Polacy na ważnych stanowiskach w UE? "Tusk w Brukseli to wyrok na PO"

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Platformą nie da się zarządzać z Brukseli, a bez charyzmatycznego przywódcy partia sobie nie poradzi - uważa Aleksandra Pawlicka z "Newsweeka". Z kolei Marcin Dzierżanowski z "Wprost" zaznacza, że Tuskowi żadnego stanowiska jeszcze nie zaproponowano.

Posłuchaj

Aleksandra Pawlicka ("Newsweek") i Marcin Dzierżanowski ("Wprost") o szansach Polaków na wysokie stanowiska w UE (Komentatorzy/Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

Wtorkowy szczyt przywódców państw unijnych w Brukseli nie przyniósł porozumienia w sprawie obsady kluczowych stanowisk we Wspólnocie. Chodzi o szefa unijnej dyplomacji i przewodniczącego Rady Europejskiej. Wśród polskich kandydatów do pełnienia tych funkcji pod uwagę brani są premier Donald Tusk i szef MSZ Radosław Sikorski.

Kilka krajów zablokowało kandydaturę Federiki Mogherini, szefowej włoskiego MSZ z powodu jej prorosyjskiego nastawienia. - Zablokowanie kandydatury Włoszki na stanowisko szefowej unijnej dyplomacji jest już pewnym sukcesem Polski, bo myśmy też mieli swojego kandydata i nie wybrano nikogo innego, czyli ciągle jest wszystko otwarte - uważa Aleksandra Pawlicka z "Newsweeka".

Jej zdaniem objęcie tak ważnego stanowiska przez Donalda Tuska byłoby ogromnym prestiżem, ale "skutki tego dla polskiej polityki byłyby chyba nawet więcej niż rewolucją". - Jeżeli Tusk przestałby być premierem to trzeba by szybko wybrać kogoś nowego na to stanowisko i to może byłoby jeszcze mniej problematyczne. Natomiast zostawienie Platformy byłoby wydaniem wyroku na nią. Platforma bez Tuska jest partią słabą, nie jest partią, która jest w stanie przeciwstawić się Jarosławowi Kaczyńskiemu - wyjaśniła publicystka.

Więcej interesujących dyskusji znaleźć można na stronach audycji "Salon polityczny Trójki", "Komentatorzy", "Puls Trójki" i "Śniadanie w Trójce".

W opinii publicystki absurdalny jest pomysł Rafała Grupińskiego, szefa klubu PO, by Tusk dowodził partią z Brukseli, bo wkrótce odbędą się wybory samorządowe, parlamentarne i prezydenckie, więc partia nie poradzi sobie bez charyzmatycznego szefa. Pawlicka uważa, że to Donald Tusk wygrywa wybory dla Platformy i on wyciąga ją z każdego kryzysu.

Zdaniem komentatorki, premier nie zgodzi się na przyjęcie unijnej funkcji. - Myślę, że Donald Tusk ma taką świadomość, że być może nie do końca nadaje się na to stanowisko - wyjaśniła.

Marcin Dzierżanowski z "Wprost" podkreślił, że rozważania o tym, co zdecyduje Donald Tusk są na razie czysto hipotetyczne. - Ja myślę, że w tej polskiej dyskusji daliśmy się trochę zmanipulować otoczeniu premiera. Dyskutujemy czy premier przyjmie propozycję, czy nie przyjmie. Ja myślę, że jeszcze żadnej propozycji nie ma - wyjaśnił.

Jak dodał, gdyby jednak premier musiał wybierać, to posada w Unii w pewnych okolicznościach mogłaby wyjść mu na dobre. - Na pewno z punktu widzenia premiera to jest trudna decyzja, ale mogłaby być dobra, gdyby sondaże Platformy bardzo mocno spadały. Opcja ucieczki do przodu być może byłaby jakimś rozwiązaniem. Polacy lubią jak ich przedstawiciele robią karierę międzynarodową - powiedział Dzierżanowski.

Zastępca redaktora naczelnego "Wprost" odniósł się także do informacji "Gazety Wyborczej" o tym, że miliarder Leszek Czarnecki żąda przeprosin od tygodnika za sugerowanie, że istnieją materiały, które mogą go skompromitować. "Wprost" pisał, że Roman Giertych chciał szantażować Czarneckiego właśnie takimi materiałami.

- Jest to próba kompletnego zaklinania rzeczywistości. Tygodnik "Wprost" opisał i upublicznił nagranie, które każdy może odsłuchać, gdzie wyraźnie słychać, że to Roman Giertych jednostronnie i z własnej inicjatywy wymienia nazwisko Czarneckiego w kontekście szantażowania - wyjaśnił Dzierżanowski.

- Tygodnik "Wprost" nigdy nie sugerował i nie twierdził, że są jakieś kompromitujące materiały na Leszka Czarneckiego - dodał. Jego zdaniem to Roman Giertych powinien się tłumaczyć, a nie "Wprost".

Publicysta zaznaczył, że na razie redakcja nie otrzymała żadnego pisma od Leszka Czarneckiego, a o sprawie dowiedziała się od dziennikarza "Gazety Wyborczej".

Rozmawiała Maja Borkowska

(bk/mk)

Polecane