Autorytety czasów kryzysu, internetu i kultury masowej

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Autorytety czasów kryzysu, internetu i kultury masowej
Grafika ilustracyjnaFoto: Shutterstock / lassedesignen

Co decyduje, że ktoś jest określany mianem autorytetu? Co to pojęcie znaczyło sto lat temu, a co znaczy dziś? Jakich autorytetów szukamy w trudnych czasach? Na te pytania próbowała znaleźć odpowiedź Monika Małkowska, z pomocą gościa audycji, psychologa Jacka Gientki.

Marię Skłodowską-Curie, bohaterkę czytanej niedawno na antenie Trójki "Biografii", z pewnością można zaliczyć do grona autorytetów swoich czasów. Żyjąca sto lat temu podwójna noblistka nigdy jednak nie zabiegała o sławę, a promowanie się na różnego rodzaju spotkaniach towarzyskich uważała za zło konieczne. Dzisiejsi zdobywcy Nagrody Nobla, za sprawą mediów, często zyskują status celebrytów. Ma to jednak swoje dobre strony.

– Trzeba się jakoś zaprezentować, żeby zdobyć rozgłos, ale nie dla samego rozgłosu. Wielu noblistów za pieniądze z nagrody zakłada fundacje, po to, żeby krzewić wartości, którym są wierni i żeby zostawić po sobie coś więcej niż tylko dobra materialne – tłumaczy Jacek Gientka, terapeuta z poradni "W stronę zmiany".

Znacznie gorzej, gdy autorytetem staje się osoba pozbawiona realnych osiągnięć, "znana z tego, że jest znana", w wielu wypadkach dzięki internetowi zyskująca popularność z dnia na dzień. – Myślę, że w większości są to gwiazdy, które rozbłyskają i znikają. Mało tego, mogą sobie nie poradzić z tą popularnością, ponieważ zupełnie nie są na nią przygotowane, ponieważ nie wspinały się po drodze do tej sławy, jak na przykład znani aktorzy, politycy czy naukowcy – uważa psycholog.

Rodzic jako pierwszy autorytet

Mimo szybko zachodzących zmian społecznych rolę pierwszych autorytetów, z jakimi stykamy się w życiu, wciąż pełnią nasi rodzice. – Dopiero później pojawiają się inne osoby, takie jak nauczyciel czy grupa rówieśnicza. W miejsce tej ostatniej wszedł internet, jako taka rozszerzona grupa rówieśnicza – mówi Jacek Gientka.

Jeśli chodzi o budowanie autorytetu rodzicielskiego, trzeba uważać, żeby nie przekroczyć granicy, za którą zmienia się charakter naszych relacji z dzieckiem.  

– Rodzic nie może być najlepszym przyjacielem. Potrzebny jest jakiś rodzaj dystansu, podział ról. Dziecko może potrafić lepiej obsługiwać komputer czy sprzęty domowe, jednak to rodzic lepiej wie, po co te przedmioty są, jak się bez nich obejść i jak wtedy funkcjonuje świat. Trzeba dbać o dobre relacje z dzieckiem, ale nie stawać się jego przyjacielem, bo wtedy wprowadzamy dziecko w nasze własne problemy – tłumaczy terapeuta.


Posłuchaj

50:27
Z Jackiem Gientką o autorytetach (Klub Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

 

– Kiedyś było znacznie prościej, jeśli chodzi o wiedzę, doświadczenie czy znajomość świata. Z pokolenia na pokolenie właściwie nic mogło się nie zmieniać. W ten sam sposób uprawiało się ziemię, pracowało w warsztacie, obchodzono się z dziećmi czy ze zwierzętami. Teraz to się zmienia nawet nie z pokolenia na pokolenie, ale z roku na rok, ciągle pojawiają się jakieś nowe informacje – objaśnia Jacek Gientka. Jednak jego zdaniem sama znajomość technologii nie wystarcza, trzeba jeszcze z natłoku informacji wyłuskać te rzetelne i przydatne w życiu. A do tego potrzebne jest doświadczenie, które nabywa się wraz z wiekiem.

Autorytety czasów kryzysu

Zdaniem psychologa, niełatwe czasy, w jakich żyjemy, przyciągają ludzi do różnego rodzaju pseudoautorytetów.

– W trudnych czasach, czy to ekonomicznie, czy ze względu na choroby lub przestępczość, zwiększa się poziom cechy zwanej autorytaryzmem, polegającej na uleganiu ludziom, którzy podają proste rozwiązania: chcesz być bezpieczny, to zrób tak i tak. One najczęściej są nieskuteczne, ale są bardzo kuszące – mówi gość "Klubu Trójki".

***

Tytuł audycji: Klub Trójki
Prowadzi: Monika Małkowska
Gość: Jacek Gientka (psycholog, terapeuta z poradni "W stronę zmiany")
Data emisji: 26.05.2021
Godzina emisji: 22.06

kc

Polecane