Dostęp służb do bilingów. "Potrzeba większej kontroli"
2014-04-01, 18:04 | aktualizacja 2014-04-01, 18:04
Goście "Pulsu Trójki" uważają, że służby powinny mieć dostęp do informacji o naszych rozmowach telefonicznych, ale nie powinno się to odbywać bez żadnego nadzoru.
Posłuchaj
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego przyglądają się przepisom umożliwiającym służbom nieograniczony dostęp do bilingów obywateli i możliwość podsłuchiwania. Pełny skład Trybunału rozpatruje połączone wnioski Rzecznika Praw Obywatelskich i Prokuratora Generalnego.
W zeszłym roku służby skierowały do operatorów 1,3 miliona zapytań o bilingi.
Zdaniem Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon, problem polega na tym, że nikt tak naprawdę nie wie, ile tych zapytań było.
- Nikt w Polsce nie jest w stanie ocenić skali zapytań służb o nasze dane - powiedziała. Jak dodała, według danych zebranych przez Panoptykon, służby prosiły o nasze dane 2 miliony razy.
Dodała, że brak jest jakiejkolwiek kontroli zewnętrznej nad tym kto i w jakim celu sięga po te informacje. Podkreśliła, że wszelkie służby mogą korzystać z tego prawa w sposób nieograniczony nawet w błahych sprawach. - To otwiera pole do nadużyć - tłumaczyła Szymielewicz.
Julia Pitera z PO częściowo zgadza się z tą opinią. - Z jednej strony dobrze, że organizacje pozarządowe stoją na straży. Z drugiej strony mam pełną świadomość, dlaczego organy państwa bronią się przed ograniczaniem tych uprawnień - wyjaśniła.
Jak zaznaczyła, dziś w dokonywaniu przestępstw i stwarzaniu zagrożeń wykorzystywane są zupełnie inne narzędzia techniczne niż kiedyś.
Katarzyna Szymielewicz mówila, że najważniejszą zmianą powinna być kontrola zewnętrzna nad sięganiem po bilingi i dane geolokalizacyjne. - To są dane bardzo wrażliwe o nas. Powinny być traktowane tak, jak podsłuch, a nie inaczej - wyjaśnił gość Trójki.
Julia Pitera zwróciła uwagę, że trudno byłoby ustalić odgórnie, które sprawy są błahe, a które poważne.
- Odpowiedzialność za taką decyzję ponosi służba, która ją podejmuje - zaznaczyła. Posłanka PO zwróciła uwagę, że pozornie nieistotne zdarzenie może być związane z poważniejszą sprawą.
Według Pitery ważniejsze od ograniczania dostępu do danych jest dbanie o wdrażanie dobrych praktyk, bo jeśli władze mają złe intencje, będą w stanie ominąć każde przepisy.
Rozmawiał Damian Kwiek.
bk