Wywózki. Deportacje. Życie na "nieludzkiej ziemi"

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Wywózki. Deportacje. Życie na "nieludzkiej ziemi"
Dzieci polskie, które dotarły do formującej się Armii Andersa podczas jedzenia chleba w miejscowości Wrewskoje (Uzbekistan w ZSRR)Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Zesłania i wywózki w głąb Rosji to część polskiego losu głęboko wpisana w naszą historię i kulturę. Jak zauważa prowadzący audycję Piotr Legutko niewiele jest polskich rodzin, gdzie nie ma jakiejś cząstki tej historii: okruchów pamiątek, śladów po kimś, kto doświadczył takiego losu.

Posłuchaj

Wojenna odyseja Polaków (Klub Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

Historie wywózek to wielkie tragedie rodzinne. Deportacje objęły 365 tysięcy osób. Ich losty są udokumentowane. – Do tego trzeba doliczyć kilka tysięcy dzieci i nieletnich, którzy zmarły podczas transportu. Pamiętajmy, że pierwsza deportacja i masowe wywózki 145 tysięcy Polaków nastąpiła 10 lutego 1940, kiedy były bardzo silne mrozy. Polakom dawano tylko kilkanaście minut czasu, aby spakować swój dobytek i jechać w nieznane – przypomina historyk Dariusz Rogut


PIC_18-92 sikorski 1200.jpg
Życie generała Władysława Sikorskiego

Piotr Legutko przypomina, że książki o losach wywiezionych rodzin mogą być w Polsce publikowane dopiero od 30 lat. – One przez cały PRL były właściwie zakazane, to była wyłącznie literatura emigracyjna. Jak patrzymy na tą literaturę to jest tam bardzo mało fikcji, fabuł powieści; to jest głównie literatura faktu – przypomina prowadzący "Klub Trójki. 

Zapraszamy do serwisów historycznych Polskiego Radia >>>

– To nie jest przypadek. W jednym z odcinków "Archiwum Zimnej Wojny" rozmawialiśmy z profesorem Włodzimierzem Boleckim na temat dwóch prądów polskiej literatury. To rozdwojenie bierze swój początek w roku 1939 roku i w latach następnych, kiedy część wybitnych polskich twórców znalazła się różnymi drogami, na Zachodzie, na emigracji. Ta literatura emigracyjna obfituje w pamiętnikarstwo, w dzienniki, we wspomnienia. Ci, którzy opuścili Rosję z Armią Andersa byli proszeni przez twórców II Korpusu o spisanie swojej golgoty. Chodziło przede wszystkim o to, żeby odtworzyć nazwiska, miejsca, gdzie mogą być jeszcze Polacy, bo było jasne, że setki tysięcy Polaków zostały jeszcze na "nieludzkiej ziemi" – przypomina Andrzej Mietkowski. 


Krzyż w Gibach upamiętniający pomordowanych w obławie augustowskiej PAP 1200.jpg
Obława augustowska, czyli "mały Katyń"

Z Armią Andersa ZSRR opuściło 115 tys. osób, 80 tys. z nich to byli żołnierze, 35 tys. to cywile, połowę z których połowę stanowiły  dzieci. Od początku PRL nie tylko książki o wywózce nie mogły się okazywać. Jak przypominają goście "Klubu Trójki" temat był generalnie objęty tabu, a pojęcie agresji sowieckiej 17 września nie istniało. To była "operacja wyprzedzająca armii sowieckiej mająca na celu ochronę ludności zachodniej Białorusi i Ukrainy przed nacierającym hitlerowskim okupantem". 

Co się działo w Rosji z obywatelami Polskimi między podpisaniem układu Sikorski-Majski w 1941 roku, a wyjściem Armii Andersa? Dlaczego Stalin postrzegał Polaków jako "element niebezpieczny"? Zapraszamy do wysłuchania audycji. 

***

Tytuł audycji: Klub Trójki
Prowadzi: Piotr Legutko
Goście:
 Dariusz Rogut (historyk, dyrektor łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej), Andrzej Mietkowski (publicysta, tłumacz, znawca tematyki emigracyjnej, gospodarz i pomysłodawca programu "Archiwum Zimnej Wojny" w TVP Hisotoria)
Data emisji: 25.10.2018
Godzina emisji: 21.09

gs

Polecane