Nieśmiertelność przez śmierć (przedwczesną)

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Nieśmiertelność przez śmierć (przedwczesną)
zdjęcie ilustracyjneFoto: MarySan/shutterstock.com

Są dwa powody, żeby podjąć ten wątek: niedawne Święto Zmarłych i Zaduszki, ale też… powstanie Radio Chopin.

Posłuchaj

Nieśmiertelność przez śmierć (przedwczesną) (Klub Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

W audycji rozmawiamy o śmierci, która przynosi nieśmiertelność. Ale też staje się towarem, na którym bogacą się nie bohaterowie, lecz ci, którzy potrafią ich nieszczęście marketingowo wykorzystać.

Jest też grupa osób, które narażają się na śmiertelne zagrożenia, żeby przyciągnąć uwagę i zyskać sławę. Tak dzieje się najczęściej w sztukach wizualnych. 

Na najwyższe ryzyko zdobywali się niektórzy artyści gatunku zwanego body art. Trwa to zresztą do dziś w postaci drastycznych perfomance'ów.

Czy śmierć może mieć komercyjny walor? Dlaczego tak chętnie "kupujemy" twórczość okupioną cierpieniem?

W przeszłości…

Ci, którzy dla sztuki zdobywali się na całopalenie, nie zamierzali robić spektaklu ze swego życia ani śmierci. Byli geniuszami, przełamywali schematy, mieli wielkie zasługi dla sztuki i kultury; zmieniali nawet obyczajowość, żyjąc wbrew konwencjom. Jednak niezwykłą popularność zawdzięczają… śmierci.

Przedwczesnej, w pełni sił twórczych.

Takiej, która ich zabrała w sposób naturalny, w wyniku choroby – bądź śmierci samobójczej.

Co ciekawe, samobójstwo często popełniają artyści po odniesieniu spektakularnego sukcesu – ale to osobny temat.

Jeśli do tego dochodzą dramaty miłosne, bieda czy społeczny ostracyzm – mamy gotowy materiał na powieść, film, sztukę teatralną, nawet operę. Ba, korzystają z tego inni artyści, nawiązując pracami do tamtych bohaterów i ich nieszczęścia.

W kulturze popularnej…

Specjaliści od marketingu wiedzą, że przedwczesne odejście plus życiowe tragedie to najlepszy towar, który można drogo sprzedać w pop-kulturze.

Największym wzięciem w masowej kulturze cieszą się ci, którzy cierpieli najmocniej. Listę otwierają "malarze przeklęci" końca XIX i pierwszej połowy XX wieku: Vincent van Gogh, Modigliani, Toulouse-Lautrec, Camille Claudel, Frida Kahlo, Jackson Pollock. Z dawnych epok – Caravaggio.

Wszyscy oni – i ich sztuka – są wykorzystywani przez komercję na każdym szczeblu – od prawdziwych dzieł sztuki "na kanwie" do kiczowatych gadżetów.

Wśród kompozytorów o nieszablonowym życiorysie największe powodzenie mają Ludwig van Beethoven i Fryderyk Chopin. Ten pierwszy z racji głuchoty; ten drugi – z powodu przedwczesnej śmierci (a umierał salonowo, "na oczach" towarzyskiej śmietanki) oraz związku z niekonwencjonalną i odważną pisarką.

Bodaj najwięcej filmów powstało na kanwie losów van Gogha – obecnie na ekranach piękny plastycznie, animowany "Twój Vincent". W 2015 roku w namiocie przy warszawskim Stadionie Narodowym prezentowano rzekomą "wystawę" Holendra – w istocie była to prezentacja nowej technologii, do wylansowania której użyto dzieł van Gogha.

We współczesnych sztukach wizualnych...

We współczesnej kulturze z jednej strony śmierć "wyparto" – a zarazem "doświadczenie śmierci" w sztuce jest marketingowym pewniakiem.

Na groźne w skutkach performances zdobywała się od początku swej działalności Marina Abramović. Nie mniej ryzykował Vito Acconci, który jednak zaprzestał tworzyć niebezpieczny dla życia body art.

W 2003 roku Zuzanna Janin zaaranżowała własny pogrzeb, w którym uczestniczyła (w przebraniu) jako żałobnik – wydarzenie pt. "Widziałam własną śmierć".

W 2008 roku niemiecki artysta Gregor Schneider zrobił z umierania dzieło sztuki. Spektakl śmierci miał rozegrać się w jego pracowni, w przestrzeni specjalnie zaranżowanej dla terminalnie chorego, któremu gwarantował prywatność, intymność tudzież opiekę medyczną – choć zarazem ówże chory miał być wystawiony na widok publiczny.

Także w 2008 w drezdeńskim Muzeum Higieny zorganizowano wystawę zatytułowaną jak popularny serial TV "Sześć stóp pod ziemią".

Dreszczy emocji dostarczają dokonania (?) polskiej, od kilku lat intensywnie lansowanej artystki Honoraty Martin: zwieszanie się na zewnątrz balkonów z coraz wyższego piętra, bez żadnej asekuracji; "topienie się" w lodowatej rzece w cienkich ciuchach; wychylanie się z dachu wieżowca (co zostało nakręcone na wideo).

***

Tytuł audycji: Klub Trójki
Prowadzi: Monika Małkowska
Goście: Halszka Witkowska (suicydolog), Łukasz Maciejewski (krytyk filmowy)
Data emisji: 8.11.2017
Godzina emisji: 21.09

Polecane