W cieniu...

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

26 czerwca 2009 roku skończył się jeden z najpiękniejszych i jednocześnie najbardziej wstrząsających filmów w historii muzyki popularnej.

Śmierć Michaela Jacksona przypomina bowiem zakończenie burzliwego scenariusza, którego główny bohater w ostatnim ujęciu ma postawić nogę na ogromnej scenie, by powrócić w glorii do świata show businessu. Nie dowiadujemy się jednak, jak wygląda ten powrót.

Życie Jacksona to wielowątkowe, pełne wzlotów i upadków story. Kanwa niejednego, trzymającego w napięciu do ostatnich minut dreszczowca. Jackson - główny bohater tego obrazu był dla większości ludzi na całym świecie postacią nierealną. Kimś wyciętym z bajki, niekoniecznie tej dobrej. Kimś, kto z trudnością egzystował w osobnym, nie odkrytym jeszcze przez zastępy naukowców i chiromantów świecie.

Do ostatnich dni był postacią sceny. Co więcej, wbrew opublikowanym przez telewizję CNN pożegnalnym zdjęciom, Michael nie umarł w swoim domu w Holmby Hills. Ta spektakularna, okrutnie samotna śmierć miała miejsce właśnie na scenie, a właściwie tuż przed pierwszym stopniem schodów prowadzących celebrytę na estradę w Londynie. Czy można sobie wyobrazić większy i bardziej kpiarski chichot losu? A może, co brzmi brutalnie, los, jeśli już musiał, zabrał go w najlepszym momencie, oszczędzając wszystkim krwawych igrzysk? Za kilkanaście dni miał odbyć się pierwszy z 50 zakontraktowanych i wyprzedanych koncertów Jacksona w stolicy Wielkiej Brytanii. Za kilkanaście dni świat miał oglądać mecz, w którym bierze udział tylko jeden zawodnik. Koncertowy maraton był ponad miarę Jego możliwości. 50 koncertów w tym samym miejscu dla tak wyczerpanego i umęczonego organizmu było zabójcze już w samym założeniu. Umarł, wierząc do ostatniej chwili, że sprosta zadaniu. I to właśnie te koncerty są Jego prawdziwym pożegnaniem. Nie karetka, nie szpital uniwersytecki i nie czynione przez lekarzy wysiłki, ale miejsce, które ukochał najbardziej - scena. Nie przedarte bilety na te występy wydają się dziś najpiękniejszą, najbardziej symboliczną pamiątką związaną z muzyką popularną. To wspomnienie, które mogą sobie jedynie zaprojektować ich posiadacze. Wierzę, że wspomnienie piękne.

W audycji min.:

- Michael Jackson

- relacje z festiwalu Glastonbury 2009

- Morrissey

- Off Festiwal 2009

- Jarocin Festiwal 2009

- Stuart Murdoch

Zapraszamy
Redakcja

Polecane