Smoleńsk - krajobraz dwa lata po katastrofie

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Smoleńsk - krajobraz dwa lata po katastrofie
Miejsce katastrofy polskiego samolotu TU-154M. W katastrofie samolotu prezydenckiego zginęło 96 osób, w tym para prezydencka Lech i Maria Kaczyńscy, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, parlamentarzyści, dowódcy wojskowi, duchowni, przedstawiciele ministerstw, instytucji państwowych, organizacji kombatanckich i społecznych oraz Foto: PAP/Wojciech Pacewicz

Po dwóch latach od tragedii pod Smoleńskiem istnieją na jej temat dwie opowieści, które prawie nie mają punktów wspólnych. W „Klubie Trójki” podjęliśmy próbę sprawdzenia, czy możliwa jest rzeczowa rozmowa nt. bardzo różnych raportów i rozmaitych interpretacji wydarzeń sprzed dwóch lat.

Posłuchaj

"Klub Trójki" - 10 kwietnia 2012
+
Dodaj do playlisty
+

Dla tych, którzy zaufali komisji Millera, każda, najskromniejsza wątpliwość dotycząca rekonstrukcji wydarzeń z 10 kwietnia oznacza przejście na pozycje "oszołomów”. Z kolei dla tych, którzy zaufali komisji Macierewicza, poddawanie w wątpliwość, że doszło wówczas do zamachu, to dowód narodowego zaprzaństwa, dopuszczania się zdrady.
Przedmiotem dyskusji pozostaje wciąż ekspertyza prof. Wiesława Biniendy, naukowca współpracującego z NASA, który twierdzi, że skrzydło po zderzeniu z brzozą tnie brzozę, samo się nie łamie. - Ważne, że taka ekspertyza jak prof. Biniendy, się pojawiła, ponieważ nikt tego wcześniej nie zrobił i dobrze, że również prof. Czachor polemizował z tym, bo to też była pierwsza rzeczowa polemika innego naukowca – mówił Łukasz Warzecha, komentator dziennika "Fakt”, autor bloga w portalu salon24.pl.
- Problem polega na tym, że prof. Binienda próbuje dyskutować z faktami, to jest najgorsze, co może zrobić naukowiec – argumentował inż. Tomasz Hypki, prezes Agencji Lotniczej Altair. Zdaniem eksperta od wypadków lotniczych, prawda przedstawiana przez zniszczone drzewa jest często tą prawdą, która daje nam najwięcej - pozwala bardzo precyzyjnie określić tor lotu danego samolotu. W opinii inżyniera koncentrowanie się na ostatnich parunastu sekundach jest jednak bardzo poważnym błędem, ponieważ obok raportu MAK, raportu komisji Millera i ustaleń badaczy z USA, jest trzeci dokument dużo ważniejszy. - To raport NIK, który pokazywał ten cały bałagan, to, co się działo w przygotowaniu, brak odpowiedzialności i wszystkie błędy, które doprowadziły do katastrofy. Z raportu NIK wynika, że ten samolot w ogóle nie powinien z Warszawy wystartować z wielu powodów – przekonywał gość Jerzego Sosnowskiego.
W ocenie Łukasza Warzechy bardzo istotne w wyjaśnianiu katastrofy jest to, że ani komisja Millera, ani komisja Anodiny, ani prokuratura nie były w stanie do tej pory przedstawić opartej na fizycznych parametrach tego wypadku symulacji jak do niego doszło i jak to się stało, że samolot po katastrofie wyglądał tak, a nie inaczej. - To jeden z podstawowych zarzutów, które mam do sposobu wyjaśniania tej katastrofy – podkreślił publicysta.
Z kolei Tomasz Hypki zaznaczył, że jego najbardziej wstrząsa inna kwestia: to, że z danych prokuratury – nagrań rozmów z Centrum Operacji Sił Powietrznych wynika, że kilka minut po godzinie 9., kiedy na smoleńskim lotnisku dopalał się wrak Tu-154M, kilku oficerów zastanawiało się nad lotniskiem zapasowym, na które można skierować prezydencki samolot.
- W specpułku był bałagan to jest jedna rzecz, zupełnie inną sprawą jest bezpośrednia przyczyna katastrofy. Symulacja zawiera pewien margines błędu, bo nigdy nie znamy wszystkich parametrów, ale pytanie dlaczego my nie znamy przynajmniej dużej części tych parametrów? Badanie miejsca katastrofy wyglądało tak, a nie inaczej, zgodziliśmy na to w pierwszym odruchu, żeby robili to Rosjanie. To jest powód, dla którego nie mamy dostępu do tych danych- wyjaśniał Łukasz Warzecha.  
Ekspert od wypadków lotniczych tłumaczył, że praca na kopiach jest procedurą powszechnie stosowaną przy badaniu tego typu spraw. Wyjaśnił, na podstawie jakich danych skompilowano obraz ostatniej fazy lotu oraz dlaczego teorie na temat sztucznej mgły, rozpylonego helu, czy bomby termobarycznej są pozbawione sensu. - To, co Rosjanie zrobili z wrakiem Tupolewa, to było potraktowanie go jak złomu na sprzedaż, a nie jak dowodu rzeczowego - podkreślał Łukasz Warzecha, zaznaczając, że dwa lata po katastrofie nadal nie znamy odpowiedzi na szereg pytań, na które odpowiedzi powinny paść i powinny być sformułowane językiem przystępnym dla przeciętnego obywatela, a nie jedynie wąskiego grona specjalistów.
Zapraszamy do wysłuchania całej dyskusji – "Klub Trójki – 10 kwietnia 2012”.

 

Zapraszamy też do wysłuchania "Śniadania w Trójce" z 10 kwietnia 2012 roku. Informacja o katastrofie dotarła do nas w trakcie programu >>

Polecane