tego całego procesu organizacyjnego jest też sporo oczekiwań, nadziei, emocji. Wszyscy chcielibyśmy – myślę o mieszkańcach polskich   dużych miast – widzieć Euro u siebie. Oczekujemy takiego sukcesu. Jest w ogóle taka presja na sukces. I ten sukces będzie zresztą bardzo ciężko zmierzyć. Jak ktoś powie, że ta liczba miast jest mniejsza, albo nie wszyscy będą w głównej puli, to będą niezadowoleni. Nie ma szansy, żeby zadowoleni byli wszyscy. Ale ja mam wrażenie, że minister Drzewiecki jest tu spokojny o przebieg przygotowań, że Euro 2012 będzie naszym naprawdę dumnym turniejem, cennym i odebrany będzie jako turniej dobrze zorganizowany, sympatyczny, a w tej części Europy tak dużego wydarzenia sportowego nie było.

 

Mamy apetyt na sukces, a ten sukces będzie mniejszy, jeśli Euro będzie w Polsce w trzech miastach?

 

Ja bym nie spekulował. Jutro jest ta decyzja. Nie wiem, czy ona będzie rzeczywiście ostateczna.

 

Jeżeli sprawa jest dla nas ważna, to spekulujemy.

 

No tak, tak. Myślę, że będzie lepiej. Ale to jako widz, jako kibic oceniam. Wewnątrz UEFA, wewnątrz komitetu polskiego jest też przekonanie, że wszystko idzie dobrze, w kierunku dobrej organizacji Mistrzostw Europy w Polsce. A to jest najważniejsze.

 

A jako widz, jako kibic jak pan poseł ocenia informacje, do których dotarła „Gazeta Wyborcza” także, że w czołówce według UEFA jest w tej chwili Kraków? Oczywiście poza Warszawą, która jest pewniakiem. Natomiast problemy ma Gdańsk i Chorzów. To dobrze odzwierciedla sytuację?

 

Pamiętajmy, że mistrzostwa odbywają się na boisku, na stadionie, ale to jeszcze nie wszystko. Jest jeszcze bardzo ważne otoczenie. Historia, klimat Krakowa – myślę, że wielu kibiców z całej Europy chciałoby, żeby właśnie w Krakowie odbywały się mistrzostwa. Myślę o kibicach, którzy niezależnie od czasu spędzanego na stadionie będą chcieli przyjechać osobiście i w tych mistrzostwach uczestniczyć.

 

Na pewno tak. Ale podobno UEFA ocenia jednak stadiony, hotele… czyli tę zasadniczą infrastrukturę.

 

Oczywiście, aspekt komunikacyjny jest tak samo ważny jak sam stadion, sama płyta boiska. Bo przecież to jest impreza dla setek tysięcy ludzi.

 

A jeżeli chodzi o te miasta, które są na szarym końcu, czyli Gdańsk i Chorzów, rzeczywiście jest tak, jak wynika z wiedzy pana posła, że te miasta mogą odpaść?

 

Proszę zauważyć, że bardzo zmienia się ocena miast. My mówimy teraz o jakimś rankingu, szeregowaniu w kolejności lepsze-gorsze. Ja przypominam sobie te pierwsze oceny, kiedy kolorami bodajże oceniano stan przygotowań. Myśmy mieli jakieś żółte… Dzisiaj ta polska część jest na zielono oceniana – czyli dobrze i rokująco. Jeżeli te wszystkie miejsca uzyskały wyższe notowania, wyższą klasę i ocenę, to bardzo dobrze świadczy o polskich organizatorach. A nie chciałbym teraz spekulować, czy akurat Kraków wyprzedził Gdańsk, czy Gdańsk się znalazł niżej od innego miasta, bo myślę, że to niczemu nie służy. Włodarze wszystkich tych miast i organizatorzy zapewne starają się, żeby to właśnie u nich organizacja przebiegła dobrze, i żeby się spełniły ich marzenia – żeby tam rozegrano mecze Euro 2012. wiec liczymy na to, żeby jutro UEFA podjęła decyzję…

 

Jedyną słuszną.

 

Jedyną słuszną, ale też oczekiwaną przez nas.

 

Kto jest nieoficjalną, ale pierwszą twarzą Platformy Obywatelskiej w eurowyborach?

 

Mamy jako jeden z nielicznych krajów Europy – bo w dwudziestu dwóch krajach są listy ogólnokrajowe i te wybory mają inny charakter – my mamy trzynaście regionów, dosyć mocno podzielony cały kraj, a jednocześnie ten aspekt regionalny ma znaczenie.

 

Uchylił się pan poseł od odpowiedzi na pytanie.

 

Trzynaście „jedynek” – tak muszę odpowiedzieć.

 

Ale rozumiem. Ta konstrukcja „nieoficjalna, ale pierwsza twarz” dotyczy jednak nie PO, a SLD. Dziennik „Polska” pisze dzisiaj, że taką „nieoficjalną, ale pierwszą twarzą” SLD będzie znowu Aleksander Kwaśniewski. Słusznie Sojusz wraca do byłego prezydenta i próbuje – jak pisze „Polska” – wykorzystać Aleksandra Kwaśniewskiego jako „koło zamachowe w kampanii”?  

 

Lewica ma problem, bo są co najmniej dwie listy, które aspirują do tego, aby być lewicą – dwie główne wywodzące się z SLD i formacji kiedyś tworzących ten nurt. To jest ta rywalizacja i konkurencja. I jeżeli Aleksander Kwaśniewski miałby tutaj aktywnie – chociaż ja do końca nie wierzę w te spekulacje – zachować się, musiałby w pewnym momencie wybrać. Czyli dokonać tego wyboru, którego chyba nie umieją dokonać sami wyborcy tego nurtu. Czyli maja pewien dylemat. Ale ja nie wierzę do końca w takie mocne relacje prasowe. One najczęściej mają charakter nie do końca prawdziwej informacji.

 

Różnie bywa. A dlaczego pan nie wierzy, że Aleksander Kwaśniewskim mógłby wrócić?

 

Dlatego właśnie, że w obu tych konkurujących ze sobą sztabach, czy listach, figurują osoby, które bardzo blisko współpracowały z Aleksandrem Kwaśniewskim, więc dzisiaj jego wyraźne wskazanie – wydaje mi się – byłoby też trudne dla niego. Ale nie znam tej sytuacji wewnętrznej, więc nie chcę tutaj komentować. Wydaje mi się, że tak jest. Ta informacja brzmi bardziej kategorycznie. Zobaczymy. Mamy jeszcze parę dni.

 

Kiedy może dojść do debat „jedynek” PO i PiS?

 

Jest taka idea, żeby do tych debat doszło w niedzielę 17 maja, czyli w najbliższy weekend. Wszystkie „jedynki”, jeżeli chodzi o Platformę, są przygotowane do takich debat. Proponujemy miejsca i proponujemy spotkania bezpośrednie. Zobaczymy, czy do tych debat dojdzie. Mam nadzieję, że tak, bo wyborcy rzeczywiście wreszcie powinni zacząć słyszeć, co tak naprawdę nas dotyczy, jeżeli chodzi o przyszłość Parlamentu Europejskiego, jak powinna wyglądać polska reprezentacja, na czym nam zależy, jakie są cele, jakie są najważniejsze problemy. Społeczeństwo jest głodne informacji. Dotychczasowe spoty nie mają właściwie nic wspólnego z Parlamentem Europejskim. Ta kampania na dobrą sprawę się nie rozpoczęła, ona dotyczy naszego wewnętrznego podwórka, a nie tego, co rzeczywiście istotne.

 

Ludwik Dorn mówił wczoraj w Salonie Polityczny Trójki, że to jest nieszczęśliwy pomysł – proponowanie tych debat „jedynek” niedzielę, w samo południe, czyli odnoszenie się do – w pewien sposób – symbolu z roku 1989; że niepotrzebnie wykorzystujemy taki wzorzec akurat, powinniśmy zostawić to już historii i nie nadużywać.

 

W samo południe, jeśli nie odpowiada, to już najśmieszniejszy z argumentów. Akurat to jest taki symboliczny pojedynek, zresztą z filmowym tłem…

 

Westernowy.

 

Tak, więc ma taki dodatkowy smaczek. Ale nie to jest przecież problemem. Problemem jest to, że doszłoby do merytorycznej polemiki pomiędzy kandydatami. Jeżeli mamy wybierać, frekwencja powinna być jak najwyższa, bo to jest w naszym interesie, również w interesie mieszkańców, o czym mało kto pamięta i mało kto mówi. Nasza ordynacja i podział na regiony ma taka implikację, że jeżeli wyborcy w danym regionie nie pójdą – na przykład w stosunku do innego regionu – na tyle licznie, nie będą mieli swojego reprezentanta. Może zdarzyć się nawet tak, że w danym okręgu nikt nie będzie reprezentował takiego regionu w europarlamencie. Jeżeli frekwencja będzie słaba. Z kolei regiony, w których frekwencja będzie wyższa, w pewnym sensie będą mogły mieć większą izbę reprezentantów – a więc reprezentantów również swojego interesu. Frekwencja jest niezwykle ważna. Na tę frekwencję wszyscy musimy pracować. Te pojedynki również służą temu, by wyborcy mogli świadomie dokonać tego wyboru, by mogli dokonać wyboru zgodnie ze swoim przekonaniem. Ale tak, żeby mogli i chcieli uczestniczyć w tych wyborach. To są bardzo ważne wybory.

 

A zdaniem pana posła, premier powinien posłuchać apelu otoczenia prezydenta i przenieść jednak z powrotem szczyt wyszehradzki do Gdańska?

 

Nie. Tu chyba jest za dużo emocji, za dużo oczekiwań. Jako społeczeństwo powinniśmy być dumni z tej daty – 4 czerwca. Jeżeli Grupa Wyszehradzka to jest też święto innych społeczeństw, skoro dzięki zmianom w Polsce też uzyskały niepodległość, wolność, więc akcentujmy to w jak najbardziej godny sposób. Jeżeli premier zaproponował to spotkanie w Krakowie, na skutek tych okoliczności, które miały miejsce i dzisiaj następuje taka refleksja, że któraś branża czy też sami zainteresowani związkowcy nie za bardzo są z tego powodu zadowoleni – bo też coś tracili – to ta refleksja przychodzi oczywiście po, a nie przed.

 

Prezydent proponuje, że pomoże premierowi w zorganizowaniu tego godnie w Gdańsku…

 

Zachowujmy się godnie i rozsądnie. Robienie wszystkim wody z mózgu nie przyniosłoby nam chluby, więc… Wawel, Kraków – piękne miejsce, dodatkowe aspekty, bardzo prestiżowe spotkanie, bardzo ważne dla nas wszystkich, dla całego społeczeństwa, dla Polski.

 

I w tej sprawie już nic się nie zmieni?

 

Tak jest. Decyzja została podjęta. Ważne jest, żeby 4 czerwca Polacy poczuli się dumni.  

Polecane